FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Smutna, krótka historia żydowskiego państwa w ZSRR

Birobidżan to niewielki region na pograniczu Rosji i Chin. W latach 30. powstała tu pierwsza na świecie żydowska autonomia. Nie przetrwała długo

Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Penguin Random House

Masza Gessen jest dziennikarką. Urodziła się na początku lat 80 w Moskwie, jednak jej rodzice w trosce o przyszłość swoich dzieci wyemigrowali ze Związku Radzieckiego do USA. Po ukończeniu studiów Gessen wróciła do Moskwy, jednak jako lesbijka nie czuła się bezpiecznie w Rosji, która od roku 2013 bardzo zaostrzyła retorykę wobec osób homoseksualnych. Wraz z partnerką i trójką dzieci wróciła do Stanów. Ta dwukrotna emigracja sprawiła, że Masza zainteresowała się kwestiami bezpieczeństwa, tożsamości i przestrzeni.

Reklama

Gessen znana jest z krytyki rosyjskiej homofobii i Putinowskich intryg. Ostatnio jej uwagę przykuł Birobidżan, niewielki region położony przy rosyjsko-chińskiej granicy. Na początku lat 30 ubiegłego wieku stworzono tam pierwszą na świecie żydowską autonomię. Surowy klimat uniemożliwiał podtrzymanie upraw w tym regionie. Birobidżanu nigdy nie zamieszkiwało więcej niż 30 tys. Żydów.

Birobidżan zawsze pozostaje swego rodzaju niespełnionym marzeniem. Pomysł bazowano na filozofii Simona Dubnowa, pisarza i aktywisty, który postrzegał niezależność kulturową jako rzecz niezbędną dla zachowania tożsamości w świecie domagającym się od Żydów asymilacji. Uznawał ją za ważniejszą od autonomii terytorialnej i militarnej. Jednak nawet Dubnow sceptycznie odnosił się do idei Birobidżanu. Stworzona tam autonomia nie przetrwała długo. Sowieckie władze zdecydowały, że narusza ona integralność Związku Zjednoczonych Republik Radzieckich. Zamordowano wielu przedstawicieli władz regionu, a Birobidżan przestał istnieć, zanim na dobre powstał.

Niedawno ukazała się nowa książka Maszy Gessen zatytułowana Where the Jews Aren't: The Sad and Absurd Story of Birobidzhan, Russia's Jewish Autonomous Region („Gdzie nie ma Żydów: smutna i absurdalna historia Birobidżanu, rosyjskiej autonomii żydowskiej"). Z niej dowiemy się więcej o próbie stworzenia enklawy idealnej i prześledzimy historię emigracji rodziny Maszy. To refleksja nad tym, czym jest żydowska tożsamość i bezpieczny dom. Spotkaliśmy się z Maszą Gessen, by dowiedzieć się więcej o powstaniu Birobidżanu i spytać, jakie wnioski możemy wyciągnąć z tej historii.

Reklama

VICE: Dlaczego zdecydowałaś się napisać tę książkę?
Masza Gessen: Pracę nad nią zaczęłam w 2009 roku. Powstał szkic, który wymagał dopracowania, jednak nie mogłam się do tego zebrać. I wtedy emigrowałam po raz drugi, uciekając z Rosji tak samo, jak moi rodzice 35 lat wcześniej. To dało mi motywację, by udo tego usiąść i przerobić pierwotną wersję książki.

Dlaczego zainteresowałaś się akurat Birobidżanem?
Nigdy nie interesowało mnie samo miejsce, ponieważ nie ma w nim nic ciekawego. Birobidżan w pewnym sensie nigdy nie doszedł do skutku. To była raczej idea bardzo silnie związana z tym konkretnym miejscem. Interesują mnie autonomie i koncepcje stworzenia Żydom bezpiecznego domu. Jedno w sumie łączy się z drugim. Wiedziałam, że będzie to książka o imigracji, wygnaniu, poczuciu bezpieczeństwa i diasporze. Nie byłam na to gotowa, dopóki sama nie musiałam uciekać po raz drugi w życiu.

To książka o historii Birobidżanu, jednak idea stworzenia żydowskich enklaw wciąż jest bardzo kontrowersyjna, prawda?
Mam nadzieję, że nie napisałam książki historycznej. Temat diaspory, wygnania, pytania: „czy mogę czuć się bezpiecznie, jeśli nie przebywam wśród swoich?" uważam za uniwersalny. Interesuje mnie, co tak naprawdę oznacza być Żydem. Dlatego właśnie Simon Dubnow, twórca autonomizmu, odgrywa w książce tak ważną rolę. Poświęcił temu zagadnieniu wiele miejsca, rozprawiając o stworzeniu świeckiej żydowskiej tożsamości, o tożsamości kulturowej. Jego zdaniem możesz być nieortodoksyjny i nadal być Żydem, nie możesz jednak nim pozostać, jeśli przynależysz do innej religii. Wyraził to bardzo jasno. Skupiał się na kwestii emancypacji kultury i na jej roli w tworzeniu narodowej tożsamości.

Reklama

Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Wielu amerykańskich Żydów w bardzo ograniczony sposób postrzega swoją tożsamość, co sprawia, że ja i moje dzieci musimy spędzać życie na wygnaniu. Mój 18-letni syn ostatnio powiedział mi, ze wciąż spiera się z innymi nastolatkami, którzy twierdzą, że nie jest Żydem, ponieważ nie jest bardzo religijny. Ale prawdopodobnie wie o naszym miejscu na świecie niż wielu mieszkających tutaj ortodoksyjnych wyznawców Judaizmu.

Czym idea stojąca za stworzeniem Birobidżanu różniła się od stanu faktycznego?
Na początku XX wieku powstał spór pomiędzy żydowskimi myślicielami. Wywołały go nawoływania do asymilacji, które spotkały się z dwojakimi reakcjami. Pierwszym z nich był argument syjonistyczny. Opierał się na założeniu, że tak długo, jak Żydzi żyją w diasporze, tak długo będą prześladowani. Nigdy nie uwolnimy się od antysemityzmu, pozostając w mniejszości. Jednym sposobem, by się go pozbyć, było stworzenie własnego państwa. Jego lokalizacja nie była najważniejszą kwestią – choć oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłaby Palestyna – chodziło raczej o stworzenie kraju suwerennego i posiadającego własną armię.

Był też argument Dubnowa. Jego zdaniem trwająca 2 tysiące lat diaspora jest wystarczającym argumentem, by nigdzie się nie przenosić, nie należało się też asymilować. Jego zdaniem sposobem na zachowanie przynależności kulturowej było stworzenie autonomii. W założeniu miała być niesuwerenna i nieposiadająca armii. Odpowiedzialność za jej bezpieczeństwo spadałaby na państwo, na którego terenie autonomia została stworzona, jednak władza w niej byłaby w rękach Żydów. Brak armii i suwerenności uważał za zaletę takiego rozwiązania, ponieważ miało to pozwolić nam stać się najczystszym, najlepszym narodem. Serce mi krwawi, ale argument brzmiał tak: Żydzi nie potrafiliby wykorzystać siły militarnej, bo nigdy nie mieli armii. Nie byliby w stanie walczyć za swoją ziemię, bo nigdy nie posiadali własnego kraju. To smutne, bo dzisiejszy świat udowadnia, jak bardzo Dubnow się mylił.

Reklama

Co Dubnow myślał o Birobidżanie?
Dubnow nie był zwolennikiem tego pomysłu, uważał, że w ramach ZSRR Żydzi nie zaznają żadnej autonomii i nic dobrego nie wyniknie ze współpracy z bolszewikami. Był realistą. Jednak pomysłodawcy Birobidżanu upierali się przy swoim. Trzeba też przyznać, że pomysł na papierze wyglądał całkiem dobrze. Wtedy jednak z Birobidżanu wróciła pierwsza wyprawa zwiadowcza. Miejsce nie nadawało się do zamieszkania. Teren był bagnisty lub skalisty, a wszędzie roiło się od złych owadów, jak to je wtedy określono. Uniemożliwiały one w lecie przeżycie zarówno ludziom, jak i trzodzie. Jednak ZSRR nigdy nie uznawało strat w ludziach za coś, czym należy się przejmować. Żydzi trafili więc do krainy niezdatnej do życia. Żadnego porządnego schronienia. Okropna pogoda. Brak dróg. To był koszmar. Nie można nawet stworzyć upraw, ponieważ rolnicy nie wiedzieli, jak poradzić sobie z tak trudną glebą.

Birobidżan to pomnik dla idei, która nigdy nie została zrealizowana – Masza Gessen

Czego spodziewałaś się, odwiedzając Birobidżan i czy twoje oczekiwania znalazły odbicie w rzeczywistości?
Nie wiem, czy miałam jakiekolwiek oczekiwania. Chciałam go tylko zobaczyć. To dziwne miejsce. Przypomina tysiące innych miast na rosyjskiej prowincji, znajduje się jednak blisko granicy z Chinami, jest więc bardzo nastawione na gospodarczą, a nawet kulturalną współpracę z tym krajem. Granicę łatwo przebyć, więc w Birobidżanie spotkałam wielu Chińczyków. To handlowcy, restauratorzy i tak dalej. Z drugiej strony Birobidżan to pomnik dla idei, która nigdy nie została zrealizowana. Pełno śladów czegoś, czego tak naprawdę tam nie było.

Jakie jest twoje zdanie w kwestii autonomii? Uważasz, że Żydzi potrzebują własnej przestrzeni?
Zrozumienie, jaką Żydówką jestem, to da mnie bardzo długi i skomplikowany proces. Często an dany temat mam wiele sprzecznych poglądów, co składa się na bardzo stereotypowo żydowski sposób myślenia. Chciałabym mieszkań w hipotetycznym Birobidżanie, w hipotetycznej żydowskiej autonomii. Nie sądzę, by w rzeczywistości mi się tam podobało. Kocham Nowy Jork. To miejsce jest tak blisko żydowskiej autonomii, jak tylko to możliwe.

Książkę zadedykowałaś rodzicom. Napisałaś: „Moim rodzicom, którzy mieli odwagę wyemigrować". Dlaczego zdecydowałaś się na taką dedykację?
To książka opowiadająca o wygnaniu i emigracji. Wciąż wracam do pytania: skąd mam wiedzieć, że na mnie już czas? Wynika też z niego kolejne: jak znaleźć w sobie odwagę, by zrobić krok w nieznane? Po dziś dzień nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co czuli moi rodzice. Byłam wtedy młodą nastolatką i nie spoczywało na mnie zbyt wiele odpowiedzialności. Wiem jednak, jak trudną decyzją był powrót z partnerką i dziećmi do Nowego Jorku, a przecież znam to miasto, chodziłam tam na studia, miałam amerykański paszport i dość pieniędzy, by kupić nam dom. Mimo to bałam się zabrać stamtąd całą rodzinę, zmusić dzieci do porzucenia wszystkiego, co znały i przeżyć kulturowy szok.

Nie potrafię sobie wyobrazić, jak czuli się moi rodzice. Nie wiedzieli, dokąd się udadzą, nie mieli papierów, byli uchodźcami. Przez kilka miesięcy mieszkaliśmy w obozach w Austrii i Włoszech. Mieli na głowie dwójkę małych dzieci, a nie wiedzieli nawet, jak zarobią na chleb. Moja mama zmarła 24 lata temu, jednak ojciec wciąż dobrze się trzyma. Powiedział mi, że to była niezwykła okazja, że przeżyliśmy prawdziwą przygodę. Cieszę się, że potrafi tak to postrzegać.

Książkę Maszy „Where The Jews Aren't" możesz zamówić tutaj.