Polski Tarzan, który zginął w warszawskim getcie

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

Polski Tarzan, który zginął w warszawskim getcie

Olimpijski pływak Ilja Szrajbman miał zostać polskim Tarzanem. Film nigdy nie powstał ze względu na wybuch II wojny światowej

Ilustracje pochodzą z komiksu Obywatel Szrajbman (rysunki Jerzy Ozga, scenariusz Paweł Chmielewski)

Postać Tarzana została stworzona w 1912 roku przez amerykańskiego pisarza Edgara Rice'a Burroughsa. Początkowo przygody bohatera ukazywały się w prasie, a od 1914 roku publikowano je już w formie książek. Pierwsza z 24 części przedstawiała historię chłopca, który wychował się na bezludnej wyspie wśród małp i jako dorosły mężczyzna stał się władcą dżungli.

Reklama

Ciężko mi wyobrazić sobie przeniesienie tej historii w polskie realia – mimo to tuż przed II wojną światową trwały przygotowania do ekranizacji polskiej wersji Tarzana. W roli głównej wystąpić miał olimpijski pływak Ilja Szrajbman. Dowiedziałem się o tym przypadkiem dzięki dwóm artystom z Kielc, postanowili opowiedzieć tę niesamowitą historię w formie komiksu. Jerzy Ozgą (malarz, rzeźbiarz i ilustrator, mający na koncie publikacje m.in. w „Fantastyce", „Feniksie" czy „AQQ" oraz współpracę przy filmie Lecha Majewskiego Młyn i krzyż) i Paweł Chmielewski (autor scenariusza komiksu i szef magazynu kulturalnego „Projektor").

Postanowiłem pojechać do Kielc i dowiedzieć się o polskim Tarzanie, który zginął w Zagładzie.

VICE: Od początku – skąd pomysł na Obywatela Szrajbmana?
Paweł Chmielewski: Wszystko zaczęło się od Jurka. To on jeszcze w 2000 roku w wywiadzie dla „AQQ" wspomniał o pływaku, który miał zagrać polskiego Tarzana w filmie Juliusza Gardana – bardzo znanego przedwojennego reżysera. Przeczytał o tym przypadkiem w gazecie z lat 70…
Jerzy Ozga: W „Filmie".
Paweł: Właśnie. To były zaledwie dwa zdania wypowiedziane przez siostrę reżysera, Leonię Gradstein. Mimo to na ich podstawie Jurek postanowił zrobić komiks i zapytał, czy chciałbym stworzyć do tego scenariusz. Napisałem dramat o strukturze komiksu.Taki był początek Obywatela Szrajbmana.

Jak wyglądały przygotowania do stworzenia scenariusza?
Paweł: Przez półtora roku korzystałem z książek i bibliotek cyfrowych w Polsce oraz Niemczech, z archiwum internetowego instytutu Yad Vashem, przekopałem się przez prasę sportową z lat 1928-39 i pozostałe w domu pamiątki rodzinne z przedwojennej Warszawy. Informacje, które znajdowałem, były niestety szczątkowe i musiałem je zlepiać jak skrawki podartego zdjęcia. Czego się jednak dowiedziałem o Ilji Szrajbmanie? Urodził się w 1905 roku w Warszawie. Chociaż był pochodzenia żydowskiego, całe życie czuł się obywatelem Polski. Odbył służbę w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. W tym czasie należał też jako pływak do Wojskowego Klubu Sportowego w Wilnie. Miał do tego ogromny talent, więc gdy wrócił do Warszawy, grał w piłkę wodną w żydowskim klubie Makabi, a w Legii pływał w barwach polskich i bił rekordy głównie na dystansach 200-1500 metrów kraulem. Jego sportowe sukcesy sprawiły, że został jednym z czterech członków polskiej sztafety pływackiej, która startowała na olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku.

Reklama

Polski Żyd walczący o złoto w nazistowskich Niemczech. Presja musiała być ogromna.
Paweł: Tym bardziej że już przed wyjazdem napompowano w kraju bardzo typową polską bańkę: jedziemy do Niemiec po worek medali i wielkie sukcesy. Zdobyć je mieli Kazimierz Bocheński, Joachim Karliczek, Helmut Barysz i Ilja Szrajbman – czwórka naszych wtedy najlepszych pływaków. Nie obyło się bez kontrowersji związanych z wyborem tych sportowców. Nie wszystkim podobała się decyzja o ich wytypowaniu.

Dlaczego?
Paweł: Nastroje były mieszane, bo przecież Szrajbman – Żyd, Karliczek od roku żył ze stypendium w Niemczech i bardziej czuł się już Niemcem, Barysz – Ślązak, a Bocheński pochodził z Kresów.
Jerzy: Czterech Polaków, wśród których nie ma Polaka [śmiech].
Paweł: Występ pływaków na olimpiadzie niestety zakończył się klęską…
Jerzy: Falstartem.
Paweł: Zostali zdyskwalifikowani już po dotarciu do mety. Chociaż Szrajbman popłynął najlepiej ze wszystkich, po tym wydarzeniu zakończył karierę sportową. Został trenerem pływania w Warszawie.

 
Jak pojawiła się możliwość wystąpienia w filmie?
Paweł: Szrajbman miał już wcześniej kontakt z kamerą. W 1929 roku Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wraz z Polskim Związkiem Pływackim postanowiło nakręcić szereg fabularyzowanych dokumentów oświatowych dla młodzieży. Chciano pokazać różne dyscypliny sportu i jako pływaka zaproszono m.in. Szrajbmana.

Reklama

OK, fabularyzowane dokumenty to jedno, ale… polska wersja filmu o Tarzanie? To brzmi jeszcze bardziej egzotycznie niż oryginalna wersja historii.
Paweł: W latach 30. Juliusz Gardan kręcił hity, np. Wrzos czy Doktora Murka, ale był tym już ewidentnie zmęczony. Pragnął stworzyć kino prawdziwie artystyczne, ważne – wielkie kino przygodowe. Tarzan stanowił idealny wybór. Historia tej postaci była w Polsce bardzo popularna. Pierwszy przekład książki Burroughsa pojawił się u nas już ok. dwóch lat po jej amerykańskiej premierze. Z sukcesem wyświetlano wszystkie ekranizacje przygód Tarzana z Johnnym Weissmullerem w roli tytułowej. Gardan wymyślił więc przeniesienie tej postaci w polskie realia.

Jaki miał na to pomysł?
Paweł: Posiadamy tylko szczątki informacji. Wiemy, że miało dojść do katastrofy samolotowej i przyszły Tarzan – kreowany właśnie przez Ilję Szrajbmana – miał znaleźć się w Puszczy Białowieskiej.

Tyle że w oryginale Tarzana wychowywali nasi dalecy kuzyni, małpy. Kto miał to zrobić tutaj, żubry i jeże?
Jerzy: To jest właśnie najciekawsze, jednak ciężko teraz tłumaczyć wizję reżysera.
Paweł: Możemy tylko domniemywać, dlaczego Gardan wybrał na głównego bohatera osobę o urodzie czysto semickiej. W końcu wiemy dobrze, że historia Tarzana jest też historią wyobcowania i samotności we wrogim otoczeniu…

Rozumiem, że polski Żyd grający Tarzana – postać próbującą przetrwać we wrogim mu otoczeniu – mógł być przełożeniem nastrojów panujących wtedy w kraju?
Paweł: Do pewnego stopnia – tak, antysemityzm w Polsce i Europie schyłku lat 30. nie był zjawiskiem marginalnym. Film o Tarzanie to na pewno również pierwsza środkowoeuropejska próba zrobienia kina nowej przygody. Dlatego mój scenariusz przypomina opowieść filmową, każda ze scen jest napisana w stylistyce innego gatunku filmowego, stąd parafrazy wielu kinowych przebojów. Początki zdjęć do obrazu Gardana zaplanowano na 1940 rok, ale – jak wiemy – wybuchła wojna. Szrajbman wstąpił do Żydowskiej Organizacji Bojowej i zginął podczas powstania w warszawskim getcie w 1943 roku. Natknąłem się jeszcze na informację, że w latach 60. Polski Komitet Olimpijski ufundował tablicę – wisiała na Stadionie Narodowym i była poświęcona polskim olimpijczykom, którzy zginęli w czasie wojny. Było tam też nazwisko Szrajbmana. Wraz z wybudowaniem nowego stadionu…
Jerzy: …„perły" architektonicznej…
Paweł: …tablica zniknęła, a z nią kolejna część historii Szrajbmana. To jeszcze bardziej utwierdziło nas w przekonaniu, by o tym opowiedzieć. Chcę jednak podkreślić, że nie tworzymy encyklopedii ani podręcznika do historii – mogliśmy sobie pozwolić na licentia poetica.
Jerzy: Tak naprawdę jest to dramat oparty na faktach. Historia o możliwościach człowieka, które nie zostały do końca wykorzystane, i o rzeczach, które mogły się zdarzyć, ale nie zaistniały, ponieważ coś je przerwało.

Reklama

Obywatel Szrajbman

Poniżej prezentujemy fragment scenariusza komiksu

Scena 10

Warszawa. Getto. Pierwsze dni marca 1942 r.

(Żydzi kończą pracę. Biorą wiadra, drabinę, sprzątają worki. Są przerażeni. Niemiecki oficer jest wyraźnie znudzony. Koniec pracy. Żydzi i policjanci stają gotowi do drogi. Porucznik mówi coś do żołnierza. Ten wskazuje na Szrajbmana. Żydowski policjant popycha go pałką w kierunku Niemców.)

ŻOŁNIERZ: Pokaż papiery, Żydzie.

(Szrajbman wyciąga papiery. Staje na baczność. Zdejmuje czapkę.)

ILJA SZRAJBMAN: Panie kapralu, tu jest wszystko. Pozwolenie na pracę też mam. Pomagam tu niedaleko w…

(Znudzony porucznik nagle podnosi głowę.)

PORUCZNIK: Skąd, Żydzie, znasz niemiecki?

(Szrajbman jest trochę oszołomiony. Zanim zdążył odpowiedzieć, policjant popycha go pałką.)

POLICJANT: Mów, kiedy pan porucznik pyta!

ILJA SZRAJBMAN: Panie poruczniku… Uczyłem się przed wojną. Przed olimpiadą w Berlinie…

ŻOŁNIERZ: Che, che, che. Proszę, proszę. Mosiek był w Berlinie.

PORUCZNIK (wyciąga pistolet i zaczyna się nim bawić): …olimpiadą w Berlinie… Co tam robiłeś?

POLICJANT: Odpowiadaj! Pan porucznik pyta!

ILJA SZRAJBMAN: Startowałem w zawodach… pływackich…

(Oficer długo patrzy na Szrajbmana. Nagle podnosi pistolet i zabija jednego z Żydów niosących wiadro. Chowa powoli broń do kabury. Kiwa na żołnierza. Ten rzuca Ilji papiery.)

ŻOŁNIERZ: Widzisz, Żydzie. Pan porucznik ceni sportowców.

(Niemcy odchodzą. Żołnierz odwraca się na chwilę i woła do policjanta.)

Reklama

ŻOŁNIERZ: Posprzątać to! Szybko! Ma być porządek!

(Policjanci popędzają Żydów. Ci prędko zabierają narzędzia, ciało zastrzelonego, które u wylotu ulicy składają na specjalny wózek obok innych zwłok. Dwie ulice dalej. Zamykają narzędzia w magazynie. Rozchodzą się. Żydowski policjant zatrzymuje Szrajbmana.)

POLICJANT: Miałeś dziś szczęście. Najlepiej idź do synagogi, póki jeszcze jest otwarta, i podziękuj. Następnym razem już się nie uda.

ILJA SZRAJBMAN: Nie chodzę do synagogi…

POLICJANT: To idź na wódkę. Drugi raz takiego szczęścia już mieć nie będziesz. Lepiej zaciągnij się do nas.

ILJA SZRAJBMAN: Mam pracę.

POLICJANT: Dobrze ci radzę – zaciągnij się. Niedługo ten mundur ci się przyda.

ILJA SZRAJBMAN: Mam pracę.

POLICJANT: Ech ty, pływak… Lepiej idź już na tę wódkę.

(Rozchodzą się. Szrajbman idzie na ulicę Leszno do kawiarni Sztuka.)

MICHAŁ ZNICZ (wciąż przemyka ulicami, recytując ten sam monolog z „Kupca weneckiego"): „Nie płynież z nas krew, jak nas zakłujecie? Nie śmiejemyż się, jak nas załaskoczecie? Nie umieramyż, jak nas otrujecie? A jak nas skrzywdzicie, nie mamyż się mścić za to? Jeżeliśmy we wszystkiem innem do was podobni, to i w tem chcemy was dorównać".

Scena 24

Warszawa. Koniec marca 1936 r.

(Ilja Szrajbman wychodzi z kina Atlantic. W witrynie plakat: „Johnny Weissmuller jako człowiek małpa". Pod pachą ma nowy numer „Kina". Pogwizdując, zadowolony wchodzi do kawiarni Adria. Rozgląda się. Ktoś go woła.)

Reklama

MĘŻCZYZNA: Szrajbman! Chodź do nas!

ILJA SZRAJBMAN: Cześć, Szenajch! (do pozostałych trzech mężczyzn) Można?

DYSTYNGOWANY MĘŻCZYZNA W ŚREDNIM WIEKU O SMUTNYCH OCZACH: Prosimy, prosimy.

SZENEJACH: Szrajbman, gratuluję! Czytałem w „Przeglądzie", na pierwszej stronie zdjęcie i wyobraźcie sobie, panowie, pod nim czytam: „Najlepsi warszawscy pływacy", a w środku kto? Nasz Ilja Szrajbman! Świetnie napisane!

MŁODY CZŁOWIEK O ZŁOŚLIWYM SPOJRZENIU: Bo sam pisałeś. (piją)

SZENEJACH: I dlatego świetne! Ilja, wódki się napijesz?! Poznaj, ten, co tak się mądrzy, to Stern, tamten smutny – Cękalski, a tego to znasz chyba?

ILJA SZRAJBMAN: Znam… Witaj, Trystan.

SZENEJACH: Kelner! Trzy wódki, nie – cztery! I butelka! I koniak dla Lejtesa (krzyczy, widząc wchodzącego łysiejącego 30-latka), bo on jest snob! Cha, cha!

CĘKALSKI: …sport to, widzi pan, jest siła… Tacy Niemcy…

SZENEJACH: Jak tam? Podobno do Berlina jedziesz?

CĘKALSKI: …chociaż świnie i faszyści…

TRYSTAN: Coś pan!

LEJTES: …przemysł podnieśli. Żydów biją!

CĘKALSKI: …prosit! (wychylają kolejne kieliszki, gwar, mieszają się głosy)

ILJA SZRAJBMAN: Tak się mówi…

SZENEJACH: Stary, to olimpiada! Jak ja ci zazdroszczę!

CĘKALSKI: Prosit!

TRYSTAN (szarpie Szrajbmana za rękaw): Piłkarzy z kadry wyrzucili. Bokserów też!

SZENEJACH: Kelner, jeszcze butelkę! I trzy kieliszki – znajomi zaraz przyjdą!

CĘKALSKI: I rozumiesz… światłem tak trzeba operować… żeby kontur wydobyć… cieniem uwydatnić grozę sytuacji.

Reklama

TRYSTAN: …!

STERN (do Szrajbmana): Lejtes jest choleryk, ale ma talent. Sam widziałem, jak pluje w obiektyw przed każdym ujęciem. Za to Waszyński… Nieciekawa figura. Myślę, że dziś nie przyjdzie…

SZENEJACH: Co ty czytasz?! „Kino"! Panowie, nasz mistrz czyta „Kino"!

LEJTES: Szmatławiec!

SZENEJACH (do Szrajbmana): Nie czyta, bo go skrytykowali! Prosit! A w tych Siemianowicach dobry wynik wykręciłeś!

STERN: Za to Gardan… O, właśnie idzie… To taki przeintelektualizowany entuzjasta. Gardan! Pozwól do nas!

GARDAN: Witam panów. Trystan, co tu robisz? Miałeś być w Łodzi. Lejtes…? (do Szrajbmana) Gardan jestem. Juliusz Gardan.

ILJA SZRAJBMAN: Ilja Szrajbman.

GARDAN: Pływak. Nasz mistrz. Napijmy się!

CĘKALSKI: Prosiiit!

LEJTES: …a kamera musi trochę z góry…

GARDAN: My w filmie trochę… nawet nie trochę – bardzo wam zazdrościmy. Ludzie was na ulicy rozpoznają… Napijmy się…

ILJA SZRAJBMAN: Parę wyników. Kończą się rekordy… I co zostaje?

GARDAN: Pan, widzę, był w kinie. Można zapytać na czym?

ILJA SZRAJBMAN(trochę zawstydzony): Na „Tarzanie"… Chciałem podpatrzeć technikę… Do Wiednia na zawody jedziemy…

GARDAN: Na „Tarzanie"… To… ja taki pomysł mam. Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie. Teraz robię „Wrzos", potem jeszcze jakieś romanse. Kontrakt mam. Ale później… Mam taki pomysł na polskiego Tarzana. Niech pan kiedyś wpadnie do mnie do studia, to pogadamy.

CĘKALSKI: Prosit!

SZENEJACH: Na Beeerlin!!!