Studio gównianych tatuaży DIY

FYI.

This story is over 5 years old.

tatuaże

Studio gównianych tatuaży DIY

Dlaczego miałbyś chcieć wyszukany tatuaż, kiedy możesz mieć gówniany tatuaż?

No Class to studio tatuażu DIY (zrób to sam) prowadzone przez skatera Jesse'ego Brocato w mieście Fairplay w stanie Kolorado. Każdy tatuaż w No Class jest darmowy, pod warunkiem że będziesz przynajmniej w połowie dobrze nalany, kiedy zaczniesz wylewać na siebie tusz. Myślę, że jest to właśnie powód, dla którego to miejsce zyskuje coraz większe zainteresowanie wśród społeczności skaterów.

W trakcie mojego ostatniego skate tripa odwiedziłem No Class i uciąłem sobie krótką pogawędkę z Jesse'em.

Reklama

VICE: Jak zaczęliście?
Jesse Brocato: Wszystko wystartowało pewnej nocy, kiedy dowiedzieliśmy się, że nasz kumpel Shane ma maszynkę do tatuażu. Poprosiliśmy, żeby go przyniósł. Myślał, że to on będzie nas tatuował, ale powiedzieliśmy mu: „Cholera, dawaj to!", i zaczęliśmy sami się tatuować.

Zakochałem się tamtej nocy. Czułem, że już nigdy więcej nie zapłacę za zrobienie tatuażu. Ludzie bulą gruby hajs, żeby zrobić sobie wyszukany tatuaż. Idea, która stoi za No Class, brzmi: „Czemu miałbyś chcieć wyszukany tatuaż, kiedy możesz mieć gówniany tatuaż?".

I wtedy to ruszyło?
Miałem zwyczaj pędzenia samogonu, więc upijaliśmy się nim i zaczynaliśmy sami siebie tatuować. Potem zaczęliśmy kupować więcej sprzętu przez internet. Teraz mamy trzy stanowiska. Ludzie widzą naszą pracę i też chcą mieć gówniany tatuaż. Mówię im, że muszą go sobie sami zrobić. Na tym właśnie polega No Class.


Piszemy nie tylko o tatuażach. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Ciężko chwycić, o co w tym chodzi?
Zajęło nam to trochę. Na początku, mieliśmy zbyt odlotowy zestaw igieł, jak ćwierć cala, a ja jechałem tak głęboko, że maszyna zatrzymywała się jak kosiarka w gęstej trawie. To po prostu niszczyło kości i trwało wieki, zanim rana się zagoiła. Zaczynasz kopać, a kończy się widokiem mięsa na hamburgery. Gromadzisz cały ten tusz i wtedy wszystko zaczyna się pokrywać białymi bliznami, skóra odzyskuje swój normalny kolor.

Reklama

Czego jeszcze musiałeś się nauczyć?
Zdejmowania obciętych włosów z igły.

To jest twój sposób sterylizacji igieł?
Może powinienem poczytać trochę o bakteriach i tym wszystkim, ale cóż, my tylko podłączamy sprzęt i robimy. Nie dzielimy się igłami ani nic w tym stylu. Chodzi mi o to, że to się zdarza, ale naprawdę nie powinieneś tego robić. Myślisz, że jesteś czysty, ale nigdy nie wiesz, co w tobie siedzi. Są tacy, których nasze tatuaże rzeczywiście przyprawiłyby o zawał, gdyby tu przyszli, ale to właśnie stanowi część naszej idei, część podejścia „pieprzyć to", które wyznajemy w No Class. Jak dotąd nikt z nas jeszcze nie spuchł.

Słowo szybko się niesie. No Class zyskało już zainteresowanie. Jest to nieduże przedsięwzięcie, ale rozniosło się po okolicy. Mamy mnóstwo zidiociałych skaterów, którzy ze swoimi zgrajami przychodzą prosić o tatuaż. Kilkoro dzieciaków zrobiło sobie u nas swój pierwszy w życiu tatuaż. I dla mnie jest to zajebiste. Ludzie wyobrażają sobie, co my tu robimy – tylko jeździmy i tatuujemy. Po prostu nudzimy się. Robisz sobie kilka grindów, wlewasz w siebie kilka piw, a potem mówisz: „Dobra! Zrobię sobie tatuaż!". Grindy, piwo, muzyka, skręty, komary, DEET.

Ile kosztuje jedna sesja w No Class?
Nic. Jeśli ludzie chcą się wytatuować, to przychodzą. Jeśli chcą się zrelaksować, to też zajebiście. Przynoszą jedzenie i piwo, więc w ten sposób zbieramy datki. Ja kupuję igły i tusz. Nie przeszkadza mi to, jestem hojną osobą. Butelka tuszu warta 100 dolarów wystarczy nam przynajmniej na rok. Igły wychodzą mniej więcej po 80 centów każda, są naprawdę tanie.

Najlepszy albo najgorszy tatuaż?
Nasz przyjaciel Dewey zrobił sobie pociąg z cheeseburgerem na nodze. Jest naprawdę świetny. Wszystkie są świetne. Najgorszy jest ten, który ja sam sobie zrobiłem: „breakin' hearts since '75".

Skąd pochodzą te pomysły?
Nie wiem, po prostu myślimy o tym. Czasem zmienia się to w trakcie robienia. Pewnego razu Dana rysował odwrócony krzyż, ale zrobił się niezły bajzel, więc ktoś wymyślił, żeby zrobić z tego jądra. Więc dorysował je i wtedy ktoś inny stwierdził, że tatuaż zaczyna wyglądać jak Cartman, więc stanęło na Cartmanie. Od odwróconego krzyża do Cartmana. Nigdy nie wiesz, co ci wyjdzie.

Jakieś plany na przyszłość w związku z No Class?
Buduję tu basen, a ludzie wiedzą, że w Fairplay nie ma wielu miejsc, żeby uprawiać skating, więc to będzie się rozrastać. Nie chcę zbijać na tym kasy, ani nic z tych rzeczy. Po prostu chcę oglądać gówniane tatuaże i te dobre też. Nigdy nie wiesz, kiedy umrzesz. Po prostu musisz żyć. Zrób sobie tatuaż. To zabawa.