Portrety z irlandzkiego „Miasta Nożowników”

FYI.

This story is over 5 years old.

Gallery

Portrety z irlandzkiego „Miasta Nożowników”

Chłopak spojrzał się na mnie i powiedział: – Masz pięć minut na dojście do domu. Rozpiął przy tym koszulę i pokazał ukryty pod nią nóż. Skręciłem za róg i zacząłem biec

Wszystkie zdjęcia: Yasin Osman

W maju tego roku wybrałem się do Irlandii, aby zostać oficjalnym fotografem na pewnym firmowym wydarzeniu w Limerick i Dublinie. Miasto Limerick było pierwsze – dobre powitanie w nowym dla mnie, przyjaznym kraju. Jestem czarnym kolesiem z biednej dzielnicy Toronto (dla ścisłości Regent Park) poddawanej obecnie rewitalizacji, która do niedawna znana była jako jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic Kanady. Jakimś cudem trafiłem teraz do Irlandii, postanowiłem więc zacząć zwiedzanie natychmiast po zostawieniu walizek w hotelu. Niestety mój towarzysz podróży i hotelowy współlokator Mustafa Wierszopisarz był zbyt zmęczony, aby mi towarzyszyć. Stwierdził, że musi odpocząć, by być w dobrej formie na swoim występie następnego dnia. Z początku wahałem się, przed wyjściem w miasto samemu, jednak stwierdziłem, że jeśli coś ma się wydarzyć, to i tak się wydarzy.

Reklama

Gdy szedłem ulicami Limerick, mieszkańcy (zgodnie z moimi przewidywaniami) uśmiechali się do mnie i mówili „dzień dobry". Przez chwilę zapomniałem nawet o trudach życia czarnego muzułmanina w Ameryce Północnej. Czułem się jak nowo narodzony. Ale im dłużej szedłem w miasto, tym ono stawało się mniej przyjazne, a bardziej tajemnicze. W pewnym momencie poczułem chłód, a coś w moich trzewiach kazało mi wracać. Zobaczyłem jadącą na rowerku małą dziewczynkę i strzeliłem jej oraz jej dwóm koleżankom zdjęcie. Zapytałem, gdzie są jej rodzice. Zaśmiała się i wskazała mi pobliski dom. Zorienotwałem się, że wyglądają trochę jak z Lśnienia. Mimo to nie wiem, dlaczego pozwoliłem im się zaprowadzić do tego domu. Po chwili rozmawiałem już z całą rodziną. Matka dziewczynki powiedziała, że nikt wcześniej nie robił jej zdjęć prawdziwym aparatem. Przesiedziałem tam kilka godzin. Przez ułamek sekundy przemknęło mi przez myśl, że być może moje życie jest w niebezpieczeństwie. Zdałem sobie jednak sprawę, że w Irlandii prawie nikt nie ma broni. Uśmiechnąłem się i wróciłem do rozmowy.

Po tym jak zrobiłem już rodzinie trochę zdjęć, kobieta sasugerowała, żebym schował głęboko aparat i komórkę, ponieważ zaczynało się ściemniać. Zapytałem, dlaczego powinienem uważać. Okazało się, że młodzi w tamtej okolicy są bardzo agresywni, a ona nie chciała, by ktoś mnie dźgnął. Jeden z jej synów, który stał obok, zaczął się nawet śmiać z niedowierzaniem:

Reklama

– Naprawdę nie wiedziałeś? Przecież na Limerick mówi się „Stab City" (Miasto Nożowników).

Limerick od lat stara się pozbyć swojej złej sławy i przydomka „morderczej stolicy Irlandii", biorąc na celownik lokalne gangi. Niestety liczba popełnianych tu przestępstw w skali kraju wciąż jest wysoka, szczególnie jeśli chodzi o napaści seksualne i niszczenie mienia.

Zgubiłem się wracając do hotelu, z konieczności spytałem więc o drogę mijanego akurat nastolatka na rowerze. Machając mu przed nosem kartą hotelową zorientowałem się, nie to było najlepszym pomysłem. Wyglądałem jak bogaty obcokrajowiec, który prosi się o kłopoty. Chłopak spojrzał się na mnie i powiedział:
– Masz pięć minut na dojście do domu.
Rozpiął przy tym koszulę i pokazał ukryty pod nią nóż. Skręciłem za róg i zacząłem biec. Wszystko to wydawało mi się tak znajome – miałem wrażenie, że śnię. Na szczęście udało mi się wrócić bezpiecznie dzięki kobiecie, która dokładnie mi wytłumaczyła, którędy mam iść.

W głowie goniły mi myśli. Przypomniałem sobie Irlandkę, która prosiła mnie, bym przestrzegł jej syna Jordana o skutkach palenia marihuany. Zrozumiałem, dlaczego nasza rozmowa była tak naturalna. Ja znałem tę rodzinę. Tak jak ja, żyli odizolowanej społeczności. Zaprosili mnie do swojego domu, znajomo pustego: byli biedni. Brawura syna, taneczne ambicje córki Aileen i jej obawa, że pozostaną niespełnione. To historie, które znałem i z którymi miałem do czynienia. Tak samo było z moją ucieczką do domu.

Reklama

Śledź Yasina Osmana na Instagramie.

Starszy mężczyzna z Limerick który, gdy chciałem zrobić mu zdjęcie, zapytał mnie: „Po co? Według ciebie dobrze wyglądam?” Zrobiłem mu kilka zdjęć, aż spodobało mu się to jedno.

Muzułmańska rodzina je obiad.

Syn łowi ryby ze swoim ojcem.

Trzej mężczyźni idą na paradę.

Ten mężczyzna powiedział mi, że pochodzi z Anglii, nie z Irlandii. Limerick było tylko przystankiem podczas podróży.

Trzy dziewczynki, które zaprowadziły mnie do rodziny Jordana i Aileen.

Jordan poprosił o portret.

Jordan z siostrą Aileen.

Matka poprosiła, abym pokazał na zdjęciu, jak przytula córkę.

Mała dziewczynka, która zaprowadziła mnie do swojej rodziny

Rodzina nieprzygotowana do zdjęcia

Na tym zdjęciu nie miało być Jordana, ale ostatecznie stwierdził, że pojawi się na nim, żeby było „lepsze”

Zanim zrobiłem to zdjęcie, Jordan spojrzał na swoje rodzeństwo i powiedział: „Prześlij tę wiadomość do Kanady”

Sąsiedzi Jordana przegotowują się do wyprowadzenia koni

Sąsiedzi Jordana idą nakarmić konie

Kłusujące konie przed domem Jordana