Marzenia za kratkami

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Marzenia za kratkami

Fotografka przez kilka miesięcy jeździła z aparatem do warszawskiego zakładu karnego dla kobiet, by fotografować tamtejsze więźniarki

Więcej zdjęć poniżej

Tekst: Paweł Mączewski

W psychologii i psychiatrii klinicznej termin „borderline" oznacza osobowość z pogranicza, cechującą m.in. emocjonalną niestabilność, wahania nastrojów, ataki gniewu i autodestrukcyjne działania. Taka osoba jest zawieszona pomiędzy normalnym, przystosowanym do społeczeństwa życiem, a nękającymi ją zaburzeniami. Termin wprowadził pod koniec lat 30. ubiegłego wieku Adolf Stern.

Reklama

Borderline to także nazwa dokumentalnego projektu Edyty Ganc, która w 2013 roku, przez kilka miesięcy jeździła z aparatem do zakładu karnego na Olszynce Grochowskiej, by fotografować tamtejsze więźniarki. Tematem nie była jednak ich kryminalna przeszłość i przyczyna, dlaczego się tam znalazły. Kobiety miały opowiedzieć o swoich największych marzeniach i o tym, co zrobią, kiedy już wyjdą na wolność. Spotkałem się z autorką projektu, który przez cały ten czas leżał w jej szufladzie. Porozmawialiśmy o kulisach Borderline i tej niewidzialnej granicy, którą przekroczyły jej bohaterki.

VICE: Powiedz coś o sobie, kim jesteś?
Edyta Ganc: Jestem typem osoby, która realizuje swoją ciekawość przez szukanie tematów i historii tam, gdzie ich pozornie nie ma. W miejscach, które są trudno dostępne lub uznane za niefajne i nieciekawe. Z jednej strony jestem dokumentalistką, z drugiej teatrologiem i staram się jakoś to ze sobą łączyć. Trzecia strona to bycie PR-owcem, ale to już zupełnie inna bajka.

Dlaczego Borderline? Co ta nazwa oznacza dla ciebie i twojego projektu?
Ona przyszła do mnie naturalnie i nie chodziło o odniesienie do kwestii psychicznych – bo borderline to przecież określenie zaburzeń osobowości. Mnie jednak skojarzyła się z linią, która oddziela te kobiety od reszty społeczeństwa. W pierwszym etapie robienia zdjęć do aresztu jeździłam autobusem. Zabierałam ze sobą statyw, cały sprzęt i wysiadałam na pętli, na Olszynce Grochowskiej. Trzeba tam było przejść przez tory kolejowe, które jakby oddzielają ich świat od reszty cywilizacji. Wchodziło się w las, gdzie nie ma chodników tylko jedna niecementowana droga, prowadząca do zakładu zamkniętego. Utwierdziłam się w tej nazwie po rozmowach z dziewczynami, kiedy zawsze podkreślały, że w ich życiach był jeden moment, linia, którą przekroczyły i to zaprowadziło je do tego miejsca.

Reklama

Dlaczego zakład zamknięty dla kobiet?
Temat mnie pociągał, chciałam znaleźć się w tym miejscu, by poznać te kobiety. To był też dość istotny moment w moim życiu, bo pojawił się w nim syn. Jak teraz myślę o tym, co mnie wyciągało z tego domu, z bardzo bezpiecznej sytuacji z półrocznym dzidziusiem, by na kilka godzin dziennie w tygodniu jechać na tę Olszynkę Grochowską… Hm, wciąż się nad tym zastanawiam. Myślę, że oprócz dokumentowania tych osób, też coś im dawałam. Nie zależało mi na zdobyciu rozgłosu ich kosztem, szczerze interesowały mnie jako osoby.

Trudno było przekonać władze zakładu do twojego pomysłu?
Na początku byli oczywiście nieufni, no bo „po co i dlaczego?". Chociaż akurat to więzienie miało już wcześniej doświadczenie z telewizją, więc i tak byli bardziej otwarci na kręcenie tam materiałów. W pewnym momencie odniosłam nawet wrażenie, że są rozczarowani, że nie jestem przedstawicielką jakiejś dużej stacji – to by nadało mojemu projektowi prestiżu, a tak był on tylko mój. Musiałam wystosować odpowiednie podania i po wszystkich pisemnych zgodach, wreszcie tam pojechałam. Na miejscu spotkałam się z dziewczynami, które najpierw spytałam, czy chcą w tym wziąć udział…

Co im mówiłaś, jak je przekonałaś?
Z każdą siedziałam kolejno sama w świetlicy i miałam jedno podejście. Musiałam im opowiedzieć kim jestem, po co to robię i zapewnić je, że nie będę tych zdjęć sprzedawać, ani wykorzystywać do innych celów niż ten projekt. Prawda jest taka, że większość społeczeństwa wie o więzieniach tyle, co z telewizji. Często sprowadza się to tylko do zdania, że jest tam źle, a osoby, które tam siedzą mają spaczone życiorysy i nie wiedzą, co dalej ze sobą robić. Chciałam więc opowiedzieć o marzeniach tych dziewczyn, planach na życie. Punktem wyjścia było, żeby zgodziły się opowiedzieć, kim chcą być w przyszłości, gdy wyjdą, a nie dlaczego w ogóle znalazły się w tym miejscu. Nie pytałam o to, co zrobiły i ile trwa ich odsiadka, ale jeżeli same chciały się tym podzielić, słuchałam.

Reklama

Czyli kompletnie nie wiedziałaś, z kim będziesz rozmawiać i za co zostały skazane?
Służba więzienna wytypowała dla mnie listę osób, które, według nich, nie będą sprawiały problemów, nie będą się dziwnie zachowywać lub czegoś ode mnie chcieć. Tyle że ja nie przeglądałam wcześniej ich papierów, wybierając „ciekawe" wyroki lub życiorysy. Ze wszystkich osób, z którymi rozmawiałam, tylko dwie dziewczyny nie wyraziły zgody.

Nie było momentu, że to ty nie chciałaś którejś z nich?
Miałam dylemat co do jednej z nich, była młoda, jeszcze przed osiemnastką. W jej przypadku nie byłam pewna, czy jest do końca świadoma projektu.

Jak wyglądały już same rozmowy i robienie zdjęć, miałaś okazję poznać którąś z nich bliżej?
Punktem wyjścia zawsze był czas przyszły. Z chwilą, gdy zadawałam pytanie o ich największe marzenie, kiedy wyjdą i kim chciałyby być, rozmowa nabierała swobodniejszego charakteru. Tak samo na zdjęciach, zależało mi, by pokazać, jak one chciałyby wyglądać. W tym celu wcześniej pytałam je, w co chciałyby być ubrane, jak chciałyby wyglądać, by czuć się fajnie. Najczęściej otwierałam do tego własną szafę lub pożyczałam ubrania od koleżanki, która robiła makijaż do zdjęć. Tak naprawdę już wtedy, przy robieniu make-upu, tworzyła się taka fajna, kobieca sytuacja, kiedy mogłyśmy swobodnie rozmawiać. Rytuał, który trwał dłużej niż sama sesja.

Jest coś, co ci szczególnie utkwiło w pamięci?
Pamiętam, jak jedna z nich pokazała mi swoje zdjęcia z komunii. I opowiadała o ojcu, który odszedł do innej rodziny. Była naprawdę miłą dziewczyną. Pod koniec naszego spotkania przyznała się, że to jest jej drugi wyrok… a pierwszy był za morderstwo. To był dla mnie taki moment grozy, bo chwilę wcześniej dałam jej swój numer telefonu… Nigdy bym nie przypuszczała, że ona może siedzieć za coś takiego.

Reklama

Dałaś jej swój numer?
To było takie zwyczajne, ludzkie. Kiedy tego dnia wracałam stamtąd autobusem do dziecka, myślałam o tym „co ja zrobiłam?". Naprawdę się wystraszyłam. Stwierdziłam, że to nie był dobry, spontaniczny gest.

Zadzwoniła?
Nie, ale przez chwilę czułam się niepewnie, ilekroć dzwonił nieznany numer. Miałam w sobie mieszane uczucia: z jednej strony chęć, by jej pomóc, z drugiej strach o siebie i własną rodzinę. Myślę, że właśnie tak mogą być odbierane te kobiety. Podwójnie.

Jaki obraz kobiet za kratkami pokazał ci projekt?
Z kilkunastu kobiet nie stworzę obrazu wszystkich, mogę natomiast powiedzieć o swoich odczuciach… Najbardziej interesującą dla mnie osobą, była właścicielka pewnej firmy, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej żyła na bardzo wysokim poziomie. Odstawała od pozostałych, siedzących głównie za jakieś kradzieże. W jej przypadku chodziło o Skarbówkę, złe poprowadzenie ksiąg i fałszywe potwierdzenia zatrudnień. Wszystko, co wcześniej sobą reprezentowała, tutaj przestało mieć znaczenie, bo dzieliła cele z jakąś dziewczyną ze wsi, z którą nie miała żadnych wspólnych tematów i musiała stworzyć dla siebie nowe układy. Na nowo się pozycjonować.

Spotkałam też panią, która mnie rozczuliła, bo trafiła tu za podpinanie się do prądu, ponieważ nie miała pieniędzy na rachunki. To pokazało mi, że tam może trafić dosłownie każdy. Chociaż poznałam tylko cząstkę tych historii, w większości przypadków wydarzenia, które przytrafiały się spotkanym przeze mnie kobietom zadziały się nagle, bez przemyślenia. Oczywiście, były też takie, które świadomie szły w „zło". Jedna nawet wydała mi się arogancka, chwaląc się tym, że siedzi już kolejny raz i będzie ponownie siedziała, bo tak jest jej wygodnie. Myślę jednak, że w większości przypadków te kobiety były z natury dobre, tylko coś nagle poszło nie tak…

Reklama

Minęło trochę czasu, odkąd skończyłaś projekt. Czym dla ciebie jest on dla ciebie teraz?
Myślę, że to była próba mojego dotarcia do tego, jakie one są naprawdę. Szukając tego, szukałam także czegoś w sobie. Zgody na inny, pozornie wrogi świat. Wydaję mi się, że wybór tematu jest zawsze mocno związany z osobą, która go realizuje. Z jej perspektywą i podejściem. Mogłam dotknąć pewnej inności, której można się bać. Świadomie opuszczając swój bezpieczny, rodzinny świat, chciałam udowodnić coś sobie, ale i tym kobietom za kratkami, że nasze światy tak bardzo się nie różnią. Ta linia, po której wszystko się zmienia, jest naprawdę cienka i równie dobrze, można ją przekroczyć ponownie, zaczynając wszystko od nowa. Jeśli ja przyszłam z ciekawością i szacunkiem do ich świata, one w ten sam sposób mogą powrócić do naszego.

ASIA (38 lat, cela zamknięta, 9 razy karana). Uwielbiam być sexy. Dla siebie, dla faceta. Każda kobieta tak chce, prawda? Buty na obcasie, mini, krótkie kurteczki, marynarki. Zostało 20 dni do końca. Niedługo wyjdę. Od razu pojadę do Kielc, do rodziców. Chce sobie uporządkować różne sprawy. No i poznać w końcu normalnego faceta, jakiegoś konkretnego, nie ze świata narkotyków. Chciałabym mieć w nim oparcie i ufać mu… Zaufanie jest najważniejsze.

JUSTYNA (25 lat, cela półotwarta, pierwszy raz karana). Zostały mi 2 lata. U mnie zaczęło się od maryśki; potem była amfetamina i kompot. Z leczenia uciekałam. Najgorsze momenty trzeźwienia to huśtawka: raz chciałam wrócić do domu, a raz się zaćpać. Prawie cztery lata włóczyłam się po Śląsku. Na detoksie poznałam koleżankę. Pojechałyśmy brać do Warszawy. Ona zmarła po dwóch tygodniach, przy mnie. Nie opamiętałam się. W noclegowni dla narkomanów poznałam swojego faceta. Teraz on na mnie czeka. Mówi, że nie bierze… W swojej celi opiekuję się młodszymi. Daję im wsparcie, chcę by mi ufały. Staram się być dla nich jak mama… Chciałabym mieć kiedyś córkę… Od dawna prowadzę swój dziennik. Jak wyjdę, chciałabym wydać książkę. O swoim życiu. Myślałam też, by zająć się fotografią.

KASIA (19 lat, cela półotwarta, pierwszy raz karana). Trafiłam tu jak miałam 17 lat. Nie powiem, za co tu jestem. Zaczęło się w gimnazjum. Przestałam chodzić do szkoły. Strasznie się miotałam, nie potrafiłam siebie kontrolować. Byłam niespokojna… Tu się uspokoiłam. Żałuję, że się tu znalazłam. To było zło konieczne. Sama mogłam dojść do wniosków, że nie warto było, że… Wyjdę za 3 lata… Od razu wyjadę do mamy, za granicę. Jaką będę kobietą? Hm… Zorganizowaną? Będę chodziła do szkoły i pracowała. Cenię kobiety, które pomagają innym. Jak ktoś tylko chce, to potrafi pomóc każdemu. Może będę psychologiem… A może będę pracowała w opiece społecznej? Jeszcze nie wiem… Podoba mi się Angelina Jolie. Jest piękna, ma ładne oczy i usta. Chciałabym wyglądać jak ona…

KASIA (38 lat, cela zamknięta, skazana po raz ósmy). Jestem tu od 3 lat. Zostało mi 21 miesięcy. Żyję tu z kobietą i dla niej przeszłam na satanizm. To jest wiara, że światem rządzi szatan. Po wyjściu znajdę sobie jakieś mieszkanie. Do rodziców alkoholików nie wrócę. Wysyłam stąd wnioski o socjalne, na razie czekam na odpowiedź. Podejmę taką pracę, jaka będzie. Kiedyś miałam takie marzenie, by otworzyć swój salon tatuażu. Znam się na tym i kręci mnie to. Sama sobie robię tatuaże. Salon mógłby być na Mokotowie. Niewielki, taki na dwóch pracowników. Najważniejsze, by było jakiekolwiek zajęcie, praca. By nie wrócić do handlu i do ćpania. Marzy mi się Egipt. Wyjechać i odpocząć. Podobają mi się kobiety. Mój ideał? Jennifer Lopez. Mogłabym wyglądać jak J LO.

KASIA (28 lat, cela zamknięta, odbywa drugą karę). Dlaczego Kobieta Kot? Bo koty chodzą własnymi ścieżkami. Za mną rok, przede mną cztery lata. Nie załamałam się, bo ja spadam na cztery łapy, po prostu musiałam się przestawić na inny tryb. Jestem w bloku recydywistek, bo trafiłam tu po raz drugi. Za kradzieże. Tak się właśnie przyglądam temu aparatowi…bo kiedyś myślałam, by skończyć szkołę fotograficzną. Może połączyć to z podróżowaniem i mieć taką właśnie pracę? Nie mam w sobie żadnej potrzeby stabilności, lubię zmieniać miejsca… Moje marzenie to Brazylia, ciepły klimat, lasy tropikalne. Albo Kuba, bo tam się podobno tańczy na ulicach. Teraz jestem tu, ale i tak wiem, że dam sobie radę i jakoś wykorzystam te 5 lat w zamknięciu… Sporo czytam, uczę się przebywać z innymi w tej ciasnej przestrzeni.

BOŻENA (50 lat, cela zamknięta, odbywa kolejną karę). Zostały mi 3 lata. Syn i konkubent też są w więzieniu. Tutaj najbardziej lubię oglądać wiadomości. Wiedzieć co się dzieje w kraju i na świecie. Czasem posłuchać muzyki. Jakiejś spokojnej, o życiu, o miłości. Lubię Anię Wyszkoni. Jestem raczej spokojna, koleżeńska, potrafię zrozumieć drugiego człowieka. Jak stąd wyjdę, udam się do przyjaciela, znajdę jakąś pracę. Jestem kucharzem, ale nigdy nie pracowałam w zawodzie… Chciałabym pojechać do ciepłych krajów. Może na Majorkę? Noszę się na sportowo, zwyczajnie, lubię dżins. Nie będę się zmieniać. Chcę pozostać sobą.

IRENA (58 lat, cela półotwarta, pierwszy raz karana). Siedzę od roku, zostało mi 19 miesięcy. Jestem tu za prąd. Za to, że nielegalnie się podłączałam do sąsiada. Mam 8 wnuków, w drodze dziewiąty. Jestem z nimi bardzo związana. Jak wyjdę, to wrócę do nich, będę się nimi zajmowała. Będę starała się odzyskać starszego wnuka, który trafił do zakładu opiekuńczego. Tęsknie za nim. To moje marzenia.

Łucja (25 lat, cela zamknięta, kolejny raz skazana). Jestem Romką. Matka i siostra też siedzą. W życiu dużo podróżowałam, po różnych krajach. Dzieci mam, ale z dziećmi nie jeździłam. Zostało mi 3,5 roku. Jak wyjdę, pojadę do rodziny, do dzieci. Moje marzenie to pojechać do takiego SPA w Krakowie, gdzie na ścianie jest piękna syrenka, która zmienia światło. Taka z mozaiki. Najbardziej chciałabym wyjechać do Włoch i tam zamieszkać… Lubię śpiewać muzykę romską i bollywoodzką. Może kiedyś zaśpiewam w zespole? Nie mam wymarzonego zawodu, zajęcia. Mam za to wiele pasji.

PAULA (28 lat, cela zamknięta, odbywa drugą karę). Siedzę od 2 lat za kradzieże sklepowe. Kradłam w spożywczych, najczęściej całe kartony gum do żucia. W tygodniu potrafiłam wpaść z 7 razy. Jak wyjdę stąd, to pierwsze co zrobię, to będzie długa kąpiel. Potem przygotuję obiad i siądę przed telewizorem. Zamieszkam ze swoją kobietą. Zawsze wiedziałam, że wolę dziewczyny, już w wieku 14 lat miałam jedną. Tak sobie myślę, że chyba chciałabym pracować w schronisku dla zwierząt. Ale największe marzenie, jakie mam, to pojechać kiedyś pod napis Hollywood w Los Angeles i tam sobie zrobić zdjęcie. I wpaść na Brada Pitta. Ideał faceta.

MAGDA (25 lat, cela półotwarta, drugi raz w więzieniu). Jestem tu od 4 lat. Jeszcze tylko 9 miesięcy. W tym roku zaczynam od nowa. Chcę zostać w Warszawie. Jak wyjdę, będę ubierać się tak jak zawsze, na sportowo, raczej wyzywająco. Mocny, wyrazisty makijaż, bo mam taki charakter. Chciałabym poznać faceta. Najchętniej takiego po odsiadce. Takiego, co już się w życiu nauczył, co jest dobre, a co nie i nie będzie niczego próbował… Moje marzenie to być projektantką obuwia. Myślałam też, by otworzyć swoją działalność. Krawiectwo, projektowanie, szycie.

MARIA (62 lata, pierwszy raz karana, cela półotwarta). Siedzę tu za telefon. Wzięłam go na umowę, a potem wyjechałam za granicę. Telefon został u koleżanki, która nabiła rachunek i nie płaciła. Wróciłam po pół roku. Któregoś dnia z pracy poprosili mnie na przesłuchanie. Siedzę tu od 13 miesięcy. Zostało 11. Teraz czekam na oficjalne ułaskawienie i podpis Prezydenta. Jak wyjdę to wyjadę do Wałbrzycha, za moją miłością. Marzeń jako emerytka to wielkich nie mam. Wrócić do normalności. Zobaczyć 4 córki i 3 wnuków. Babcią w końcu jestem.

KASIA (21 lat, cela półotwarta, pierwszy raz karana). Wolę nie mówić o sobie… Dlaczego Doda? Ona mi się podoba. Jej styl, makijaż… Jako osoba też. Podoba mi się to, że jest taka gadatliwa, taka wygadana. Chciałabym taka być. Odważna. Trafiłam tu dzień przed swoją osiemnastką. Został mi jeszcze rok i 3 miesiące. Jak wyjdę, będę próbowała być bardziej przebojowa. Chcę iść na kurs fryzjerski i zostać fryzjerką damską. Podoba mi się dobieranie warkoczy, czasem nawet czeszę tu dziewczyny.

Marta (39 lat, cela półotwarta, pierwszy raz karana). 3 lata, 2 miesiące, 5 dni. Tyle zostało. Miałam firmę i dobrze mi szło. Potwierdzałam rodzinie zatrudnienie, na lewo. To było najpierw. Kara i wyrok w zawieszeniu. Na sprawie przyznałam się, bo chciałam mieć święty spokój. I nagle, nie wiadomo dlaczego, mi to odwiesili. I skąd taki wyrok? Bo teoretycznie nie mieli ze mną kontaktu. Coś słali na adres, pod którym mnie nie było. Jak tu trafiłam? Poszłam na policję, bo skradziono mi dokumenty. I okazało się, że jestem poszukiwana. Siedzę za brak odbioru korespondencji. W życiu najważniejsze jest AWIZO.