Seks, plaża i konkursy bikini

FYI.

This story is over 5 years old.

Gallery

Seks, plaża i konkursy bikini

​Gold Coast (GC) to chyba najbardziej lansiarskie miasto w Australii. Ta kopia Miami od lat pozostaje australijską stolicą kulturystyki, konkursów bikini i lepkich spojrzeń

Gold Coast (GC) to chyba najbardziej lansiarskie miasto w Australii. Ta kopia Miami od lat pozostaje australijską stolicą kulturystyki, konkursów bikini i lepkich spojrzeń. Co jednak ciekawe, autor prezentowanych tu zdjęć ma na ten temat nieco inne zdanie.

Dla Grahama Burstowa, który dokumentuje życie w Gold Coast od lat 60. ubiegłego stulecia, zdjęcia te są czymś więcej niż tylko pocztówkami z australijskich wakacji z przypadkiem zaplątanymi w kadr dziewczynami w kostiumach kąpielowych. Był świadkiem, jak stojące tu kiedyś domy z cementu azbestowego wyburzano pod wielopiętrowe hotele. Postanowiliśmy więc skontaktować się z nim i porozmawiać o tym, jak zmieniało się Gold Coast.

Reklama

Jak zostałeś czołowym fotografem Gold Coast?

Urodziłem się w 1927 roku w mieście Toowoomba. Pamiętam, że odkąd miałem trzy czy cztery lata, wynajmowaliśmy dom letniskowy w Gold Coast, a potem mój ojciec kupił trochę ziemi na Mermaid Beach. Od lat 60. do 80. budowaliśmy tam dom, a ja co roku przez całe wakacje robiłem zdjęcia

Skąd to zainteresowanie fotografią?

Pochodzę z artystycznej rodziny. Wszyscy w rodzinie śpiewali w chórze, a ja w wieku 17 lat zacząłem ich fotografować. Potem poprosili o odbitki, i tak nauczyłem się wywoływać zdjęcia. Od tamtej pory moją pasją stało się fotografowanie urlopowiczów i uczestników różnych imprez. Interesowało mnie każde wydarzenie, które gromadziło dużo ludzi.

Na przykład konkursy bikini.

Tak, pamiętam, że nazywały się Miss Sun Girl Quest. Na początku startowało w nich tylko po kilka dziewczyn i wszystko odbywało się na plaży. Potem konkurs przeniesiono na scenę, do której w latach 70. dostawiono tło. Była to wówczas bardzo popularna impreza. Chłopaki chowali się pod sceną, żeby podglądać kandydatki. Nie wiem, czy te konkursy są nadal organizowane – już od dawna nie słyszałem, żeby je reklamowano.

Nie sprawiasz wrażenia człowieka, którego interesowałoby fotografowanie seksualnych dwuznaczności. Za to twoje fotografie są ich pełne.

Po prostu tak wtedy wyglądało plażowanie, co zresztą nie zawsze mi się podobało. Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy całą rodziną do Gold Coast na Nowy Rok i atmosfera była trochę napięta od tego ciągłego pijaństwa i krzyków. Fotografie, o których mówisz, robiłem dlatego, że lubię zdjęcia grupowe. Bardziej niż relacja między mną a fotografowaną osobą interesuje mnie interakcja między ludźmi. Gdy przydybiesz kogoś, kto szykuje się na ciebie z aparatem, zawsze wyjdzie sztucznie. Tymczasem ja chciałem fotografować tzw. zwykłe życie, bo uważałem, że właśnie takie zdjęcia mają więcej klimatu.

Reklama

Jak zmieniło się Gold Coast przez te wszystkie lata?

Dziś wygląda inaczej niż kiedyś, choć jeśli chodzi o kwestie kulturowe, wciąż istnieją pewne podobieństwa. W latach 70. zaczęto budować tam wieżowce. Fotografowałem burzenie starych domów na plaży. Teraz zmieniły się przepisy i na pewno by mnie nie wpuszczono na teren rozbiórki. Ogólnie rzecz biorąc, życie było wówczas prostsze – fotograf mógł chodzić wśród ludzi, robiąc im zdjęcia, i nikomu to nie przeszkadzało. Jednak w dzisiejszych czasach ludzie zwracają większą uwagę na to, co robisz, i gdzie to robisz. Kiedyś Australijczycy byli bardziej wyluzowani.

Rozmawiał Julian Morgans. Śledźcie go na Twitterze.