FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Biedronki zamiast kin

Kino Femina przetrwało okupację i komunę, było pierwszym multipleksem w Polsce. Teraz zmieni się w Biedronkę

Edward Durys prowadzi znane warszawskie kino od 18 lat, czyli od momentu jego przebudowy w 1996 roku. Wtedy Femina stała się pierwszym multipleksem w Polsce. Zamieniono jedną salę i balkon na 4 nowe, mogące pomieścić łącznie 575 osób. Ponadto pojawiły się takie cuda techniki, jak: klimatyzacja, Dolby Digital i fotele lotnicze. „W tamtej chwili Femina stała się najnowocześniejszym kinem w Polsce i w tej części Europy” wspomina Edward Durys, dodając „zjawiałem się o 9 rano w pracy i już stała 20-metrowa kolejka przed wejściem. Tak było przez pierwsze 2-3 lata od naszego ponownego otwarcia, rocznie na filmy przychodziło ok. 650 tysięcy ludzi”.

Reklama

Obecnie jest to ok. 180 tysięcy widzów rocznie, ale jeżeli myślicie, że to jakiś problem, jesteście błędzie. „Ta frekwencja gwarantuje spokojny byt kina” potwierdza Edward Durys. Mimo to, do końca września wszyscy pracownicy kina mają je opuścić, a Femina zostanie zburzona i zamieniona na Biedronkę… piątą w tej okolicy.

VICE: Powiedział pan, że kino na siebie zarabia, jest w świetnej kondycji technicznej i w niczym nie ustępuje innym multipleksom. O co więc chodzi?

Edward Durys: Problemy pojawiły się wraz ze spadkobiercami ziemi, na której znajduje się Femina. Teren niestety nie należy do miasta, więc do tej pory go tylko dzierżawiliśmy.

Kiedy zaczęły się kłopoty?

7 lat temu, gdy właściciele otrzymali nieruchomość deklarowali, że kamienica zostanie, a wraz z nią kino. Jednak po odczekaniu 5 lat stwierdzili, że chcą nadać temu miejscu bardziej komercyjny charakter i zmówili się z Jeronimo Martins Polska, właścicielem Biedronki, która jak słyszałem, na dzień dobry zaoferowała właścicielom 3-krotnie wyższy czynsz od naszego. Nie mieliśmy nawet szansy negocjować. Miasto jest bezsilne, bo przecież chodzi o własność prywatną.

Słyszałem, że były plany, by zbudować tu Biedronkę, zachowując jedną salę projekcyjną kina.

Początkowo rzucili takie hasło, gdy zobaczyli skalę protestów warszawiaków. Nie, Femina ma zostać całkowicie zburzona. Coś tak niezwykłego, jak kino musi ustąpić miejsca czemuś tak banalnemu, jak kolejny sklep.

Reklama

Rzeczywiście kolejny, niecały przystanek stąd już jest jedna Biedronka.

Proszę pana, obecnie wokół Feminy w promilu 400 metrów są cztery Biedronki! To pokazuje intensywność i nachalność tej sieci, która stopniowo zawłaszcza miasto.

Nie przyszło im do głowy, że zabranie Feminy negatywnie wpłynie na wizerunek marki?

Biedronka ma już na sumieniu kilka kin w Polsce. Dobrym tego przykładem jest kino Millenium w Słupsku, które stoi w centrum miasta i teraz jest Biedronką, tak samo, jak kino Wilda w Poznaniu. Pewnie stąd w nich teraz taka buta…

To znaczy?

Kiedy do Feminy przyjechali ludzie od Biedronki, by ją ocenić pod kątem technicznym i oszacować przyszłe roboty, tłumaczyłem im, że kino ma ogromną wartość kulturalną i nie warto go wyburzać.

Co odpowiedzieli?

„Proszę pana, nie takie kina przerabialiśmy. My damy sobie radę”.

Czyli sprawa jest już przesądzona?

Cały czas mam nadzieję, że jednak sobie odpuszczą, że nie warto tak narażać reputacji firmy. Bo Warszawa ich zapamięta jako szkodników miasta, zapamięta kto zniszczył kino. Mamy w tej sprawie kilka tysięcy podpisów od osób, które są przeciwne zamknięciu Feminy. Wierzę w to, że tak jak na filmach, gdzie historia jest dramatyczna, nagle nastąpi zwrot akcji i na horyzoncie pojawi się kawaleria pędząca z odsieczą.

Co można robić, by ratować kino?

Wysyłać prośby do szefów Jeronimo Martins Polska, żeby nie robili tego Warszawie i jej mieszkańcom. Niech Femina zostanie. Kino przetrwało II wojnę światową, przetrwało cały PRL, a teraz w czasie pokoju ma zostać zniszczone przez ludzką pazerność?

Reklama

Dziękuję za rozmowę.

Moje spotkanie z dyrektorem dobiega końca. W tym samym momencie słyszę jak w głośnikach na dole leci ścieżka dźwiękowa do Gwiezdnych Wojen - tylko do której części, „Nowa Nadzieja”, czy „Mroczne Widmo”? Idąc przez hol mijam tablicę na ścianie, ufundowaną przez Fundację Muzeum Umschlagplatz. Widnieje na niej napis „Pamięci pomordowanych aktorów i muzyków warszawskiego getta”. Przypominają mi się słowa dyrektora „Nie wiem, gdzie ona teraz będzie się znajdować, w dziale warzywnym, czy monopolowym?”.

Kino Femina najpierw było teatrem, powstało w latach 1936-1938. W czasie okupacji, początkowo chadzali tam oficerowie SS, później, gdy znalazło się na terenie getta występowali tam żydowscy artyści – m.in. Marysia Ajzensztadt, nazywana „Słowikiem warszawskiego getta”.

Jak mówi sam Edward Durys, to jest dramat, ale nie tylko dla miasta, które utraci część swojej historycznej tożsamości, ale także dla pracujących tam osób. To ludzie, którzy podobnie jak dyrektor spędzili w Feminie kilkanaście lat swojego życia. Są to m.in. operatorzy kina Moskwa, kina Skarpa, Relax i Kapitol. Zostało im po kilka miesięcy do zakończenia kariery zawodowej. Wszyscy dostali wypowiedzenia, które podobno można jeszcze cofnąć, jeżeli nastąpi nagły zwrot w sprawie.

Kogo należy winić za taką sytuację? Spadkobierców, czyli rodzinę Trepczyńskich, która oddała historyczne miejsce Warszawy w ręce sieciówki, ignorując zewsząd napływające protesty? Jeronimo Martins Polska, które połasiło się na tę miejscówkę i posiadając obecnie w kraju ponad 2400 sklepów Biedronka, najwyraźniej nie spocznie, póki ich dyskont nie znajdzie się na każdym rogu i przystanku autobusowym/tramwajowym (Przystanek Biedronka)? Może źli są urzędnicy, zasłaniający się brakiem przepisów?

Mnie już nawet cały ten absurd nie dziwi, kiedy żyję w „kraju tylko teoretycznym”. Po co nam kina, teatry, muzea? Warszawa, chodź i przyjedź, bo taka piękna i dumna – zwiedzisz banki, centra handlowe i dyskonty. Niedługo nic innego tu nie będzie.