FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Dlaczego nowy klip Kanye Westa „Famous” to smutne widowisko, które powinno nas wkurzać

Nawet jeżeli jesteś geniuszem, to nie usprawiedliwia cię, by zachowywać się jak dupek i mizogin

Fot. via Noisey

Nic co robi Kanye West nie może być już zwyczajne. W jego przypadku „zwyczajne" oznaczałoby „nijakie". Byłoby zaprzeczeniem wspaniałości, o której z uporem maniaka konsekwentnie nam powtarza. Nawet na chwilę nie możemy zapomnieć, że Yeezy to geniusz, który kroczy przez świat mainstreamu, niczym Syn Boży przez wzburzone fale oceanu. Nie mogło być inaczej wraz z premierą jego nowego klipu Famous, który jest definicją NSFW. Widzimy w nim nagich ludzi (znane twarze) śpiących obok siebie nago – nieświadomych tego, że są filmowani. Tak Kanye pokazuje nam, jak wygląda życie gwiazd; tych podglądanych, nagrywanych i wykorzystywanych.

Reklama

W plejadzie nieprzytomnych znaleźli się m.in. Donald Trump, Chris Brown obok Rihanny (przypomnijmy głośną sprawę, kiedy Chris pobił piosenkarkę), Caitlyn Jenner, Bill Cosby, oczywiście Kim Kardashian (bo czy mogłaby przegapić kolejną okazję do zaprezentowania swojej wersji feminizmu – gdzie wygląd traktuje się jak osiągnięcie) oraz sam Kanye. Wszystko to natomiast zamknięte w kompozycji bazującej na obrazie Sleep Vincenta Desiderio.

Jestem pewien, że klip zdobędzie swoich fanów, będą też tacy, którzy nazwą to sztuką, „Ostatnią Wieczerzą dla pokolenia Twittera". Dla mnie jednak to tylko sprawdzenie w Google Trends ludzi, o których się mówi – i rozebranie ich przed kamerą. Kanye West bawi się w Paulo Coelho rapu, sprowadza twórczość Desiderio do seks-taśm, którymi karmią się tabloidy. Wykorzystuje wizerunek innych osób, by mówić o sobie. ZNOWU. Czy to też należy do jego planu naprawy świata, na który potrzebował od Zuckerberga 1 miliarda dolarów (pamiętacie, poprosił o niego w jednym z tweetów)?

Po raz kolejny też wtłacza w swoją wizję świata Taylor Swift (jej woskowa podobizna także leży pośród nagich ciał) – tym razem jednak rymuje jeszcze, że powinien uprawiać z nią seks, bo to dzięki niemu Taylor stała się sławna. Wow, co za pewny siebie mężczyzna, rozporządzający cudzym ciałem, uzurpujący sobie prawo do posiadania i wykorzystywania innych. „Taylor nie może zrozumieć, dlaczego Kanye West i Kim Kardashian po prostu nie zostawią jej w spokoju", powiedział w wywiadzie dla „GQ" publicysta Swift.

Reklama

Kanye z jednej strony mówi o ciężkim losie celebrytów, by z drugiej robić innym dokładnie to samo – naruszając ich prywatność.

Kanye chciał namieszać i znowu mu się to udało. Zdążył nawet napisać na swoim Twiterze „Can someone sue me already #I'llwait" – by później to skasować. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jakkolwiek Yeezy chciałby spacerować po wodze, bardziej przypomina to bieg w kołowrotku, z którego nie może się wydostać. Będzie dalej nakręcał spiralę skandalu, kompulsywnie powtarzając nam o swoim geniuszu.

Kiedy miałem 8 lat, dostałem od ojca komiks z przygodami Batmana. Pamiętam dobrze ten odcinek, antagonistą był wtedy niejaki Maxie Zeus — zwyczajny typ, który ubzdurał sobie, że jest greckim bogiem. Maxie był przekonany o swojej boskości, uważał, że prawa Ziemian go nie dotyczą, jako że jest ponad nimi. Taka mania wielkości, level: Olimp.

Im dłużej zerkam na Yeezego, tym bardziej przypomina postać z komiksu, odrealnioną, żyjącą w swoim świecie cudów, których często nie potrafimy zrozumieć.

Kiedy w sieci pojawił się zwiastun do klipu, usłyszeliśmy w nim, jak Kanye mówi: „Rap jest nowym rockiem. My jesteśmy teraz nowymi gwiazdami rocka". Wróciłem więc pamięcią do czasów, gdy długie pióra rzeczywiście rządziły sceną muzyczną; pomyślałem o kapelach typu Mötley Crüe lub o Axlu Rose, który na rozdaniu nagród MTV mówi Kurtowi Cobainowi, by zamknął swoją „sukę", mając na myśli jego żonę. Pomyślałem o takim, seksistowskim, przaśnym pudel-metalu, w którym widzę Kanye Westa, nową gwiazdę cock rocka.