FYI.

This story is over 5 years old.

Film

Tomasz Bagiński: Miałem takie marzenie, by wysadzić w powietrze Pałac Kultury i Nauki

„Kiedy byłem mały, chciałem zostać technikiem zbrojeniowym i budować bomby atomowe" — w oczekiwaniu na filmowego Wiedźmina, Tomasz Bagiński prezentuje swoją wizję legendy o Smoku Wawelskim
Kadr z filmu SMOK. Reż. Tomek Bagiński. Źródło: Materiały prasowe

Kiedy w sieci pojawiła się informacja o planach nakręcenia nowego filmu o przygodach Wiedźmina, wybór Tomka Bagińskiego na stanowisko reżysera uznałem za realną szansę ratunku dla tej „chluby nowej polskiej popkultury".

Dlaczego Wiedźminowi potrzebny ratunek? Bo chociaż Geralt z Rivii radzi sobie świetnie w świecie gry, wszyscy pamiętamy (chociaż pewnie każdy chciałby zapomnieć) klęskę Białego Wilka, przy pierwszej próbie przeniesienia jego przygód na srebrny ekran, co celnie skomentował Krzysztof Piskorski, w wywiadzie dla Stopklatka.pl:

Reklama

„Niektórzy mówią, że porażka poprzedniego "Wiedźmina" zabiła w Polsce kino gatunkowe na wiele lat i odcięła mu finansowanie. Oby to się nie powtórzyło"

Jednak Tomek Bagiński wydał się odpowiednią osobą, która poradzi sobie z ogromem oczekiwań wszystkich fanów Wiedźmina. Bagiński ma na swoim koncie nominację do Oscara za film Katedra, jest też laureatem nagrody BAFTA za Sztukę Latania – co jednak najważniejsze to ogromny fan sci-fi, perfekcyjnie odnajdujący w tym gatunku.

Mój spokój o filmowe losy Geralta z Rivii zachwiał jednak nowy projekt z udziałem Tomka Bagińskiego „Legendy Polskie", polegającego na „odrestaurowaniu" i przeniesieniu naszych dawnych legend na współczesny język opowiadania historii. Tak oto powstał krótkometrażowy film pt. Smok, na podstawie scenariusza Błażeja Dzikowskiego, będący nową interpretacją historii Smoka Wawelskiego .

Kadr z filmu SMOK. Reż. Tomek Bagiński. Źródło: Materiały prasowe

Historię smoka pamiętam dobrze z dzieciństwa, kiedy opowiadano mi ją przed snem. Oczami wyobraźni widziałem wtedy to wielkie, zielone gado-podobne bydle, mające swe legowisko u podnóża Wzgórza Wawelskiego w Krakowie, skąd wylatywało męczyć mieszkańców miasta. Obok bazyliszka to była moja ulubiona legenda – od małego miałem chyba słabość do potworów.

Dlatego tym bardziej byłem ciekaw pokazu Smoka w reżyserii Bagińskiego, rozmyślałem o ogromie potencjału tej historii – naturalnym wydały mi się skojarzenia z twórczością Guillermo del Toro, który chociażby postacią Hellboya wymieszał ze sobą dawne legendy i teorie spiskowe z czystą i nieskrępowaną fikcją kina sci-fi.

Reklama

A co, jeżeli zamienilibyśmy polskie książki w gry wideo?

Szybko się przekonałem, że Bagiński i Dzikowski poszli w innym kierunku, przenosząc legendę Smoka Wawelskiego do Krakowa przyszłości, zamieniając przy tym gadziego potwora na człowieka z krwi i kości. Smok bowiem stał się tu tylko przydomkiem gangstera – Adolfa Kamczatkova, który za pomocą wielkiej, latającej machiny terroryzuje Kraków i porywa młode dziewczyny z ulic. Jedynym, który jest w stanie go powstrzymać, to młody geniusz komputerowy – Janek.

Kadr z filmu SMOK. Reż. Tomek Bagiński. Źródło: Materiały prasowe

Te kilkanaście minut Smoka dało mi naprawdę ładne ujęcia (za zdjęcia odpowiada Łukasz Żal, nominowany do Oscara za Idę), sporo świetnych efektów specjalnych i kilka wybuchów. Fabularnie to wręcz archetyp motywu kina przygody – gdzie główny bohater w imię miłości znajduje w sobie siłę, by przezwyciężyć zło. Może powinienem był klaskać, wraz z innymi osobami na sali kinowej po skończonym filmie, ale targały mną mieszane uczucia: nie zobaczyłem nic, czego nie widziałem już wcześniej w kalkujących się amerykańskich akcyjniakach, wypuszczanych taśmowo przez Hollywood.

Wtedy przypomniałem sobie słowa Tomka Bagińskiego, które wypowiedział z uśmiechem na twarzy na chwilę przed rozpoczęciem seansu: „Mój syn jak ogląda bajki, to ogląda Iron-Mana, a nie polskie rzeczy – dlatego, że Iron-Man jest 10 razy fajniejszy". Jasne, trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza kiedy polski sci-fi praktycznie nie istnieje.

Reklama

Mimo to, poczułem, że zamiarem twórców Smoka nie było stworzenie nowej zindywidualizowanej jakości, w oparciu o polskie legendy, a raczej przyrównanie ich do już istniejących standardów i nadgonienie Zachodu.

Czy „dużo, głośno i najlepiej w 3D" stało się wspólnym mianownikiem każdej nowej produkcji, chcącej zwrócić na siebie uwagę – czy to jedyny sposób, by uatrakcyjnić opowiadaną historię? Postanowiłem zapytać o to Tomka Bagińskiego:

Nie mam zielonego pojęcia, czy to jest jedyny sposób, by uatrakcyjnić opowiadaną historię — ale na pewno jeden z wielu. To akurat sposób, który ja czuję. Jak sobie pomyślałem o Smoku Wawelskim, od razu mi przyszło do głowy, że Smok to tak naprawdę gangster terroryzujący Kraków. Cały entourage sci-fi przyszedł później, bo jestem fanem tego gatunku. To nasze legendy, nasze historie, więc możemy je zmieniać na własny sposób.

Kadr z filmu SMOK. Reż. Tomek Bagiński. Źródło: Materiały prasowe

Czyli nasze historie, nasze baśnie i legendy, ale narracyjnie dostosowane do standardów amerykańskiego kina akcji?

Wydaję mi się, że żyjemy teraz w takiej globalnej wiosce — nasz widz ogląda premiery seriali i filmów tego samego dnia, co inni widzowie na świecie. Żeby z tym konkurować, musimy używać tego samego języka. Chcę pokazać, że nie trzeba po raz kolejny burzyć Empire State Building, równie dobrze możemy wysadzić coś w Krakowie. Dla mnie to było zawsze marzenie, by wysadzić Pałac Kultury i Nauki, mam nadzieję, że kiedyś to zrobimy w jakimś filmie.

Reklama

Wtedy pozostało już chyba tylko zapytać, skąd u Tomka Bagińskiego taka chęć do niszczenia rzeczy?

Kiedy byłem mały, chciałem zostać technikiem zbrojeniowym i budować bomby atomowe — teraz mogę wysadzać rzeczy w powietrze i je niszczyć, ale w dość bezpiecznych warunkach.

Kadr z filmu SMOK. Reż. Tomek Bagiński. Źródło: Materiały prasowe

Już jutro w sieci zadebiutuje Smok, natomiast 15 grudnia pojawi się druga produkcja pt. Twardowsky, gdzie w głównych rolach wystąpili Robert Więckiewicz i Aleksandra Kasprzyk. Oprócz filmów w projekt „Legendy Polskie" wejdzie także 6 opowiadań rożnych autorów.

Pozostaje jeszcze czekać na wspomnianego Wiedźmina w reżyserii Tomka Bagińskiego, którego premiera przewidziana jest na 2017 rok — fakt, że Hollywood zainteresowało się naszym bohaterem i oficjalnym partnerem przy tworzeniu filmu jest firma Sean Daniel Company, niewątpliwie zwiększa możliwości Bagińskiego w opowiedzeniu ciekawej historii. Pamiętam jednak, że to właśnie SDC odpowiadało też za serię Mumia, będącą koktajlem miałkiej fabuły, wybuchów i kiepskiego humoru — no i znowu mam mieszane uczucia.

UPDATE:

Film jest już dostępny na YouTube, więc każdy może zobaczyć i ocenić twór, jakim jest Smok: