FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Festiwalowicz zrobiony w Polsce

Piwo za 6 złotych to gruba przesada, wypiję w namiocie. Jak to mówią: najlepsze rzeczy w życiu są za darmo

Z festiwalami jest jak z pierwszym seksem albo już to zrobiłeś albo wstydzisz się przyznać, że jeszcze jesteś prawiczkiem. Nie zmienia to jednak faktu, iż przez festiwalowe kręgi przejść muszą wszyscy szanujący się śmiertelnicy. Jak to bywa: każdy robi to po swojemu. Osobiście wytypowałam 5 wyjątkowych typów festiwalowiczów made in Poland.

Only got 20 $ in my pocket

Sześć stówek na karnet, a na dojebkę wyprawka w postaci nowej festiwalowej stylówy.

No więc KUP TERAZ: vansiki, conversy, kilka przecenionych szmat z szarej dzianiny ( koniecznie od jakiegoś hipstera z maszyną do szycia, co ma własną markę), dorzucamy trochę galaktyki, RayBany i obowiązkowo nowego iPhona ( w końcu zdjęcia na instagrama nie dodadzą się z byle szrota).

Reklama

Oto jestem gotowy na festiwal- dwie dychy w portfelu, dwa tysie na sobie.

A gdy już docierają na to targowisko próżności, jak bogowie dochodzą do bramek, gdzie ochrona bestialsko wyjmuje słomę z ich lśniących bucików, bo w plecaku z Roxy kryje się bimber w butelce po wodzie mineralnej. W walizce pod kaloszami od Huntera również kilkaset mililitrów ulubionej substancji na czarną godzinę. A pod stertą ubrań z metkami od znanych i lubianych – ser w ziołach, kurczak curry i rosół z kury.

Witamy w Polsce!

Po godzinnej inwentaryzacji wchodzą na pole namiotowe – niżsi o kilkanaście centymetrów boskości. Wieczorem uderzają na festiwalową płytę, by znów trafić okazję,  bo co odebrano, będzie odzyskane.  Artyści wychodzą najlepiej na zdjęciach : #jestemnakoncercie,  #fajniemamywtedy, #nieidępodscene,boubrudząmisiębuty.

Tyle wystarczy- niech wiedzą.

Czas rozpocząć polowanie na kubki po piwie, w końcu eko torba z logiem festiwalu jest obowiązkowa. Później 10 fikcyjnych kont mailowych i problem z papierosami mamy rozwiązany. Piwo za 6 złotych to gruba przesada, wypiję w namiocie. Jedzenie ? Nie jestem tu by jeść, wsunę później Vifona, jak po godzinie stania w kolejce do kontaktu zagrzeję sobie wodę.

Jak to mówią: najlepsze rzeczy w życiu są za darmo.

I ślubuję ci, że cię nie obetnę aż do śmierci

Chyba każdy z nas był kiedyś świadkiem maskarady z opaskami. Idziesz na piwo ze znajomymi- jest październik i zawsze znajdzie jeden zaopaskowany po łokieć. I tylko czeka aż ta paleta różnokolorowych przepustek do raju zostanie zauważona. Festiwali coraz więcej, a ręka taka sama. Zastanawiam się kiedy następuje moment kryzysowy, gdy z łzami w oczach, nożyczkami w ręce, stoją w łazience, by w rytm „Someone Like You” zakończyć ten toksyczny związek.  Przeciętnie związki z opaską rozpadają się w okolicach listopada, lecz zdarzają się dłuższe romanse.

W styczniu tego roku dzwoni do mnie moja siostra. Jedna z jej pacjentek- lat 17 miała mieć usuwany wyrostek. Wszystko przebiegało sprawnie, aż przyszło przygotowanie do zabiegu, gdy siostra ignorancjo informuje ją:

Reklama

- Będzie Pani musiała pozbyć się tej opaski.

Laska wpada w totalną panikę. Chyba mniejsze wrażenie zrobiłby na niej news, że to jednak nie wyrostek, lecz rak z przerzutami. Prosi, błaga, bierze na litość- no, ale niestety współcześni medycy jak widać nie bywają na Openerze. Siostra wychodzi, daje jej chwilę na pożegnanie- bądź co bądź decyzja jest trudna. Jak się jednak okazuje to będzie krótkie rozstanie.

- Odetniemy tak prosto, a ty mi to później zszyjesz w domu, dobrze?- mówi zapłakana dziewczyna do swojej zdezorientowanej matki.

Wianuszek

Od kilku lat festiwale opanowała moda na wianuszki- totalny must have dla każdej szanującej się dziewczyny. Abstarahując od warunków pogodowych, które w Polsce oznaczają przede wszystkim deszcz i błoto na przemian z szatańskim ukropem, co nijak nie sprzyja noszeniu kwiatów we włosach. Ten dziwaczny trend sprawia, że gdy czekasz na wejście przy bramkach czujesz się jak w kolejce po opłatek na pierwszej komunii. Problem polega jednak na tym, że większość z nich swój wianuszek dawno oddało jakiemuś blondwłosemu chłopcu z deskorolką.

Kosmopolitanie

Jak w każdym większym zgrupowaniu, tak i na festiwalach znajdziemy mniejszości.  W tym wypadku są to ci szczęśliwcy, którzy choć raz złapali Pana Boga za nogi i kliknęli klawisz odśwież w dobrym momencie. Kto był ten wie, że przy Tomorrowland czy Glastonbury nasz rodzimy Opener jest zwykłym festynem miejskim, gdzie gwiazdą wieczoru jest Rysiu Rynkowski.

Reklama

Tych szczęśliwców poznasz po zblazowanym spojrzeniu, które widziało rzeczy o których tobie nawet się nie śniło. Wszystko co widzą jest so small, so cheezy i so last season.  Wchodzenie w jakiekolwiek dyskusje z tymi osobnikami jest jak przedwyborcze tłumaczenie licealistom, że legalizacja marihuany to nie wszystko.

Bywalcy

Ostatnia grupa to zwyczajni pozerzy.

Na festiwal jadą się zczekigować. Nie znają żadnego z artystów, no może poza Brodką, bo leciała w radiu Zet. I w zasadzie ta niewiedza mało ich frasuje. Ważniejsze jest bywanie niż obcowanie. Nie znajdziesz ich pod sceną. Będą się przechadzać z desperadosem i sushi, porobią zdjęcia i nigdy nie pobrudzą butów.

Raz miałam dwuznaczną przyjemność obcowania z taką osobą, nasz dialog wyglądał mniej więcej tak:

- Lubię Disclosure, ale tą drugą płytą to już się zachłysnęli.

- Ale oni wydali tylko 1 płytę.

- A no tak, przecież wiem. Byłam na ich koncercie w Krakowie.

- Koncert był w Warszawie.

I w zasadzie sensu nie widać w jakiejkolwiek dyskusji, bo tak jak studenci dzień przed egzaminem uczą się gotowca, tak oni przed Openerem na blachę kują nazwy zespołów. A cała pamięć iPoda zapchana jest nigdy nie otwartymi folderami z muzyką tegorocznych headlinerów. Na tym kończy się przygoda z muzyką, mijają 4 dni i znów gusta obierają jakże znaną częstotliwość 104,9.

ŻYCIE KRĘCI SIĘ Z PRĘDKOŚCIĄ 33 RPM

STARA GWARDIA UMIERA, A WRAZ Z NIĄ CZĘŚĆ MNIE

PRIMAVERA SOUND FESTIVAL 2014