FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Czy twój kot jest kosmitą?

Istnieje podejrzenie, że kot domowy to wtyka kosmitów wysłana na naszą planetę, żeby nas szpiegować przez statek matkę
kot

Uwaga, kociarze i kociary! W internetach hula nowa, fascynująca teoria. I nie mam na myśli mrożących krew w żyłach rewelacji w stylu: od pasożytów w kociej kupie możesz dostać świra na punkcie mruczków. Tu chodzi o coś o wiele gorszego.

Istnieje podejrzenie, że kot domowy to wtyka kosmitów wysłana na naszą planetę, żeby nas szpiegować, a potem przekazywać zdobyte informacje statkowi matce. Albo, jak twierdzą niektórzy wyznawcy tej teorii, koty są jak kamerki zaprogramowane przez obcych na śledzenie każdego naszego ruchu. Czy ja wiem…? W naturze człowieka leży skłonność do teorii spiskowych, a kocia afera najprawdopodobniej do nich należy. Według opublikowanej niedawno ankiety 51 procent Amerykanów święcie wierzy, że zabójstwo prezydenta Kennedy’ego było skutkiem spisku. 15 procent z ankietowanych twierdzi, że rząd albo środki masowego przekazu sterują naszymi umysłami podczas emisji sygnału telewizyjnego. Z kolei 4 procent respondentów uważa, że rząd kontrolują zmiennokształtne gady. Ciężko stwierdzić, jak duże poparcie ma teoria o kocich szpiegach z kosmosu, bez odpowiedniego sprzętu do badań (jeśli masz taki, daj nam znać). Przypuszczam, że niezbyt duże. Z drugiej strony, kto mógłby się spodziewać, że teoria o ludziach-jaszczurkach może mieć aż 4 procent zwolenników? Mało tego, 29 procent respondentów biorących udział w tej samej ankiecie wierzy w istnienie ufoludków, a 14 procent – w Wielką Stopę. Więc kto wie?

Reklama

Trzeba przyznać, że każda porządna teoria spiskowa zaskakuje spójnością, mimo że opiera się przecież na dość wątłych podstawach i niejasnym bełkocie. Czy teza o kocich agentach obcego wywiadu faktycznie może się obronić? Motherboard postanowił poddać gruntownej analizie podstawowe założenia tej teorii. Użytkownik o ksywce „RedSpider” wrzucił streszczenie jej głównych przesłanek na brytyjskie forum dla fanów technologii Digital Kaos. Przywłaszczyłem sobie ten wykaz i prezentuję go poniżej (po uprzednim zredagowaniu i wygładzeniu tekstu). Fragmenty oryginalnej listy zaznaczyłem wytłuszczonym drukiem.

1. Aż do czasów starożytnego Egiptu nigdzie nie pojawia się ani jedna wzmianka o kotach. Z kolei w starożytnym Egipcie czczono je jako „dary od bogów”.

To stwierdzenie, podobnie jak kilka innych z listy, choć wydaje się z gruntu prawdziwe, można jednak podważyć. Pragnąc dowiedzieć się więcej o zapisie kopalnym, puściłem mejla do Ryana Haupta, który jest paleontologiem na Uniwersytecie w Wyoming. Podczas jednego z wcześniejszych wywiadów wyjaśnił, że „bada życie współczesnych ssaków, żeby lepiej zrozumieć, co ich wymarli przodkowie robili w przeszłości”. Według Ryana starożytny Egipt to najbardziej prawdopodobna hipoteza. Dodał też jednak, że szkielety kotów znajdowano również na wykopaliskach z wcześniejszych epok.

Eksport kota domowego był w starożytnym Egipcie niedozwolony, jeśli wierzyć książce autorstwa Mela i Fiony Sunquistów pt. „Wild Cats of the World”. Zakaz mógłby wyjaśniać, dlaczego pierwsze wzmianki o kotach pojawiają się u innych cywilizacji dopiero tysiące lat później. Haupt podkreśla, że kocie szkielety, które pochodzą z wcześniejszego okresu, nie muszą wcale należeć do udomowionych kotów i najpewniej nie należą.

Reklama

„Na podstawie samego wyglądu szkieletu nie można stwierdzić, czy należał do oswojonego, czy dzikiego kota” – wyjaśnia Haupt.

Kult kotów to już nieco bardziej skomplikowana rzecz, niż to przyznaje teoria spiskowa. Sunquistowie piszą, że koty faktycznie otaczano czcią w starożytnym Egipcie. Były ukochanymi zwierzakami domowymi. Po ich śmierci domownicy przechodzili okres żałoby, jakby umarł ich krewny. Balsamowano zwłoki zwierzęcia i grzebano z większą lub mniejszą pompą, w zależności od statusu materialnego właściciela. Kocie cmentarze rozciągały się wzdłuż brzegów Nilu, a karą za zabicie kota był wyrok śmierci. Koty nie były jednak wyłącznie darami od bogów. Niektóre egipskie bóstwa same były kotami, jak bogini miłości i radości Bastet. Jeden ze staroegipskich papirusów przedstawia boga Słońca Ra jako cętkowanego kota trzymającego nóż.

Próbowałem się skontaktować z uwielbianym przez masy twórcą teorii o starożytnych kosmitach i założycielem Legendary Times BooksGiorgiem Tsoukalosem, żeby zasięgnąć jego opinii, ale olał moje mejle i zaczepki na Twitterze.

2. Naukowcy wciąż zachodzą w głowę, dlaczego kot mruczy i w jaki sposób wytwarza taki dźwięk (sprzężenie zwrotne czy co?).

Nie do końca wiem, co autor miał na myśli, pisząc „sprzężenie zwrotne czy co?”. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że mruczenie kota powstaje na tej samej zasadzie, co sprzężenie zwrotne w komórce, jeśli trzymamy ją zbyt blisko głośnika. Znów jednak mamy do czynienia z tezą, która jest tylko częściowo prawdziwa. Postanowiłem poszperać trochę w sieci. W internecie przyjmuje się za pewnik, że współczesna nauka nie potrafi wyjaśnić, skąd bierze się kocie mruczenie, ale to tylko jedna strona medalu. Faktycznie, kot nie posiada specjalnego narządu odpowiedzialnego za mruczenie. Ale nauka nie jest aż tak bezradna wobec tej zagadki, jakby się mogło wydawać. Oto fragment artykułu z WebMD: „Poruszający się rytmicznie i repetytywnie oscylator w mózgu przesyła sygnał mięśniom krtani, wywołując ich skurcze o częstotliwości od 25 do 150 drgań na sekundę (Hz). Powoduje to nagłe rozdzielenie strun głosowych podczas wdechu i wydechu. Efekt? Jedyne w swoim rodzaju kocie vibrato”.

Reklama

Śpiew operowy w wykonaniu kotów – takim mianem określa kocie pomrukiwanie specjalistka w zakresie behawioryzmu zwierząt dr Karen L. Overall z brytyjskiej Dyrekcji ds. Leków Weterynaryjnych (VMD). Zwykle jednak kot wydobywa z siebie tak niskie, basowe dźwięki, że bardziej je czujemy, niż słyszymy.

Skontaktowałem się z doktorem Kenem Simpsonem z lecznicy dla zwierząt Monon Animal Hospital – który jest weterynarzem w moim rodzinnym Indianapolis – żeby się dowiedzieć, co ma ten temat do powiedzenie weterynaria. (Przyznaję się: Simpson to mój wujek). Odparł, że „fizjologia mruczenia nadal w pewnym stopniu pozostaje tajemnicą”, ale dodał, że przez lata weterynarze poczynili wiele fascynujących obserwacji na temat kocich pomruków.

„Z mojego punktu widzenia mruczenie to sposób komunikacji polegający na tym, że fałdy krtani napełniają się krwią wskutek podniecenia wywołanego stymulacją – napisał wujek. – Przepływające przez fałdy powietrze wprawia je w drganie, co sprawia, że słyszymy mruczenie. Usłyszałem też gdzieś, że może powstać w wyniku spłaszczenia przepony przez rozdętą tkankę płuc. Z mojego doświadczenia wynika, że koty z astmą czy rozedmą płuc mruczą nieco głośniej”.

Istnieją dowody na to, że mruczenie to rzecz nabyta. Przywołał przypadek głuchego kota, który nigdy nie mruczał. Jeszcze inny leczony przez niego kocur przeszedł zapalenie opon mózgowych jako kocię i w rezultacie był opóźniony w rozwoju. Też nie mruczał. Tego typu przypadki zdają się potwierdzać tezę, że kocie mruczenie rodzi się w mózgu. Simpson stwierdził, że nie ma podstaw, żeby nie wierzyć teorii o oscylacji w mózgu.

Reklama

To jednak żadną miarą nie wyczerpuje tematu. No bo czym tak naprawdę jest ten cały oscylator? Dlaczego w mózgu zachodzi oscylacja? I dlaczego, z punktu widzenia behawioryzmu, koty mruczą? Odpowiedzi na te pytania wciąż brak. Czy ma to coś wspólnego z kosmiczną biotechnologią? A może pomrukiwanie kota to sygnał zachodzącej transmisji danych? Mało prawdopodobne, skoro duże koty, na przykład gepard, też lubią sobie pomruczeć.

3. Jeśli spłaszczysz i odciągniesz uszy kota do tyłu, będzie do złudzenia przypominał z pyszczka klasycznego zielonego ludzika – ufoludka z wykrojonymi w migdał oczami, drobnymi wargami i niedużym nosem.

Prawda, bez dwóch zdań. Zobacz zdjęcie i rysunek poniżej. Następne, proszę.

21b16254fac1479dcbf0586171f5ddb1

Zdjęcia od lewej do prawej: Flickr i Wikimedia Commons

4. Kot ma o niebo lepszy wzrok niż człowiek. To oznacza, że znajduje się na wyższym ewolucyjnie stopniu rozwoju. Jak to możliwe?

Wśród krążących po sieci bredni o kocich szpiclach z kosmosu znalazła się też rozbudowana wersja tej teoryjki. Koty wpatrują się w nas swoimi wielkimi ślepiami, bo tak naprawdę mają zamiast nich kamery, które wszystko rejestrują, a potem przesyłają materiał ufoludkom. Nie znalazłem wprawdzie żadnych dowodów na to, że w kocim mózgu zachodzi jakaś anormalna aktywność, ale nigdy nic nie wiadomo. Człowiekowi udało się przecież całkiem niedawno zbudować komputer z żywych komórek, więc kto wie, jakie kosmiczne technologie kryje koci mózg.

Reklama

A tak na marginesie, zależność między „o niebo lepszym wzrokiem” u kota a jego wyższością ewolucyjną nad człowiekiem to oczywiście totalny nonsens.

W kocim oku znajduje się więcej pręcików niż czopków. Pręciki pozwalają na widzenie czarno-białe, czyli mają kluczowe znaczenie nocą. Z kolei czopki odpowiadają za widzenie kolorowe i rozróżnianie szczegółów. W porównaniu z człowiekiem kot widzi lepiej nocą, ale co tak naprawdę rozumiemy przez „lepiej”? Ja na przykład lubię widzieć wszystko w kolorze, więc gdyby ktoś nagle dał mi parę kocich oczu, wcale nie uznałbym, że widzę „lepiej”.

Jeśli chodzi o widzenie nocne, to kocie oczy mają jeszcze jedną przewagę nad ludzkimi. Wyjaśnia to artykuł z „The New York Timesa”: „Owalna źrenica w kocim oku zwęża się i rozszerza się szybciej oraz może osiągnąć większe rozmiary niż jej okrągły odpowiednik w ludzkim oku. Co więcej, koty i inne zwierzęta nocne wyposażone są w błonę odblaskową odbijającą przechodzące przez pręciki światło warstwę w oku. Ta podwójna ekspozycja pozwala kotom widzieć w ciemnościach”.

Przyjmijmy, że koty faktycznie mają „lepszy” wzrok, bo w pewnych okolicznościach widzą lepiej niż ludzie. To oznacza jedynie, że jedynie kocie oczy (a nie cały kot) są na ewolucyjnie wyższym stopniu rozwoju. Z kolei psy mają lepszy od nas węch. Zresztą pszczoły i myszy też. Gepard biega szybciej, ptak lepiej lata, a słonie ogólnie rządzą. Czy w związku z tym też są wysłannikami kosmitów? Wątpię. Jedynym gatunkiem, u którego występuję faktyczna anomalia, jest człowiek ze swoim nienaturalnie wielkim mózgiem. Ów gigantyczny narząd osiąga u homo sapiens trzykrotnie większe rozmiary, niż natura przewidziała dla ssaka o takich gabarytach. Oświadczam z całą powagą, że najwięcej z kosmity ma sam człowiek.

Reklama

5. Czy zauważyliście kiedyś, jak po obudzeniu się z głębokiego snu kot natychmiast wybiega z pokoju? Statek matka nadaje przekaz, więc kot musi być sam.

Wszyscy to kiedyś w życiu widzieliśmy, ale nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Dowód na współpracę z obcymi? Niewykluczone.

Kot agent obcych właśnie otrzymuje kolejne instrukcje od swoich kosmicznych mocodawców Zdjęcie: renedepaula via photopin

6. Wszystko, co pochodzi od kota, jest całkowicie wbrew naturze (nie z tej Ziemi).

Kolejny absurd. Kulki z włosów są ohydnym, ale zupełnie naturalnym zjawiskiem. Co w nich dziwnego, skoro kot składa się z włosów, a cały dzień upływa mu na wylegiwaniu się i lizaniu samego siebie. Koci mocz i kał też nie różnią się specjalnie od odchodów innych ssaków, oprócz tego, że obrzydliwie śmierdzą.

7. Koty przeżywają w sytuacjach, w których każde inne zwierzę na Ziemi poniosłoby śmierć na miejscu. Jakim cudem kot, który wypadł tyłem z czteropiętrowego budynku, i tak spada na cztery łapy? (Właściwości antygrawitacyjne).

To częściowo prawda. Koty są świetnymi myśliwymi. Gdyby ludzie i koty wylądowali nagle na bezludnej wyspie lub w jakiejś postapokaliptycznej scenerii, kot miałby większe szanse na przeżycie. Podobnie zresztą jak większość dzikich zwierząt. Spadanie na cztery łapy to niezaprzeczalny fakt (więcej na ten temat w dalszej części), ale ciężko wyobrazić sobie jakąś zwykłą sytuację, w której kot zawsze poradzi sobie lepiej niż „każde inne zwierzę na Ziemi”.

Reklama

Lądowanie na czterech łapach to nie żart. To czysty obłęd. Kolesie z kanału na YouTube

Smarter Every Day

wrzucili niesamowity filmik nagrany szybką kamerą, który przedstawia kilka upadków kota w zwolnionym tempie. Jak wyjaśnia prowadzący, zagadka obracania się kota w powietrzu dręczyła ludzkość od niepamiętnych czasów. Współczesna fizyka w dużym stopniu rozwikłała tę zagadkę, a obserwacje obracających się powietrzu mruczków pomogły naukowcom opanować sztukę posługiwania się teleskopem kosmicznym.

Destin Sandalin, który jest inżynierem mechanikiem i przeprowadza testy rakiet, słusznie zauważa na filmie, że kocie wygibasy wydają się podważać prawa fizyki, a dokładnie zasadę zachowania momentu pędu. – Badałem swobodny spadek ciał, a konkretnie mojego własnego, w różnych warunkach. Za każdym razem, kiedy zaczynałem się obracać w jednym kierunku, nie mogłem się już odwrócić – wyjaśnia. Wystarczy jednak obejrzeć upadek kota w zwolnionym tempie, żeby zauważyć, że nie zostaje pogwałcone żadne z praw fizyki. Kot jest po prostu niewiarygodnie zwinny. Obrót w powietrzu jest dość skomplikowany z punktu widzenia fizyki, ale sprowadza się do tego, w jaki sposób kot wygina grzbiet, wyciąga i chowa nogi, jednocześnie obracając się wokół dwóch oddzielnych osi obrotu. Podsumujmy: mimo że teoria o antygrawitacyjnych właściwościach brzmi kusząco, to jest, mówiąc oględnie, niedorzeczna.

8. Twoje koty zjedzą cię po śmierci. To żaden dowód na związek między kotami a obcymi, ale przyprawia o gęsią skórkę.

Ze wszech miar prawdziwe. Przykład: w 2010 roku około 12 kocurów przyłapano na pożeraniu zwłok pewnego mieszkańca północno-zachodniej Pensylwanii. Na miejscu znaleziono też ciało jego matki. Tymczasem Chris Gayomali słusznie zauważa w „The Week”, że koty to niejedyne zwierzaki domowe, które konsumują swoich właścicieli, gdy ci już odwiną kitę. W artykule pióra Gayomaliego pojawiają się przykłady udomowionych świń, pytonów, hipopotamów, jaszczurek i wielu innych żarłocznych ulubieńców. Para mopsów z Nebraski przez bite dwa tygodnie żywiła się trupem swojego właściciela, który z sobą skończył. Dzięki temu przeżyły. Przyszedł chyba czas, żeby się do czegoś przyznać. Tak naprawdę wolę psy. Chętnie przystałbym na teorię, według której tylko koty pożerają swoich właścicieli. Niestety, nie byłaby to prawda. Jak pisze Brian Palmer w swoim felietonie dla „Slate”, w historii roiło się od psów pałaszujących ludzkie trupy, w tym zwłoki swoich pań i panów. Według Palmera część uczonych wyznaje teorię, jakoby ciało Jezusa pożarły psy, a „sfabrykowana przez jego akolitów historyjka o złożeniu do grobu była w istocie mechanizmem obronnym”.

Kolesie od teorii spiskowych mają rację: aż ciarki przechodzą po plecach. Ale żaden to dowód na to, że koty to sterowane przez kosmitów drony.

ĆPANIE LEKU PRZECIW HIV

ROSYJSKA RULETKA: INWAZJA NA UKRAINĘ

SIATA, LAGA, KOPYTO, PAJĘCZYNA Z OKNA – PIŁKARZU, CO TY MÓWISZ?