FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jak Batman zmienił moje życie

Kiedy byłem niepewnym siebie, wycofanym smarkaczem, śledziłem jego przygody z zapartym tchem – uczył mnie, że nie potrzeba super mocy, by coś znaczyć

Zdjęcie: wikipedia.org

W czasach mojego uczęszczania do podstawówki często biłem się ze starszymi od siebie chłopakami. Przeważnie z opłakanym dla mnie skutkiem, bo moi adwersarze nie tylko byli ode mnie silniejsi, ale prawie nigdy nie atakowali samotnie. Powodem tych skazanych na porażkę pojedynków była przeważnie moja zadziorność i niepokorny charakter. W przeciwieństwie do ciut bardziej konformistycznych kolegów z ławki – nie godziłem się na spuszczanie wzroku i chowanie głowy w piasek, gdy banda ogolonych opryszków w ortalionowych zbrojach ze stadionu sunęła butnie przez szkolne korytarze, wyznaczając rację codziennego oklepywania lamusów.

Reklama

Moja dziarska postawa jednak, oprócz robienia ze mnie etatowego worka treningowego dla klasowych osiłków, nie pomagała w nawiązywaniu bliższych relacji z innymi rówieśnikami – w końcu rezonowałem groźbą oberwania zabłąkaną pięścią, w geście dezaprobaty kolegowania się z moją osobą. Rozumiałem to i nie miałem pretensji o wstrzemięźliwość w okazywaniu mi życzliwości, w końcu kto by chciał przyjaźnić się z kimś takim jak ja – przez długi czas, nawet ja sam miałem z tym problem. To wszystko jednak niosło ze sobą pewną dozę samotności i wyalienowania.

Wtedy z pomocą przychodziły amerykańskie komiksy, tłumaczone i dystrybuowane na polski rynek w latach 90. przez legendarne (i pokryte już kurzem) wydawnictwo TM-Semic. Wieczornym rytuałem, tuż przed snem, było przenoszenie się do świata Mrocznego Rycerza, który też walczył ze złem, nawet gdy zło wydawało się wszechobecne.

SPRAWDŹ 10 RZECZY, KTÓRYCH NIE WIEDZIAŁEŚ O BATMANIE

Jako dziecko uwielbiałem te krótkie chwile zapomnienia, ale dopiero po latach, będąc już dorosłym facetem, zrozumiałem, że wtedy nie tylko z zapartym tchem zaczytywałem się w kolejnych odcinkach przygód Batmana – ja pobierałem z nich życiowe lekcje.

Pierwsze czego się nauczyłem to, że nawet podziwiani przez wszystkich bohaterowie też mogą czuć smutek i złość, jak ja. Bruce Wayne, kiedy w przebraniu nietoperza nie prał po mordach przestępców, odsyłając ich do zakładu dla obłąkanych Arkham – siedział w samotni, zamknięty w swoich wspomnieniach. Pomimo ogromnej fortuny, przypadek Bruce'a pokazywał, że pieniądze szczęścia nie dają, a posiadanie wielkiej willi, to tylko więcej pustych korytarzy i pomieszczeń, w których nie ma nic, prócz kurzu i oczekiwania, aż miasto znów zawoła bohatera o pomoc.

Reklama


A miasto zawsze wołało, zapraszało go do tańca – niczym femme fatale, która kusi i zwodzi w swe zakamarki, by przy najbliższej okazji wbić nóż w plecy. A on słuchał, gdy pokryte szarością i czernią Gotham City migało ulicznymi neonami, hipnotyzując swoim gotyckim czarem, jednocześnie budząc lęk skrywanymi w sobie tajemnicami. Świat prezentowany w historiach Batmana przypominał wtedy stary cyrk z gabinetem osobliwości ukazującym chore ciała, wypaczone umysły i poranione dusze. Pokazywał mi, dziecku, że nic nie jest doskonałe, dlatego właśnie potrzeba kogoś, kto zrozumie chorobę, ale nie pogodzi się z jej istnieniem – bohatera naszych czasów.

- Wiele osób uważa, że jesteś tak samo niebezpieczny, jak Joker.
- On jest psychopatą.
- Niektórzy to samo mówią o tobie.
- Kto taki?
- Cóż, bądźmy ze sobą szczerzy. Nie jesteś do końca normalny.
- To nie jest do końca normalny świat.

Cytat z filmu „Batman", reż. Tim Burton. Warner Bros, 1989 rok.

Miarą herosa stawali się jego przeciwnicy, gdzie pośród typowych kryminalistów, na pierwszy plan wyłaniała się barwna paleta super-złoczyńców. Pomimo dzielących ich różnic, innych motywów działania itp., ich wspólnym mianownikiem był punkt zwrotny, po którym zeszli na przestępczą ścieżkę – życiowa trauma, tragiczne wydarzenia, które złamały ich psychikę jak zapałkę. Jeden zły dzień, który zaważył na wszystkim.

Udowodniłem swoją rację, pokazałem, że niczym nie różnię się od innych. Potrzebny jest tylko jeden zły dzień, by doprowadzić do szaleństwa nawet najnormalniejszego człowieka. Tyle dzieli mnie od reszty świata, tylko jeden zły dzień. Ty też go miałeś, prawda Batku? Wiem, że tak — bo po co w innym razie przebierałbyś się za latającego szczura!? Przeżyłeś go i to doprowadziło cię do szaleństwa… Tyle że nie chcesz się do tego przyznać. Udajesz, że to wszystko ma sens, że jest powód tej męczarni. Boże, przez ciebie chce mi się rzygać […]

Reklama

Monolog Jokera z komiksu „Killing Joke". Scenariusz Alan Moore, rysunki Brian Bolland. Wydawnictwo DC Comics.

Zdjęcie: Flickr/Alexandre López

Chociaż był to fikcyjny świat, wykreowany na modły pulpowej rozrywki, prezentowane w nim postaci pozostawały niejednowymiarowe – każda w swój własny sposób przeżyła coś strasznego, co stało się wymówką dla czynienia zła lub dobra. To zawsze był ich indywidualny wybór – mogli dać się strawić egzystencjalnej goryczy lub przekuć ją w coś dobrego, stając się silniejszym niż kiedykolwiek wcześniej. Widziałem to wtedy tak samo wyraźnie, jak widzę to dzisiaj, obserwując gniew prawdziwych ludzi, którzy dają sobie prawo do ranienia innych. To zawsze jest nasz wybór i nasza odpowiedzialność.

Zobacz komiks, który niszczył dzieciństwa

Kiedy byłem niepewnym siebie, wycofanym smarkaczem, śledziłem przygody Batmana z zapartym tchem, a on pokazywał mi, że nie potrzeba super mocy, by coś znaczyć – nawet gdy inni uważali, że nie znaczę nic.

Cofając się jednak do początku – miałem osiem lat, kiedy mój ojciec kupił mi pierwsze komiksy o superbohaterach. Pamiętam dobrze, że wpatrywałem się jak zaczarowany w kolorowe okładki: na jednej Superman ratował świat, na drugiej Spider-Man tłukł jakichś drani, a na trzeciej był Batman… leżał pokonany u stóp swojego wroga. Każdy przegrywa, każdego można złamać, nawet bohaterów – ale to właśnie ich wola, by po upadku wstać z kolan sprawia, że są super. Nie kostium, czy nadprzyrodzone moce.

Jakkolwiek teraz można to bezwstydnie obśmiać, w okresie mojego burzliwego dorastania i szukania po omacku autorytetów godnych naśladowania – znalazłem postać, która pokazała mi, że zawsze warto walczyć o swoje przekonania i być tym dobrym, nawet gdy szkolnym boiskiem rządzą znacznie silniejsi złoczyńcy. Czy coś od tamtej pory się zmieniło? Tylko rozmiary boiska.