FYI.

This story is over 5 years old.

jedzenie

Ten gość od pięciu lat je tylko surowe mięso

„Po trzech tygodniach diety poczułem w gardle mocny posmak krwi i nagle zacząłem coraz bardziej łaknąć surowego mięsa„

Poznajcie Dereka Nance'a. Pięć lat temu Derek zachorował na jakąś tajemniczą chorobę, która zupełnie zabiła jego apetyt i sprawiała, że zwracał wszystko, co jadł. Lekarze podejrzewali, że to jakaś alergia, więc Derek zmienił dietę. Najpierw zrezygnował z pszenicy i nabiału, ale wciąż tracił na wadze. Wreszcie na forach internetowych odnalazł ludzi, którzy - tak jak on - poszukują hardcorowych diet ratujących życie. Spróbował diety śródziemnomorskiej (czyli ryb i warzyw), po czym rzucił ryby i w końcu został weganinem. Nic nie działało. W końcu koleś z podobnymi objawami polecił mu mięsożerną wersję diety paleolitycznej. Nie mając nic do stracenia, Derek dał szansę surowemu mięsu. Od tego czasu minęło pięć lat. Teraz nawet zęby myje tłuszczem zwierzęcym. Z powodów, których sam do końca nie rozumiem, chciałem zobaczyć jak Derek je posiłek. Pojechałem więc do Lexington w stanie Kentucky, gdzie rozmawialiśmy o ważnych organach, zgniłym mięsie i zdrowiu, które według Dereka jest głównym celem tej diety. Nigdy nie czuł się zdrowszy.

Reklama

VICE: Mógłbyś powiedzieć mi więcej o tej diecie?
Derek Nance: Zapoczątkował ją Weston Price, dentysta, który w latach 30. XX wieku badał korzyści zdrowotne, jakie daje jedzenie większej ilości surowego pokarmu, w tym surowego mięsa. Badał plemiona Indian, dieta niektórych z nich składała się z flaków i tłuszczu. Odkrył, że ludzie w prymitywnych wspólnotach byli znacznie zdrowsi, niż jesteśmy dzisiaj. Pomyślałem „OK, spróbuję".

Nie zastanawiałeś się nad tym dłużej?
Raczej nie, chorowałem tak długo, że byłem gotów spróbować wszystkiego. Miałem kilka kóz, które trzymałem dla mleka, no i wiesz, znudziło mi się dojenie ich, więc je zarżnąłem. Zjadłem je obie, na surowo, i od razu się przestawiłem.

Nie było ci niedobrze?
Nie. Może na początku miałem małe rozwolnienie, ale to po prostu adaptowanie się układu pokarmowego do nowej diety. Po tygodniu czułem się już fantastycznie i nigdy nie wróciłem do dawnych nawyków.

I od tego czasu nie jesz nic innego?
No, od prawie sześciu lat. Najwięcej jem baraniny. Łatwo jest mi pojechać na farmę, wytargować dobrą cenę, zarżnąć owcę i wrzucić ją do pickupa. Znacznie trudniej jest z wołowiną, bo krowa jest znacznie większa. Od świń trzymam się z daleka, pakują w nie strasznie dużo hormonów i karmią zbożem, które prowadzi do rozwoju bakterii.

Jak unikasz szkorbutu?
Podroby zwierzęce zawierają witaminę C. A z witaminą C jest tak, że potrzebuje się jej więcej przy diecie węglowodanowej, ale gdy je się tylko mięso, to dostarcza ono wymaganej dawki. Więc jem podroby, tkanki łączne i całą resztę.

Reklama

A co jesz u znajomych na obiedzie?
Większość z nich pozwala mi przynieść trochę mojego własnego jedzenia. Tak samo, gdy wychodzę na miasto.

Nie masz dość jedzenia ciągle tego samego?
Nie, stało się coś w procesie adaptacji – po jakichś trzech tygodniach diety poczułem w gardle taki naprawdę mocny posmak, przypominający smak krwi, i nagle zacząłem coraz bardziej go łaknąć. Nie przekonuje mnie już koncepcja pieczenia mięsa. Po prostu smakuje, jakby było spalone. Z ziołami i przyprawami podobnie.

OK, jesz też zgniłe mięso. Dlaczego?
To probiotyk. Połową mojego problemu z trawieniem był po prostu brak enzymów. Moje ciało nie wytwarza ich wystarczajo dużo by trawić pokarmy z dużą ilością skrobi. Więc probiotyczne bakterie w zgniłym mięsie pomagają mi w trawieniu.

Próbowałeś kiedyś wytłumaczyć swoją dietę wegetarianinowi?
Cóż, moja dziewczyna jest wegetarianką.

Joanne, jesteś wegetarianką?
Joanne: Tak, może bardziej wszystkożercą ze skłonnościami wegańskimi. Próbowałam diety Dereka – jedliśmy raz polędwiczki baranie i były pyszne, ale jestem wegetarianką z powodów etycznych.

Rozmawiacie o tej różnicy w waszych poglądach?
Joanne: Tak, i rozumiem jego argumenty. To kwestia jego zdrowia. Ja mogę jeść chyba wszystko i nie wpłynie to na mnie w znaczący sposób.

Derek, dlaczego sam zabijasz zwierzęta?
Derek: Nie mam z tym problemu. I dzięki temu wiem, co jem. Jeśli zwierzę żyje w zgodzie ze swoją naturą, nie mam problemu z zabiciem go w sposób etyczny. Ale jeśli hoduje się je w hodowli przemysłowej, a gdy choruje wstrzykuje mu się od razu antybiotyki, to dla mnie problem. To nie tylko niesprawiedliwe względem zwierzęcia; to także niesprawiedliwe względem ludzi, którzy je później zjedzą.

Reklama

Po obiedzie Derek zabiera mnie do piwnicy, w której znajduje się chłodnia jak u seryjnego zabójcy. Po zarżnięciu owcy wiesza tutaj wszystkie jej części, które później je przez kilka tygodni. Dziś w chłodni jest kilka udźców i głowa:

Co jest w tej diecie najgorsze?
Derek: Bycie wyrzutkiem. Moja rodzina myśli, że zupełnie zwariowałem. Jedzenie surowego mięsa to po prostu coś, czego nie mogą zaakceptować. Mój ojciec jest magistrem biologii i powtarza mi, że jak będę jadł surowe mięso, to do mojego organizmu dostanie się jakiś patogen.
Joanne: No, to jest dziwne. Nie mogę przy nich nawet wspominać o diecie Dereka. Mówią, że „to nie jest w porządku, on umrze!" i później zaczynają się rozczulać.

Zakończysz kiedyś tę dietę?
Derek: Nie, na pewno nie z wyboru. Jeśli zmuszą mnie do tego siłą, to może tak, ale będę bronił się rękami i nogami.

Ostatnio zostałeś też rzeźnikiem. Powiesz coś więcej na ten temat?
Cóż, latami jeździłem na farmy i zarzynałem dla siebie zwierzęta. Jeden gość na farmie potrzebował pomocy, więc się zaoferowałem. Teraz uczę się fachu od podstaw i dostaję dużo resztek do podjadania. Wcześniej byłem elektrykiem, ale ogólnie mogę zajmować się wszystkim. Joanne prowadzi lokal z wegańskimi sokami, czasem jej pomagam. Wiadomo. Życie.