FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Viralove, czy Viral-nie?

Czasy się zmieniają, a wraz z nimi reklamy. Czy jesteśmy na to gotowi?

W ostatnich dniach po raz kolejny internet zbombardowała soczysta porcja virali, których liczbę wyświetleń liczy się już w milionach. Niekwestionowanym liderem w największej ilości udostępnień stał się niespełna 4-minutowy filmik, gdzie grupa 20 „przypadkowych” osób dzieli ze sobą swój pierwszy pocałunek przed kamerą. Emocje tych ludzi ukazano w czerni i bieli, a akompaniowała im ckliwa piosenka o miłości – to musiało chwytać za serca (ale przecież takie miało zadanie). Żeńska część widowni kupiła to od razu, a pewnie i niejeden mężczyzna z duszą romantyka, wzruszył się do łez. Wśród fali (tsunami?) zachwytu głosy zdegustowanych były raczej rzadkością, a jeżeli ktoś nawet miał czelność wyrazić swój sprzeciw wobec takiego sposobu odzierania intymności z intymności, czym prędzej zagłuszano go stwierdzeniem, że „przecież to jest piękne!”. No tak, ale jakie ma być, jeżeli w rolę „przypadkowych osób” wcielają się modelki, modele i aktorzy, którym płaci się, by wyglądali pięknie! Tak moi drodzy, filmik „First Kiss” (kiedy piszę te słowa osiągnął już ponad 39 milinów odsłon) to tak naprawdę reklama ciuchów firmy WREN, która w ten sposób promuje swoją kolekcję na 2014 rok. Strona deathandtaxesmag.com podała nawet szczegółową listę płac:

Reklama

„W skład ekipy wchodzą modelki: Natalia Bonifacci, Ingrid Schram oraz Langley Fox (córka aktorki Mariel Hemingway i siostra modelki Dree). Muzycy: Z Berg ze składu „The Like”, Damian Kulash z „OK Go”, Justin Kennedy z „Army Navy, piosenkarka Nicole Simone oraz piosenkarka/aktorka Soko (która śpiewa do piosenki puszczanej w tle). Aktorzy: Karim Saleh, Matthew Carey, Jill Larson, Corby Griesenbeck, Elisabetta Tedla, Luke Cook oraz Marianna Palka”. Zabolało?

Pozostaje pytanie, czy fani tego klipu mogą czuć się oszukani? Czy będzie im głupio, że „wspaniały eksperyment, gdzie udało się uchwycić magię uczuć, jaka wytwarza się między dwojgiem ludzi” to zwyczajny chwyt marketingowy? Trudno przy tym wszystkim nie odnieść wrażenia, że przez taką zabawę naszymi emocjami i nadanie skomercjalizowanego charakteru ludzkiej intymności, właśnie przekroczono kolejną granicę w sposobie docierania do konsumenta. Jasne, seks sprzedaje się nie od dziś, ale do półnagich modelek, promujacych np. bieliznę zdążlismy sie już przyzwyczaić. Ten przykład jest czymś zupełnie innym, bo też inaczej kazano nam go rozumieć i traktować. Skoro zaś maszyna poszła w ruch i „pierwsze koty za płoty”, co czeka nas za kilka lat – może prawdziwy seks w reklamie? Dla przykładu: „Zgarnęliśmy dwójkę przypadkowych ludzi prosto z ulicy, będą się teraz pieprzyć na waszych oczach! Kupujcie nasze dżinsy!” albo nagranie porodu (full HD): „Oto piękno przyjścia na świat. Spójrzcie na te cudne 30 cm rozwarcia. Tej pani na pewno przydadzą się nasze rozciągliwe dresy z nowej jesiennej kolekcji”. Zresztą, nie trzeba było długo czekać na parodię pt. "First Handjob":

Reklama

Dawniej, gdy miało się dosyć reklam, wyłączało się telewizor i tylko kreatywni w agencjach głowili się, jak sprawić, by działo się to jak najrzadziej. Teraz jednak reguły gry uległy zmianie. Jaką masz pewność, że gdy za jakiś czas odpalisz film porno, przy napisach końcowych nie okażę się, że trzepałeś pod reklamę środków antykoncepcyjnych? O zgrozo, żadną. Jeden z najlepszych komików w historii, nieżyjący już Bill Hicks powiedział kiedyś podczas swojego występu: „Chcecie wiedzieć, jak będzie wyglądać ostateczna reklama, którą może kiedyś zobaczymy w telewizji? Ok, zaczyna się od zbliżenia na twarz kobiety. Jest piękna, ideał. Kamera robi lekkie wycofanie i widzimy jej nagie piersi. Obraz oddala się jeszcze trochę i teraz widzimy kobietę w pełnej krasie. Jest zupełnie naga, siedzi przed nami w rozkroku i mówi: „Pij Coca-Colę”. Koniec! Nie wiem, jaki związek ma goła dupa z gazowanym napojem, ale piłbym dużo Coli”.

Wraz z pojawieniem się w sieci promocji ciuchów w „First Kiss” (nazywajmy rzeczy po imieniu), moją uwagę przykuły jeszcze dwa inne filmiki: Występ Baracka Obamy w komediowym programie „Between Two Ferns”, prowadzonym przez Zacha Galifianakisa oraz „apel” Kevina Bacona do „Millennial’sów” („Generacja Y”). Dlaczego o tym wspominam? Bo wspólnym mianownikiem tych trzech nagrań (wliczając klip „First Kiss”) jest zbliżony sposób przemycenia nam „docelowej” informacji.

Źródło:

Reklama

9gag.com

„Between Two Ferns” to show znane z tego, że jego prowadzący Zach Galifianakis (kojarzony głównie dzięki pijackiej trylogii „Hangover”) zaprasza do studia znane osobistości, tylko po to, by pokazać jak bardzo nie radzi sobie w roli gospodarza swojego programu. To wszystko jest oczywiście specjalnie zainscenizowaną parodią, tym bardziej występ prezydenta Stanów Zjednoczonych, był gwarantem sporej liczby widzów przed ekranami. Odcinek śmieszy, bo i tekst do niego został dobrze napisany (Zach zaczyna od przeprosin Obamy, że tak wiele razy odwoływał wcześniejsze spotkania, na co prezydent odpowiada: „Nie ma problemu i tak byłem zdziwiony, że ktoś to ogląda”). Pomiędzy wzajemnymi pociskami, jakie wymierzają w siebie popularny komik i głowa państwa, wyłania się jednak prawdziwy cel wizyty tak znamienitego gościa – kwestia ubezpieczeń zdrowotnych w USA i konieczność zapisania się na rządowej stronie Healthcare.gov.

Kevin Bacon znany jest z trzech rzeczy: jego aktorskie lata świetności przypadają na lata 80. i 90. ubiegłego wieku, w 2008 roku został bankrutem za sprawą przekrętów Bernie Madoffa (amerykański finansista, skazany na 150 lat więzienia za miliardowe nadużycia). Trzecia rzecz? Gość ma najsmaczniejsze nazwisko na świecie. Tak więc Bacon podobnie, jak Jean-Claude Van Damme miał swoje „Up’s & Down’s”, ale zamiast robić szpagaty pomiędzy jadącymi ciężarówkami, aktor najczęściej występuję teraz w serialach lub reklamach… ostatecznie reklamach seriali, w których występuje – tak jak ma to miejsce w filmiku z jego udziałem, który zgromadził przed ekrany już prawie 2 miliony widzów. Tylko jak udało się zebrać tak dużą oglądalność? Bo wzmianka o serialu jest na samym końcu jego występu, a sam aktor przez cały klip tłumaczy „młodszemu pokoleniu” różnice pomiędzy obecnymi standardami życia, a tym jak było w latach 80. XX wieku. Dodaje przy tym, żeby przestali się mazać, bo nie doświadczyli grozy czasów Zimnej Wojny: „Myślicie, że teraz Rosjanie stanowią zagrożenie? Przez 20 lat głowice ich rakiet były wycelowane w nasze domy! Nie można było się wybrać do kina, by nie dostać atomówką!”. Nie trudno było przewidzieć, że osoby pamiętające te czasy, wychowujące się w latach 80. XX wieku lub mające sentyment do minionej epoki VHS-ów, staną murem za wypowiedzią aktora.

Reklama

Nabraliśmy odporności na tradycyjne formy przekazów płynących z reklam, a reklamodawcy musieli się do tego dostosować. Jesteśmy w końcu ich łupem, zwierzyną, którą muszą schwytać w swoją sieć (np. sklepów). My się wycwaniliśmy, więc i myśliwy stał się bardziej przebiegły. To ewolucja. Firma Nike nie sprzedaje nam już tylko swoich butów – ona doradza nam jak zdrowo żyć, inspiruje nas historiami ludzi i ich wytrwałości oraz determinacji w dążeniu do celu. Coca-Cola nie mówi nam już tylko o Coca-Coli, ona chce rozmawiać o naszych marzeniach. Pozostaje pytanie, jak złe jest to, że próbuje się nas wykorzystać na nowe sposoby? Czy bardziej powinniśmy złościć się, że taki filmik „First Kiss” okazał się tylko kolejną reklamą, a może docenić fakt, że mimo to przez chwilę poczuliśmy się lepiej, trochę cieplej w środku?

DZISIAJ PRZYSZŁOŚĆ?

WTF ALLEGRO?

OPOWIEŚĆ BEZ MAJTEK