Berlin wciąż przyciąga outsiderów i alternatywę

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Berlin wciąż przyciąga outsiderów i alternatywę

Przyzwyczailiśmy się do kliszy pracowników korporacji zmęczonych życiem i marzących o wypasie kóz, którzy uciekają na podlaskie wsie. Dlaczego jednak ucieka młody facet pracujący w wolnym zawodzie?

Wszystkie zdjęcia: Karol Grygoruk

Mam wrażenie, że pamiętam upadek berlińskiego muru.Gdy próbuję przywołać wspomnienia, mam przed oczami widziane w telewizji, kultowe obrazy ludzi siedzących na Murze. Radość na ulicach i upadające bloki betonu. Wspomnienia dominują legendarne kadry które nie mogą być moimi wspomnieniami, jednak z siłą pokoleniowego wydarzenia wybiły się w pamięć całej mojej generacji. 9 listopada 1989 w Berlinie przeszedł do historii jako Upadek Berlińskiego Muru. Przyszedł zachód.

Reklama

Edwarda poznaję jeszcze w Warszawie. Pracujemy razem przy sesjach zdjęciowych. Czasem widzimy się w tych samych miejscach, w klubach, na koncertach. Jeszcze nie wiem, że obaj zachwycamy się życiem w Berlinie. On rzuca wszystko i decyduje się wyjechać, ja zostaję.


[ ](http://www.vice.com/pl/series/vice-guide-to-guys)

W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI


Spotykamy się w mieszkaniu w którym Edward ma swój pokój szerokości 1,5x2,5m. Chwilę po przyjeździe przygarnęli go znajomi. Minimalna ilość ubrań nie pasuje mi do obrazu chłopaka, który zajmował się projektowaniem i stylizacją. Przed wyjazdem Edward wrzucił do kontenerów PCK lub oddał znajomym większość swoich rzeczy. Mniej przedmiotów, mniej do noszenia, mniej zmartwień. Proste. Kolejne 48 godzin szwendamy się po ulicach kiedyś podzielonego miasta. Knajpki imigrantów z całego świata i dziki ogród prowadzony przez punkowy kolektyw. Dlaczego ktoś rzuca startującą karierę i wyjeżdża? Przyzwyczailiśmy się do kliszy pracowników korporacji zmęczonych życiem. Dlaczego jednak ucieka młody facet pracujący w wolnym zawodzie? Do Berlina?

Berlin zawdzięcza swój charakter jeszcze RFN'owskim prawom meldunkowym. Każdy legalnie zamieszkujący zachodnią część miasta, zostawał zwolniony ze służby w Bundeswehrze. Punkowy i anarchistyczny raj, w którym odnalazły swoje miejsce wszystkie „błękitne ptaki", squattersi i hipisi.

Dziś Berlin to miasto, które reklamując transport publiczny za pomocą wizerunku pary brodatych facetów w skórzanych kamizelkach, szczyci się swoją polityką prorodzinną i jedyną dzielnicą w Europie o dodatnim wskaźniku przyrostu naturalnego. Choć wcale nie wolne od wad, jednak wciąż będące miastem w którym mieszkańcy organizują protesty, by bronić ulic przed gentryfikacją, a streetart i wolnościowy charakter miasta stał się jego wizytówką.

Odprowadzam Edwarda do pracy licząc na ostatni kadr. Na pełnym ludzi peronie Alexanderplatz czekamy na spóźniający się S-Bahn. Gdy już przestaje dziwić mnie brak reakcji na wytatuowanego i ubranego w jaskrawo pomarańczową spódnicę faceta obok mnie, zagaduje nas elegancka Niemka w wieku naszych mam. - Piękna spódnica, kochany - rzuca w biegu. Przypominam sobie, że jestem w Berlinie. Za trzy godziny wracam do Warszawy.