FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Ten zespół przekona cię, że warto krzyczeć

„Znaki ostrzegawcze, że dzieje się coś niedobrego dostajemy już od dawna – na nas samych spoczywa odpowiedzialność i decyzja, czy to nas dotyczy i czy chcemy coś z tym zrobić" – rozmawiamy z zespołem [PERU]

Zdjęcie: Karol Grygoruk

„Jest nas więcej, ten kraj jest nasz, bo jest nas więcej […] A ty jesteś nikim, bo jest cię mniej!"

To nie tylko słowa piosenki lubelskiego trio punków z kapeli [PERU] – to cholernie trafna, a zarazem smutna konstatacja panujących obecnie nastrojów i postaw społecznych w Polsce, gdzie w miejsce racjonalnych argumentów, coraz częściej publiczna debata sprowadza się praw większości i siły.

Reklama

Na występ [PERU], który podczas katowickiego OFFa, trafiłem przypadkiem — zwabiony mocnym brzmieniem perkusji, szarpanych strun gitar i krzyku wokalisty. Ładunek energii, jakim zbombardowali te kilkadziesiąt zebranych pod sceną osób, sprawił że postanowiłem z nimi koniecznie porozmawiać. Piosenki były pełne uzasadnionej agresji, a teksty świadomym uzasadnieniem krzyku, który z gardła frontmana, przez głośniki trafiał do moich uszu.

Przypadkowa dziewczyna, którą poznałem na festiwalu powiedziała mi, że kto odwiedza OFFa, zabiera stamtąd jakieś muzyczne odkrycie. Niewątpliwie jednym z moich łupów okazało się tych kilka piosenek [PERU] i wywiad z członkami zespołu, którzy swoją muzyką sprzeciwiają się skrajnym postawom radykalizacji poglądów, homofobii i braku tolerancji Polaków — i chociaż sami o sobie mówią, że są prostymi chłopakami — dla mnie ich twórczość jest potrzebnym katalizatorem lęków i nadziei ludzi, którzy żyją w tym kraju.

VICE: Jak wam się żyje w Polsce AD 2015?

Jorge (wokal, gitara): To bardzo szeroki temat, ale myślę, że nasze teksty oddają trafnie stosunek, jaki mamy do rzeczywistości – czyli euforii nie ma. Tyle że byłoby przekłamaniem, gdybym stwierdził, że jest tylko źle. Jest po prostu znacznie więcej do zmiany niż do afirmacji.

Dlatego twoje teksty brzmią jak manifest buntu wobec zastanej rzeczywistości?

Jorge: Manifest? Nie. Raczej obrazki tego, co niepokoi czy irytuje. Dla mnie to coś naturalnego, że kiedy piszę, skupiam się właśnie na tematach, które bardziej bolą niż cieszą.

Reklama

W takim razie, co boli?

Jorge: Na przykład to, co pewne hasła i idee robią z ludźmi – jakie wytwarzają w nich mechanizmy zachowań, dokąd potrafią zaprowadzić.

PRZECZYTAJ, DLACZEGO FAJNIE MIEĆ POJEBANYCH LUDZI NA KONCERCIE

Orzeł (bas, wokal): Wszystko, o czym mówimy w piosenkach, można przełożyć na typy zachowań ludzkich – chociażby polityków którzy, nawet jeżeli się zmieniają, postępują tak samo.

Niedawno mieliśmy zaprzysiężenie nowego prezydenta – jego wybór podzielił Polaków, jedni się cieszą, drudzy patrzą w przyszłość z obawami. Jakie jest wasze stanowisko?

Jorge: Nie spodziewam się rzeczy lepszych, ale też nie wydaje mi się, żeby moje obawy na przyszłość wiązały się tylko z osobą tego czy innego prezydenta. Cały ten szum wokół tematu wyboru, o którym mówisz, raczej kanalizuje emocje Polaków, które zbierały się w nich od dawna.

Co masz na myśli?

Jorge: Proces wewnętrznego antagonizowania społeczeństwa, który trwa od przynajmniej 10 lat, polaryzacji postaw, radykalizacji i powierzchowności haseł, które dla wielu ludzi stały się ważniejsze niż tematy, które ich rzeczywiście dotyczą. Do tego dochodzi postępująca celebrytyzacja polskiej polityki, do czego wydatnie przyczyniają się media, które bawią się tymi gadającymi głowami na tysiąc różnych sposobów. No i nagle okazuje się, że mamy w kraju całkiem sporo fanatycznych wielbicieli człowieka, o którym wiemy tyle, co nic.

ANI KICZ, ANI BEKA: SUPER GIRL & ROMANTIC BOYS

Andrzej (perkusja): Mam wrażenie, że żyjemy w społeczeństwie, które nie myśli perspektywicznie i jedynie szuka rozwiązania tylko na tu i teraz. Na ten przykład w wyborach prezydenckich został wybrany człowiek, który pojawił się nie wiadomo skąd, pan w ładnym garniturze, powiedział kilka zgrabnych tekstów i ludzie uwierzyli, że to prawda – kiedy przecież to wszystko jest tylko szumem, medialną papką. Jeżeli mam możliwość wyboru, to ja osobiście nie chcę być tego częścią i w tym uczestniczyć.

Jednak nowy prezydent przypadł do gustu naszemu kościołowi.

Reklama

Jorge: Trudno się dziwić, że przypadł. Mówią przecież jednym głosem. Kler upatruje w tym wyborze szansy na powiększenie swego wpływu na władzę i ludzi. Osobiście nie jestem przeciwny, by ten czy ów kościół zabierał głos w ważnych sprawach społecznych, gdyby wcześniej, choć spróbował zrozumieć, o czym mowa. Problem z kościołem katolickim jest taki, że on nie słucha – on tylko mówi. Tutaj nie ma dialogu, tylko dogmat i żądza stawiania na swoim. Jestem za całkowitym i rzeczywistym rozdzieleniem państwa od jakichkolwiek wyznań. Również dlatego, że łączenie tych dwóch sfer nigdy nie wychodzi na dobre żadnej z nich.

Orzeł: Przecież kościół w Polsce już od dawna nie zajmuje się duchowością.


Zobacz, jak słodkie dzieciaczki pogują do Black Flag


Jorge, wspomniałeś o radykalizacji poglądów, ale czy postawy „Polski tylko dla Polaków" nie było już wcześniej?

Jorge: Była zawsze, ale teraz wyraźnie przybiera na sile. W retoryce polityków bardzo silne są radykalizacje sformułowań, eskalujące wyrażenia, które nasycają emocje – tak samo społeczeństwu coraz łatwiej przychodzi akceptowanie skrajnych światopoglądowo postaw. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze mainstreamowe media, które nie tyle opisują rzeczywistość, ile ją kreują. Jesteśmy obecnie świadkami fatalnego pomieszania pojęć, gdzie np. przy okazji 71 rocznicy Powstania Warszawskiego, obserwujemy takich skurwieli, którzy gładko godzą swastykę ze znakiem Polski Walczącej. Co ciekawe: ludzie akceptują ich znacznie łatwiej niż tych, którzy z takimi postawami walczą.

Reklama

Głośnym echem odbiło się w mediach zdjęcie Karola Grygoruka, ukazujące mężczyzn świętujących rocznice Powstania pod flagami z celtyckim krzyżem.

Andrzej: Gdy to zobaczyłem, byłem bardzo oburzony. Nie godzę się na to i nie zamierzam milczeć w tych sprawach. Ludzie nie wyciągają wniosków, mówią sobie, że ich ten problem przecież nie dotyczy, kiedy za rogiem w ich mieście dzieje się realny dramat. Jeżeli mogę grać w zespole i razem z moimi przyjaciółmi jednocześnie zwracać uwagę na te problemy i w ten sposób coś powiedzieć, to będę to robić.

DOWIEDZ SIĘ, DLACZEGO MAM GDZIEŚ PRZYSTANEK WOODSTOCK

Czy wasze piosenki są więc bardziej apelem do społeczeństwa, czy też jednak autoterapią?

Jorge: Nie tyle apelem, ile szturchnięciem w bok i pokazaniem paluchem tego, co warto zobaczyć i spróbować zrozumieć, a potem zareagować. Ale też formą wywalenia z siebie całego syfu, na który się nie godzimy, a który jest nam mimowolnie tłoczony. Bo czasem bardzo trudno jest się od tego odciąć. To paradoks, że im większy i szybszy mamy dostęp do informacji, tym jesteśmy głupsi w ich zrozumieniu i ocenie. Stąd bierze się na przykład marginalizacja problemów – że kiedy ktoś namaże na murze swastykę, to ktoś inny powie, że to tylko chuligani…

Albo Hindusi, propagujący szczęście.

Jorge: Znaki ostrzegawcze, że dzieje się coś niedobrego dostajemy już od dawna – na nas samych spoczywa odpowiedzialność i decyzja, czy to nas dotyczy i czy chcemy coś z tym zrobić.

Reklama

Czy dlatego warto krzyczeć?

Jorge: Kiedy jest o czym – to warto. Jeżeli widzisz pożar, nie tworzysz skomplikowanego komunikatu, tylko wołasz „pali się". Warto krzyknąć, jeśli ten krzyk może sprowokować dobrą zmianę. W moim naiwnym odczuciu świat składa się jednak z jednostek, nie mas – suma małych zmian może dać tę dużą.

Od czego waszym zdaniem powinniśmy zacząć?

Jorge: Od zdrowego rozsądku i dystansu do siebie.

Orzeł: Myślę, że bardzo ważny jest dialog pomiędzy stojącymi naprzeciwko siebie stronami, ponieważ wojna tylko zaognia i do niczego nie prowadzi.

Andrzej: Ludzie powinni dokonywać wyborów w oparciu o rozsądek, a nie korzystać tylko z gotowych decyzji i postaw innych ludzi, jak na tacy.

Ale gdyby to wszystko się ziściło, czy dalej mielibyście materiał do pisania piosenek?

Jorge: Zawsze. Może tylko, zamiast krzyczeć zacząłbym np. zmysłowo mruczeć. Póki co nie widzę jednak powodu, by zacząć ćwiczyć.