FYI.

This story is over 5 years old.

18+

​W obronie praw striptizerek

Kilku organizacjom udało się zjednoczyć te kobiety w walce o ich prawa

Praca striptizerki wciąga w świat, gdzie człowiek człowiekowi jest wilkiem. Świat, gdzie tancerki zachęcane są do rywalizacji by przyciągnąć uwagę klientów. I chociaż niektóre, zaczynając pracę w tym biznesie, marzą o zgarnianiu tysięcy w ciągu nocy, istota tego konkurencyjnego środowiska sprawia, że muszą się skurwić, aby zarobić jakiekolwiek przyzwoite pieniądze.

Nie powinno więc dziwić, że kilku organizacjom udało się zjednoczyć te kobiety w walce o ich prawa. Tutaj właśnie zaczyna się historia Kolektywu Striptizerek Wschodniego Londynu. Związek ten stara się zapobiegać wyzyskowi w miejscu pracy, zapewniać sieć wsparcia dla tancerek i walczyć z piętnem, którym jest naznaczona praca przez nie wykonywana. Stanowi to pewne wyzwanie, ale założycielka związku, Stacey Clare, cieszy się, że je w końcu podjęła.

Reklama

"A więc, kiedy po raz pierwszy zaczęłam tańczyć, szybko zauważyłam, na jakie sposoby tancerki są wykorzystywane" mówi. „Siedziałam w klubach, obliczając ile zarabia bar, ile pobiera się za wstęp, ile dostaje barman. Podsumowałam to i pomyślałam <> i bardzo szybko zobaczyłam, że ta cała relacja nie była sprawiedliwa".

Zdjęcie Anslem Burnette

Jakkolwiek tancerki są klasyfikowane jako samo-zatrudnione – I muszą radzić sobie z niepewnością z tym związaną – podlegają daleko większym restrykcjom niż inni pracownicy.

"Jeżeli pracujesz na godziny i nudzisz się potwornie i zerkniesz na telefon, płacisz karę 20 funtów. Żujesz gumę, kolejne 20. Lub nie masz dokładnie takiej sukienki jak ci kazano, to samo." – mówi Samantha, tancerka, która jest w związku od momentu jego powołania w kwietniu.

"Podobno jesteśmy samo-zatrudnione, ale tak do końca nie jest. Naprawdę dostajemy to, co najgorsze z obu tych światów" mówi.

Zdjęcie Anslem Burnette

Tancerki opowiadają o właścicielach i menedżerach, którzy traktują kluby niczym swój folwark. W kreślonym przez nie obrazie tego świata, większość menedżerów jest tyranami, obowiązuje kultura, w której ludzie na górze traktują tych, co pod spodem jak dojne krowy.

"Znęcają się nad tobą i poniżają emocjonalnie zgodnie ze średniowiecznymi standardami. Nie wiem ile razy grożono mi wylaniem z roboty za zwykłe kwestionowanie harmonogramu zmian, odzywanie się poza kolejnością lub ubranie złego stroju" mówi Stacey.

Reklama

Zdjęcie Anslem Burnette

Pomimo tego, żadna z kobiet, z którą rozmawiałem, nie chce opuszczać tej branży. Uważają one, że przede wszystkim reformy prawa w zakresie licencjonowania striptizu dokonane w 2003 oraz wprowadzone w 2009 zasady, które dopuszczają możliwość blokowania przez urzędy gminy wydawania nowych licencji – promowane przez tych, którzy zawodowo występowali w interesie tancerek – poważnie pogorszyły ich warunki pracy.

Wprowadzone zmiany ułatwiły zamykanie klubów, zwiększyły koszty licencji, która może wynieść nawet 30 000 funtów rocznie. Ale te prohibicyjne posunięcia nie polepszyły warunków ani nie pomogły tancerkom wycofać się z biznesu.

Stało się na odwrót, bo zamyka się coraz więcej klubów, a te które działają szukają sposobów na zarobienie więcej hajsu, właściciele windują striptizowe – opłatę pobieraną każdej nocy od tancerek za możliwość tańczenia – i faszerują kluby coraz większą ilością dziewcząt, niezależnie od tego, ilu klientów przyszło.

Zdjęcie Anslem Burnette

Członkini kolektywu, Suzi, mówi, że kiedy zaczynała 12 lat temu, tylko jedna trzecia klubów w Londynie oferowała prywatny taniec, podczas kiedy tancerki w pozostałych klubach występowały tylko na scenie. Obecnie, ani jedno miejsce nie działa w ten sposób.

"Oznacza to, że praca polega coraz bardziej na sprzedaży, a dziewczyny zawzięcie walczą o prywatne tańce. Zabija to tę kreatywną stronę striptizu, która przyciąga zarówno tancerki jak i klientów." Mówi: " Jednym ze stałych punktów mojego program był taniec do Where the Wild Roses Grow Kylie, do którego nakładałam zmywalne tatuaże i odpowiednio się ubierałam – wkładałam w to wiele wysiłku. Ale tak się nie da, kiedy prosto ze sceny musisz iść się kurwić na parkiecie. Obecnie spotyka się tam dziewczyny w mini, którą łatwo nałożyć i równie łatwo zdjąć."

Reklama

Coraz bardziej wzrasta poczucie, że kluby, aby się utrzymać, traktują striptizowe, jako fundament ich przychodów. W wielu większych klubach z 40 tancerkami opłacającymi 100 funtów za robotę, 4000 funtów ląduje w banku, zanim jakikolwiek klient przekroczy próg.

"To genialne, pomyśl tylko: twoi pracownicy płacą tobie, aby pracować dla siebie" mówi Samantha. "W niektórych dużych klubach, zawsze możliwe jest, że nic nie zarobisz. Masz nadzieję, że zgarniesz tysiaka w ciągu nocy, ale to rzadko się zdarza. Podczas większości nocy jest tam więcej dziewcząt niż facetów i musisz biegać za klientami, żeby zarobić cokolwiek".

Kolektyw chciałby, aby została wprowadzona górna granica striptizowego a wysokość tej opłaty miałaby być uzgadniana czarno na białym, w formie umowy, natomiast jakiekolwiek zmiany konsultowane z tancerkami. Tymczasem, związek bierze również sprawy w swoje ręce, planując stworzyć bazę danych, dla tancerek i klientów, mówiących o tym, ile zmuszone są płacić za pracę w danym klubie.

Przebieralnia w klubie striptizu

Stacey pragnie, aby striptizowe było wyodrębniane w przychodach klubów i przeznaczane na polepszenie warunków pracy, na przykład przebieralni, a nie po prostu trafiało do kieszeni właścicieli. „Od frontu te kluby przypominają mokry sen Katie Price, ale zaplecza są potwornie zrujnowane" mówi. "Pamiętam toaletę w jednym klubie, która była odrażająca; jedna dziewczyna wymiotowała, inna sikała do zlewu, podczas gdy reszta się przebierała. Przypominało to obraz Boscha".

Reklama

Suzi popiera ten postulat: "Jeżeli czujesz się pod psem, masz wybór pomiędzy odwołaniem przyjścia na swoją zmianę, co zazwyczaj łączy się z karą – pieniężną bądź w postaci odebrania kolejnej zmiany – lub przyjścia do pracy gdzieś, gdzie podczas deszczu przecieka dach (masz się tam przebrać), nie ma ogrzewania i ryzykujesz, że rozchorujesz się jeszcze bardziej. Ale jeżeli poskarżysz się na warunki, zostaniesz wylana."

„Jednak, jeżeli nawet w klubie są odpowiednie przebieralnie, nie jest wykluczone, że 20 dziewcząt tłoczy się tam na przestrzeni przeznaczonej dla pięciu" dodaje Suzi

Niemniej, zjednoczenie striptizerek w obronie przed ich szefami może okazać się trudne. Stacey przywołuje historię z klubu w Newcastle, które pokazało jej jak bardzo tancerki są pozbawione jakiegokolwiek wpływu na swoją sytuację. „Tamtejszy menedżer był prawdziwym bydlakiem. Pracowałyśmy na zmianie w sobotnie popołudnie tańcząc za piątaka – pieniądze były ok., ale przy końcu zmiany dostałyśmy cynk, że będzie chciał od nas po 50 funciaków i zdecydowałyśmy, że nie będziemy płacić, że mu się postawimy.

"Kiedy jak zwykle otworzył drzwi do przebieralni i ustawiłyśmy się w kolejce, atmosfera była napięta. Jednak wszystkie w milczeniu zrobiłyśmy to, co nam kazano, ponieważ każda zdawała sobie sprawę z tego, jaka jest rzeczywistość i że w innym przypadku nas wywali.

Inna członkini kolektywu, Zoe, która obecnie pracuje w małym klubie na Shoreditch, opowiada mi o swoich doświadczeniach z czasów, kiedy tańczyła w jednym z dużych klubów na West End: "Bardzo trudno jest się zorganizować a nawet nawiązać znajomości. Jest tak wiele dziewczyn, jesteś w nerwach i cały czas pełna obaw. Pamiętam, że panikowałam każdego dnia w pracy, myśląc <>".

Reklama

Ale kolektywowi udało się zjednoczyć niektóre tancerki i pracuje nad tym, aby ich głos został usłyszany. Pierwsze publiczne spotkanie odbędzie się w The Bell na Aldgate, 20 listopada.

To ważne, mówi Samantha, żeby mówić zbiorowym głosem. „Kiedy zaszły zmiany w licencjonowaniu klubów, nasza branża była reprezentowana przez Petera Stringfellowa. Daj spokój, naprawdę nie chcemy, żeby on nas reprezentował, ponieważ, nie ukrywajmy, jest niepoważny i ma nasze interesy gdzieś. Nikt nie konsultował się z nami w sprawie tego, co musi się poprawić. Ale obecnie jesteśmy gotowe otwarcie powiedzieć: <>".

„Brak konsultacji sprawił, że mniejsze kluby, gdzie warunki często były lepsze, zostały zamknięte" mówi Samantha. "Moralni propagandyści nie mają pojęcia, które kluby powinny zostać zamknięte, w których zachodzą nadużycia. Krytykują zjawisko tylko z moralnego punktu widzenia".

Zdjęcie Vera Rodriguez

Ale dla niektórych kobiet należących do organizacji, rolą kolektywu jest przede wszystkim zmiana społecznego nastawienia wobec ich pracy. Dla Zoe, zdjęcie piętna jest głównym powodem, dla którego przyłączyła się do kolektywu. "Ukrywanie przed ludźmi cały czas, co robię, nie jest niczym fajnym" mówi. „Kiedy znajdę zwykłą robotę, wykonywaną w ciągu dnia, będę cały czas kłamać, zacierając ślady przeszłości. W ogóle zmiana kariery jest naprawdę ciężka, bo co wrzucę do mojego cv za ten czas, który spędziłam tańcząc?"

Kolektyw chce również reprezentować środowisko, na przykład, poprzez rozmaite spontaniczne wydarzenia. Chce pokazać, jakie powinny być kluby: bez kurewstwa, bez ciśnienia, bez striptizowego. Chce stworzyć tancerkom warunki do większej kreatywności i przyciągania takiej widowni, jakiej chcą. „Jeżeli to zadziała, tancerki i ich publiczność będą prawdziwie zadowoleni" mówią jego przedstawicielki.

Stacey idzie nawet dalej i stwierdza, że chciałaby w końcu rozkręcić spółdzielczy klub ze striptizem, prowadzony przez dziewczęta dla dziewcząt. „Myślę, że stworzyłoby to kulturę szacunku i wzajemności oraz przyciągnęło inną publiczność. Jeżeli miałybyśmy stworzyć taki klub i zaangażować tancerki z całego świata, które przez lata pracowały w gównianych klubach a następnie przyszłyby do miejsca, gdzie ich doświadczenie jest uznawane, do środowiska pracy, które je wspiera i zachęca do rozwoju, byłaby to rewelacja".

Jednak były już w przeszłości podejmowane wysiłki w celu zjednoczenia tancerek w organizacji dbającej o ich interesy. Co 10 lat, mówi mi Suzi, pojawia się podobna inicjatywa. Żadna do tej pory nie osiągnęła nic spektakularnego. Ale tym razem jest inaczej. Jak mówi: "To pierwszy raz, kiedy próbuje się zorganizować coś podobnego w erze mediów społecznościowych. Możemy nawiązać kontakt ze znacznie większą ilością dziewczyn w sposób, który wcześniej nie był możliwy – to naprawdę spora różnica. " Dla dobra zjednoczonych striptizerek Brytanii, miejmy nadzieję, że ma rację.