FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Państwo Islamskie vs Al-Kaida – kto wygra?

Kiedyś byli członkami Al-Kaidy, dziś Państwo Islamskie weszło w konflikt ze swoimi dawnymi sprzymierzeńcami

Wojownicy Państwa Islamskiego. Zdjęcie dzięki uprzejmości VICE News

Przez większą część lat 90., a zwłaszcza po zbombardowaniu ambasady USA w 1998 roku, w każdej rozmowie o islamskim terroryzmie zawsze pojawiał się temat Al-Kaidy. Wtedy był to swego rodzaju główny przedstawiciel agresji dżihadystów, wszyscy krwawi bojownicy chcieli się z nimi połączyć po to, by skorzystać z globalnych funduszy i programów treningowych tej grupy. Atak terrorystyczny 11 września 2001 r. tylko podkreślił to, jak wielki mają wpływ. W 2014 r. dało o sobie znać Państwo Islamskie, dając Amerykanom nowy powód do paniki.

Reklama

Kiedyś byli członkami Al-Kaidy, dziś Państwo Islamskie weszło w konflikt ze swoimi dawnymi sprzymierzeńcami. „New York Times" zanotował niedawno, że wśród amerykańskich ekspertów od terroryzmu zdania są podzielone co do tego, która z grup jest bardziej niebezpieczna.

Al-Kaida nigdy nie chciała poprzeć Państwa Islamskiego w działaniach mających na celu wycięcie w pień muzułmanów uznających się za apostatów. Grupa ta większość swojej energii poświęcała właśnie na to zamiast na walkę z zachodnimi państwami. Dowództwu Al-Kaidy nie spodobał się również stosowany przez Państwo Islamskie, odstraszający typ przemocy. W rezultacie Al-Kaida rok temu rozwiązała oficjalnie swoje przymierze z Państwem Islamskim. Od tamtej pory obie grupy ze względów ideologicznych i by pokazać przewagę fizyczną, rywalizują z sobą o mniejsze grupy rozproszone po muzułmańskim świecie.

W skrócie światem dżihadystów zawładnął obecnie chaos.

Żeby dowiedzieć się, kto i dlaczego wygra tę potyczkę, VICE spotkał się z Patrickiem M. Skinnerem, byłym oficerem CIA , ekspertem w kwestii antyterroryzmu. Obecnie pracuje on w Soufan Group nad specjalnym projektem dla służb bezpieczeństwa. Poprosiliśmy Skinnera, by opowiedział nam więcej o tym, jak obecnie wygląda konflikt między Państwem Islamskim a Al-Kaidą, podzielił się analizą mocnych stron i słabości każdej z grup podczas potyczek oraz podsumował, która z grup ma największe szanse na zwycięstwo.

Reklama

VICE: Wiemy, że Al-Kaida (w formie lokalnej siatki zbrojnej Dżabhat an-Nusra) i Państwo Islamskie obecnie walczą z sobą w Syrii. Jak wygląda tamtejsza sytuacja?
W zdobywaniu przewagi nie chodzi o siłę, ale o filozofię. An-Nusra stara się współpracować z innymi grupami. ISIS walczy ciągle przeciwko wszystkim, cały czas, z tego powodu nikt nie chce z nimi współpracować i dlatego właśnie przegrywają większość potyczek. Jeśli nic się nie zmieni, ich działalność w Syrii upadnie. W niektórych częściach kraju utrzymują się jeszcze całkiem nieźle, ale an-Nusra staje się coraz potężniejsza, zbiera coraz więcej sojuszników.

Państwo Islamskie jest także bytem politycznym – koncentruje się na infrastrukturze i przejmowanych terytoriach. Czy z tego powodu jest ono łatwiejszym celem, bardziej podatnym na atak niż an-Nusra i inne ruchome, oparte na strukturach Al-Kaidy organizacje?
Tak, mają coś, co mogą stracić. I częściowo już to stracili. Z ich rąk wymknęło się kilka syryjskich prowincji. Żeby sprawować władzę, trzeba mieć przewagę fizyczną. Nie można się rozdrabniać. Grupy rebeliantów walczą na zasadzie szybkich strzałów. ISIS nie może sobie na coś takiego pozwolić.

Oddanie Rakka byłoby dla Państwa Islamskiego wielkim ciosem. Mają tam linię dostaw. To bardzo ważna kwestia. Niestety, prędzej czy później dojdzie do ich uziemienia. Kiedy dwie drogi prowadzące do Turcji zostaną zamknięte (a zostaną), ISIS wpadnie w kłopoty.

Reklama

Wiemy już o strategicznej słabości Państwa Islamskiego, ale która grupa ma przewagę taktyczną? Z tego, co zrozumiałem, ISIS korzysta z tradycyjnych metod zmasowanego ataku, pokazując swoją siłę, podczas kiedy An-Nusra (i w ogóle Al-Kaida) skupiona jest bardziej na organizacji powstań. Jak taka taktyka sprawdza się w praktyce?
Ciekawym faktem na temat ISIS jest to, że korzystają z obu taktyk, jeśli tylko mają taką możliwość.

Ludzie angażują się w działalność terrorystyczną w przypadkach, gdy nie mają silnej tradycyjnej armii. Kiedy już zdobędą tę siłę, są w stanie przeprowadzić naprawdę efektywny atak piechoty. Patrząc od strony militarnej, atak Państwa Islamskiego na Mosul był naprawdę dobrze przygotowany. Mimo to był to wciąż terroryzm. Wielu z bojowników się wtedy wysadziło.

Ale już na przykład w Ramadi udało im się przeprowadzić swego rodzaju atak mieszany. Wykorzystali 27 samochodów pułapek. Osłabili tym samym przeciwnika – nie można się obronić przed samochodami pułapkami. Później weszli z małą armią.

An-Nusra wykorzystuje mniej więcej tę samą taktykę. To poważna siła zbrojna. Od ISIS różni ich jednak jedna technika – wykorzystują swoich przykrywkowców, by móc infiltrować inne grupy. Państwo Islamskie tego nie robi. W ten sposób an-Nusra rozbiła w tamtym roku dwie grupy rebeliantów – Harakat Hazm i syryjski Front Rewolucyjny. W szeregi przeciwnika weszło kilku przykrywkowców, co później ułatwiło zaplanowanie ataku.

Reklama

Właście te dwie grupy pod względem taktycznym nie różnią się od siebie tak bardzo. Po prostu ISIS w niektórych miejscach, takich jak Mosul, Ramadi czy Rakka, nie musi się zachowywać jak grupa terrorystyczna, ponieważ sprawują tam kontrolę na wszystkich szczeblach władzy. Wtedy to nie terroryzm, ale zorganizowana armia.

Skoro więc taktyka jest dosyć podobna, to czy bardziej chodzi tu o strategię? To dzięki niej ISIS różni się od an-Nusry. Czy w takim razie strategia Państwa Islamskiego jest słabsza?
Tak, nie mogą opuścić Rakki. To ich stolica. Wszyscy myślą o tym: O mój Boże, oni wprowadzili kalifat (a przynajmniej tak powiedzieli), a w ich rękach jest ta stolica. Problem z posiadaniem czegoś jest taki, że można to stracić. Inne grupy mogą po prostu stamtąd odejść. Mogą wejść i wyjść. Mogą zaatakować teren i szybko się z niego wycofać. A jeśli ktoś chce sprawować władzę, nie może po prostu odejść.

ISIS z czasem straci Rakkę. To nieuchronna kolej rzeczy. Kiedy to się wydarzy, wszyscy się o tym dowiemy.

Skoro sprawują władzę, dlaczego nie mogą stworzyć silnej armii, która odparłaby każdy atak ze strony an-Nusry? W takiej sytuacji mogliby się również stać ultraagresywnymi i wyciąć wszystkich członków an-Nusry z regionu.
Właściwie to idzie im to całkiem nieźle. Liczba terrorystów z zagranicy spada. Wszystko jest spowodowane kontrolą granic przez zachodnie państwa, dlatego nowych ludzi jest coraz mniej. ISIS wśród lokalnej ludności przeprowadziło również pobór/rekrutację/wolontariat (ciężko określić, czym to właściwie jest). Ochotników było tak wielu, że byli w stanie zastąpić tych, którzy zginęli. Zawsze gdy wydaje się nam, że są już na skraju swoich możliwości, zaczyna dziać się coś niespodziewanego w innym miejscu. Tak było z Ramadi.

Reklama

Państwo Islamskie stara się wykończyć grupy rebeliantów przebywające w Syrii, jak tylko może. Już stali się ultraagresywni. Myślę, że w pewnym momencie nastroje staną się tak złe, że wpadną w szaleństwo i zaczną atakować wszystkich tak mocno, jak tylko się da. W tej chwili ich pozycja jest bardzo stabilna. Mówiąc o upadku, mam na myśli długoterminową prognozę. Szczególnie w Syrii ISIS będzie starało się nie dopuścić do sytuacji bez wyjścia. To właśnie naraża ich na niebezpieczeństwo, ponieważ inne grupy również zdają sobie z tego sprawę i wykorzystują to do zdobycia przewagi.

Poza frontem syryjskim, na którym dzieje się główna część konfliktu między ISIS a lokalnymi oddziałami Al-Kaidy, obie strony walczą też w wielu innych miejscach. Jak wygląda sytuacja między tymi dwiema grupami poza granicami Syryjskiej Republiki Arabskiej?
Do miejsc takich jak Libia Państwo Islamskie stara się wprowadzić swoje małe oddziały. Z Darny zostali akurat wykopani. Już ich tam nie ma, ponieważ weszły tam inne silne grupy. ISIS walczy ze wszystkimi bez przerwy, dlatego z nimi nie miało szans.

Głośnym echem odbije się w najbliższym czasie śmierć mułły Omara – najwyższego przywódcy talibów, któremu posłuszeństwo przysięgały Al-Kaida i jej oddziały. Musimy poczekać kilka miesięcy, by zobaczyć, w jaki sposób rozegra się sytuacja. Główną przyczyną oddzielenia się ISIS od Al-Kaidy było posłuszeństwo. Teraz, kiedy zmarł mułła Omar (tak naprawdę mógł nie żyć już od kilku lat), inne grupy muszą określić, za kim stoją. Niektórzy zwolennicy samego mułły Omara już potwierdzili, że przechodzą do ISIS. Państwo Islamskie będzie starało się teraz zdobyć jak najwięcej sojuszników. Już namawiają innych do „dołączenia do zwycięskiej drużyny".

Reklama

Prawdziwe pole walki jest jednak tylko w Syrii. Wszędzie poza tym państwem ISIS czeka i będzie czekać kilka miesięcy, zbierając w tym czasie sprzymierzeńców, którzy odeszli z Al-Kaidy po śmierci mułły Omara. Mimo to w wielu miejscach nie wejdą w otwarte konflikty, bo wiedzą, że najprawdopodobniej skończyłoby się to klęską. Al-Kaida w wielu miejscach sprawuje władzę już od dłuższego czasu.

Ostatnio mówiło się o wielu starciach, na przykład o tym przeciwko talibom w Afganistanie, ale ISIS chyba nie zdziałało wiele na tym polu.
Wzbogacili się. Talibowie walczyli o odzyskanie czegoś, co kiedyś należało do nich. Młodzi wojownicy po prostu walczą, a ISIS temu przyklaskuje. Tutaj jest jednak trochę tak jak z Libią, każda prowincja jest inna, dlatego trudno będzie osiągnąć im jednolitość, do której zawsze dążą. Afganistan odeprze ten atak. Nawet wpływowi talibowie nie kontrolują całego kraju. Starają się do tego dojść, ale Afganistan to nie Irak.

Syria jest więc miejscem, w którym dzieje się główny konflikt z Państwem Islamskim. Powiedziałeś, że strategicznie ISIS jest słabe, są przywiązani do terytorium. Jak długo zajmie an-Nusrze lub innej podobnej grupie pokonanie ich?
Cóż, rok temu myśleliśmy, że Państwo Islamskie szybko rozpadnie się samo z siebie. Rządy w tamtym okresie były tak złe, że spodziewano się powstania. Tak się nie zdarzyło. W tym czasie ISIS w zamian za zapewnienie podstawowej opieki socjalnej dostało przyzwolenie na chorą wręcz agresję. Standardy w Iraku i Syrii zostały drastycznie obniżone. Aby dostać przyzwolenie społeczne na cokolwiek, trzeba być lepszym jedynie od chaosu, którym w jakimś stopniu Państwo Islamskie i tak jest. Mam wrażenie, że szybko nie odejdą. Muszą zostać pokonani. Jeśli zostawi się ich w spokoju, zostaną tu na zawsze.

Będzie przy tym dużo potyczek. To będzie trudny okres. Ewentualnie do akcji mogłyby wejść USA, ale teraz na pewno tego nie zrobią, są w stanie zadbać o swoje interesy w inny sposób. Jeśli wszystkie grupy rebeliantów będą z sobą współpracowały, kontrola ISIS się skończy. Ale współpraca z nieformalnymi grupami nie jest łatwa.

Mówisz, że w razie zaostrzenia się sytuacji pomiędzy an-Nusrą (Al-Kaidą) a Państwem Islamskim żadna z grup i tak nie jest w stanie pokonać tej drugiej?
Tak, w tej chwili ani jedni, ani drudzy nie są w stanie pokonać przeciwnika. An-Nusra wydaje się lepszej sytuacji, ponieważ zawiera sojusze. Patrząc długofalowo, al-Nusra ma większe szanse. ISIS strzela sobie w stopę każdego dnia, zabijają wszystkich cały czas. An-Nusra nie wyrzuci ich z Rakka, ale może poczynić wiele szkód w innych miejscach, Syria jest naprawdę bardzo dużym państwem. Poza tym dalej mogą współpracować z innymi grupami.

Śledź Marka Hay na Twitterze.