FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Przez tydzień zachowywałem się jak dupek, żeby sprawdzić, czy chamstwo popłaca

Okazuje się, że pod pewnymi względami – zdecydowanie tak
Ilustracja Adam Mignanelli

Tekst pierwotnie ukazał się na VICE US

Jestem miłym gościem. Chamstwo po prostu nie leży w mojej naturze. Jeśli w kawiarni zamówię mrożoną latte bez cukru, a barista da mi jednak posłodzoną, nie protestuję, wychodząc z założenia, że widocznie zasługiwałem na coś słodkiego. Na co dzień dobrze mi z tym, jaki jestem.

Z drugiej strony, mam 33 lata, jestem bezrobotnym singlem i mieszkam sam ze swoim kotem. Sam widzę, że moje życie zaczyna do złudzenia przypominać kiepski sitcom, więc może źle się do tego wszystkiego zabieram? Dupków można spotkać na każdym kroku i wygląda na to, że żyją sobie jak pączki w maśle – w tej chwili jeden z dwóch najpopularniejszych ludzi w moim kraju to kolosalny złamas, który cały swój sukces zawdzięcza chamstwu i impertynencji.

Reklama

Prawda jest taka, że dupek faktycznie ma łatwiej – potwierdza to nawet nauka: wyniki badań z 2012 roku wskazują, że ludzie aroganccy i zbyt pewni siebie są postrzegani przez innych jako „zasługujący na szacunek i podziw". Inne badanie wykazało, że gdy ktoś ostentacyjnie łamie przyjęte normy zachowań i zachowuje się grubiańsko, inni ludzie widzą w tym oznakę siły i autorytetu. Z kolei seria eksperymentów przeprowadzonych w 2012 roku ustaliła, że mężczyźni, którzy uważają się za miłych i zgodnych zarabiają mniej niż niemili i konfliktowi. Jeśli wierzyć tym badaniom, będąc dupkiem, zyskasz popularność, władzę i bogactwa.

Zacząłem się zastanawiać czy moje życie wyglądałoby inaczej, gdybym też został dupkiem. Postanowiłem zatem przez cały tydzień zachowywać się jak ostatni palant, żeby przekonać się, jak daleko w ten sposób zajdę.

Wkrótce nadarzyła się świetna okazja w postaci kiepskiej, naprawdę fatalnej randki. Miesiąc wcześniej spotkałem się z jednym gościem, który potem zasypywał mnie SMS-ami, w których pisał, że jestem „idealny" i że nie może się doczekać, żeby znów mnie zobaczyć. W końcu ustaliliśmy, że podejdę do niego do domu i razem pójdziemy na lunch.

Na miejscu zauważyłem, że drzwi do jego mieszkania są otwarte na oścież. Pomyślałem, że pewnie robi porządki, albo, ponieważ łatwo łapię schizy, że umarł. Gdy wszedłem do środka, okazało się jednak, że owszem, żyje i korzysta z życia: leżał na kanapie, a jakiś stary grubas robił mu loda.

Reklama

„No co?" – spytał, jakbym nakrył go na podjadaniu ciasteczek w środku nocy.

Wyszliśmy na klatkę schodową, żeby porozmawiać. Wciąż zapinając spodnie, powiedział: „Chciałem ci zrobić niespodziankę. Miałeś mnie zastać, jak się masturbuję, ale potem przyszedł on i jakoś tak wyszło. Pomyślałem, że możesz lubić takie rzeczy".

Nie-dupek, którym jeszcze do niedawna byłem, tylko uprzejmie by się pożegnał i poszedł. Krzykiem niczego przecież nie rozwiążę. Czy to coś zmieni, jeśli wpędzę faceta w poczucie winy? Jednak nowy, chamski ja miał inny pomysł.

„Niby co takiego wydarzyło się na naszej jednej, jedynej randce, że tak pomyślałeś? Jesteś obrzydliwy!" – wrzeszczałem na oczach jego sąsiadów, którzy nie mogli przegapić darmowej rozrywki. „Trzeba ostrzegać ludzi, jeśli mogą cię nakryć z fiutem w czyichś ustach. Mam nadzieję, że sprzedał ci jakiegoś syfa. Rzygać mi się chce, jak na ciebie patrzę. Obyś zdechł, śmieciu!".

Czułem się trochę niezręcznie, nazywając go śmieciem, ale szybko mi przeszło. Nie spodziewałem się, że bycie dupkiem może być takie fajne! Okazuje się, że i w tej kwestii nauka wszystko potwierdza: w eksperymencie zatytułowanym „Agresja, ekskluzywność i zdobywanie pozycji w sieciach interpersonalnych" socjolog Roger Faris przez trzy lata badał grupę gimnazjalistów, by ustalić, jak zdobywają popularność. Za pomocą szkolnych kronik i dokumentów oraz wyników wyborów do samorządu, Faris podzielił uczniów na cztery kategorie: „elita", „przyjaciel elity", „chłopiec na posyłki" i „reszta". Następnie obserwował, jak na przestrzeni lat uczniowie próbowali dostać się do poszczególnych kategorii.

Reklama

Faris odkrył, że uczniom z większą ilością przyjaciół było dużo trudniej dostać się do „elity", którą charakteryzowała ekskluzywność i hermetyczność. Z kolei członkowie „elity" pozostawali „elitarni" za pomocą werbalnej agresji wobec innych uczniów (rozpuszczanie plotek, dokuczanie, przezywanie). A zatem, jeśli jesteś dupkiem dla kolegów z klasy, masz większe szanse, żeby na stołówce siedzieć z fajnymi dzieciakami. Uprzejmość jest dla plebsu.


Tylko dobre rady. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Po mojej nieudanej randce nie mogłem się doczekać, żeby pobyć bucem, ale okazji nadarzało się zadziwiająco mało. Jasne, miałem swoje małe momenty powszedniego chamstwa: w kinie kładłem nogi na oparcie fotela przede mną, a przy parkowaniu umyślnie zajmowałem więcej miejsca, niż potrzebowałem. Jednak poza tym dalej wiodłem normalne życie, nikogo nie prowokując.

Jeśli już miałbym przytoczyć którąś z tych przyziemnych sytuacji, to pewnie wybrałbym incydent na siłowni. Uprawiam CrossFit, co, szczerze mówiąc, pewnie samo w sobie czyni ze mnie dupka. Pewnego dnia ćwiczyłem z partnerem, który cały czas tłumaczył mi jak krowie na rowie, co robię źle podczas treningu na maszynie do wiosłowania. Gdy udzielił mi jednej „rady" za wiele, wydarłem się na niego, mówiąc, żeby znalazł sobie kogoś innego, do kogo będzie mógł się przypieprzać i że nie potrzebuję jego fałszywej łaski. Po wszystkim zapytał: „Dlaczego na mnie nakrzyczałeś?", zupełnie jak dziecko, które nie rozumie, dlaczego dostało burę. Zadanie wykonane!

O ile w prawdziwym świecie miałem trochę kłopotów z wynajdywaniem pretekstów dla moich grubiaństw, w internecie sprawy miały się zupełnie inaczej.

Na moim profilu na portalu randkowym przedtem widniało zdjęcie mojej twarzy i miły, standardowy opis tego, co lubię i czego szukam. Zamiast tego wstawiłem fotkę swojej klaty i kilka słów w stylu: „Raczej niczym mi nie zaimponujesz. Pokażę ci moją twarz, jeśli przyjdzie mi taka ochota. Jeśli nie odpowiadam na twoje wiadomości, to chyba coś znaczy. Domyśl się i nie zawracaj głowy, kmiocie".

Oczywiście oberwało mi się za takie zachowanie od różnych typów, którzy słusznie nazywali mnie dupkiem (i którzy wkurzali się jeszcze bardziej, gdy im nie odpowiadałem), ale też dostałem sporo wiadomości od „elitarnych" chłopaków, którzy przedtem nigdy by się nawet za mną nie obejrzeli. Z niektórymi trochę się podroczyłem, innych z czystej złośliwości zignorowałem (zwłaszcza tych, których profile były szczególnie aroganckie) i w rezultacie odkryłem, że odrobina tajemnicy i słuszna dawka focha mogą zdziałać cuda.

Jednak po tygodniu nieskrywanej wrogości, celowej arogancji i umyślnego odpychania ludzi byłem wykończony. Słowo daję – już chyba wolę być miły. Przyjemnie było się znaleźć w centrum uwagi i czuć się „ponad to wszystko", ale wydaje mi się, że pragnienie akceptacji i poszanowania bezapelacyjnie wygrywa. Poza tym, jeśli nie zaliczasz się do „elity", masz do dyspozycji dużo większą grupę ludzi, których możesz obśmiewać, a to dużo fajniejsze, niż siedzieć cicho i być dupkiem dla hecy.