FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Poznajcie reporterkę, która rzuciła pracę dla zioła

Charlo Greene rzuciła pracę na wizji w prawdziwym stylu

21 września, tuż po materiale dotyczącym działań na rzecz legalizacji zioła na Alasce, miejscowa prezenterka pracująca dla KTVA, Charlo Greene rzuciła pracę w prawdziwym stylu „ty się pierdol, ty się pierdol, a ty jesteś spoko”. Charlo odeszła od scenariusza i powiedziała swoim alaskijskim widzom na żywo w TV, że jest właścicielką jedynego w stanie klubu cannabisowego i że zostawia świat wiadomości, by skupić całą swoją energię na udzielaniu wsparcia ruchowi na rzecz legalizacji marihuany na Alasce ‒ co uczyniła w tym samym momencie, rozpoczynając nowe życie poświęcone promowaniu ruchu przez dalsze prowadzenie jedynego punktu sprzedającego zioło w rodzinnym stanie Sary Palin. Przed zakończeniem programu dodała jeszcze: „Jebać to, odchodzę”.

Reklama

Połączenie zioła, niespodziewanego wystąpienia przekleństw na żywo w telewizji lokalnej i ekscytacji związanej z obserwowaniem, jak ktoś rzuca pracę, paląc za sobą wszystkie mosty, sprawiło, że ostatnie wiadomości zaprezentowane przez Charlo stały się viralem. Dziś spotkaliśmy się z nią, żeby porozmawiać o jej decyzji porzucenia świetlanej kariery lokalnej reporterki, o jej klubie cannabisowym i ruchu legalizacji na Alasce.

Kiedy założyłaś swój klub?

Uzyskaliśmy licencję na prowadzenie działalności 20 kwietnia 2014 roku!

Jak idzie ten interes?

Bardzo dobrze! Na tyle dobrze, że mogłam bez obaw porzucić karierę, którą budowałam całe dorosłe życie.

Dlaczego zdecydowałaś się rzucić pracę w tak ekstrawagancki sposób?

[śmieje się] Żeby zwrócić uwagę na problem. Jako dziennikarz dobrze wiesz, że łatwo nas zastąpić. Ludzie nie będą tęsknić ani za tobą, ani za mną, ani za jakimkolwiek losowym reporterem. To czemu nie miałabym użyć pozycji, jaką uzyskałam, żeby następny rozdział życia powitał mnie z szeroko otwartymi ramionami?

Jak wyglądała sytuacja w studiu po twoim wystąpieniu?

Dzięki Bogu to była niedzielna noc, kiedy większość pracowników siedzi w studiu na dole. Wchodziłam na żywo w tym górnym, więc nie widziałam tak naprawdę, co się działo w newsroomie, ale kilku pracowników kierownictwa, którzy akurat znaleźli się na moim piętrze, wpadło w niezły szał – trochę spanikowali. Rozdzwoniły się telefony, a mnie wyprowadzono z budynku. I tyle.

Reklama

Od tego czasu nie było żadnych reperkusji?

Stacja zdjęła ze strony moje bio i takie tam, ale nikt się ze mną nie skontaktował.

[Tweet: Drodzy widzowie, najmocniej przepraszamy za użycie na wizji nieodpowiedniego języka przez reporterkę KTVA. Pracowniczka została zwolniona. — KTVA 11 News (@ktva) 22 września 2014]

To dobrze. Widziałaś ich tweet, w którym informują, że zostałaś wydalona z pracy?

[śmieje się] Tak [zaśmiewa się jeszcze bardziej], widziałam. To było głupie.

Niezła wtopa, jak dla mnie.

[śmieje się] Tak, a uwzględnij jeszcze, jakie mam wsparcie… Gdy wejdziesz na Twittera i spojrzysz na tweet wpisany przez TV, przeczytasz odpowiedzi typu: „Nie, coś wam się pokićkało. Ona dopiero co rzuciła tę pracę. Słyszeliśmy to. Widzieliśmy to”.

Obserwowanie, ilu ludzi staje za mną, to bardzo fajna sprawa. Zrobiłam coś, o czym każdy z nas, przynajmniej w jakimś momencie swojego życia, zawsze marzył. Coś w stylu: „Jebać to, kończę z tym. To jest durne. Od teraz zajmę się czymś innym. Będę sam sobie szefem. Zrobię coś pożytecznego, bo mam taką możliwość”.

To może porozmawialibyśmy o tej możliwości. Jak w ogóle zaczęłaś przygodę z cannabis?

Pochodzę z Alaski. Tu, na Alasce palimy zioło. Tak po prostu jest. Jednak gdy pierwszy raz spróbowałam trawki jeszcze w liceum, zupełnie mi się to nie podobało. Z tego powodu rzuciłam ją w ogóle i zaczęłam pić, hektolitrami, co także na Alasce jest sporym problemem. Doszło do tego, że gdy byłam na studiach piłam tak dużo, że przestałam się pojawiać na zajęciach. Nie zaliczyłam semestru, a miałam tych zajęć całkiem sporo. Z siedmiu oblałam wszystkie oprócz WF-u, a to tylko dlatego, że prowadzący ulitował się nade mną.

Reklama

Wiedziałam, że problem z alkoholem nie pozwoli mi stać się osobą, którą planowałam zostać. Potrzebowałam więc innej używki, może nie aż tak szkodliwej ‒ i tak zaczęłam palić zioło. Przeszłam od oblania semestru do znalezienia się po następnym, i po każdym kolejnym, na liście dziekańskiej pośród najlepszych studentów. Byłam absolwentką cum laude… A to wszystko, bo paliłam trawkę! Siadałam na dupie w domu i robiłam to, co do mnie należało. Przez zioło nigdy nie obudziłam się z kacem ani nie siadłam za kółkiem i nie przejechałam żadnej rodziny, nigdy nie zrobiłam przez nie nic złego.

Charlo w otoczeniu zieleni. Zdjęcie pochodzi z Facebooka

Czy są jakieś zdrowotne przyczyny, dla których palisz, czy używasz tylko rekreacyjnie?

Uważam, że termin „rekreacyjnie” jest dosyć zabawny, bo kto powiedział, że jak sobie siedzisz i palisz jointa, co pozwala ci się zrelaksować, to czymkolwiek różni się to od połknięcia tabletki zoloftu? A nie nazwiesz wrzucania zoloftu „rekreacją” – no, ty może nazwiesz…

Ale wiem, dokąd zmierzasz, spoko.

A więc ja palę z powodów medycznych. Myślę, że właściwie każdy, kto pali zioło, robi to z powodów medycznych.

Dla ludzi, którzy nie śledzą sytuacji na Alasce – powiedz, proszę, jak się ma u was sprawa działań na rzecz legalizacji?

Sondaże pokazują, że poparcie spada i właśnie dlatego porzuciłam moją karierę. W innym przypadku działałabym dalej zakulisowo [w mediach], upewniając się tylko, że podsycanie strachu i pseudofakty, które się podaje, a których wiarygodności dziennikarzom często nie chce się nawet sprawdzać… po prostu zostałabym, żeby mieć pewność, że walka będzie się toczyć fair. Jednak sondaże wykazują, że podsycanie strachu działa, więc musiałam odejść, żeby mieszkańcy Alaski wiedzieli, jaka jest tak naprawdę stawka. I jaką okazję mamy na wyciągnięcie ręki.

Reklama

Jesteś nastawiona optymistycznie?

O, tak! Jeśli spojrzałbyś na wiadomości, które dostajemy na Facebooku, albo na komentarze czy maile, wyszłoby, że ludzie nigdy nie przejmowali się na tyle, by zagłosować. To rzeczy w stylu: „Masz jaja, a ja rejestruję się na liście do głosowania, idźmy głosować i zróbmy to. Jestem za tobą”. Już wiemy, że nastroje przechylają się z powrotem na właściwą stronę, tam, gdzie powinny być, i zdobywamy poparcie dla legalizacji marihuany na Alasce 4 listopada.

Świetnie! Masz swój ulubiony szczep?

Ulubiony szczep… wybieram Jacka. Jack Herer. To klasyk.

Tak, zgadzam się. Jak sądzę, twój klub prowadzi obecnie prywatną działalność tylko dla członków?

Tak. Na ten czas, dopóki nie zagłosujemy za legalizacją. Od medycznej strony będzie działał zawsze. Oczywiście planujemy rozwój i przejście na sprzedaż detaliczną. Lecz musimy mieć pewność, że pacjenci użytkujący medyczną marihuanę nie zostaną oszukani, gdy przejdzie ustawa. Nasza inicjatywa nie stosuje żadnych rozróżnień między medyczną a rekreacyjną marihuaną.

Wyborcy na Alasce opowiedzieli się za legalizacją medycznej marihuany już w 1998 roku i 16 lat później stan nadal nie stworzył żadnych rozwiązań prawnych pozwalających na jej kupno – na stworzenie jakichkolwiek punktów zaopatrzenia. Wtedy ich oszukano. To dążenie, to referendum, nie może doprowadzić do tego, że znowu zostaną na lodzie. Nie pozwolę, żeby tak się stało.

Racja. Czy masz jakieś rady dla ludzi, którzy chcieliby rzucić pracę w spektakularny sposób?

Zrób to z rozmachem. Jeśli chcesz rzucić pracę, zrób to z ROZMACHEM. Bo czemu nie? Twoja praca prawdopodobnie ssie, więc nie krępuj się i zagarnij z niej tyle, ile się da. Jeśli twoja praca zapewnia dostęp do informacji, które mogą pomóc ci tam, gdzie się udasz, zdobądź je! Jeżeli jesteś tylko trybikiem w wielkiej maszynie i wiesz, że można cię łatwo zastąpić, i cię tak właśnie traktują – zastąp ich! Bądź odważny. Miej jaja. I upewnij się, że po wszystkim będziesz się czuć okej.