FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Czy Farage klęknie do miecza?

Polski arystokrata ma dosyć dyskryminacji Polaków w Wielkiej Brytanii i wyzywa lidera brytyjskich eurosceptyków na pojedynek na szable

Źródło: YouTube

Wieść o wyzwaniu rzuconym przez księcia Jana Żylińskiego (herbu Pogoń Ruska) złotoustemu Nigelowi Farageowi obiegła polski internet z prędkością szarżującej kawalerii. W krótkim filmie ekscentryczny książę, z dumą dzierżąc w dłoniach ojcowską szablę, którą ten siekał Niemców w 39. pod Kałuszynem, zaproponował, by wzorem XVIII wiecznych elit, lider UKIPu (Partii Niepodległości Wielkiej Brytanii) spotkał się z nim na ubitej ziemi. Na miejsce pojedynku arystokrata wyznaczył londyński Hyde Park.

Książę Żyliński, nim postanowił stanąć w szranki w obronie godności mieszkających na „wyspach" rodaków, dorobił się jako biznesmen. Kapitał, który wzorem matki zainwestował w nieruchomości, zbił handlując pocztówkami z wizerunkami celebrytów. Szczególnie chodliwy, w owym czasie, był Leonardo DiCaprio. Żyliński eksportował portrety „Leosia" na cały świat: od Stambułu po Tokio. Dziś najbogatszy w UK Polak (urodzony i wyedukowany na obczyźnie), dokłada starań, by wyzwolić z (post) kolonialnych kajdan polskiego ducha. Kierowany patriotycznymi pobudkami – zrozumiałymi dla człowieka jego stanu i pochodzenia – zgodził się sfinansować w centrum Warszawy łuk triumfalny, specjalnie na stulecie Bitwy Warszawskiej. Stylizowany na klasycyzm monument miałby swymi gabarytami przyćmić paryski oryginał (51 m wysokości). Jego szczyt miałby wieńczyć pomnik marszałka Piłsudskiego. Zapewne z zafrasowaną miną spoglądającego na wschód – wiadomo.

Rozmiłowanie w kulturze XVIII wieku to, obok biznesowej żyłki i baletowej pasji, znak rozpoznawczy księcia Żylińskiego. Kilka lat temu głośno było w mediach o jego luksusowej rezydencji, usytuowanej na przedmieściach Londynu, wybudowanej w stylu francuskiego klasycyzmu. Głośno jest tu słowem jak najbardziej na miejscu, bowiem sąsiedzi księcia (w liczbie 400) pozwali go do sądu, z tytułu nazbyt głośnych imprez organizowanych w pałacu. W efekcie Żyliński dostał zakaz urządzania przyjęć. Domyślać się można jak wspaniali goście utracili możliwość bywania w The White House, skoro w samym tylko roku 2012 odwiedziło go przeszło 10 tys. osób. Większość zapewne musiała się wcześniej zdrapać ze świecznika jak chociażby Britney Spears, Victoria Beckham (Posh Spice), czy Rihanna. Swoją rezydencje, co warto dodać, arystokrata zaprojektował sam. Miała ona stanowić replikę pałacu, w jakim niegdyś, przed wojną, mieszkała jego babka. Ostatecznie zyskał formę oddającą raczej specyfikę charakteru samego księcia. Lekka, niemal tańcząca, biała bryła z kolumnadą – perełka w oku sędziwego wielmoży, na co dzień z gracją brykającego w trykotach.

Można wzorem Krzysztofa Vargi zżymać się z wielkopańskiego gestu księcia Jan Żylińskiego; z jego, bądź co bądź, archaicznego gustu i skłonności do egzaltacji. Jeśli jednak książę upuści złej krwi etatowemu emigrantożercy Zjednoczonego Królestwa, nie pozostanie nic innego jak mu zwyczajnie pogratulować. Żałować można jedynie, że zamiast ścigać swego adwersarza wzorem Keith Carradine, z „Pojedynku" Ridleya Scotta, arystokrata obiecał zadowolić się starciem w telewizyjnym studio. Oczywiście, gdyby szabla Farage'a okazałaby się zbyt „zardzewiałą", by ją krzyżować z książęcym brzeszczotem.