Za dzieciaka byłem zafascynowany piłką nożną w sposób niemalże chory – oglądałem totalnie niszowe mecze typu polska drużyna w rundzie wstępnej jakiegoś pucharu kontra rywal z Azerbejdżanu. Pisałem wyniki meczów i składy zespołów w specjalnych zeszytach, potrafiłem bez problemów wymienić podstawową jedenastkę Hutnika Kraków, terroryzowałem rodziców, żeby kupowali mi koszulki znanych zawodników (miałem Del Piero z Juventusu), a na podwórkach grałem praktycznie codziennie.
Reklama
Podczas mistrzostw świata w Korei i Japonii 2002 wymówiłem się z jednej z pierwszych randek meczem Polska-Portugalia – spławiłem fajną dziewczynę, żeby popędzić z wywieszonym jęzorem na mecz, który dostaliśmy sromotnie 4:0 w ryj, ale przynajmniej od tego momentu coś mi się przestawiło w głowie. Zrozumiałem, że wybrałem kolejny wpierdol naszej kadry od dużo fajniejszej opcji spędzenia czasu. A w życiu nie ma aż tak wiele pewniejszych rzeczy niż to, że polska reprezentacja da dupy.
Nie przestałem oglądać okazyjnie meczów, bo jeżeli leci jakiś finał Ligi Mistrzów czy mistrzostw świata to chętnie to obejrzę, zwłaszcza, że istnieje jakaś gwarancja, że mecz będzie na wysokim poziomie. Daleko mi jednak do czasów, kiedy od początku dnia czułem ciśnienie, bo dziś gra Polska z Kowalczykiem i Juskowiakiem w ataku, a ja na pół godziny przed rozpoczęciem już czekałem w fotelu z obgryzionymi paznokciami. Zakodowało mi się w głowie, że zaangażowanie się w futbol na serio nie jest do końca poważne i lepiej traktować go wyłącznie jako płaszczyznę do spotkań z koleżkami oraz punkt wyjściowy do innych, ciekawszych zajęć i tematów do rozmowy.Są jednak ludzie, którzy piłki nie cierpią, a na czas każdego dużego meczu woleliby wejść w hibernację. Chciałem się dowiedzieć, co robią w tym czasie i skąd ich niechęć do narodowego sportu Polaków.
Razem z AXE sprawdzamy, kim są dzisiejsi faceci. Zobacz rubrykę VICE Guide to Guys
Nie przestałem oglądać okazyjnie meczów, bo jeżeli leci jakiś finał Ligi Mistrzów czy mistrzostw świata to chętnie to obejrzę, zwłaszcza, że istnieje jakaś gwarancja, że mecz będzie na wysokim poziomie. Daleko mi jednak do czasów, kiedy od początku dnia czułem ciśnienie, bo dziś gra Polska z Kowalczykiem i Juskowiakiem w ataku, a ja na pół godziny przed rozpoczęciem już czekałem w fotelu z obgryzionymi paznokciami. Zakodowało mi się w głowie, że zaangażowanie się w futbol na serio nie jest do końca poważne i lepiej traktować go wyłącznie jako płaszczyznę do spotkań z koleżkami oraz punkt wyjściowy do innych, ciekawszych zajęć i tematów do rozmowy.Są jednak ludzie, którzy piłki nie cierpią, a na czas każdego dużego meczu woleliby wejść w hibernację. Chciałem się dowiedzieć, co robią w tym czasie i skąd ich niechęć do narodowego sportu Polaków.
Reklama
ZDZICHU, TŁUMACZ FREELANCER Z WROCŁAWIA
Zabawne, że dość często jestem zapraszany na mecz przez nowych znajomych – wtedy do nich wpadam, czemu nie, ale nawet gdybym chciał się skoncentrować na meczu, to tak po pięciu minutach dochodzę do wniosku, że no nie, to jest jednak za nudne. Potem już zapraszają mnie, ale nie na mecz, a czasem nie zapraszają mnie już w ogóle. Stare ziomki wiedzą od dawna, jakie mam podejście do sprawy albo sami mają bardzo podobne. Lewandowski strzeli albo nie strzeli, ale żadnego problemu mi to nie rozwiąże.Lewandowski strzeli albo nie strzeli, ale żadnego problemu mi to nie rozwiąże.
BARTEK, PRAWNIK Z MIĘDZYZDROJÓW
Pasjonowanie się piłką nie stoi daleko od przeglądania Kwejka – tracisz czas i pojemność twardego dysku w głowie na coś, z czego kompletnie nic nie będziesz miał
Reklama
Nie cieszę się na mistrzostwa i nie zamierzam ich oglądać. Ale w sumie jakby ktoś mi powiedział „mam bilety, a potem idziemy na imprezkę" no to głupio takiego pakieciku nie przyjąć. W zasadzie to jednak uważam, że jeden człowiek ma tylko jeden mózg, a pasjonowanie się piłką nie stoi daleko od przeglądania Kwejka – tracisz czas i pojemność twardego dysku w głowie na coś, z czego kompletnie nic nie będziesz miał.Jasne, mecz to też spotkanie ze znajomymi, ale nie oszukujmy się – przeważnie przypomina to spęd, gdzie parę osób ogląda mecz z wkrętką, a większość tak naprawdę się tym nie interesuje. Przychodzą, bo jest to tylko przykrywka do wspólnego walenia alko i pośmiania się z ziomkami. A jak Polska przegra to nawet lepiej, bo lepsza szyderka leci. Sam nie potrafię się skoncentrować na oglądaniu piłki dłużej niż 15 minut. W meczu zazwyczaj niewiele się dzieje, może się skończyć 0:0, a jakbym był na stadionie to przynajmniej zrobiłbym obcinkę dziewczyn na trybunach.
Podczas Euro w Polsce piłem i uczyłem się na egzaminy na aplikację. Kiedy miałem trochę czasu, to chodziłem na basen i najchętniej łączyłem tę opcję z jakimś późniejszym melanżykiem. Wtedy jednak przynajmniej wiedziałem, że jest taka impreza i że w niej gramy. Teraz cały czas wydawało mi się, że znowu nie weszliśmy na mistrzostwa. Kompletnie nie wiem, z kim Polska jest w grupie. Wiem, że istnieją Lewandowski, Milik i Szczęsny. I Boruc, bo miał tatuaż ze srającą małpą.
VICE Polska ma fanpage, możesz polubić go tutaj i być na bieżąco
Podczas Euro w Polsce piłem i uczyłem się na egzaminy na aplikację. Kiedy miałem trochę czasu, to chodziłem na basen i najchętniej łączyłem tę opcję z jakimś późniejszym melanżykiem. Wtedy jednak przynajmniej wiedziałem, że jest taka impreza i że w niej gramy. Teraz cały czas wydawało mi się, że znowu nie weszliśmy na mistrzostwa. Kompletnie nie wiem, z kim Polska jest w grupie. Wiem, że istnieją Lewandowski, Milik i Szczęsny. I Boruc, bo miał tatuaż ze srającą małpą.
Reklama
Andrzej, muzyk z Sanoka
Sebastian, wykładowca akademicki z Opola
Olo, księgowy z Liverpoolu
Ludzie potrafi być megapierdolnięci na punkcie piłki. W Anglii to jest praktycznie religia. Z okazji ważniejszych meczy ludzie nie przychodzą do pracy, bo są kurwa zestresowani i nie mogliby pracować do wieczora. Wydziarane logo klubu wyeksponowane w jakimś widocznym miejscu to tutaj nie tylko domena kiboli, ale nawet przeciętnych zjadaczy chleba, nie wyłączając z tego kobiet. Zdarzają się ludzie, którzy nie są w stanie złapać żadnego dystansu. Koleś w pracy powiedział, że on nie da datku na dzieci chore na białaczkę, bo wolontariusze mają czerwone koszulki, które wyglądają jak stroje Manchesteru United, a on akurat nienawidzi tego klubu. Takie sytuacje jeszcze bardziej pogłębiają moją niechęć do kibicowania.Koleś w pracy powiedział, że on nie da datku na dzieci chore na białaczkę, bo wolontariusze mają czerwone koszulki, które wyglądają jak stroje Manchesteru United, a on akurat nienawidzi tego klubu