FYI.

This story is over 5 years old.

życióweczka

Fajni ludzie nie są w budzie

Co dzisiaj robią nasi koledzy z ławki i czy nadal są zjebami?

Pamiętam, jak pokolenie moich wujków ciągle wspominało, że czasy edukacji to najlepszy okres w życiu, pełen beztroski i radości. Czekałem, aż z biegiem czasu osiągnę ten stan błogiej nostalgii za szkolnymi czasami… i cały czas czekam. Nie wiem, kto wymieniłby swoje dzisiejsze problemy (czynsz za pokój, batalie ze współlokatorami o sprzątanie w kuchni, prowadzące donikąd staże i rozmowy o pracę) na wywiadówki, klasówki z pola i objętości walca, lekcje o żyzności gleby w Kongo i przede wszystkim, codzienne przebywanie z bandą luzerów, których eufemistycznie określaliśmy kolegami z klasy.

Reklama

Ta pryszczata banda, z ich naszywkami „fajni ludzie nie są w budzie" i słodkimi brelokami na plecakach, dziś jest tak samo dorosła jak ty. Pewnie mają o tobie jeszcze gorsze zdanie, niż ty o nich. Nawet jeśli z paroma szkolnymi ziomami utrzymujesz serdeczny kontakt, to większość wolałabyś spuścić w klozecie zapomnienia. Ja też. Ale oni gdzieś tam są. Czasami nawiedzają cię, niczym duchy z przeszłości, wyświetlając się na twoim fejsbukowum newsfeedzie. Chcesz czy nie chcesz, to oni są w części odpowiedzialni za to, kim jesteś dzisiaj. Dlatego zapraszam cię w podróż w przeszłość, gdzie poznasz siebie i zdobędziesz mądrość. Zobaczmy, co robią dziś nasi współtowarzysze edukacyjnej niedoli.

Dresy

Występowanie: podstawówka, gimnazjum, potem już chyba nie chodzili.
Skala tępienia: 2/10

Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale jeżeli nie należysz do tych kilku osób, które były tępione przez absolutnie każdego, to z pewnością ktoś pamięta właśnie ciebie jako swojego oprawcę. Może ten rudy chłopak, któremu kiedyś wrzuciłeś zeszyt na dach szkoły, a może ta cicha laska, której wymyśliłaś ksywę "Śmierdziela", używaną już potem do końca? Ale to wszystko nic przy dresach (i dresiarach), które tępiły absolutnie każdego. Plucie, muki, popychanie, krojenie z drobnych za boiskiem, napastowanie dziewczyn, rzucanie szlugiem w nauczyciela z komentarzem "No, niezły rzut, Piasecki" – to tylko część ich repertuaru. Ja wiem, że większość z nich miała pecha trafić na starych, którzy spuszczali im bęcki za byle przewinienie, którzy walili wódę co drugi dzień i nie potrafili przekazać im podstawowych zasad społecznego współżycia. Wiem, że te dzieciaki z krzywymi zębami i problemami w wysławianiu się robiły te wszystkie słabe akcje dlatego, że w życiu miały trochę bardziej przejebane niż my. Ale wtedy nienawidziłem ich bardziej niż odpytywania na historii.

Reklama

Gdzie są dzisiaj?

Część z nich dobiła swoje mózgi wąchaniem kleju albo paleniem blantów nasączonych płynem do chłodnic. To właśnie oni wrzeszczą coś, co brzmi jak "łyyeeeeee!", kiedy przechodzisz obok wysiadywanej przez nich bramy. Ci, którzy zogarowali się w porę, teraz reprezentują nasz kraj w bogatszych krajach Unii Europejskiej, razem z doktorami nauk humanistycznych wchodząc w skład załóg sortowni ryb i montażowni sera. Dla niektórych szczęśliwie wystarczyło miejsca w wojsku, gdzie czują się dobrze ze względu na jasno określoną hierarchię, prosty żołnierski język i krótkie fryzury. Nie mają problemu z oddaniem życia za ojczyznę, bo bardzo ją kochają – to w końcu dobre chłopaki, tylko trochę nerwowe. Najbardziej przedsiębiorczy założyli warsztaty samochodowe i hurtownie odzieży budowlanej, a teraz zarabiają w miesiąc tyle, co ty w rok.

Kujony

Występowanie: podstawówka, gimba i liceum.
Skala tępienia: 8/10

„Nic nie umiem, nic nie umiem, dostanę jedynkę, ojezu" – wykrzykiwali przed każdą klasówką. Ty, czując się w miarę na siłach i z porządną ściągą w kieszeni dostawałeś tróję na szynach. Oni piątkę z uśmieszkiem albo innym chujkiem. Tak się jednak składa, że w europejskiej kulturze, szczególnie w odmianie podwórkowo-dziecięcej oraz w polityce, cechy takie jak siła fizyczna i umiejętność przekrzyczenia adwersarza są preferowane względem oczytania, inteligencji czy zdolności konstruowania argumentów. Słowem, piątkowi uczniowie mieli trochę przewalone. Ale potem było tylko gorzej…

Reklama

Gdzie są dzisiaj?

Bardzo szybko okazało się, że współczesna gospodarka niekoniecznie potrzebuje tego, czego wymagała od nas szkoła. Współczesna gospodarka premiuje ładnych ludzi oraz posiadaczy bogatych starych. Średnia 5,2 nie mieści się w tych dwóch kategoriach. Niektórzy to zrozumieli, w licbazie wzięli się za wkuwanie chemii i biologii, a teraz pracują w jakichś farmaceutycznych korporacjach i produkują wszystko to, czego boją się ekomamy: gluten, GMO i rtęć do szczepionek. Reszta poszła na jakieś abstrakcyjne studia w stylu bałtystyka albo bibliotekoznawstwo i od tamtej pory słuch po nich zaginął. Pewnie to oni chodzą na filmy Zanussiego.

Sportowcy

Występowanie: podstawówka, w gimnazjum już rzadziej. Potem poszli do szkół sportowych.
Skala tępienia: 1/10

Oni byli spoko. Swojej fizycznej krzepy używali nie do tego, żeby gnębić mniejszych od siebie, ale by robić przewrotki, fiflaki, strzelać gole i ogólnie pracować na szóstkę z WF-u oraz przyszłą karierę piłkarza. Ściany ich pokojów były wytapetowane plakatami z „Bravo Sport" – magazynu, który co prawda stanowił dla nich jedyny kontakt ze słowem pisanym, ale jakimś cudem nie ośmieliłbym się nazwać żadnego z nich debilem. W każdym aspekcie życia – tak jak na boisku – hołdowali zasadom fair play, co czyniło z nich serdecznych kumpli na dobre i na złe. My dawaliśmy im spisywać prace domowe, oni wybawiali nas z bardziej fizycznych opresji.

Reklama

Gdzie są dzisiaj?

Niestety dość szybko okazało się, że kariera Ronaldo pisana jest nielicznym. Część z nich zaczęła palić szlugi, spadła im kondycja, potem weszli w jakieś tarapaty z prawem i dzisiaj proszą cię o drobne, kiedy czasem ich spotykasz ich na osiedlu. Zawsze im coś dajesz, trochę gadacie o życiu. Inni zrealizowali swoje marzenia przynajmniej po części – skończyli AWF, zostali nauczycielami w szkole, trenują szkółkę piłkarską albo są instruktorami na 24-godzinnej siłowni. Niektórzy poślubili Najładniejszą Dziewczynę w Klasie i teraz mają z nią trójkę dzieci, z którymi kopią piłkę, w czasie gdy ty przeglądasz Tindera.

Ludzie z samorządu

Występowanie: licbaza.
Skala tępienia: 3/10

Nikt chyba nie miał wątpliwości, że w samorządzie działali tylko dlatego, by wpadając z 15-minutowym spóźnieniem na lekcję geografii móc powiedzieć, że byli na jakimś superważnym zebraniu (którego pewnie wcale nie było, a ich spóźnienie wynikało z konieczności wypalenia paru fajek z jakimiś atrakcyjnymi przedstawicielami płci przeciwnej). Ich ważniacka aura była trochę nie do zniesienia, ale dobre stosunki ze szkolnymi władzami pozwalały wykaraskać się z najgorszych tarapatów – to oni przekonywali dyrektora, że nie miałaś na myśli nic złego, nazywając na Gronie (chwila na nostalgię) swoją nauczycielkę niemieckiego „pomarszczoną tłustą suką, która zasługuje na powolną śmierć".

Gdzie są dzisiaj?

Reklama

Ich sposób na życie opierał się na nieustannym prześlizgu, robieniu pięknych oczu i starannie wystudiowanej ściemie. Te strategie prowadzą ich przez życie do dziś, pozwalając bez skrupułów przechodzić z partii szerzących świeckość do opcji ultrakatolickiej, zajmować się uśmiechniętym PR-em korporacji odpowiedzialnych za skażenia chemiczne gdzieś w południowej Azji, albo przekonywaniu telewidzów o tym, że najważniejszym newsem dnia jest to, że była dziewczyna Szyca zaciążyła z bratem chłopaka Dody. Słowem, czynią zło.

Najładniejsza Dziewczyna w Klasie

Występowanie: podstawówka i gimnazjum.
Skala tępienia: 3/10

Jeżeli jesteś facetem, oto bohaterka twoich pierwszych marzeń erotycznych. Jeżeli jesteś dziewczyną, a nie byłaś NDwK, to albo się nie znosiłyście, albo należałaś do czegoś w rodzaju jej orszaku. W sumie trudno powiedzieć, jak konstytuowała się hierarchia atrakcyjności w podstawówce – w gimnazjum było już prościej, bo biusty przestawały kojarzyć się chłopakom jedynie ze strzelaniem ze stanika… Może chodziło o wczesne korzystanie z makijażu, może o garderobę różowej księżniczki, a może o najlepszą kolekcję karteczek z Królem Lwem. Mimo zaangażowania w produkcję ściennych gazetek i inwestycji jej rodziców w klasery „Świata Wiedzy", NDwK nigdy nie grzeszyła inteligencją, zresztą inteligencja była dla Kujonów. Za jej plecami koleżanki rozpuszczały plotki o tym, że daje się macać chłopakom – zresztą, może to nawet była prawda, ale nikt nigdy nie miał odwagi sprawdzić. W liceum wyskoczył jej trądzik, który ukrywała pod grubą warstwą makijażu – a chłopacy zaczęli więcej uwagi poświęcać dziewczynom, które wcześniej chodziły w okularach z zasłoniętym okiem i aparacie na zębach, ale teraz zajebiście grały w kosza.

Reklama

Gdzie jest dzisiaj?

Niestety, jej uroda okazywała się zbyt ostentacyjna i wulgarna, a wzrost zatrzymał się w okolicach metra sześćdziesięciu trzech, co skutecznie zamknęło przed nią wymarzoną karierę modelki. Być może nie pomogło też zamiłowanie do słodkich, gazowanych napojów zagryzanych czipsami. Jeżeli zapisały się do szkoły tańca, dzisiaj występują w teledyskach umiarkowanie znanych polskich raperów. Jeżeli nie, to pewnie pracują w Reserved albo salonie piękności paznokcia. Ugrzęzły w życiu rodzinnym, które rozpoczęły od wpadki w wieku 18 lat, ale znajdują w nim potrzebne ciepło i co najmniej cień dawnej adoracji. Trochę jednak marzą, żeby porwał je latynoski kochanek o urodzie Ricky'ego Martina. Ach, Ricky…

Ministrant

Występowanie: podstawówka, seminarium duchowne.
Skala tępienia: 5/10

Był tylko jeden w klasie. Pamiętasz go jako najfajniejszego zagorzałego katolika, jakiego kiedykolwiek poznałeś. A może wcale nie był zagorzały, tylko pozostawał pod nieco zbyt dużym wpływem swojej babci, z którą mieszkał? W każdym razie był dobrym kumplem i ziomował się nawet z tą trójką bezbożnych satanistów, którym starzy napisali zwolnienie z religii. Opowiadał świetne historie o chodzeniu po kolędzie i mimo wszystko cieszył się umiarkowaną estymą, nawet jeśli wszyscy uważali go za wymoczka – szczególnie po tym, jak na szkolnym wyjeździe zlał się w łóżko. Ale nikt nie spuszczał mu łomotu, bo przecież chroniła go boska aura niczym paladyna w Diablo.

Reklama

Gdzie jest dzisiaj?

W sumie nie wiesz, bo nie korzysta z żadnych serwisów społecznościowych. Jeżeli nie zbuntował się przeciwko religijnej indoktrynacji (a pewnie nie, bo nigdy nie był buntownikiem), to wziął ślub kościelny z jakąś potulną dziewczyną z Oazy i teraz głosuje na Polskę Razem Jarosława Gowina. Możliwe, że został biskupem – ale to raczej też nie wchodzi w grę, bo potrafiliście przecież dyskutować o wierze i Bogu przez całą długą przerwę, a żeby zostać biskupem trzeba być twardogłowym konformistą mądrzejszym od papieża. Może pojechał do Afryki opowiadać tamtejszym dzieciom, że prezerwatywy to diabeł. Kto wie?

Lamusy

Występowanie: późna podstawówa, gimnazjum.
Skala tępienia: 7-9/10

To bardzo niejednorodna grupa. Zostać lamusem można było na wiele sposobów. Nie lubisz WF-u? Jesteś lamusem. Oglądasz anime? Jesteś lamusem. Czytasz książki science fiction? Jesteś lamusem. Masz w dupie polski hip hop? Jesteś lamusem. Chodzisz na filmy, w których się nie ma strzelanin (chłopcy) albo wzruszających wątków damsko-męskich (dziewczęta)? Opowiadasz żarty, które trudno zrozumieć? I tak dalej. W zasadzie działał tu podobny mechanizm, co w przypadku kujonów – z tym, że lamusiarze swój wolny czas przeznaczali nie na wkuwanie do klasówek z WOS-u, tylko na polerowanie swoich mniej lub bardziej interesujących zainteresowań. Z jednej strony nie można było od nich spisać zadań domowych, z drugiej zyskiwali umiarkowany szacun ustawiając www.radiomaryja.de (NSFW) jako stronę startową na wszystkich komputerach w sali informatycznej.

Reklama

Gdzie są dzisiaj?

Cóż, spędzenie paru lat w przekonaniu o własnej wyjątkowości i poczuciu niezrozumienia może sprawić, że zamieniasz się w pretensjonalną pizdę pełną niegasnących frustracji. Zostajesz niespełnionym pisarzem, który marzy o byciu Jamesem Joyce'em XXI wieku, projektantem mody pragnącym zamienić łódzkie Bałuty w stolicę europejskiego haute couture, albo co gorsza dziennikarzem VICE'a. Z drugiej strony możliwe, że dzięki posiadaniu zainteresowań naprawdę masz dziś coś do zaoferowania światu. Pamiętaj tylko, że arogancka blaza i przekonanie o własnej wyższości w czasach liceum mogły sprawiać, że ludzie zaczęli cię wreszcie postrzegać jako kul osobę – ale w prawdziwym życiu fajniej jest być miłym i czasem się uśmiechać.

Nowy

Występowanie: przede wszystkim gimnazjum.
Skala tępienia: 11/10

Nie mam pod ręką żadnych socjologicznych badań, ale chyba nikt nie wątpi w to, że społeczność uczniowska działa jak stado dzikich zwierząt: są tu osobniki alfa, prestiż reguluje siła mięśni, a jedzenie rzeczy, które leżały na podłodze nie wydaje się szczególnie obrzydliwe. Klasowe stosunki to delikatna homeostaza wypracowywana na korytarzach, w szatniach i po lekcjach. Kiedy w zwierzęcym stadzie pojawia się osobnik z zewnątrz, który ściśle ustaloną hierarchię zaburza, najczęściej jest rozszarpywany na strzępy. W szkole jest tak samo. Gdzie są dzisiaj? Jeśli kiedykolwiek twoi starzy postanowili uraczyć cię przeprowadzką w środku roku szkolnego albo, co gorsza, samemu zdecydowałeś się zmienić klasę na fajniejszą, spotkało cię już najgorsze, co współczesna cywilizacja ma do zaoferowania (no, chyba że jadąc zbierać truskawki trafisz w ręce włoskich handlarzy ludźmi albo pan Putin postanowi nam tu zrobić Rosję).

Reklama

Gdzie jest dzisiaj?

Nowi są dzisiaj bezwzględnymi prezesami wielkich korporacji, którzy za nic mają sobie ludzkie życie, uczucia i moralność. Zemsta. Byli na dnie, a teraz jednym skinieniem swojej wypielęgnowanej ręki mogą decydować o życiu całych narodów. Zatrucia, głód, ludobójstwa? Wspaniale! "I gdzie jest teraz twój Bóg?" – pytają z diabolicznym błyskiem w oczach. A przynajmniej marzą o tym, skanując kolejny plik dokumentów na biurowym kserze.

Fajni ludzie

Występowanie: liceum, gimba.
Skala tępienia: 3/10

Tacy fajni. W sumie nie wiadomo, z czego dokładnie brała się ta fajność, byli po prostu fajni. Mieli fajne ciuchy popularnych snowboardowych marek, do szkoły przychodzili z papierowymi kubkami latte za 15 złotych, mieli piękne uśmiechy, błyszczące włosy, piterki Lacoste i w ogóle wyglądali niczym wyjęci z Jeziora Marzeń, Życia na Fali albo jakiegoś innego serialu o Kaliforni. Nienawidziliśmy ich, a jednak trochę chcieliśmy być jak oni. Oni byli skazani na sukces, a my mieliśmy pryszcze.

Gdzie są dzisiaj?

Po maturze wybrali wieczorowe prawo albo coś związanego z pieniędzmi na prywatnej uczelni. Mniej więcej w tym czasie w dalekim kraju splajtowało parę banków i nagle wszyscy staliśmy się trochę biedniejsi. Wielu z nich, w obliczu ścięcia rodzicielskiego finansowania, musiało ograniczyć swój lansiarski styl życia – zresztą świat poza szkołą okazał się działać trochę na innych zasadach, a bycie fajnym wcale nie otwierało wszystkich drzwi. W najgorszym wypadku trzeba było zacząć pracować w centrum handlowym. Co nie zmienia faktu, że to właśnie dawnych przedstawicieli tej grupy najczęściej spotkasz w tych czystych i lśniących klubach, gdzie browar kosztuje dwie dychy, a didżej gra muzykę z Radia Eska.

Reklama

Metalówy

Występowanie: późna podstawówka i gimba, ale rzadko bywały w szkole.
Skala tępienia: 6/10

Starałem się tutaj nie używać płciowych kategorii i nawet pisząc w drugiej osobie zwracałem się raz do dam, raz do dżentelmenów – tak, żeby połechtać tych bardziej feministycznie nastawionych z was, drodzy czytelnicy. Trzeba jednak zaznaczyć, że metalówy to kategoria zupełnie osobna od metali płci męskiej. Jeżeli tylko nie krzyczałeś za nimi „Umyjcie, się brudasy!", wtedy te zlewające ideały atrakcyjności, odziane w koszulki zespołów Bathory, Gorgoroth i Alice in Chains dziewczyny (bo niektóre z nich były, technicznie rzecz biorą, grandżówami – ale mniejsza z tym) stanowiły prawdziwą instytucję. Kumplowały się z ludźmi ze skłotów i kiedyś były na koncercie w prawdziwym klubie, dlatego na sprawy klasowo-szkolne potrafiły spoglądać ze zdrowym, niemalże dorosłym dystansem. Nigdy nie rozmawiałem o swoich problemach ze szkolną pedagog, za to one były zawsze w pobliżu, kiedy ich potrzebowałem. Niech żyją metalówy.

Gdzie są teraz?

Zawsze trzymały się z boku, więc po skończeniu szkoły nie utrzymywały kontaktów z resztą klasowej menażerii. Zresztą, zawsze uważały ich za debili. Część z nich wsiąknęła w scenę, zaczęła jeździć na Castle Party albo jakieś pogańskie zjazdy, gdzie uczą się walczyć mieczem, czcić boga Peruna i wyrabiać gorsety. Pozostałe w końcu zrezygnowały z mrockowej stylówy i dziś pracują w jakichś miłych zawodach, gdzie ich doskonale wytrenowane zdolności empatyczne pozwalają im czynić świat odrobinę lepszym.

Gejmerzy

Występowanie: podstawówka, gimba, liceum.
Skala tępienia: rzuć dwiema kośćmi czterościennymi i dodaj jeden do wyniku /10

Gracze to w zasadzie jedna z odmian Lamusów – jednak na tyle odrębną, że zasłużyli na własną kategorię. Dzisiaj trzy czwarte twoich znajomych pogrywa w jakieś gry, nawet jeśli są to jedynie Angry Birds i Candy Crush Saga (swoją drogą, proszę przestać mnie do tego zapraszać, dzięki). Jednak dla prawdziwych gejmerów granie było czymś znacznie ważniejszym, niż sposobem na zabicie czasu w autobusie. Granie było ich lepszym życiem – takim, w którym nie nazywali się Kamil, tylko Aog'Kartis, barbarzyńca z klanu Vog, a półtoraręczny miecz siły +2 sprawiał, że nigdy nie dostawali łomotu. Niestety, w prawdziwym życiu nie posiadali takich mieczy, a dziewczyny w płytowych zbrojach bikini nie wpadały im w ramiona tylko dlatego, że ostro kosili w Counter Strike'a.

Gdzie są dzisiaj?

Wtedy wieściliśmy im co najwyżej posadę ziomka z kafejki internetowej. Jednak w ciągu nieco ponad dekady kafejki internetowe upadły, natomiast kapitalizm naszej części Europy zaczął się opierać o outsourcing, telefoniczną obsługę klienta i śmieszne filmy na Jutubie. Istniejące ponad stulecie kolosy, takie jak rynek muzyczny czy tradycyjne media, zaczęły coraz szybciej upadać na kolana. W międzyczasie League of Legends zyskało status narodowego sportu Korei (stając tam na równi z baseballem i siatkówką), budżety mainstreamowych gier dawno przegoniły Hollywood, a kopanie złota w World of Warcraft zaczęło zapewniać standard życia podobny do tego, jakiego oczekiwać może prawdziwy górnik ze Ślunska. To oni rządzą światem.

Śledź Maćka na Twitterze