Użyj i wyrzuć

FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Użyj i wyrzuć

W Polsce mamy do czynienia z totalnie nieprzemyślanym śmietnikiem pomysłów, nic się ze sobą nie łączy w całość

Zdjęcia : Tom Chadziński

„Biel jest nietrwała jak piękno i miłość.

Życie bieli jest krótkie i kończy się upadkiem w szarość.

Twoje życie jest krótkie i kończy się upadkiem w szarość.

Twoje życie jest jak biel - piękne, nietrwale i kończy się upadkiem w szarość.

Użyj je i wyrzuć."

UEG – Usa E Getta, Użyj i wyrzuć. Nie narzekaj, że się przetarło. Może się wygnieść, kolor wyblaknie. To normalnie, ubrania się nosi, żeby je zużyć i w końcu z nimi pożegnać. I nie ma w tym nic złego, przecież nic nie trwa wiecznie. Michał Łojewski powołał do życia UEG razem ze swoją wieloletnią przyjaciółką, projektantką mody, Anią Kuczyńską, w 2004. Stworzyli wspólnie projekt „Independence has a price", po czym Ania zdecydowała się na poświęcenie autorskiej marce, a Michał pozostał przy projekcie, by dalej budować go na własną rękę. Od dziesięciu lat tworzy nie kolekcje, a właśnie projekty, które w minimalistyczny przekaz pakują zmaksymalizowane znaczenie.

Reklama

Do 20 września w Warszawie działa pop-up store UEG.

Przez chwilę jego koncept można było kupować w warszawskim sklepie stacjonarnym, który zakończył swoje podwoje kilka miesięcy temu. Świadomie wycofuje się powoli z rynku polskiego, nadal zostawiając nam możliwość wyposażania się w jego ubrania w sklepie online. Wrócił na chwilę ze swoimi ubraniami, otwierając pop-up store. Podczas „branżowych" rozmówek z nim, zawsze czuję się, jakbym wiedziała za mało, że za mało ludzi znam, że nie przeczytałam wystarczającej liczby biografii i innych książek z modą w tle.

„Musimy sporo się nauczyć o budowie marki… W Polsce mamy do czynienia z totalnie nieprzemyślanym śmietnikiem pomysłów, nic się ze sobą nie łączy w całość, nic z niczego nie wynika. Mam w swoich zasobach książkę o brandingu III Rzeszy (prywatny research Pani Redaktor wykazał, że prawdopodobnie chodzi o tę książkę). Mogłaby ona służyć za podręcznik dla niejednego marketingowca. Tam wszystko było szczegółowo zaplanowane – na przykład fakt, że swastyka hitlerowska była obrócona o 45 stopni. Żołnierze ubrani byli w najlepsze mundury. Stroje SS-manów projektował przecież sam Hugo Boss. Ktoś dokładnie wiedział co zrobić, żeby wszystko się udało."

Inspiracje można czerpać zewsząd. I obiecuję, nie trzeba być nazistą, żeby docenić niemiecki sznyt w planowaniu. Akurat do tego Łojewskiemu jest daleko, staje raczej po drugiej stronie barykady. Idee stojące za jego projektami są tego bezsprzecznym dowodem.

Reklama

Słynna "papierowa" parka.

„Nie wymyślam nowych form, ubrania są raczej klasyczne. Przekaz, którego nośnikiem są ubrania, jest tym, co je wyróżnia. I materiał. Tyvek, z którego uszyte są nasze flagowe zip-upy i parki, jest dość wytrzymałym materiałem, a wygląda jak zmięty kawałek papieru. Przetrwa długie imprezy i noce, spędzone w różnych ekstremalnych miejscach, wyprawy na drugi koniec świata. Sprawdzone info – sam sobie jestem testerem i mam kilku kumpli, którym moje kurtki towarzyszą w rozlicznych przygodach :). O „papierowe" kurtki dba się na hardcorze – zalecam pranie w pralce na najwyższych obrotach, a jak plama nie chce zejść to nie trzeba się bać zalać jakimś mocnym wybielaczem, po takiej terapii kurtka będzie wyglądała nawet lepiej."

Powstaniu marki towarzyszy manifest autorstwa Przemka Nowakowskiego, a za nadrukami przy każdym kolejnym projekcie idzie konkretna historia i przekaz. Dla przypadkowego klienta są ciekawą grafiką, ale nie ląduje ona na ubraniach przypadkowo. Manifesty pojawiają się na metkach, są też elementem printów na ubraniach.

Najnowsza kolekcja SUPERBACTER to reakcja marki na zjawisko pojawienia się superbugs, szczepówbakterii odpornych na antybiotyki. „Kropki" i „plamy" na T-shirtach i kurtkach to właśnie te bakterie powiększone do rozmiarów makro. Znalazłam swojego faworyta, pośród ciuchów, co poskutkowało wybuchem śmiechu projektanta…

Fajny nadruk? Te wzory, to makro-wersja bakterii neidderia gonorrhoeae.

Reklama

„Podoba ci się ta koszulka? Haha. Wiesz co to jest za wzór? Do szerszej dystrybucji ten T-shirt wchodzi z łacińskim podpisem tego, co na nim widnieje. Neidderia gonorrhoeae – rzeżączka. Już widzę zastęp ziomków spacerujących po ulicach Nowego Jorku, z dumą noszących na piersi ten napis. Mogą poprawić humor mijających ich lekarzom. A tak serio, wirus rzeżączki to przykład superbug, odporny na działanie antybiotyku. Umrzeć na rzeżączkę… To byłaby dość dramatyczna historia.

Raczej nie robimy sobie jaj z naszych klientów, nie przemycamy ośmieszających treści pośród natłoku liter i słów na wszywkach. To jest UEG-owy głos w ważnych sprawach. To są problemy, które osobiście uważam za warte uwagi. Co do do SUPERBACTER, to jest temat mi bliski ze względu na to, że przez kilka lat projektowałem opakowania leków. Zagłębiałem się w temat i zdaję sobie sprawę, że to co jest pakowane w projektowane przeze mnie pudełka nie do końca spełnia obiecane zadanie. I myślisz, że lekarze tego nie wiedzą? Oczywiście, że wiedzą, ale przecież pacjent nie idzie do gabinetu, żeby dostać zalecenie napicia się syropu z cebuli i jedzenia kilograma jabłek dziennie. Pacjent chce recepty i ją dostaje. Dlatego na każde „byle co" pan doktor przepisuje antybiotyk i dlatego kończy się tak, że te antybiotyki też już nie zdają egzaminu. Ostatni antybiotyk został wynaleziony w 1987 roku! I od tamtej pory nic. Powoli możemy doprowadzić do sytuacji, że znowu byle zadrapanie może być śmiercionośne. Alexander Fleming już 1945 roku ostrzegał, żeby nie przeginać z antybiotykami, bo nic dobrego z tego nie wyniknie."

Reklama

Na górze - lista antybiotyków wraz z rokiem wynalezienia; na dole - transkrypt wypowiedzi Aleksandra Fleminga z 1945 roku, odnośnie nadużywania terapii antybiotykowej

W UEG wszystko wydaje się być poukładane i szczegółowo przemyślane. Łojewski ma zasób wiedzy o branży mniej więcej jak stąd do księżyca, ale, na całe szczęście, nie uważa się za nieomylnego geniusza.

„Jeden z moich znajomych opowiadał mi o pracy z Rafem Simonsem. Ten człowiek to istna maszyna, oddałbym dużo, żeby mieć szanse podpatrzeć jak funkcjonuje w pracy. Mógłbym tam jechać czyścić guziki, cokolwiek, co dałoby mi możliwość obcowania z Simonsem. Wytwarza w ciągu roku kilka kolekcji, a oprócz niego marką zajmuje się tylko 5 osób! Ci ludzie muszą pracować na jakiś niewiarygodnych obrotach, zarządzają światowym gigantem w branży i pokazują, że da się ogarnąć wszystko. Stworzenie sobie odpowiedniego zespołu do pracy to nieoceniona zdolność. Jedna osoba będzie męczyła się z zadaniem pół dnia, podczas gdy przyjdzie inna, która tak dobierze sobie system działania, że poradzi sobie w 15 minut."

Bezwzględna wiara w to, co się robi też pomaga. I tego nie można odmówić twórcy UEG.

„Postanowiłem, że będę nosił już tylko UEG. Mam w szafie trochę rzeczy, które muszę 'donosić', ale sam jestem w stanie sobie zapewnić wszystko, czego potrzebuję. Stuprocentowa identyfikacja z marką, sam sobie będę klientem i żywą reklamą. Tu nie wszyscy do końca rozumieją naszą filozofię, ale są rynki, które wierzą w koncept równie silnie co ja. Japończycy uwielbiają nasze ciuchy, w Tokio mamy 12 sklepów, wszystkie z najwyższej półki, które bardzo selektywnie dobierają sprzedawanie kolekcje. Sprzedajemy się stacjonarnie też w Stanach, na Tajwanie, w Kanadzie… Podbój Europy to kolejny krok, weszliśmy teraz pod skrzydła dużego showroomu włoskiego, który ma tez filię w Paryżu. I oby to doprowadziło do rozkochania Europejczyków w pomysłach UEG. Mam też dużą nadzieję, że nasza współpraca z Marcona 3 (showroomem, reprezentującym markę) doprowadzi to tego, że podczas kolejnego sezonu w rozpisce mediolańskiego fashion weeka znajdzie się nasz pokaz :). Na pewno zapewnimy widzom jakiś ciekawy performance w ramach prezentacji, o to nie musicie się martwić."

I oby! Ja nawet wiem, co to będzie prezentowane, byłam widziałam i radzę zacierać rączki i czekać z niecierpliwością.

Aktualną kolekcję możecie wymacać i kupić w sklepie pop-up, przy Kredytowej 9 w Warszawie do 20 września.

Śledź UEG na Instagramie.

I panią redaktor też.