Jeszcze Puszcza nie zginęła: Marsz Entów w obronie Puszczy Białowieskiej

FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Jeszcze Puszcza nie zginęła: Marsz Entów w obronie Puszczy Białowieskiej

„Bronimy lasu. Trzeba pilnować lasu, naszego lasu. To jest nasz las, nie ich! To jest też twój las" –​ niektórzy protestujący wyglądali jak ekipa leśnych superbohaterów albo jakieś driady, czy inne duchy natury. W tle waliły bębny. Czułem się jak...

Każdy, kto interesuje się życiem społeczno-politycznym w naszym kraju wie, jakie ramy dyplomatycznego dyskursu uściślił minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, sprowadzając kwestie ekologicznych środków transportu czy diety bezmięsnej do zachodnich dyrdymałów. Podział i poczucie wykluczenia części społeczeństwa, niezgadzającego się z takimi założeniami ministra, pogłębiło stanowisko kolejnej osoby z ekipy rządzącej – Jana Szyszko, nowego ministra środowiska.

Reklama

Lobby związane z Lasami Państwowymi wywiera nacisk na ministra Szyszko. Leśnicy chcą pięciokrotnego zwiększenia limitu obszarów przeznaczonych do wycięcia. Tłumaczą swoje roszczenia troską o dobro Puszczy Białowieskiej, którą są zaniepokojeni w związku ze zniszczeniami poczynionymi przez kornika drukarza. W istocie Lasy Państwowe wykorzystały już 90% nałożonego przez poprzednią ekipę limitu. Sprawa jest jeszcze poważniejsza. Puszcza jest objęta programem ochrony dziedzictwa UNESCO.

„Bronimy lasu. Trzeba pilnować lasu, naszego lasu. To jest nasz las, nie ich! To jest też twój las".

Dalsze jej wycinanie może poskutkować karami finansowymi, które w najczarniejszym scenariuszu zostaną pokryte z kieszeni zwykłego podatnika. Wybraliśmy się na warszawską Agrykolę, by poznać stanowisko uczestników Marszu Entów, demonstracji przeciwko dalszej wycince Puszczy Białowieskiej.

Manifestacja zaczęła się w samo południe. Na miejscu zebrało się ok. tysiąc osób – część z nich przyszła w przebraniach. Rozglądając się w tłumie, dostrzegłem małą grupę ze świetnymi maskami i strojami. Wyglądali jak ekipa leśnych superbohaterów albo jakieś driady, czy inne duchy natury. W tle waliły bębny. Pomimo mrozu poczułem się trochę jak te dzieciaki w Jumanji.

Pal licho staropolskie, ludowe tradycje jarskiej kuchni, o których wspominałem na początku. Te tradycje przetrwają, jak język polski podczas zaborów – ci ludzie przyszli tu w obawie o realną wycinkę naszego narodowego skarbu, jakim jest Puszcza. Atmosfera zgromadzenia była przyjazna. W tłumie widziałem też twarze politycznych dygnitarzy, sympatyzujących z postulatami demonstrantów, np. Włodzimierza Cimoszewicza. Był też lider partii Razem Adrian Zandberg. Pośród wielu wypowiedzi i przekonań o słuszności sprawy, najbardziej trafiły do mnie słowa dziewczyny z transparentem, na którym widniał kornik drukarz – jeden z antybohaterów całego spotkania.

Reklama

„Puszcza sobie doskonale radzi sama. Kornik drukarz, którego mam na transparencie jest też niezbędnym elementem ekosystemu puszczańskiego. Kornikiem drukarzem żywi się dzięcioł trójpalczasty, który występuje tylko i wyłącznie w Puszczy Białowieskiej. Nie będzie kornika, nie będzie dzięcioła. Nie poprawiajmy natury" – dziewczyna z kornikiem na transparencie.

Demonstracja udała się w kierunku Kancelarii Premiera. Protest zakończył się pod siedzibą KPRM, a ja poszedłem zjeść zupę.