FYI.

This story is over 5 years old.

guantanamo bay

Sąd nad jedynym Imamem Guantánamo Bay

Kapelan troszczący się o dobre traktowanie zatrzymanych – to się musiało bardzo źle skończyć

​​James Yee z córką, zanim został oskarżony o niewłaściwe obchodzenie się z tajnymi informacjami z Zatoce Guantanamo (Erik S. Lesser/Getty Images)

"Wpojono we mnie przekonanie, że przetrzymywani w Guantanamo są zatwardziałymi terrorystami, ale natychmiast stało się jasne, że byli ludźmi, których mógłbym spotkać w jakiejkolwiek muzułmańskiej społeczności w dowolnym miejscu na świecie" - rozmawiam z ​Jamesem Yee, który, od listopada 2002 do września 2003 był kapelanem w Zatoce Guantanamo, pełniącym samotnie posługę kapłańską wśród muzułmańskich zatrzymanych do czasu, kiedy został aresztowany pod sfingowanymi zarzutami szpiegostwa, napiętnowany jako "wróg" i wtrącony do więzienia marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych w Charleston (Południowa Karolina), gdzie przebywał, głównie w karcerze, przez 76 dni.

Reklama

W końcu zarzut szpiegostwa został złagodzony do "niewłaściwego obchodzenia się z poufnymi dokumentami" a następnie oświadczenie, że wszystkie zarzuty wobec Yee zostały uchylone, wydano w piątkowy wieczór, "uzasadniając względami bezpieczeństwa narodowego brak ujawnienia dowodów w sprawie". To posunięcie sugerowało, że kapelan, używając jego słów, "robił raczej coś nikczemnego" niż wykonywał swoją pracę podnosząc problem torturowania więźniów przez oficerów dowodzących obozem. Dobrze się to komponowało z dalszymi insynuacjami, takimi jak obstawanie przy tym, że Yee ​"nie był winny ani niewinny". Yee odszedł z armii honorowo zdegradowany. Co bardziej dobijające, opuścił pracę, którą kochał, pracę, o której marzył i którą, ktoś mógłby pomyśleć, wykonał niewłaściwie.

Być może James Yee nigdy nie zamierzał pozostawać w instytucji tak podejrzliwej względem wszelkich różnic jak armia Stanów Zjednoczonych. Rodzice tego pochodzącego z New Jersey, ze średniej klasy, chłopaka byli amerykańskimi obywatelami o chińskich korzeniach. „Jeden z niewielu Azjatów" w szkole średniej, konfirmowany Luteranin, zachęcony przez trenera zapasów rozpoczął w 1986 r. studia na prestiżowej amerykańskiej akademii wojskowej West Point. W West Point chodziło o przetrwanie. Było to miejsce wymagające, trudne, miejsce, w którym nie tyle „się jest", co „z którego się jest", ponieważ jego reputacja trwale towarzyszyła absolwentom.

Reklama

Yee kończył studia jeszcze jako chrześcijanin, ale spotkał kogoś, kto otworzył mu oczy na islam i na jego podobieństwo do pozostałych religii wywodzących się od Abrahama. Nie widział on sprzeczności pomiędzy tym, czego nauczył się w świątyni amerykańskiej wojskowości i tym, czego nauczył się o islamie. W zasadzie, doskonale się to dopełniało. „West Point wpaja w tobie ideę obowiązku, honoru, ojczyzny. Jednocześnie, islam również wpaja te same wartości… Obowiązek to robienie tego, co należy, nawet, jeżeli nikt cię nie widzi" twierdzi. W kwietniu 1991, odwiedzając rodzinne New Jersey, po drodze do Niemiec a następnie Arabii Saudyjskiej, Yee przeszedł na islam.

Nie tylko on. Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej i zwiększająca się militarna obecność Amerykanów na bliskim wschodzie przyczyniły się do wzrostu liczby muzułmanów wśród amerykańskich żołnierzy. I, w przeciwieństwie do swoich chrześcijańskich czy żydowskich kompanów, nie mieli oni nikogo, kto by dbał o ich duchowe potrzeby. "Zastanawiałem się nad zostaniem kapelanem około 1993 r. a ​pierwszy muzułmański kapelan został powołany w 1994" mówi mi Yee "Nie było wtedy to jeszcze bardzo sformalizowane z powodu formalnych wymogów co do wykształcenia. Kapelani potrzebują osiągnięcia pewnego stopnia świętości, swoistego mistrzostwa w świętości, ale wtedy nie było dla muzułmanów żadnej ścieżki, która pozwoliłaby im to osiągnąć".

Zamiast więc zakuwać Tomasza z Akwinu na Yale w nadziei na to, że pewnego dnia zajmie się potrzebami muzułmanów w armii, Yee podążył swoją własną duchową drogą, odbywając hadżdż do Mekki i następnie przenosząc się do Damaszku, gdzie nauczył się arabskiego i czytania Koranu jak prawdziwy uczony. Następnie, w końcu lat 90, pojawiła się możliwość powrotu do armii. „Zaistniała wtedy potrzeba naboru muzułmańskich kapelanów, zapewne ze względu na polityczną poprawność. Wobec wielu kapelanów zawieszono lub złagodzono formalne wymagania dotyczące wykształcenia" Podobnie stało się z Yee, który dostał swoją pierwszą pracę, jako kapelan wojskowy dużego batalionu w Stanie Waszyngton w pamiętnym wrześniu 2001 r.

Reklama

W następstwie wydarzeń z 11 września, wojsko potrzebowało kogoś, kto powiedziałby światu, że Ameryka nie wypowiedziała wojny islamowi. Yee, muzułmański absolwent West Point, był właściwym człowiekiem. Pentagon skierował na niego zainteresowanie mediów, odpowiadając na ich potrzeby. Wierchuszka była pod wrażeniem i planowała przeznaczyć go do ważnego zadania. "Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o zostaniu kapelanem w Zatoce Guantanamo, nie chciałem jechać" – mówi Yee. „Dopiero co osiedliłem się w Stanie Waszyngton i nie miałem ochoty na przeniesienie za granicę oraz opuszczenie mojej rodziny, zwłaszcza, że moja żona nie miała żadnej rodziny w Stanach". Niemniej, wojsko nalegało i Yee, zaszczycony propozycją a także gotów stawić czoła wyzwaniu, przyjął ją.

​Przykład dzieła Yee. Po tym jak został honorowo zwolniony z amerykańskiej armii a następnie spędził pewien czas w karcerze, Yee zajął się sztuką w ramach terapii stresu pourazowego

Jego pierwszym wrażeniem w obozie dla zatrzymanych było gorąco. „I to nie odnosi się tylko do żaru i wilgoci Karaibów, ale również atmosfery i sytuacji w obozie-więzieniu" wyjaśnia "Panował chaos. Wydawało się, że nie ma żadnych zasad ani reguł. " Yee był zszokowany. Cele przetrzymywanych, przypominające klatki, nie wydawały mu się niczym normalnym, ale rzucił się w wir pracy: wstawał wcześnie rano każdego dnia, obmyślał zasady i reguły postępowania, upewniając się, aby wezwanie do modlitwy odbywało się punktualnie, wprowadzając rozkład posiłków na Ramadan, nie kolidował z taktycznym planem dnia i spełniał wymagania dietetyczne, edukując swoich kolegów żołnierzy i, codziennie, odpowiadając na długą listę próśb zatrzymanych, którzy chcieli się z nim zobaczyć.

Reklama

Biorąc pod uwagę, że w Guantanamo było 700 zatrzymanych, kapelan musiał wiedzieć, z jakiego bloku pochodziło najwięcej próśb o odwiedziny, ponieważ był świadom, że kiedy wejdzie do danego bloku, każdy będzie chciał się z nim zobaczyć. „Głównym problemem, z jakim musieli sobie radzić więźniowie było prześladowanie za bycie muzułmaninem"- mówi mi Yee. „Często także poruszana była sprawa traktowania podczas przesłuchań albo sposobu wykonywania obowiązków przez strażników, którzy znęcali się nad więźniami lub nadużywali władzy w ten czy inny sposób".

Yee stał się powiernikiem dla wielu przetrzymywanych. Szybko stało się dla niego jasne, że w jaskrawym przeciwieństwie do tego, jak postrzegano przetrzymywanych, używając słów Dicka Cheneya, czyli jako ​„najgorszych ze złych", byli prawie co do jednego zwykłymi ludźmi, którzy nigdy nie powinni byli się znaleźć w Zatoce Guantanamo. Nie było tam z pewnością, za czasów Yee, żadnych więźniów „powiązanych w jakikolwiek sposób z wydarzeniami z 11 września. W najgorszym przypadku byli to ludzie, którzy chwycili za broń i bronili swych domostw przed inwazją Stanów Zjednoczonych" mówi Yee, zanim doda, że „tak naprawdę nie ma to znaczenia, czy osoby w Guantanamo były faktycznie terrorystami czy nie. Moją rolą jako przede wszystkim kapelana było zapewnienie im swobody wyznania".

"Musiałem wyjaśniać zatrzymanym, że nie mam bezpośredniego kontaktu z prezydentem"

Reklama

W "prawnej czarnej dziurze", którą Amerykanie utworzyli w wąskim pasie Kuby – poza tak niewygodnymi instytucjami jak Konwencje Genewskie czy międzynarodowe prawa człowieka – na pierwszym miejscu stały odwet i zbieranie informacji wywiadowczych. Fakt, że tylko 8 procent z 517 więźniów przebywających w Guantanamo w 2006 miało jakieś domniemane związki z Al Kaidą nie sprawiał różnicy. Mogli mieć bowiem jakieś informacje o czymś tam, gdzieś tam, jakoś tam. W tym świecie zatrzymani, którzy odbyli hadżdż, byli powiązani z Osamą bin Ladenem, ponieważ modlili się w tym samym budynku – wielkim meczecie w Mekce, który gości około 3 milionów pielgrzymów każdego roku.

Zatrzymani często opowiadali Yee o tym, jak straże przeszkadzały im w modlitwie, jak przed modlitwą wyłączano wodę, tak, aby nie mogli się oczyścić. Wielu zatrzymanych było rozgoryczonych tym, że Yee, któremu ufali, nie mógł ich wypuścić. "Musiałem im tłumaczyć, że jestem małym misiem, że nie dla mnie luksus w postaci doradzania prezydentowi Stanów Zjednoczonych" żartuje. Kapelan, kluczowe źródło informacji na temat myśli i odczuć przetrzymywanych, szybko dowiedział się o najciemniejszych stronach więzienia Guantanamo.

"Byłem świadomy wielu rzeczy, które dzieją się podczas przesłuchań. Więzień wracał z przesłuchania, mówił innym więźniom, co zaszło i mogła pojawić się groźba buntu, więc wysyłano mnie, abym dowiedział się, co się dzieje i dlaczego" mówi Yee. Tortury, których był świadkiem i o którym mu opowiedziano, były zróżnicowane. Smarowano przetrzymywanych krwią miesięczną, byli oni zmuszani do pokłonów w "szatańskim kręgu", podczas czego wrzeszczano na nich, regularnie ciągano ich po żwirze "niczym psy". Wykorzystywano seksualnie. Wieszano i rozciągano. Pozbawiano snu. Łamano zęby. Profanowano ich egzemplarze Koranu. Dotkliwie bito… lista się ciągnie.

Reklama

Jako człowiek odpowiedzialny za duchowy spokój zatrzymanych a jednocześnie oficer pełniący służbę w Zatoce Guantanamo, Yee był w trudnej sytuacji. Odczuwał potrzebę wystąpienia i powiedzenia, że tortury były "krokiem za daleko", ale jego wiara i współczucie wobec przetrzymywanych budziły wątpliwości wśród specyficznych wojskowych w Zatoce Guantanamo. " Ludzie, którzy dopuszczali się tych czynów, rozumieli ich wpływ na więźniów, których to dotykało" mówi Yee. „Robili to oczywiście po to, aby upokorzyć więźniów i zmiękczyć ich. Dla mnie było to pogwałcenie nie tylko ogólnych zasad religii, ale stało w sprzeczności z tym, czym są dla mnie Stany Zjednoczone w sensie narodowych wartości: pierwsza poprawka do konstytucji gwarantuje każdemu wolność wyznania".

​Generał brygady, Geoffrey Miller rozmawia z dziennikarzami w Abu Ghraib po przeprosinach za "nielegalne lub samowolne czyny" popełnione przez żołnierzy w więzieniu (Anja Niedringhaus/AFP/Getty Images)

W tym czasie, najbardziej odpowiedzialnym za tę swobodę był generał General ​Geoffrey Miller, który przejął dowodzenie połączonymi siłami zadaniowymi Guantanamo w listopadzie 2002, w tym samym miesiącu, w którym Yee został kapelanem. Miller jest obecnie otoczony złą sławą nie tylko za sprawą swojej roli w Guantanamo, ale również z racji tego, że był dowódcą wojskowych więzień w Iraku za czasów okropności w Abu Ghraib. W 2002 Miller nie miał jeszcze tyle przerażających rzeczy na sumieniu i podczas ich pierwszych sześciu miesięcy na Kubie, wydawało się, że on i Yee dobrze się dogadują. W marcu 2003 Miller przesłał list dziękczynny rodzinie Yee. Pół roku później, to właśnie on stał za jego aresztowaniem.

Reklama

Kiedy dzisiaj rozmawiam z Yee, ocenia Millera chłodno "był kimś, kto kupił pomysł, że wszyscy więźniowie byli zatwardziałymi terrorystami … instrumentalnie otworzył pole do nadużyć i tortur, które stosowali przesłuchujący". Następnie Miller spriorytetyzował wywiad względem straży. Yee wyjaśnia:

"Powiedzmy, że masz modelowego więźnia na bloku. Straże lubią tego więźnia. Być może nawet pomaga im w kontrolowaniu zachowania innych więźniów. Niemniej, kiedy ten więzień zabierany jest na przesłuchanie, nie czuje się tak, jakby musiał odpowiadać na pytania przesłuchującego. A zatem przesłuchujący wykorzystują strażników do uprzykrzania życia więźniom w celach, aby ich zmiękczyć przed kolejnymi przesłuchaniami".

"Z drugiej strony, możesz mieć więźnia, który wprowadza na bloku chaos… ale kiedy idzie na przesłuchanie, być może ma jakieś informacje, więc przesłuchujący lubią tego więźnia i mówią strażom <>… taktycznie rzecz ujmując, nie powinno się tak dziać".

Kapelan troszczący się o dobre traktowanie zatrzymanych i dowództwo skupione na wydobywaniu każdego dostępnego skrawka informacji – to się musiało bardzo źle skończyć. Napiętnowany przynależnością do „muzułmańskiej kliki" (w wolnym przekładzie: kilku muzułmańskich żołnierzy, którzy się lubili), Yee stał się przedmiotem urojeń swoich wrogów, którzy wyobrazili sobie, że planuje jakąś wielką ucieczkę dla swoich ulubieńców. W drodze do Seattle, do żony i dziecka, Yee został pojmany i wrzucony do więzienia. Nikt nie pomyślał przy tym, aby powiedzieć o tym jego żonie.

Reklama

​Kolejne dzieło Yee

"Myślę, że zostałem aresztowany, ponieważ oficjalnie zgłaszałem swoje zastrzeżenia wobec traktowania więźniów i warunków panujących w Guantanamo" mówi Yee. "Wykonałem tę część swojej pracy na życzenie pułkownika McQueena, który chciał zrozumieć co dzieje się na bloku a ja byłem kimś, kto mógł się tego dowiedzieć… wywiad jednakże nie był zadowolony z tego, że doniosłem swojemu dowódcy, co się dzieje". To niezadowolenie pojawiło się pomimo faktu, że Yee zrobił to, co każdy porządny oficer powinien był zrobić: poinformował swojego dowódcę o swoich troskach.

„Mogłem wypuścić to wszystko do mediów, mogłem spotykać się z nimi co tydzień" konkluduje Yee. „Ludzie w rodzaju generała Millera i wywiadu nie chcieli, aby ktoś jak ja formalnie raportował na temat nadużyć i tortur wobec więźniów… ludzie w Stanach Zjednoczonych i na świecie nie wiedzieli, co się dzieje w obozie-więzieniu".

Racjonalny człowiek, kapitan Yee, żył w szalonym świecie. Chciał, aby zatrzymani byli traktowani jako istoty ludzkie a w nagrodę stał się podejrzany o trzymanie z terrorystami. Przyjaźnił się z innymi muzułmanami i przebywali oni razem. Jednakże nie było postrzegane jako coś naturalnego lub coś, co zwiastuje osiągnięcie spokoju w obozie. Widziano to, jako dowód spisku. W miejscu rządzonym przez strach i tajemnicę, uzasadnione spostrzeżenia podniesione przez kapelana były postrzegane jako niebezpieczne, pomimo, że jak na człowieka z West Point przystało, zgłosił je zgodnie z wszelkimi procedurami i zasadami.

"Niewiele osób w Guantanamo otwarcie i publicznie mówiło o tym, co się tam dzieje".

Ale nawet po tym, co go spotkało, były kapelan, odchodził z wojska ze smutkiem. „Po tym jak moja sprawa się skończyła, czułem że opuszczam Guantanamo, kiedy było tam wiele do zrobienia w sensie zaprzestania tortur i łamania praw człowieka" mówi. Jego akta zostały oczyszczone i mógłby zostać w wojsku, ale odszedł, częściowo po to, aby opowiedzieć, co zaszło.

„Niewiele osób w Guantanamo otwarcie i publicznie mówiło o tym, co się tam dzieje. Armia zastraszała lub traktowała wszystko, co się tam dzieje, jako tajne, co po prostu nie było prawdą". Przez lata każdy krok Yee był śledzony a swoboda poruszania ograniczana i mówi on, że do tego roku czymś oczywistym było zatrzymywanie go po tym, jak wracał do Stanów z zagranicy.

Odkąd Guantanamo i więzienie stały się dla byłego kapelana przeszłością, "próbuje on wydobyć się ze stresu pourazowego. Był przetrzymywany w karcerze i doznał tej samej deprywacji sensorycznej oraz ubezwłasnowolnienia, które widział w Zatoce Guantanamo. W czasie wyborów prezydenckich w 2008 był narodowym delegatem na rzecz Baracka Obamy, deklarując swoje poparcie dla niego "ponieważ zadeklarował on zamknięcie Guantanamo i jest prawnikiem konstytucjonalistą". Ale Obama, oczywiście, nie zrealizował swojej deklaracji. Być może było to wynikiem wielu czynników, ale "wina cały czas spoczywa na Obamie. Jeden głównodowodzący otworzył Guantanamo za sprawą jednego podpisu, inny może je tak samo zamknąć".

Dzisiaj, ​podobnie jak George W. Bush, człowiek odpowiedzialny za Zatokę Guantanamo, James Yee zwrócił się ku sztuce. Współpracuje z ​Combat Paper, lokalnym projektem, w ramach którego weterani uczą się odzyskiwać papier ze swoich starych mundurów a następnie tworzyć sztukę z jego użyciem. Dla Yee i pozostałych weteranów taka forma terapii jest bardzo potrzebna.