FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Czy jesteś nerdem?

Kim jest nerd? Czy bycie nerdem jest teraz fajne? Takie pytania zadają sobie ludzie odkąd gry komputerowe zaczęły zarabiać więcej niż filmy. Realia bycia nerdem są jednak zupełnie inne niż te prezentowane w mediach. Sytuację świetnie opisuje książka...

Zdjęcie autorstwa Courtney Nicholas

Kim jest nerd? Czy bycie nerdem jest teraz fajne? Takie pytania zadają sobie ludzie odkąd gry komputerowe zaczęły zarabiać więcej niż filmy. Realia bycia nerdem są jednak zupełnie inne niż te prezentowane w mediach. Sytuację świetnie opisuje książka „American Nerd: The Story of My People”. Autor, Benjamin Nugent, opisuje w książce swoje dzieciństwo wypełnione  Dungeons & Dragons, grami komputerowymi, niezręcznymi interakcjami z rówieśnikami oraz konfrontacjami z mięśniakami. Wszystko to dobrze obrazuje kim jest prawdziwy nerd.

Reklama

Nugent stawia tezę, że tacy ludzie są trochę jak komputery. Chodzi o to, że czują się znacznie pewniej w świecie zasad i systemów, których mogą być absolutnie pewni, niż pośród niepisanych, enigmatycznych reguł, których należy przestrzegać podczas interakcji międzyludzkich. W książce jest nawet rozdział porównujący cechy nerdów do cech, które posiadają ludzie z zespołem Aspergera: brak zrozumienia mowy ciała, nieumiejętność odczytywania min ludzkich, dziwne tiki, niezręczne zachowanie oraz chorobliwe przywiązanie do ustalonych zawczasu reguł.

Na szkolnych boiskach to sportowcy są zazwyczaj najbardziej popularni. Są to miejsca kultu fizyczności – kultu sportu, który jest kultem prymitywnym. Kiedy rolniczy krajobraz Ameryki przekształcił się w ludzkie skupiska dookoła miast, a agrarny świat ustąpił miejsca światu industrialnemu, u ludzi powstała potrzeba odskoczni od realiów fabryk. Sport stał się sferą, w której mężczyźni mogli dowieść swojej wyższości nad innymi mężczyznami. Nawet jeśli w życiu zawodowym byli tylko mrówkami.

Jeśli starcie pomiędzy mięśniakami a nerdami jest starciem pomiędzy siłą umysłu a siłą fizyczną, to czy można powiedzieć, że nerdzi stali się fajni? Jest to pewnego rodzaju znak dziejów, żyjemy w kulturze informacji, gdzie każdy dzieciak, który chce być „normalny” musi być zaangażowany w życie na portalach społecznościowych. Oczywiście w dalszym ciągu szanujemy i przeznaczamy ogromne budżety na rozwój sportu. Jednak wydaje się, że jest to jedynie konserwatywna obsesja, troska o świat, który tak naprawdę jest już światem postludzkim. Spędzamy połowę swoich dni, połowę swoich żyć, gapiąc się w monitory, podpięci do zdigitalizowanego królestwa – królestwa nerdów.

Reklama

Jedną z rzeczy, które uświadomiłem sobie po zakończeniu edukacji w liceum był fakt, że szkolne boiska do złudzenia przypominają areny gladiatorów.  Chyba, że trafiliście do jednej z tych nielicznych placówek, do których uczniowie uczęszczają, bo wiedzą czego i jak chcą się uczyć. W każdym innym wypadku trafiacie nagle do miejsca pełnego ludzi, których nie łączy absolutnie nic, poza wiekiem i miejscem zamieszkania. Ja chodziłem do bardzo przyzwoitego liceum i choć nie traktowaliśmy naszych atletów jak świętych (na szczęście matki nie okaleczały rywalek swoich córek aby zapewnić im miejsce w składzie cheerleaderek) to byliśmy tego bliscy. Nasza drużyna koszykówki zdobyła mistrzostwo stanu w 1993 a dekadę później do tej samej szkoły chodził Jeremy Lin (Palo Alto High School).

Mięśniacy są bardzo pewni siebie, bo ich sukces można zarejestrować gołym okiem. Kreatywne lub super inteligentne dzieciaki nie mają za bardzo możliwości pochwalenia się swoimi osiągnięciami w szkolnych realiach. A nawet jeśli by im się to udało to na pewno nie będzie to tak spektakularne i zachwycające, jak rozgrywanie meczu przed całą szkołą.

Nerdzi nie mogą brać udziału w zwykłej rywalizacji odbywającej się na szkolnych korytarzach lub weekendowych domówkach. Nie rozumieją zasad takich interakcji lub nie posiadają „społecznego kapitału”, który pozwoliłby im nawiązać kontakt z osobnikami odmiennej płci. Nic więc dziwnego, że uciekają do świata fantazji, gdzie zasady są bardzo precyzyjnie kodyfikowane: gry typu role-play, gry komputerowe czy seriale. W tych fantastycznych światach, wyrzutek, który nie ma szans w starciu z „prawdziwym światem”, może szukać zaspokojenia. Tutaj zasady są klarowne, każdy jest avatarem. Zamiast trwać w realiach, w których jesteś niskim, grubym lamusem, możesz szybko zmienić się w pogromcę obcych z przyszłości. Albo w mordercę Orków o imponującej posturze. Najważniejsze jednak, że jeśli popełnisz błąd to zawsze masz kolejne życie do wykorzystania. To są realia, gdzie wszystko jest proste a reguły raczej się nie zmienią. W przeciwieństwie do świata relacji międzyludzkich, gdzie wszystko jest relatywne i umowne, a każdy błąd może sprawić, że człowiek wyląduje na samym dnie drabiny społecznej.

Reklama

Ale czy przypadkiem nie jest tak, że obecnie każdy gra na komputerze? Każdy ma po kilka kont na portalach społecznościowych? I czy przypadkiem nagły wysyp hipsterów nie jest tak naprawdę powstaniem nerdów? Hipsterzy, a przynajmniej jakaś ich część, definiuje się poprzez uwielbienie oraz pogoń za aktywnościami retro. Na przykład starymi trendami, oldschoolową muzyką, sztuką przeszłości. Taki rodzaj aktywności jest swego rodzaju ucieczką przed współczesnym wyścigiem szczurów. Wysyłają komunikat, że nie mają zamiaru nadążać za nowiutkimi trendami i są w stanie zaakceptować swoje lamerstwo a nawet przekuć je w zaletę. Mają coś na czym mogą polegać, bo zostało już sprawdzone w przeszłości i nie są zmuszeni do udziału w galopującym konsumpcjonizmie. Kim w takim razie są nerdzi? Tymi gośćmi, którzy z wypiekami poszukują nowych technologii? Tymi, którzy tworzą nowe subkultury w światach fantasy? Co jest prawdą a co fantazją w świecie, w którym każdy ma swojego avatara na Facebooku? Wszyscy żyjemy w symulacji. I mówiąc szczerze to walka, którą toczą sportowcy na boiskach swoich niewielkich szkół jest niczym w porównaniu do ogólnoświatowej rywalizacji milionów ludzi grających w World of Warcraft w sieci.

Istnieje również rasistowski podtekst tarć na polu sportowcy- żerdzi, ale nie chciałbym się w to za bardzo zagłębiać. Jedyne co mam do powiedzenie to fakt, że ludzkość jest definiowana poprzez kontrast ze zwierzętami (jesteśmy bardziej inteligentni oraz potrafimy wybierać) lub poprzez kontrast z komputerami (mamy emocje oraz spontaniczność). Tutaj rodzi się potrzeba udowodnienia wyższości rasy kaukaskiej. Nawet jeśli żydowscy czy azjatyccy nerdzi przecierają szlaki dla nowych zasad interakcji międzyludzkich, to w taki lub inny sposób będą wciąż postrzegani jako dziwadła. Kiedy biała rasa – rasa heteronormatywna- zauważa, że ma jakiegoś rodzaju ubytek to bardzo szybko przesuwa sposób percepcji w taki sposób, aby jednocześnie móc poniżyć konkurencję oraz uzyskać materialne zyski z pracy innych ludzi.

OTO LAVISH. KIM JEST NAPRAWDĘ INTERNETOWY CELEBRYTA, KTÓRY OŚMIESZA GWIAZDY?

PYTANIA, KTÓRE POWSTAŁY W MOJEJ GŁOWIE PO OBEJRZENIU NOWEGO TELEDYSKU MILEY CYRUS "WE CAN'T STOP"

JAK SIĘ ROZBIERAĆ