Nienawidzę Ludzi, między innymi

FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Nienawidzę Ludzi, między innymi

Polska jest jak jakiś kabareton. Niby śmiesznie, ale koniec końców żenująco i smutno. Moja twórczość pozwala mi się z tym oswoić i dać upust frustracji

Łukasz Kowalczuk niektórym kojarzy się ze stroną TZżaD, czyli „Tak Złe że aż Dobre” (później Szlam.net) gdzie rozprawiał o kulturze klasy B. Inni znają go jako autora niedawno wydanej książki o TM-Semicu, największym komiksowym wydawnictwie w Polsce lat 90. Dla większości to jednak twórca „Nienawidzę Ludzi”, strony na której swoimi prześmiewczymi rysunkami ilustruje współczesną rzeczywistość i absurdy życia w naszym kraju. Naprawdę cieszyłem się na naszą rozmowę, w końcu jestem fanem jego nienawiści.

Reklama

VICE: Dlaczego nienawidzisz ludzi? 

Łukasz Kowalczuk: To najczęściej zadawane mi pytanie po „co słychać?”. Nie jestem socjopatą… chyba, ale ludzkość, tak ogólnie, nie wzbudza sympatii. „Nienawidzę Ludzi” to chwytliwe hasło i tytuł.

Rzeczywiście chwytliwe, od grudnia 2013 roku twoją stronę polubiło ponad 6 tysięcy osób. Swoimi rysunkami często komentujesz to co dzieje się w kraju. Jakbyś opisał czasy w których żyjemy?

Kiedy miałem kablówkę, to potrafiłem obejrzeć trzy serwisy informacyjne pod rząd i jak śpiewa klasyk, miałem ochotę „rozwalić telewizor i nasrać do niego”. Teraz telewizor służy w domu tylko do pożytecznych rzeczy, jak oglądanie filmów i granie w gry. Polska jest jak jakiś kabareton. Niby śmiesznie, ale koniec końców żenująco i smutno. Moja twórczość pozwala mi się z tym oswoić i dać upust frustracji. Dawkuję sobie informacje ze świata. Nie wiem co zrobię, jak to wszystko pierdolnie z hukiem, ale póki co się nie zapowiada. Na mitycznym zachodzie zamieszki potrafi wywołać reforma edukacji. Wyobrażasz sobie, że u nas studenci wychodzą na ulice w innym celu niż libacja przy okazji kolejnych analiów?

Zdradź mi więc, czego nienawidzisz najbardziej? 

W ostatnim papierowym „Nienawidzę Ludzi” zrobiłem takie Top 5:

…Ale to dotyczyło tylko pewnych pojęć. Postaram się więc wymienić pięć rzeczy, które aktualnie doprowadzają mnie do szewskiej pasji.

Ok, zaczynamy. Pięć: 

Pomysł na zorganizowanie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie. To jest kretynizm na tak wielką skalę, że niestety może się udać…

Reklama

Cztery:

Internetowa nowomowa, w ogóle cały ten pokraczny slang. Wolę już żuli, którzy rzucają kurwami na lewo i prawo niż ludzi mówiących tak, jakby od dekady zrywali azbest w Chicago.

Trzy:

Celebryci i to nie tylko beztalencia występujące w polskich serialach. W ogóle cała ta banda, która jest znana z tego powodu, że jest.

Dwa:

Artyści, którym się wydaje, że im się coś należy, bo tak.

No i jeden:

Cała standardowa reszta - politycy, media, urzędy, policja, kler. Niepotrzebnie liczysz, kolejność jest przypadkowa.

No a polskie kabarety? Do nich chyba też nie pałasz za wielką sympatią?

Czy mówi Ci coś hasło Comic Sans? To font słusznie uważany za szczyt obciachu. Taki „komiksowy” i „zabawny”, ale po prostu capi cebulą na kilometr. Tak najkrócej bym opisał polskie kabarety. Mi też zdarzają się nietrafione żarty, ale nie pokazuję ich w ramach misji mediów publicznych…

Oprócz rysunkowych komentarzy do bieżących wydarzeń, masz segment o „Cebulakach”, gdzie piętnujesz polskie przywary oraz przygody „ManSzynki”. Skąd czerpiesz inspiracje do tych ostatnich?

„Cebulakowie” to raptem trzy odcinki, muszę wrócić do tematu. W przypadku „ManSzynki” (pomysłodawcą postaci jest Tomek Majchrzyk z krakowskiego studia Rock n Ink) najpierw jest hasło, z kim rozprawi się bohater, a potem wymyślam scenariusz i sposób, w jaki trzeba zwyciężyć zło. To kombinacja własnych pomysłów, doświadczeń i zasłyszanych historyjek.

Reklama

Wiem, że teraz pracujesz nad czymś nowym - Vreckless Vrestlers. Opowiedz coś więcej o tym projekcie?

Vreckless Vrestlers to seria komiksów o międzywymiarowym, intergalaktycznym i w ogóle najlepszym turnieju wrestlingu, jaki kiedykolwiek miał miejsce. W styczniu ukazał się zeszyt zerowy opowiadający o zebraniu zawodników - papierową wersję można gdzieś jeszcze dostać, cyfrowa powinna być dostępna na Comixology lada chwila. Teraz odbieram z druku pierwszy numer, już z konkretnymi walkami. W tym przypadku są to dwa ćwierć-finały: Vegan Cat kontra Flatwoods Monster oraz pojedynek Crimean Craba z the Eye. Do tego dodany będzie album na naklejki. 20 stron niczym nie skrępowanej przemocy inspirowanych tym, co lubię najbardziej. Vrestlerzy nie gadają, Vrestlerzy walczą!

Ok, ale Vegan Cat i Krymski Krab….skąd ty bierzesz pomysły na takich bohaterów? 

Zewsząd. Vegan Cat wziął się z popularnego punkowego forum. Pewien koleżka założył temat dotyczący wegańskiej diety kotów. Kiedy myślałem nad postaciami, to mi się to przypomniało. Na pomysł Crimean Craba wpadłem na Krymie. Zobaczyłem kraba na plaży i już. Ale nie zawsze jest tak łatwo.

Czyli pewnie jesteś fanem wrestlingu. WCW, WWF, WWE, TNA… Tygrysia Maska? Masz jakieś ulubione federacje lub wrestlerów?

Oglądałem WWF w pierwszej połowie lat 90., na SkyOne. Teraz, w związku z komiksem, wróciła mi na to zajawka, ale wolę starocie i oglądam je sobie od czasu do czasu na YouTube. Polecam szczególnie Saturday Night's Main Events. Tam jest wszystko. Do tego oczywiście wspomniana Tygrysia Maska oraz przygody Kinnikumana. A jak ktoś w ogóle lubi egzotykę, to niech sprawdzi polską federację Do or Die Wrestling - to prawdziwi pasjonaci.

Reklama

To prawda, byłem na ich występie w jakimś domu kultury w Warszawie. Chłopaki zostawili wtedy na macie swój pot, łzy i krew. Wróćmy jednak na chwilę do początków twojej twórczości, jak zakochałeś się w komiksach? 

W domu zawsze było dużo książek i komiksów, więc to wyszło naturalnie. Na dobranoc ojciec czytał mi Kajko i Kokosza albo Thorgala, razem ze starszym bratem kupowali to, co się wtedy ukazywało, czyli głównie tytuły z Krajowej Agencji Wydawniczej. Pierwszy komiks, który przeczytałem sam, to był jakiś western Jerzego Wróblewskiego. Taki w kwadratowym formacie. Niedługo potem zaczęło się TM-Semic i wtedy wsiąkłem na dobre. Rodzice nigdy nie narzekali na to, że czytam o przygodach jakichś trykociarzy. Kręcili trochę nosem, kiedy ukazywało się tego dużo, ale ostatecznie dostawałem pieniądze na kolejne zeszyty.

Napisałeś nawet ostatnio książkę TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat 90. w Polsce”. To twój debiut na tym polu. Jak wyglądał proces jej tworzenia?

Na temat TM-Semic napisałem pracę magisterską. Kilka osób wypowiedziało się o niej dobrze. Wymyśliłem sobie, że to dobry materiał na książkę. Pojawił się wydawca, a potem to już tylko ponowne zbieranie materiałów, napisanie całości niemal od nowa oraz wielokrotne odkładanie pracy na później i gotowe. Mieć książkę na koncie, to bardzo miłe uczucie.

„TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat 90. w Polsce” Łukasz Kowalczuk. Wydawnictwo: Centrala

Reklama

Rozmawiając kiedyś z Jerzym Ozgą, spytałem go jak ocenia obecną formę polskiego komiksu? Odpowiedział, że „polski komiks nie żyje”. Zgodzisz się z nim?

Wiesz co, to aż muszę zapalić… Nie, nie zgadzam się kompletnie. Funkcjonuję w innej czasoprzestrzeni niż autorzy takich stwierdzeń i wszelakich teorii spiskowych. Jeśli kogoś interesuje „martwy" polski komiks, to niech sięgnie po Profanum, Bicepsa albo nadchodzącą drugą część Jake'a Collinsa. Sprawdzi strony takie jak Aleja Komiksu, Ziniol, Gildia, Kolorowe Zeszyty czy Polter. Jest tam wiele informacji o „martwych” polskich autorach, którzy publikują swoje „martwe” polskie komiksy. Są też „martwe” ekipy zinowe, wpisz sobie w wyszukiwarce takie hasła jak: Mydło, Maszin, Bazgrolle czy DNC. To specyficzny rynek i na pewno nie jest łatwo. Ja siedzę w temacie stosunkowo krótko, ale wystarczająco na tyle, żeby stwierdzić, że strzelanie focha albo zwykła bucera to nie są wyjścia z sytuacji.

Wiem, że wywodzisz się z polskiej sceny punkowej, jednak zdecydowałeś się na kolaborację z Testerem Gier… 

Tester Gier gra thrash metal/cross-over, a to akurat gatunek bardzo związany z hard core i punk rockiem. Wokaliści zespołu wywodzą się zresztą z tej samej sceny, co ja. Kolaboracja na razie ograniczyła się do zrobienia Szlamu Króla - demo większego projektu o nazwie „Konkweror”, które otrzymało nagrodę Złotego Kurczaka. To ma być pierwszy na świecie metalowy komiksowy musical. Teraz wreszcie zabiorę się porządnie za ten temat, bo odkładam go niemiłosiernie długo, a istnieje szansa, że wyda to „normalny”wydawca.

Reklama

Teraz przed tobą Bydgoski Konwent Komiksu i Gier 2014. Urzekło mnie, kiedy powiedziałeś mi wcześniej, że „wybierzesz się tam, zostawisz komiksy i pójdziesz się najebać”. Tak teraz wygląda życie polskiego komiksiarza? 

Przede wszystkim większość polskich komiksiarzy traktuje komiks jako pasję - coś więcej niż hobby, ale jeszcze nie formę utrzymania. Dlatego życie polskiego komiksiarza wygląda jak życie każdego pasjonata. Stosunkowo normalnie. Piszę „stosunkowo”, bo ludzie pozbawieni pasji i tak tego nigdy nie skumają, niezależnie od zajawki. Nie jest tak, że siedzimy nad tymi komiksami całymi dniami. To nie jest hermetyczne środowisko, jakiś nerdowski Ku Klux Klan. Przyjeżdżasz na konwent i bawisz się tak, jak lubisz. W czasie Komiksowej Warszawy oraz Bałtyckiego Festiwalu Komiksu będę miał prelekcje. Można stać w kolejce po autografy, pójść na spotkanie albo do najbliższego baru. Bez spiny.

Rysunki: Łukasz Kowalczuk

Zdjęcia: Joanna Kowalczuk

Więcej twórczości znajdziecie TU i TU

ODESSA 90210

KARAIBSKIE PODRYGI DANCEHALL’OWE I BIELACTWO NA WŁASNE ŻYCZENIE

TRZECH MĘŻCZYZN I PENIS

Alleluja

Harkonnen vs. DarthVader

Konkweror. Kolor: Łukasz Mazur

ManSzynka

Vreckless Vrestlers

Marsz

Marzenie

Duffman

Szlam.net. Zjadamy geeków na śniadanie

Zagranica

Violent Skate Bulldogs

Łukasz Kowalczuk