FYI.

This story is over 5 years old.

guide

​Strzeż się ludzi, którzy chcą zatruć ci życie

Przypominasz sobie, gdy podekscytowany opowiadałeś komuś o swoim szczęściu, by w zamian dostać projekcję wątpliwości, podejrzeń i zagrożeń wiążących się z nową sytuacją?

Figura Alfreda Hitchcocka w Madame Tussauds, fot. neekoh.fi

Odpychający z wyglądu, geniusz budowania napięcia na ekranie – Alfred Hitchcock – uważał, że blondynki najbardziej nadają się na ofiary. „Są jak dziewiczo-biały śnieg, na którym widać krwawe ślady stóp" – uważał. Tippi Hedren dostała wyjątkową szansę zagrania w jednym z najbardziej znanych i docenianych thrillerów w historii kina – Ptakach. Była modelką samotnie wychowującą córkę (Melanie Griffith), kiedy guru kina dostrzegł ją w reklamie napoju i zaproponował kontrakt na siedem lat.

Reklama

Wyróżniona przez wielkiego reżysera, z początku delektowała się wystawnymi kolacjami, upominkami i innymi miłymi gestami ze strony mistrza suspensu, by później mierzyć się z dwuznacznymi sytuacjami. Kiedy powiedział jej: „Od teraz chce żebyś stała się dla mnie seksualnie dostępna", odepchnęła go zaciskając zęby i starała się dotrwać do końca dni zdjęciowych. W zamian za nieposłuszeństwo Hitch zamiast mechanicznych ptaków wypuścił na nią na planie filmu prawdziwe kruki i wrony, a w kolejnej produkcji umieścił dodatkowo scenę gwałtu, by podkreślić, kto rozdaje karty. Dzięki roli w Ptakach Hedren otrzymała Złoty Glob, ale sukces okupiła depresją i koszmarami.

Hitchcock miał pieniądze, sławę, odnosił sukcesy zawodowe, ale borykał się z fobiami – chorobliwie bał się m.in. policji i jajek(!). Miał problemy z otyłością i sprawnością seksualną. Ten miks stworzył jednego z najbardziej rozpoznawalnych umniejszaczy minionego stulecia. Tippi Hedren to tylko jeden z przykładów dręczonych przez Hitchcocka blondynek.

Umniejszacze

„W sztuce marzenia stają się rzeczywistością" – głosi artystka Katarzyna Kozyra.

W dzisiejszych czasach żeby osiągnąć sukces, nie trzeba wcale zdawać na ASP i szukać spełnienia w sztuce. W dobie internetu każdy może wyciągnąć rękę po to, czego pragnie. Każdy – to znaczy ten, kto jest zdeterminowany i łatwo się nie zniechęca. Każdy, kto jest kreatywny i wytrwały i komu nie wystarcza pierwsze dwieście lajków na fanpejdżu i kilkuset obserwatorów na Instagramie, bo wie, że to o niczym jeszcze nie świadczy. Owszem, nasze czasy wyjątkowo sprzyjają promowaniu swoich działań dzięki dobrodziejstwom cyberprzestrzeni, nad rozwojem trzeba jednak wytrwale pracować i być odpornym na krytykę. Najłatwiej popaść w pułapkę przejmowania się tym, co myślą o nas inni i wcale nie mam na myśli anonimowych hejterów w internecie, lecz komentarze osób, które wydają się być nam przychylne. Jeśli chcesz coś osiągnąć, powinieneś wystrzegać się takich toksycznych ludzi, działających pod przykrywką przyjaciół. Jay Carter opisał ich w swojej książce Wredni ludzie, nazywając umniejszaczami.

Reklama

O co chodzi?

„Próbować. Pudłować. Trudno. Spróbować jeszcze raz. Spudłować jeszcze raz. Spudłować lepiej" – myśl Samuela Becketta winna przyświecać każdemu, kto nie zamierza się poddawać w walce o swoje marzenia. By w spokoju sięgać po swoje marzenia, lepiej otaczać się ludźmi, przy których rozkwitasz, jesteś pełen pomysłów i wierzysz w swoje możliwości. Przy tych, przy których czujesz się dziwnie, niekomfortowo i nie masz zapału do niczego, po prostu tracisz czas. Jeśli zatem robisz coś twórczego, albo po prostu masz fajną pracę i jesteś niezależny, a czujesz się jakby ktoś wbijał szpile w twoje poczucie wartości, zatrzymaj się na awaryjnych i przeanalizuj sytuację.

Umniejszacz nie odczuwa współczucia i nie zna łaski. Nie żałuje tego co zrobił, nie dąży do naprawienia błędu.

Umniejszanie jest mechanizmem, którego – jak twierdzi Carter – nie da się pokonać, można jedynie przestać go napędzać. Warto więc mu się przyjrzeć, by zreflektować się w odpowiednim momencie. Wielu z umniejszaczy stało się nimi, samemu doświadczając złego traktowania. To swego rodzaju zamknięte koło – ktoś, kto doświadczył umniejszania w przeszłości, przeleje później frustracje na następną osobę. Trzeba pamiętać, że umniejszacz pastwi się nad tobą, bo w rzeczywistości czuje się gorszy i wprawiając cię w złe samopoczucie, maskuje własne kompleksy. W przeszłości prawdopodobnie doświadczył upokorzeń i marzy, by wreszcie być kimś, z kim liczą się inni. Uaktywnia się, gdy uzna, że spotkał osobę, która nadaje się na ofiarę. Używa subtelnych metod, by ta nie rozgryzła go i pozwoliła mu podtruwać się jak najdłużej.

Reklama

Rozpoznanie umniejszacza nie jest łatwe, bo rzadko kiedy pozostaje w jednej roli przez cały czas. Potrafi być miły, pomocny, ale jeśli twoje plany nie są mu w smak, nie zawaha się zrobić jazdy po twojej psychice. Musisz pamiętać, że kieruje się pragnieniem sprawowania nad tobą kontroli. Triumfuje, gdy znajdujesz się w gorszym położeniu i zatroszczy się żebyś pozostał w nim jak najdłużej. Kiedy jesteś w słabej formie, łatwiej mu tobą sterować. Umniejszacz sam nie jest pewny siebie, nie umiałby zatem być z kimś silnym, bo nie zniósłby poczucia, że jest od niego gorszy i pozostaje w cieniu chociaż przez moment. Karmi się uległością i gotowością poświęcenia ofiary.

Trudne związki

Gdy nie czujemy do kogoś mięty, ciężej jest dać się zmanipulować. Najczęściej zatem pozwalamy na złe traktowanie komuś, w kim jesteśmy zakochani.

Jeśli nawet zorientujesz się, że twój partner jest klasycznym przykładem umniejszacza i powiesz mu o swoim odkryciu – wyśmieje cię, wydrwi, w ostateczności przeprosi i przyzna do winy, wymyślając coś na swoje usprawiedliwienie, byle tylko nie rozszczepić się od ciebie. Jeśli jednak mu wybaczysz – weźmie cię za słabego głupka, który daje się nabrać na jego sztuczki i manipulacje.

DLACZEGO SZPITALE PSYCHIATRYCZNE PRZEŻYWAJĄ DZIŚ OBLĘŻENIE?

Jeżeli drżysz, gdy dzwoni twój telefon, a ty nie wróciłaś jeszcze do domu lub gdy boisz się zająć realizowaniem swoich planów i pasji w obawie, że spotka cię nieprzyjemna reakcja ze strony partnera – zastanów się, czy nie dajesz się wodzić za nos umniejszaczowi. Tak samo, gdy wmawia ci, że dla twojego dobra, po 21.00 powinnaś nie wychodzić z domu i wpada w szał, kiedy chcesz założyć sukienkę z odkrytymi plecami. Kiedy powie ci, że jesteś głupia i bez niego nie dałabyś rady nic zrobić – możesz nabrać pewności, z kim masz do czynienia…

Factory

W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Andy Warhol był guru nowojorskiej bohemy. Interdyscyplinarny twórca, świetnie znający się na kreowaniu wizerunku, ojciec chrzestny celebrytów, prócz swych zasług pozostawał neurotycznym synem czechosłowackich emigrantów, mającym za sobą trudne dzieciństwo i toksyczne relacje z matką. Wielokrotnie przeżywał wstrząsy nerwowe i epizody epileptyczne. Miał wiele dziwactw i kompleksów na punkcie swojego wyglądu. W wieku dwunastu lat stracił włosy, był albinosem i nosił perukę. Był też gejem, który nie potrafił budować trwałych związków. Jego marzeniem było zdobycie sławy i sprawowanie władzy nad innymi.

Reklama

W swojej pracowni – Factory gromadził życiowych rozbitków i manipulował nimi, wykorzystując do tworzenia swojej sztuki. Co rusz prorokował kolejnym osobom karierę. Kiedy do czegoś ich angażował, zapominał jednak o wynagrodzeniu. Dla uzyskania odpowiedniego efektu w filmach, miał zwyczaj opowiadania aktorom tuż przed zdjęciami nieprzyjemnych rzeczy i rzekomych plotek na ich temat, by rozstroić ich psychikę. Sprawiał, że czuli się skazani na łaskę mistrza, którego on miał uosabiać. W ten sposób czuł się od nich lepszy – silny i pełen mocy.

Lustrzana para – Andy i Edie

Najsłynniejszą ofiarą Warhola była Edie Sedgwick. Twórca pop-artu i dwudziestodwuletnia dziewczyna z błękitną krwią i predyspozycjami do bycia gwiazdą poznali się w styczniu 1965 roku. Niemalże od razu połączyła ich wzajemna fascynacja i przyjaźń. Zaraz po spotkaniu jej, Warhol miał powiedzieć: „Widać, że ma więcej problemów niż ktokolwiek mi znany" – czyż nie jest to idealny materiał na ofiarę?

Artysta postanowił wówczas zająć się kręceniem filmów, w których obsadzał Sedgwick. Wiedział, co zrobić, by wywołać wokół siebie szum i bawiła go świadomość, że z każdego potrafiłby zrobić celebrytę. Wielką radość dawało mu to, że większe zainteresowanie na przyjęciu wzbudza przyprowadzona przez niego nieznana dotąd amatorka, niż prawdziwa diva kina – Judy Garland. Czuł się odpowiedzialny za narodziny nowej gwiazdy, oczekiwał jej wdzięczności i podporządkowania.

Reklama

Edie Sedgwick w 1966 r., fot. Martin Pulaski

Truman Capote zauważył, że Andy Warhol sam chciałby być taką czarującą, dobrze urodzoną panienką z Bostonu, debiutującą w towarzystwie, jak Edie Sedgwick – zazdrościł jej. Momentami ekscytował się, że robi wszystko lepiej od niego i mogłaby nawet zagrać go w filmie. Do swojej pierwszej roli Edie ścięła i przefarbowała na srebrno włosy, by upodobnić się do nowego przyjaciela. Gdy pojawiali się wspólnie na przyjęciach, prasa pisała, że są niczym swoje lustrzane odbicie.

Z początku niemal nierozłączni, brylowali na salonach, robili zakupy na pchlich targach i prowadzili wielogodzinne rozmowy telefoniczne. Umniejszacz zwykle najpierw podbudowuje swoją ofiarę, prawi jej komplementy – czego najbardziej łakną osoby mające niskie poczucia własnej wartości, uzależniające samoocenę od opinii innych. Warhol został powiernikiem Sedgwick, by w najmniej oczekiwanym momencie zacząć wykorzystywać jej słabe punkty.


Zobacz nasz dokument o japońskim lesie samobójców:


Po kilku miesiącach Edie wyprowadziła z równowagi swojego przyjaciela, romansując z Bobem Dylanem, którego Warhol nie znosił. Gdy poczuł, że jego muza zaczyna się uniezależniać, zdecydował się na ukryty atak – z udawaną troską podsuwał jej pod nos dwuznaczne artykuły prasowe na temat jej nowego wybranka, starając się ukrócić jej entuzjazm. Wytrąconej z równowagi Edie pozostawało szukanie wsparcia w dawnym „przyjacielu".

Przypominasz sobie, gdy podekscytowany opowiadałeś komuś o swoim szczęściu, by w zamian dostać projekcję wątpliwości, podejrzeń i zagrożeń wiążących się z nową sytuacją?

Reklama

Warhol nie przejął się, gdy Sedgwick przebalowała większość swoich oszczędności i poprosiła go o wypłacenie należności za udział w filmach. Potraktował ją jak stereotypową blondynkę: „Nic nie rozumiesz – te filmy to sztuka! Jeszcze rok czy dwa i ktoś z Hollywood obsadzi cię w prawdziwym filmie. Musisz po prostu być cierpliwa". Edie czuła, że bez wpływowego przyjaciela sobie nie poradzi.

Ten na dobre zniknął, kiedy ona uzależniła się od narkotyków i stanęła na skraju bankructwa. Doniesienia o jej złym stanie kwitował beznamiętnym „ojej".

Dobre złego początki

Nie minęło pół roku od momentu, kiedy Warhol zachwycał się obrazami nowej przyjaciółki, wróżąc jej aktorską karierę, by Sedgwick zaczęła pytać sama siebie „dlaczego ciągle trzyma się Drelli?" (tak nazywała Warhola – zlepek słów Cinderella i Dracula).

Warhol wykorzystał sekrety Edie, manipulował za ich pomocą podczas kręcenia filmu Beauty No. 2. Młoda aktorka miała traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa: na zewnątrz urzekała energią i wdziękiem, kochała tańczyć i poznawać ludzi; w środku zmagała się z bolesnymi przeżyciami – była wykorzystywana seksualnie odkąd skończyła dziewięć lat przez ojca i brata. Chorowała też na bulimię i anoreksję. Inny z jej braci, osadzony w szpitalu psychiatrycznym ze względu na swoją orientację seksualną, popełnił w nim samobójstwo.

Warhol schował takt do kieszeni i na planie Beauty No. 2 zaaranżował scenę, w której Sedgwick leży w łóżku z Gino Piserchio, nakłaniając ją do opowiadania o tym, jak była molestowana. Film kończy się sceną, kiedy wyprowadzona z równowagi aktorka rzuca w kierunku reżysera szklanką. Kiedy muza coraz bardziej wymykała się spod kontroli Warhola, przygotował zemstę. Zatrudnił do kolejnego filmu Ingrid Superstar, którą ucharakteryzował i uczesał jak Edie – pokazując, że zrywając z nim, jej "piętnaście minut sławy" szybko dobiegnie końca, a on bez problemu zastąpi ją kimś nowym.

Reklama

Świadkowie i znajomi uważają, że Sedgwick sama siebie postrzegała jako ofiarę, dlatego tak bardzo łechtało ją uwielbienie innych i sława. Podbudowywała tym pewność siebie. Nie miała jednak siły, by o siebie walczyć, bo nikt nie dał jej tej siły.

Umniejszacz dąży do tego, by jego ofiara skoncentrowała się na sobie i swoich problemach, przestając przeżywać to, co dzieje się na zewnątrz. Jest w centrum jego zainteresowania nie dlatego, że interesuje go sama w sobie – uminejszacza interesują tylko słabe punkty.

Szukając ucieczki od problemów, Edie uzależniła się od barbituranów i alkoholu.


Poznaliśmy ostatnią rodzinę cyrkowców na świecie:


Carter wielokrotnie przywołuje przykłady, kiedy działania umniejszacza doprowadziły ofiarę do ciężkiej choroby lub śmierci. Tak niestety stało się w przypadku Sedgwick, która umarła w wieku dwudziestu ośmiu lat, spożywając narkotykowo-alkoholowy koktajl podczas leczenia w szpitalu psychiatrycznym, w którym przed laty umarł jej ukochany brat. To, że umniejszacz jest w stanie wyprzeć ze swojego sumienia zadane ofierze krzywdy, potwierdza sposób w jaki Warhol zareagował na śmierć Edie: "Naprawdę? To przykre" – skwitował jedynie. Wcześniej wyrażał zaś nadzieję, że kiedy będzie szykować się do popełnienia samobójstwa, da mu znać, by mógł to sfilmować.

Film Factory Girl dobrze ukazuje mechanizmy umniejszania, które stosował Warhol. Na początku zachwycony poznaną właśnie dziewczyną, rozpływał się nad jej zaletami, zapraszał na obiady do swojej matki i odwiedzał jej rodziców. Umniejszacz nie musi nienawidzić swojej ofiary, chce ją tylko kontrolować i pilnować, by nie zaczęło jej się powodzić lepiej od niego.

Warhol scharakteryzował kiedyś Edie mówiąc, że „była cudowną, piękną pustką". Ich przyjaźń przetrwała niewiele ponad pół roku. Amerykanka doświadczyła wszystkich odcieni blasku bycia gwiazdą Warhola. Miała zbyt delikatną konstrukcję psychiczną, by móc przeciwstawić się umniejszaczowi. Inna gwiazdka z Factory, Ultra Violet nazwała Sedgwick w swojej książce 15 minut sławy. Moje lata z Andym Warholem „aniołem, który odwrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do nieba".

Sytuacja bez wyjścia

Pamiętaj, że umniejszacz czuję się gorszy od swojej ofiary. Potrafi być życzliwy, by za chwile dopiec jadowitą uwagą lub bezlitosnym osądem. Ofiara w jego obecności czuje się niepewnie i nieswojo, ponieważ stale odbiera sprzeczne sygnały. Umniejszacz zwykle usprawiedliwia przed sobą własne zachowanie, wierząc, że ofiara zasługuje na złe traktowanie, jeśli sama na nie pozwala. Jest w jego oczach nieudacznikiem. Jest słaba. Traci do niej szacunek, gdy pozostaje bierna.

Umniejszacz nie odczuwa współczucia i nie zna łaski. Nie żałuje tego co zrobił, nie dąży do naprawienia błędu.