Matki chorych dzieci walczą o medyczną marihuanę

FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Matki chorych dzieci walczą o medyczną marihuanę

„Jeżeli prokuratura będzie chciała mnie postawić przed sądem, zrzeknę się immunitetu" – Andrzej Dołecki zrealizował w Holandii receptę na medyczną marihuanę dla chorego chłopca, czego jedna z matek nie mogła zrobić nigdzie w Polsce

Minęło zaledwie kilka dni od mojej rozmowy z aktorką Zosią Zborowską, która przekazała wygraną z telewizyjnego show na leczenie medyczną marihuaną dla chorego pięciolatka, Maxa – a temat terapii leczniczej przy użyciu canabisu wrócił do mnie ze zdwojoną siłą. W środę o godzinie 13 w Warszawie odbyła się pikieta przed Centrum Zdrowia Dziecka, zorganizowana przez rozgoryczonych rodziców, nie zgadzających się z odsunięciem od obowiązków dr. Marka Bachańśkiego, który leczył ich dzieci medyczną marihuaną.

Reklama

Oprócz rodziców, mediów i działaczy kampanii społecznej #konopielecza, wśród zgromadzonych była też matka chorego Maxa, Dorota Gudaniec:

„To nie jest protest związany tylko z pacjentami canabisowymi, to także protest rodziców pozbawionych lekarza, neurologa, który leczył ich dzieci metodą ketogenną. Teraz kiedy dr. Markowi Bachańskiemu zabrania się leczyć, do innego specjalisty czeka się w kolejce po osiem miesięcy. To jest jakaś groteskowa sytuacja!" – odpowiedziała, zapytana o jej uczestnictwo w pikiecie, dodając przed zebranymi:

„Chcę podkreślić, że nie jesteśmy tutaj, by robić problemy Centrum Zdrowia Dziecka – niejednokrotnie to miejsce ratowało naszym dzieciom życie. Bardzo szanujemy i cenimy pracę lekarzy. Ale nie godzimy się na to, by decyzją administracyjną odbierać nam lekarza, który jako jedyny potrafił nam pomóc. Proszę państwa, marihuana lecznicza nie jest narkotykiem! Od momentu, kiedy mój syn jest leczony canabisem, z kilku napadów dziennie, teraz nie ma żadnego. Proszę państwa, Max teraz zaczyna siadać, a rok temu nie potrafił podnieść ręki! Jeżeli mam za to iść do więzienia – to pójdę… a zaraz po tym, zaskarżę państwo polskie" – powiedziała wyraźnie wzruszona matka 5,5-letniego chłopca.

Jej ciężka sytuacja pokazała skalę problemów, na jakie napotyka rodzic z chorym dzieckiem w Polsce. 19 sierpnia, po wizycie lekarskiej i otrzymaniu recepty na Bediol i Bedrocan, Dorota Gudaniec odwiedziła blisko 40 aptek w celu jej zrealizowania w ramach procedury importu docelowego.

Reklama

Potwierdzenie dostała tylko z jednej z nich, z informacją, że za sześć tygodni przywiozą upragnione lekarstwo dla jej synka, bo tyle trwają procedury. Jednak radość nie trwała długo, gdyż po tygodniu dowiedziała się, że nie można zrealizować zamówienia, ponieważ nie ma recepty narkotycznej, tzw. Rpw – o czym wcześniej nikt jej nie poinformował.

Wtedy swoją pomoc zaoferował świeżo upieczony poseł Andrzej Dołecki, prezes stowarzyszenia Wolne Konopie, który wczoraj pojechał do Holandii, by zrealizować receptę dla Maxa, czego nikt nie chciał zrobić w Polsce.

Andrzej Dołecki także pojawił się przed wejściem do CDZ, czym wzbudził zainteresowanie nie tylko zebranych dziennikarzy, ale i policji, która kręciła się nawet po drugiej stronie ulicy – najwidoczniej pilnując porządku wśród zebranych rodziców. Andrzej Dołecki stanął naprzeciw kamer i mikrofonów, trzymając w dłoniach dwie srebrne torebki:

„Mam ze sobą dwa rodzaje konopi indyjskiej, różnią się tym, że jeden jest bardziej bogaty w THC. To jest dawka wyliczona przez doktora Bachańskiego. Stamtąd skąd przyjeżdżam terapia, którą stosował dr Marek Bachański nie wzbudza żadnej sensacji. W moim przekonaniu nie łamię prawa, ponieważ art. 68 Konstytucji mówi jasno, że każdy ma prawo do ochrony życia i zdrowia. W tej sytuacji, popełniając ten czyn, nie wywołałem niczyjej szkody, w związku z tym uważam, że art. 68 jest nadrzędny względem ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. W rękach trzymam też recepty, na podstawie których zrealizowałem to zamówienie. Tamtejsi aptekarze byli zdziwieni, że w Polsce ta terapia jest tematem tabu. Dlatego teraz przekazuję Dorocie Gudaniec 30 gramów Bedrocanu, który przepisał jej dziecku dr Bachański. To jest absurd, że to ja muszę dokonywać takich działań i państwo polskie sobie z tym nie radzi, bo walczy ze swoimi obywatelami" - skwitował poseł Dołecki, następnie wręczył mamie Maxa medyczną marihuanę z Holandii.

Reklama

„Andrzej dziękuję ci bardzo! Dziękuję ci w imieniu mojego syna!" – powiedziała płacząc Dorota Gudaniec.

Dołecki podsumował tę sytuację mocnymi słowami:

„To jest amoralne, żeby rodzice ryzykowali swoją wolność, by ratować zdrowie własnych dzieci. Jeżeli prokuratura za ten czyn będzie chciała mnie postawić przed sądem, zrzeknę się immunitetu. Następnie będę chciał usłyszeć od niezawisłego sądu RP, że ratowanie zdrowia i życia swoich bliskich – bez narażania innych na krzywdę – jest w Polsce przestępstwem. Zaraz po tym zrzeknę się też obywatelstwa polskiego, bo będzie to kraj, z którym nie chcę się identyfikować".

Andrzej Dołecki, medyczna marihuana z Holandii i autor tekstu