FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

W obronie amerykańskiego ziomka

Musimy ich wspierać, to nasi najlepsi ludzie, okazy na miarę swoich czasów

Zdjęcie David Shankbone

W społeczeństwie występuje kilka grup, które nie zasługują na obronę ze strony innych. Każdego, kto wspiera molestujących dzieci pedofilów, morderców i członków administracji Georga Busha, spotka publiczny pręgierz. I słusznie. Jest jednak grupa dodana do tej listy, która do tej pory nie miała swojego lidera, a ktoś przecież musiał stać na jej czele.

Ostatnio napisaliśmy na naszej stronie, że typ amerykańskiego zioma to najbardziej przejebany typ człowieka w historii. Artykuł malował obraz człowieka małego, żyjącego tylko po to, żeby konsumować i imponować w ten sposób innym. Człowieka, który chce zostawić swój ślad na wszystkim. Na wszystkich kobietach, które chciałby mieć, i wszystkich piwnych wymiotach, które miał. Jego głośne agresywne zachowanie nie ma wiele wspólnego z tym, co ten człowiek ma do powiedzenia. Chce po prostu skupić na sobie uwagę.

Reklama

Co w tym złego? Ludzie zachowywali się w ten sposób od zawsze. Problemem nie jest postawa typowego zioma, ale społeczeństwa, w którym żyje. Ameryka była ojczyzną wielkich rzeczy. Krajem farm, zegarów i samochodów. Ludzie, którzy ją tworzyli, zakładali farmy, zrzeszali się i troszczyli o wychowanie swoich dzieci. Archetypiczni mężczyźni byli kowbojami, motocyklistami i pracownikami budów. Odczuwali atawistyczną potrzebę stemplowania wszystkiego, co wysyłali w świat. Robili swoje, uprawiali bawełnę, lutowali telewizory, dokręcali śruby na statku kosmicznym, żeby później wysłać go na księżyc. Nie tylko zaprojektowali czołgi, które uwolniły świat od nazistów, ale założyli mundury i wsiedli do środka, żeby walczyć o wolność.

Teraz naszym głównym produktem eksportowym jest sitkom „Dwóch i pół” i śniadaniowa telewizja. Jakie są oczekiwania wobec mężczyzn? Pracują w sektorze finansowym, gdzie transferują fantom pieniądza oraz ryzyko operacyjne tam i z powrotem. Taka jest teraz Ameryka. Nie budujemy rzeczy, tworzymy iluzję. A typowi goście chcą to zrobić za nas. Odkąd nie są już konstruktorami, nie zaznaczają swojego terenu, całą swoją siłę i agresję chcą wyładować w życiu społecznym. Ich biologiczne imperatywy to teraz bieganie za piłką do kosza, chrząkanie na siłowni, wszystko w taki sposób, żeby było widać, że właśnie tam są.

Zdjęcie Flickr użytkownika torbakhopper

Kto jest w stanie uratować kraj przed potopem chińskich długów i syropu kukurydzianego z wysoką zawartością fruktozy? Na pewno nie dobrze wychowani hipsterzy w biodrówkach, wywoskowani i powracający do rzemiosła w swoich miejskich sanktuariach. Nie – oni chcą tworzyć pojedyncze egzemplarze, limitowane edycje, eksponują swoją skromność jako dowód autentyczności. Skromność nie leczy polio. Autentyczność nie wygrywa zimnej wojny. Limitowana edycja nie odbierze Putinowi Krymu.

Reklama

Dlatego potrzebujemy naszych ziomków. Zdaniem Johna Sawarda stanowią oni ducha amerykańskiego potencjału. Są samcami alfa, mogą zmienić postkolonialny porządek. Dlatego tak dużo wyciskają na siłowni. Nasze oczekiwania spoczywają bezpośrednio na ich ramionach. Rzeźbią swoje ciała jak posągi, żeby utrzymać chudych Irańczyków i Pakistańczyków – wszystkich, kurwa, jak to robił Kapitan Ameryka.

I czy to nie głupie śmiać się z szafy typowego zioma? Pełnej bezrękawników, w których można pokazać wypracowane przy klawiaturze mięśnie. Przed lustrem w łazience ziomy trenują zgniatanie tubek pasty do zębów. Robią zdjęcia swoim sześciopakom, tagują je później #fitlife.

Obsesja na punkcie ciała i ciągłe fotografowanie go z opisem „zobacz-jak-twardy-jestem” albo „patrz-na-mnie-wszechświecie” jest informacją dla autorów zdjęć. Ci kolesie puchną od własnego mięsa, próbując wyróżnić się, odzyskać swoją wątłą męskość w populacji mężczyzn, która została zdziesiątkowana. Pokolenie młodych mężczyzn opakowanych w urządzenia mobilne, kremy do twarzy, butelki i puszki red bulla nie wie, czy stara się być atrakcyjne dla kobiet, czy bardziej już dla samych siebie. Ich postawa narażona jest na ciągłe ataki ze strony wyglądających lepiej od nich.

Kiedy kulturowo-społeczna fala zdaje się obracać przeciwko nim, ziomy nie znajdują u nikogo pomocy. Mają tylko siebie nawzajem. Zawsze podróżują w grupkach, może dlatego, że koledzy muszą być tak przystojni jak oni sami. Pijani i z szeroko rozłożonymi ramionami przetaczają się z jednego miejsca w inne. Obierają kurs na kolejny rekord w kosza, firmową przecenę i kolejny dobry tyłek. Pociągają za sobą kolejne torsy wycięte z reklamówek bielizny, patrzą w swoje oczy, zastanawiając się, co jeszcze może się wydarzyć.

Reklama

Musimy ich wspierać, to nasi najlepsi ludzie, okazy na miarę swoich czasów. Ci, którzy odbijają się od szafek w kolejce pod prysznic na siłowni. Ci, którzy biegają półnadzy po parku, siedzą szeroko rozparci w metrze. W swoich kolorowych szortach zwracają na siebie uwagę na tle cielistej masy. To nasi mistrzowie i naprawdę powinniśmy być ich rzecznikiem. Ja już na pewno zrobiłem w tej sprawie swoje. Pewnego razu wracałem do domu z college’u z moim przyjacielem Dave’em, studentem ekonomii, którego hobby jest robienie dup. Na imprezie urządził doskonałą scenę, pokazując, jak bardzo nie zależy mu na dziewczynie, która go olała i jak bardzo może mieć tysiące innych. W samochodzie był smutny, przygnębiony, wyraźnie poruszony odrzuceniem.

– Wszystko w porządku? – zapytałem.

– Tak, brachu. Wiesz, to suki – powiedział.

– Tak – potwierdziłem, kładąc rękę na jego kolanie. Trzymałem ją tam zbyt długo i kiedy na mnie spojrzał, nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać.

– Stary, wyświadczysz mi przysługę? Czy możesz podrapać mnie po plecach? – zdjął białą bejsbolówkę i ściągnął koszulkę przez głowę. Jego falujące mięśnie wygięły się w zdumiewający wzór. Nie wiedziałem, jak zareagować. – Na co czekasz ? – zapytał, prostując się w fotelu.

Człowieku, nie ma niczego lepszego niż pieprzenie.

PIĘKNO PRZECIĘTNOŚCI

MIŁOŚĆ, ODPOWIEDZIALNOŚĆ, PODDANIE

KOLEJNE DZIECKO OFIARĄ E-PAPIEROSA