Niezależnie od epoki i metamorfoz, które przechodzą subkultury, zawsze rozpoznasz metala (tudzież metalowca). Pamiętam jak w podstawówce stali wyalienowani od reszty w swoich grupkach i słuchali szatanów ze „słuchawek na spółę". Dawniej nosili białe Adidasy lub Air Force Nike, rurki, Ramoneski i dżinsowe kamizelki. No, chyba że w Polsce - tutaj czarne bluzy z kapturem (najlepiej z jakimiś straszakami na klacie), zielone bojówki, rzemyki na nadgarstku i tłuste włosy związane w kuca. W późniejszym etapie przepoczwarzenia łysieli, zapuszczali piwnego brzucha lub zaczynali słuchać wiking metalu, zapuszczali brody i kroczyli dumnie po ścierwie przeciwników z toporem w ręce…
Reklama
Ok, może trochę generalizuję. Przyznacie jednak, że kojarzą się raczej z mrocznymi rzeczami, jak: ból, śmierć, rozkład, jeszcze raz ból, tatuaże, ćwieki, dekapitacja i koty… chwila, koty? Tak, KOTY.Kto by pomyślał, że owi czciciele kozłów, headbangingu i dźwięku zdartych strun głosowych uwielbiają też mruczące futrzaki. Dowód? Niedawno wydany album ze zdjęciami „Metal Cats" Alexandry Crockett, która uwieczniła czworonożne pupile razem ze swoimi panami, grającymi ciężką muzę ku chwale mroku.Jak mówi sama autorka zdjęć:„Te niezwykle słodkie i puszyste koty zostały sfotografowane razem z ich kochającymi właścicielami, w otoczeniu mrocznych siedzib muzyków, fanów i promotorów metalu, w tym członków zespołów: Black Goat, Thrones, Isis, Lightning Swords of Death, Book of Black Earth, Skarp, Harassor, Akimbo, Aldebaran, Atriarch, Oak, Ghoul, Ludicra, Holy Grail, Xasthur, Cattle Decapitation, Murder Construct, Exhumed, Morbid Angel, Municipal Waste, Skeletonwitch, Gypsyhawk, Nausea, Phobia oraz Napalm Death".Nie wiem jak was, ale mnie to przekonuje. Bo przecież taki frontman Napalm Death, śpiewający „Ludzkie śmieci, warte zniszczenia, podporządkowane ciemności, zmuszone do poddania" – po skończonym koncercie też może potrzebować trochę ciepła i miłości od swojego kochanego kotka.Zdjęcia: Alexandra Crockett.Wydawca: PowerHouse Books.