Komiksie superbohaterski, za co Cię nienawidzę i kocham?
Za co Cię nienawidzę?
Reklama
Mimo tak przykrych doświadczeń, wracałem do taśmowych trykociarskich produkcji. Kupiłem kilkanaście pierwszych tomów Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela oraz abonament w cyfrowum Marvel Unlimited. Część prezentowanych w ramach WKKM klasyków, które tak dobrze wspominaliśmy z czasów TM-Semic, brzydko się zestarzało. Nie przebrnąłem nawet przez dwadzieścia stron Dark Phoenix Saga. Nowsze crossovery od Marvela, które przeczytałem w ramach Unlimited, to było wciąż to samo. Było źle, aczkolwiek trafiło się kilka wyjątków.Moje ostatnie zetknięcie z mainstreamowymi herosami to lektura serii wydanych przez niezależnego Valianta oraz nieudana próba połapania się w chronologii najnowszych komiksów o Batmanie.Wśród lektur oraz w kinie przeważył Marvel, ale jeśli chodzi o produkcję na małe ekrany – wygrywało DC. Spośród seriali, animacji i gier, z którymi miałem styczność, nie spodobały mi się tylko Arrow oraz Beware the Batman. Oba z kwadratowymi postaciami i sterylnymi metropoliami. Po pięciu odcinkach odpuściłem przygody Olivera Queena, a pozostałych seriali aktorskich się wystrzegam. Beware of the Batman przegrywa chyba z każdym serialem animowanym o Batmanie, jaki widziałem (wyjątek to stary crossover ze ScoobyDoo).Nie wiem, czy o wysokich ocenach Arrow, na serwisach typu "sprawdź średnią", decydują jakieś zmasowane ataki fanbojstwa, ale to całkiem sensowna hipoteza. Fani są w gruncie rzeczy nieszkodliwi i sam pewnie czasem bywam fanem, co stwierdzam z żalem. Fanboje to jest inna bajka, wyższy poziom wtajemniczenia, dla którego na najważniejszej imprezie komiksowej w kraju najważniejsza jest kolejka po autografy albo wierzą w hasło, "że po tym crossoverze nic nie będzie takie, jak przedtem". Tatusie od Żbików, "ojezu znowu czarnuch w filmie", Kuce od Deadpoola, "Jak na Polskę to jest niezłe", "manga to nie komiks", "Tam mają większy rabat" i inne Plecy Konia. Odniosłem wrażenie, że wielu takich zawodników czyta jedynie produkcje DC oraz/lub Marvela. Pewnie się mylę. Mam nadzieję, że się mylę.
Reklama
Nie sposób interesować się polskim komiksem i nie natrafić na superbohaterów. Wciąż powstają nowi, ale żaden nie może sprostać trudnemu zadaniu, jakim jest dorównanie Orient Menowi, Wilqowi i Blerowi.Na początku wspomniałem o regałach. Mam na nich sporo superbohaterskich tasiemców i to wydanych tak, żeby zmieścić jak najwięcej zeszytów.Savage Dragon, Invincible – polecam każdemu, kto szuka dobrej rozrywki z gatunku "rozpierdol". To są komiksy, które nie mają pretensji do bycia czymś więcej, niż są. W "małych" wydawnictwach, takich jak Image, podchodzi się chyba do wydawanych serii z luźniejszą gumą i większym zaufaniem do autora, a potem liczy na dobrą sprzedaż. Z drugiej strony "mały" Valiant postawił na typową produkcję superbohaterską, z crossoverami i coraz większą ilością serii. Spodobały mi się te komiksy, w większości przypadków solidna robota, czasem coś więcej. Statystycznemu fanowi WKKM powinny przypaść do gustu. Niestety, kiedy kończyłem je czytać w okolicach trzeciego tomu zbiorczego, stopień komplikacji i związków z innymi seriami stawał się niebezpiecznie wysoki i zbliżony do korporacyjnych standardów.Na lewo, zakupione za śmieszną kasę, Essentiale Marvela (czarno-białe reedycje archiwaliów, cegły liczące po 500 stron): Fantastic Four 5, Killraven i Wolverine 1 (polskie wydanie). Ten pierwszy kosztował mnie najmniej (15 złotych), ale jest najważniejszy ze względu na rysunki Jacka Kirby'ego. "Król" mógł rysować do najgłupszych scenariuszy, i tak chcę czytać tytuły z jego rysunkami. Komiksy Kirby'ego (przede wszystkim autorskie serie) są jednym ze wspomnianych wyjątków w ofercie Marvel Unlimited. Dalej DC Showcase (odpowiedź konkurencji na Essentiale) prezentuje Warlorda. Barbarzyńcy i obcy we wnętrzu Ziemi. Nie trzeba nic więcej. WKKM się pozbyłem – najlepsza była tak zła, że aż dobra historyjka o Hulku. Prosto z otchłani lat 90.Dwie kolejne półki są zajęte przez zeszyty. Również te z TM-Semic – kolekcjonuję je ponownie, ale powoli, bo szukam dobrych cen. Po drugiej stronie Strażnicy, Batman: The Dark Knight Returns, Niezwykła historia Marvel Comics, znowu zeszyty. Na dvd królują Żółwie Ninja i Marvel. DC w kwestii animacji jest jednak o krok do przodu. Pewnie dlatego, że wyjątkowo trafił się w Warnerze ktoś mądry i zdecydowano się zekranizować m.in. Powrót Mrocznego Rycerza.Najlepsza gra na podstawie komiksu? Batman: Arkham Asylum. Dla takich chciałbym mieć z powrotem konsolę.Wystrzegam się seriali, ale czekam na Daredevila. Cieszę się z kolejnych kinowych wersji komiksów.Nawet jeśli psioczę na to, że wszyscy podniecają się zapowiedziami, castingami, zdjęciami z planu, teaserami trailerów i całą resztą marketingowego szajsu. Często się nacinam, ale kaman, trafić na słaby film w dzisiejszych czasach to żadna sztuka. No i byłoby super, gdyby kolejny Spider-Man w kinie był czarny. Mój ulubiony typ fanboja będzie zachwycony. Jak mawia mój fejsbukowy kolega "popkultura to przecież taka poważna sprawa".