FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

​Krótka historia brody

Pierwszym wynalazkiem cywilizowanego człowieka nie było rozpalanie ognia

Pierwszym wynalazkiem cywilizowanego człowieka nie było rozpalanie ognia. Nie było nim również koło. Bez dwóch zdań była nim golarka Gilette w wersji vintage, która wykształciła się w jaskini po sąsiedzku do Lascaux. Gładkie policzki Freda Flinstone'a nie mogły w końcu być przypadkiem. Nie ukrywajmy też tego dłużej - nie był to zbyt skomplikowany wynalazek, skoro nawet Tarzan, mimo umiarkowanego poziomu IQ, zachowywał w dżungli gładkie lico przy pomocy związanych lianą kłów goryla (DIY-owe Mach 3).

Reklama

Dlaczego więc, skoro nasi praprzodkowie szybciej niż o wynalezienie iPhone'a zadbali o maszynki do golenia, twoi koledzy jak jeden mąż zapuszczają brodę jak Arystoteles? Krótka historia zarostu rzuci nieco światła na ten proceder rodem z mroków średniowiecza.

Gniew bogów a sprawa owłosienia

Złożoność teologii w czasach golarek z jaskini Gilette opodal Lascaux plasowała się na podobnym poziomie jak skomplikowanie rysunków ich mieszkańców - niewielkim. Dlatego człowiek pierwotny w zakresie owłosienia mógł cieszyć się pełną modową swobodą - zapuszczać baczki, włosy w nosie, wąs tirowca i pejsy do pasów lub prezentować przed dinozaurami policzki gładkie jak pupka niemowlęcia. Jednak Ziemia się starzała, a wraz z wiekiem ziemi ewoluowało zainteresowanie człowieka metafizyką. Doprowadziło to biednego wnuka Freda Flinstona nie tylko do stworzenia kilku złożonych systemów wierzeń, ale do sytuacji, w której istoty z niebios zaczęły mieć w kwestii jego brody lub jej braku coś do powiedzenia.

Starotestamentowy Bóg w wyraźny sposób preferował brodaczy, zakazując narodowi wybranemu używania brzytwy. Jednak po drugiej stronie Morza Czerwonego bujne owłosienie uniemożliwiało awans społeczny i sprawowanie odpowiedzialnych funkcji publicznych. Zostając kapłanem Ozyrysa, nie tylko należało przygotować się na zgolenie brody, ale również włosów z reszty ciała. Całej reszty, włączając w to brwi. Sam faraon, będąc boskim pomazańcem, miał natomiast w obowiązku zapuszczanie świętej długiej, ale wąskiej brody, a na specjalne okazje zakładał brodę sztuczną.

Reklama

Grecy, patrząc na społeczną schizofrenię, w której tkwili ich starsi koledzy z południowych wybrzeży Morza Śródziemnego kazali bogom od ich bród się odwalić. Fani bujnego zarostu mogli czcić Zeusa, a zwolennikom gładkiego lica zostawały modły do Zeusa. A że bóg grecki był bogiem zajętym swoim życiem osobistym, na owłosienie swoich wyznawców nie zwracał za dużej uwagi.

Mortal combat i stylówa, czyli kwestie praktyczne

Nie potrzeba było Beau Brummella, pierwszego w historii celebryty, by dzieje zarostu z krętych dróg religii skręciły ku próżnym i przyjemnym sawannom stylówy. Protoplastą kinfolkowego lumberjacka był Arystoteles, którego zarost utrzymywał się, zgodnie z filozofią właściciela, w okolicach złotego środka. Uczeń Platon przerósł mistrza nie tylko w zakresie filozoficznego fejmu, ale i długości brody, która zdradza, że Greczynki w tamtych czasach nie miały w zwyczaju zapraszania dorosłych już synów na niedzielny rosół z makaronem. W przeciwnym razie broda uciekiniera z jaskini nieustannie musiałaby być upstrzona pietruszką, okami z zupy i szczątkami klusek.

Aleksander Wielki, inny z uczniów Arystotelesa, ocenił jednak po stylówie swojego kolegę Platona jako absolutną pipkę. Bogaty zarost mógł uznać jedynie za oznakę kompletnego braku wojennego doświadczenia. Urodzony przywódca Aleksander nie dopuszczał brodaczy w swojej armii, gdyż zarost ograniczał znacznie sprawność bojową jego plutonów. Powalenie na ziemię i przebicie dzidą żołnierzy Macedończyka przez złapanie ich za brodę i pociągnięcie ku ziemi nie raz zdarzyło się na początku jego podbojów, a na takie konsekwencje modowych fanaberii jako władca ówczesnego wszechświata nie mógł sobie pozwolić.

Reklama

O doświadczeniach kolegi pamiętał jeszcze wielki wódz rzymski gładkolicy Julisz Cezar, lecz z czasem, gdy Cesarstwo zamiast potęgi zaczęło przypominać raczej Unię Europejską, zarost zaczął powracać na salony. Nawet Neron usiłował, spoglądając na Arystotelesa, dodać sobie inteligencji poprzez zapuszczenie obfitych baczków. Trudna sztuka uczynienia z brody atrybutu wykształciucha udała się dopiero trendsetterowi powrotu mody na Grecję - Hadrianowi. Jego następcy, w tym aspirujący do bycia największym mędrcem wśród cesarzy Marek Aureliusz, do tego stopnia zakochali się nie tylko w greckich kanonach literatury i piękna, ale i też w modzie, że hitem II w. n.e. okazało się noszenie rozdzielanych na dwie części bród ze specjalnie skręcanymi loczkami a la mokra włoszka.

Broda w rękach rewolucji

W międzyczasie na rubieżach cesarstwa broda zyskiwała wymiar polityczny w nowym znaczeniu. Pewien głoszący miłość obywatel Galilei nie wyglądał co prawda szczególnie różnie od przeciętnego mieszkańca Jerozolimy, lecz wyobrażenie Jezusa jako brodatego, długowłosego przystojniaka tak bardzo rozsiadło się w kulturze, że rewolucję pokoju i miłości ok. 1950 lat później (!) ciężko byłoby sobie wyobrazić bez podobnej stylówki. Od czasów Jezusa każdy rewolucyjny innowator musiał dbać o odpowiedni zarost. Abraham Lincoln, wychodował bujne kępki kędziorków dookoła linii szczęki (bez wąsów), Che Guevarze zarost rósł jak krew z nosa, lecz nosił go dzielnie, a Karol Marx zapuścił poniżej linii szczęki prawdziwy domek dla ptaków.

Reklama

Nie trzeba wspominać o tym, że nieodłącznym elementem wizerunku Hitlera i Stalina stały się ich wąsy, Lenina wąs i kozia bródka, a Fidela Castro gęsta broda a la umiarkowany Gandalf.

Jednak wśród rewolucjonistów nie wszyscy byli brodaczami. Najpierw Henryk VIII w Angli, a później Piotr Wielki w Rosji wprowadzili podatek od brody, a jej posiadacze mieli obowiązek nosić ze sobą srebrną lub miedzianą monetę z napisem "podatek pobrano". Dzięki poczynaniom ekstrawaganckiego króla i cara broda, oprócz bycia symbolem mądrości, została również symbolem statusu społecznego. Co prawda już sto lat później ich noszenie było równoznaczne z tym, że nie stać cię było na stalowe brzytwy, a niecałe trzysta lat później - na maszynki Gilette, lecz w siedemnastowiecznej Rosji nikt się tym nie przejmował i z dumą kręcił wąsa.

Ogląd naukowy na męską moc

Wąsy Hulka Hogana i bródka Chucka Norrisa to przypadek? Nie sądzę. Od starożytności wierzono, że jest symbolem męskiej siły i płodności, lecz dowiódł tego dopiero naukowo Karol Darwin, będący zresztą posiadaczem brody, na widok której Ashton Kutcher zzieleniałby ze złości. Autor teorii ewolucji sklasyfikował ją jako drugorzędową cechę płciową i stwierdził, że jest tym dla mężczyzny czym grzywa dla lwa czy ogon dla pawia. To bezpośrednia informacja o potencjale seksualnym, czy po prostu, jakby ujęła to ciocia Krysia spod Ostrołęki, jurności chłopa. Miękki puszek pod nosem jest równie sexy jak cienki głosik pod koniec podstawówki, dlatego dobrze, że Ashton poszedł po rozum do głowy i przestał konkurować na zarost z macho forever Tomem Selleckiem z Magnum PI.

Reklama

Jak działać brodą na dziewczyny

Starożytni Grecy pewnie mieli to gdzieś, ale zakładam, że skoro czytasz ten tekst, Ty nie masz i chcesz wiedzieć, czemu część twoich ziomeczków, od kiedy zapuściło wąsa, ma branie dekady, a część dziewczyny traktują raczej jak Czesia, kierowcę TIR-a z Pcimia Dolnego.

To całkiem jak z dziewczynami i ciuchami od projektantów. To dosyć oczywiste, czemu wolicie koleżanki w rzeczach MISBHV od dziewczyn w ortalionach Maldorora. Ponoć każda potwora znajdzie swojego amatora, ale amatorek zarostu a la George Clooney jest O WIELE więcej niż a la Charlie Chaplin. Jeśli nie można was znaleźć w Baseball Hall of Fame albo MoMA, naprawdę odpuśćcie sobie wąsy a la Rollie Fingers czy Salvador Dali. Dla fanów wąsów kierunkiem jest raczej James Franco niż Friedrich Nietzsche, choć w większości przypadków, w kwestii wąsów można nie popełniać błędów starego z lat osiemdziesiątych, spojrzeć na zdjęcia rodzinne i zrozumieć, że wąsy bez brody w 80% wyglądają dziwnie. Brad Pitt daje radę, ale skoro nawet góra testosteronu, Matthew McConaughey, nie uniosła tematu, zastanów się, czy naprawdę bliżej ci do Hulka Hogana niż Adama Levina. Jestem przekonana, że tego ostatniego, gdyby trzydniowy zarost zamienił na wąsy, Behati Prinsloo zdzieliłaby torebką po głowie, a liczba jego fanek na instagramie spadłaby do 30 tysięcy.

Jeśli nie chcesz, by zaczepiali cię koledzy, unikaj też wąsa na Freddiego Mercurego, a gdy Twój obecny wąs nie różni się szczególnie od gimnazjalnego - jest miękki i jasny - nie zazdrość Luciano Pavarottiemu i raczej wybierz skromniejszą wersję w stylu Ryana Goslinga czy Bradleya Coopera. Gdy chcesz poderwać dziewczynę z oazy, celuj w okolice Jareda Leto i pamiętaj, że na plaży bez muskulatury Davida Hasselhofa na niewiele przyda ci się zapuszczanie baczków.

Jeśli jednak masz dziewczyny gdzieś i chcesz, by znienawidzili cię koledzy, zostań stałym klientem w barbershope. Zostawiaj tam regularnie przynajmniej równowartość najnowszych air maxów i kup torbę produktów do pielęgnacji wąsów. Możesz wystrzyc sobie cokolwiek, pod warunkiem, że będzie wyglądało, jakby wymagało miesięcy hodowania i trzech godzin pielęgnacji dziennie. Po wizycie opowiadaj zainteresowanym, że w sumie broda urosła ci w tydzień, myjesz ją szamponem pokrzywowym, przystrzyganie jej to bułka z masłem, a zarost tak ci rośnie, że nie nadążasz z goleniem. Skutkiem ubocznym całej operacji może być to, że Tinder zacznie cię maczować wyłącznie z… PR-owcami World Beard & Mustache Championships, których zwycięscy wyglądają tak: