FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Kocham Cię, wącham Cię.

Pierwszy raz z zagadnieniem spotkałem się kilka lat temu. Przyjaźniłem się wówczas z XY. XY jest homoseksualny i wydawał się najnormalniejszą, a zarazem najnudniejszą osobą, jeśli chodzi o sprawy seksu.

"Sneaker seks (lub też sneakers) - slangowe określenie zachowania seksualnego, pomiędzy mężczyznami, polegającego na czerpaniu satysfakcji seksualnej z wąchania, dotykania i lizania obuwia sportowego (tylko sportowego) i skarpetek partnera" - tyle dowiedzieć się można z Wikipedii, która wydawać by się mogła skarbnicą wiedzy. Ale ten fetysz kryje pod niewinną nazwą całą masę niespodzianek - niestety niezbyt pachnących.

Reklama

Pierwszy raz z zagadnieniem spotkałem się kilka lat temu. Przyjaźniłem się wówczas z XY. XY jest homoseksualny i wydawał się najnormalniejszą, a zarazem najnudniejszą osobą, jeśli chodzi o sprawy seksu. Czerwienił się podczas rozmów ze znajomymi, o swoich ekscesach tylko przebąkiwał, o czyichś bardzo chętnie słuchał. Zapytałem go kiedyś o co chodzi z tymi skarpetami i butami, jako że najzwyczajniej w świecie wzbudzało to moje obrzydzenie i nie potrafiłem sobie wyobrazić kogokolwiek uprawiającego ten sport. Z dziwnym uśmiechem wspomniał coś o feromonach znajdujących się w męskich stopach.

Po chwili skrzywił się i wyznał, że jego też to obrzydza. Jakież było moje zdziwienie kiedy kilka dni później, oglądając foty z imprezy u niego na kompie, z ekranu zaatakowało mnie jak Samara Morgan zdjęcie XY wąchającego swoje buty! Były tysiące tłumaczeń, kupa śmiechu, a potem jakoś tak przyjaźń siadła, kiedy zagłębiłem się w temat i zrozumiałem dlaczego tak zawsze chwalił moje buty… po prostu go kręciły.

Z cyklu zwierzenia: "Mój kumpel kupił wtedy nowe buty. W każdym razie ubłagałem go, żeby pożyczył mi swoje poprzednie i po długich namowach tak się stało. Chowałem je w domu. To była moja słodka tajemnica. Onanizowałem się w nich co wieczór. Później odkryłem, że można się nimi onanizować. To było coś zupełnie nowego. Zupełnie inne doznania. Świetna rzecz. Ile razy doszedłem w bucie, to już historia. Następnego lata kumpel zażądał zwrotu pożyczki. Ale jak ja mam to zrobić? Przecież one były w środku całe ubrzudzone wytryskami! Co on powie? Przecież muszę je oddać! Oddałem. Zacisnąłem zęby i czekałem na reakcję. A on w śmiech. Okazało się, że robi cały czas to samo! Odetchnąłem. Nie tylko ja jestem zboczony. To już lepiej".

Reklama

"Najbardziej lubię sportowe. Kręcą mnie też korki piłkarskie… Ojjj bardzo kręcą. Mam ochotę teraz polizać komuś buciki. Ktoś chętny?" - pisze na forum siedemnastolatek. Inny preferuje coś innego: "A ja lubię buty skate. Albo czarne sportowe, a do tego białe soxy. Zresztą buty to temat rzeka. Jest tyle fajnych, że aż ciężko wybrać. Generalnie jak właściciel jest fajny to każde buty można skonsumować". Zastanawiam się czy wypucowałby mi jęzorem glany albo zimowe kozaki z futrem. Między podobnymi wypowiedziami - morze zdjęć. Przynajmniej teraz wiem jakich modeli nie kupować by nie narażać ich wnętrza na czyjś członek zamiast mojej stopy.

Loguję się na zagranicznym forum, rzucam markami i hasłami z forum polskiego, bo wiedza moja jest nadal ograniczona i trochę boję się ją powiększać. Adoratorów zyskuję natychmiast - wielka stopa (rozmiar 45), wielkie zainteresowanie. A jednak - rozmiar MA znaczenie. Wbijam na forum polskie, atakują mnie napaleni homo-dresiarze. Największy ich odsetek bowiem kryje się w Polsce pod dresem. Ponoć co czwarty dresiarz przejawia tendencje homoseksualne, będąc przy tym krypto-gejem, bo jak lać po ryju to przecież tylko pedałów. To właśnie oni przejawiają największe zainteresowanie cuchnącym tematem. Ich środowisko doskonale nadaje się do realizowania nosowych pasji - siłownia, pot, smród i adiki.

"Sportowcom nie bez powodu jadą giry - mówi Jasiek - To przecież najskuteczniejszy wabik dla prawdziwego sneakersa". Cóż, mnie od smrodu oczy zachodzą łzami i bliżej mi do histerii Scarlett O'Hary niż do miłosnych zawirowań w głowie Zakochanego Kundla. Poznaję Filipa. Przesyła mi maila, w którym opowiada o pierwszych doznaniach i fantazjach. Czytelnikom o bujnej wyobraźni, takiej jak moja, proponuję przejść od razu do kolejnego akapitu. "Byliśmy z kumplem na jakimś wyjeździe, nad morzem. Poszliśmy na piwo… i on się strasznie upił. Przy okazji: chodziliśmy po Jastarni na bosaka. Tak więc, żeby wrócić na kwaterę, musiałem go nieść. W domu, kiedy zwaliłem go na łóżko, wpadło mi do głowy, by sprawdzić, jakie ma stopy i podeszwy. Czy są twarde i wyrobione? Dotknąłem ręką jego pięty. Okazało się, że są twarde, fantastyczne, pięty mają ostry brzeg. Podnieciło mnie to i chciałem sobie te pięty i podeszwy obejrzeć z bliska. Przybliżyłem twarz i zobaczyłem to… Powąchałem…nie mogłem się powstrzymać i zacząłem lizać. Na początku myślałem, że poliżę mu tylko pięty i ucieknę, ale w momencie, kiedy dotknąłem językiem jego podeszwy, tak się podnieciłem, że zacząłem lizać jego palce. Podniecało mnie to tak fantastycznie, jak nic dotąd. Oczywiście doszedłem i to niejeden raz. Wylizałem podeszwy obydwu stóp, wyssałem palce, a na koniec przysnąłem między jego łydkami. Najgorsze jest to, że nazajutrz już nie mogłem na niego patrzeć inaczej. Czekałem, by znów się upił, żebym mógł bezkarnie go obejrzeć i wylizać. I znów tak się stało."

Reklama

Sneakers to jednak nie tylko stopy czy sportowe obuwie, ale i… właśnie skarpetki. "Ja najbardziej lubię białe (do bucików sportowych) i czarne (do eleganckich). Fajne są też takie białe, a na pięcie szarawe". "Nie toleruję innych jak białych (frotte) ewentualnie czarnych" - swoją drogą nie sądziłem, że rasizm występuje w formie innej niż ludzka. "Ja na przykład lubię najbardziej białe, lekko znoszone, ale bez przesady. No i najbardziej lubię niuchać. Ze swoimi się nie bawię, bo jakoś mnie to nie kręci" - czyli samogwałt soxowy w środowisku nie występuje?

Zwolennicy sneakersu skarżą się jednak, że znaleźć sobie kogoś kto podziela ich pasje jest dosyć trudno: "Wyhaczyć zawsze się coś da, ostatnio poznałem fajnego chłopaka, który nie jest miłośnikiem sneakersu, ale bez problemu dał mi wyniuchać soxy i wylizać swoje stopy, ba obiecał nawet, że na następne spotkanie przyjdzie w kilkudniowych soxach. Mniam już nie mogę się doczekać". Czyli normalne pary na drugą randkę gotują sobie pyszne kolacje w dowód miłości, a fetyszyści nie myją tydzień nóg.

Miłość jest ślepa, to prawda, ale czasami też zaczyna się dość dziwnie: "Zawsze nalegałem, żeby iść do mnie, nie do niego. Wiedziałem, że u mnie nikogo nie ma i będę miał jego adiki tylko dla siebie. Sadzałem go przed komputerem, zapuszczałem jakąś gierkę i wychodziłem niby do kibla, czy po coś do picia. Jak tylko zamykałem za sobą drzwi, rzucałem się do przedpokoju i zaczynałem zabawę. Najpierw wąchanie, lizanie… Później zakładałem je na bose stopy, żeby poczuć tę cudowną wilgoć jego potu. To było boskie. Wtedy wiedziałem, że to miłość".

Kiedy tak czytam te fora, rozmawiam z ludźmi, stwierdzam, że moja dżinsowa perwersja to nic w porównaniu ze sneakersem, bo ja dżinsy namiętnie tylko kolekcjonuję. Natomiast w życiu nie przeszło by mi przez myśl, żeby opatulać fiuta w nogawkę i urządzać sobie dżinsowe  orgie w pokoju. Za nic nie włożyłbym też penisa do kieszeni, uruchamiając wyobraźnię i sprawdzając jej głębokość. Nie kręci mnie brud, ani smród. I nadal nie rozumiem co kryje się w zapachu przepoconych stóp. Pamiętam jak nauczycielka od chemii opowiadała kiedyś, że jest to jakiś "butan", ale nie pamiętam już dzisiaj całej, pełnej nazwy jaką wydzielają spocone stopy. Zresztą niektórzy lubią nie tyle co wąchać, ale być zmuszanymi do wąchania. Czyli monarchia górą. Pieprzyć demokrację.

Tekst: Bartek Rytkowski

Ilustracje: Maks Andała - TUTAJ znajdziecie jego bloga, a na nim więcej jego wyczesanej kreski.