FYI.

This story is over 5 years old.

mieszkanie

Co może cię spotkać, kiedy żyjesz w wynajętym mieszkaniu

Usłyszałem, że są trzy zasady w tym mieszkaniu, żelazne. Pierwsza jest taka, że nie może być rowerów, następnie zwierząt i kobiet. Dlaczego? Bo „te trzy rzeczy niszczą mieszkanie"
Fot. Maciek Piasecki

„Mieszkanie Plus" to program wsparcia dla obywateli mający zapewnić Polakom między innymi tani dostęp do mieszkań na wynajem z opcją dojścia do własności Premier Szydło ogłosiła 3 czerwca rok temu. Niedługo potem, w porannym wywiadzie dla TVN24 minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk poinformował, że klucze do pierwszych mieszkań z rządowego programu zostaną oddane w połowie 2019 roku. Dodał także, że „liczy, że to pomoże młodemu pokoleniu w zakładaniu rodzin w Polsce". „Mieszkanie Plus" ma zdaniem rządu PiS naprawić rynek mieszkalny w Polsce, tak aby nie każdy obywatel dążył do zakupu mieszkania na kredyt, w sytuacji, kiedy 40% polskiego społeczeństwa nie posiada zdolności kredytowej. Plan nie podaje ile mieszkań ma powstać ani ile to może kosztować, a jedynie, że czynsz ma wynosić od 10 do 20 zł za 1 mkw.

Reklama

W czasie kiedy ekonomiści debatują czy taki program jest w ogóle finansowo i gospodarczo wykonalny, a rząd nie ogłosił specyficznych kryteriów wyboru lokatorów – skupiliśmy się na obecnym rynku wynajmu mieszkań i na charakterystyce właścicieli wynajmujących mieszkania. Jak pokazują poniższe przykłady, często można spotkać się z ich dużymi wymaganiami co do najemców, małym wkładem własnym i zaskakującym podejściem. Według danych portalu forsal.pl zaledwie 4,2% Polaków najmuje mieszkania, liczba ta w większości dotyczy ludzi młodych, którzy albo przyjechali z innego miasta na studia, albo dopiero zaczynają pracę zawodową. Tak więc liczba osób, które wynajmują swoje mieszkania, również jest nieduża. A z doświadczenia swojego i moich rozmówców, że są to także… osoby dość specyficzne.

Właścicielką była starsza, upstrzona biżuterią pani, władała kilkoma okolicznymi kamienicami, a swoich lokatorów terroryzowała lepiej niż okoliczni dresiarze

Jeśli kiedykolwiek zdarzyło się wam wynajmować mieszkanie od kogoś, pewnie zetknęliście się z wymaganiami właściciela, których nie sposób było spełnić. „Ja i moja siostra wprowadziłyśmy się do mieszkania na poddaszu w starej kamienicy" – mówi ilustratorka Jola*. „Właścicielką była starsza, upstrzona biżuterią pani, władała kilkoma okolicznymi kamienicami, a swoich lokatorów terroryzowała lepiej niż okoliczni dresiarze. Potrzebowała do tego kilku naganiaczy – mężczyzn zaradnych, szybkich i uwikłanych. Lawirujących pomiędzy nieśmiałymi pretensjami lokatorów a sprawiedliwym gniewem właścicielki mieszkania. Mężczyźni ci podchodzili często pod kamienice, aby wypatrywać czegoś niestosownego – gdy coś zauważyli, należało spodziewać się telefonu. Raz kij od mopa nieuważnie oparty o okno w »moim« mieszkaniu spowodował, że szybko usłyszałyśmy, ile nas będzie kosztowała wymiana szyby w sypialni".

Reklama

No i typ mi powiedział, że są trzy zasady w tym mieszkaniu, żelazne. Trzy. Pierwsza jest taka, że nie może być rowerów, następnie zwierząt i kobiet

Tatuator Filip opowiada z kolei, że kiedy podpisywał umowę z właścicielem mieszkania, usłyszał zasady, których musi przestrzegać. „Podpisuję z nim umowę, imię matki, imię ojca, nazwisko matki, umowa, która składa się z każdego mebla, który mam w pokoju, włącznie z roletą, co jest w tym mieszkaniu, a czego nie ma. No i typ mi powiedział, że są trzy zasady w tym mieszkaniu, żelazne. Trzy. Pierwsza jest taka, że nie może być rowerów, następnie zwierząt i kobiet. Zapytałem, ale co mu rowery, zwierzęta i kobiety przeszkadzają, on powiedział, że te trzy rzeczy niszczą mieszkanie". Mieszkania na wynajem w przystępnych cenach zazwyczaj nie są najwyższych standardów, a właściciele często nie remontują ich przez lata czy dekady. „Stan mieszkania wydawał się przeciętny" – opowiada Jola. „Trochę niedbałe, trochę brudnawe – jednak szybko się okazało, że jest to miejsce w stopniu znacznym zagrażające życiu. Dziwnie pogwizdujący bojler przykuł naszą uwagę w pierwszym miesiącu – wezwany fachowiec najpierw zaklął prawdziwie z głębi serca, a następnie wyjął ze środka bojlera, wilgotną szmatę, która miała zalepić gigantyczną dziurę. Fachowiec przyczepił na nasz bojler dwie karteczki samoprzylepne, jedną z napisem »nie używać!!!«, a drugą »!!!!!!!«. Zima uświadomiła nam, że nasze mieszkanie miało kiedyś także balkon. Dziura w ścianie – letnią porą w ogóle niezauważalna – przez którą wwiewało odświeżające zimowe powietrze sprawiła, że przeniosłyśmy komputery, czajnik elektryczny i biurka do sypialni, gdzie siedziałyśmy całą, chyba ostatnią polską mroźną zimę. Z naszych ust buchała para, woda w pralce zamarzła a na ścianach pojawiły się małe kropelki. Bardzo się wtedy zahartowałyśmy". Historia Joli przypomniała mi, że w jednym z mieszkań, które wynajmowałam ze znajomymi podczas studiów w łazience była dziura w ścianie na podwórko kamienicy, przez którą swobodnie przecisnąłby się średniej wielkości kot – pełniła funkcję wentylacji. Mieszkanie oczywiście przechodziło pozytywnie inspekcje kominiarskie, a podczas jednej z wizyt gazownika, dowiedzieliśmy się, że w naszym lokalu jest zawór gazowy do całej kamienicy, co akurat nas ucieszyło, zważywszy, że właściciel mieszkał dwa piętra nad nami. „Najlepsze jest to" – opowiada o swoim mieszkaniu Filip, „że to mieszkanie jest okropne, w sensie jest syf, pierwszego tygodnia jak tam mieszkałem, rozpierdoliły się dwie szafy, roleta się zerwała, absolutnie nic tam nie działa, nic". Kiedy właściciele jednak czasem dbają o mieszkanie, to zazwyczaj też jest tam jakiś haczyk. „Najlepszą akcję właściciel zrobił, jak jeszcze tam nie mieszkałem" – mówi dalej Filip. „Ale znam tę historię bardzo dobrze i też muszą z nią żyć na co dzień. Pewnego dnia przyjeżdża właściciel i stoi pod domem z nową kuchenką gazową, ale powiedział chłopakom, żeby sobie sami założyli. Przez co mamy dwie kuchenki gazowe w mieszkaniu, jedną bardzo starą, która się nie domyka, której używamy i jedną nową, której nie umiemy podpiąć, bo się boimy, przez co zagraca nam pół bardzo małego mieszkania".

Reklama

Jedna z naszych sąsiadek, starsza pani, po bezprawnym podniesieniu czynszu o 100% próbowała popełnić samobójstwo

Praktycznie każdy wynajmem łączy się z niezapomnianym wrażeniem dotyczącym właściciela. „Nasze przeżycia wspominam raczej ze śmiechem, trochę nerwowym" – mówi Jola. „W przeciwieństwie do losów kilku innych sąsiadów, nie były jednak bardzo dramatyczne. Jedna z naszych sąsiadek, starsza pani, po bezprawnym podniesieniu czynszu o 100% próbowała popełnić samobójstwo". „Nie wiadomo dlaczego właściciel nie znosi mojego współlokatora" – opowiada Filip. „Jest najmilszym człowiekiem na świecie, nie znam milszego człowieka, jest bardzo miły, dużo pracuje, siedem dni w tygodniu. Właściciel ma taką dziwną jazdę, jest bardzo podejrzliwy i cały czas mówi, że mój współlokator jest Żydem i że chce go »wyżydzić« na pieniądze". Moim najgorszym doświadczeniem w wynajmie była sytuacja z właścicielem mieszkania z dziurą w łazience. Mijał właśnie drugi albo trzeci miesiąc, kiedy do jednego z naszych czterech pokoi wprowadził się nowy współlokator. Często w weekendy jeździł do swoich rodziców samochodem, niestety podczas jednego z nich zginął w wypadku. Zszokowani nagłą śmiercią naszego współlokatora, postanowiliśmy przejść się do właściciela kamienicy, żeby upewnić się, że jeśli nie wpłacimy za ten miesiąc brakującej części zmarłego współlokatora na czas, to nic się nie stanie – była to kwota mniej więcej 500 zł. Właściciel poinformowany przez nas o tragicznym zdarzeniu i możliwych problemach z płatnością na czas, przy zapachu smażonych kotletów i dźwięku filtrującego się akwarium, natychmiast odpowiedział nam, że sprawa go nie interesuje i płatność ma być na czas do jego ręki. Podwieszony sufit w jego przedpokoju przytłoczył nas wtedy bardziej niż zwykle, kiedy tam chodziliśmy co miesiąc płacić czynsz. Sytuację rozwiązali rodzice zmarłego, którzy z własnej woli dali nam brakującą kwotę, ponieważ potrzebowali co zrozumiałe, czasu na zabranie rzeczy swojego syna. Przynieśli wtedy czerwoną różę, która leżała przez miesiąc na jego łóżku. „Wszyscy bali się właścicielki" – tłumaczy Jola. „Ale była też elementem spajającym sąsiadów. Nieraz można było spotkać kogoś na podwórku, kto pochwalił się kolejnym lokatorskim absurdem. Wiedzieliśmy co nieco z jej prywatnego życia – chyba nie była zbyt szczęśliwa – okazało się, że często wydzwania do znanego wróżbity, pytając o rady na antenie popularnego kanału ezoterycznego. Któryś z sąsiadów rozpoznał ją po charakterystycznym sapaniu i nosowym głosie oraz po podaniu kilku faktów z życia, które wszyscy wynajmujący znali. Często pytała o porady biznesowe".

Poczuj się jak u siebie. Polub fanpage VICE Polska, żeby być na bieżąco


„Mam wielki plakat The Cramps w pokoju" – mówi Filip. „I przyszedł właściciel, patrzy się na ten plakat, (jeszcze mam Swans obok z twarzami dzieciaków) i on się mnie pyta: »co to za Żydzi na twoim plakacie? Pan jakiś dziwny jest tu jacyś Żydzi, jakieś dzieci, jakieś dupy«. I mówiąc dupy pokazuje na wokalistę The Cramps, który w stringach stoi na plakacie, ja tak nawet nie chciałem mu już tłumaczyć, tylko mówię: nie to nie Żydzi, okładka płyty, zespół i tak dalej. »Aha, aha« – mówi właściciel, »no dziwny pan jest, ale lubię pana«".

*Imię zostało zmienione. Prawdziwe dane znane redakcji.