FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

W świecie Drowners

Granie solo, a z innymi ludźmi jest jak różnica pomiędzy masturbacją a seksem

Drowners swoją nazwę zapożyczyli od singla legendy brit popu lat ’90 – zespołu Suede. Jak wskazuje na to ich unifikujące dwie flagi logo, źródłem pochodzenia brzmienia muzyków jest również Ameryka, a dokładniej Nowy Jork. Codzienne spędzanie wieczorów w tych samych barach, wsłuchiwanie się w szemrane dialogi miasta i synchronizowanie z jego ciągle przeobrażającą się dynamiką – takie inspiracje dla swoich piosenek wymieniają sami twórcy.

Reklama

Zanim spotkałam się z Drowners, by przeprowadzić z nimi rozmowę, już tydzień wcześniej byłam na ich koncercie i ustawiłam się w kolejce po autograf na płycie. Wtedy zapytana, czy podoba mi się monochromatyczne zdjęcie na okładce przedstawiające atrakcyjną, zapatrzoną w dal dziewczynę ubraną w kurtkę frontmana, odpowiedziałam, że nie. Autor fotografii Pete Voelker stał obok, więc poprawiłam się, mówiąc zgodnie z prawdą, że za to jego ostatnia wystawa bardzo przypadła mi do gustu.

Gdy witam się z nimi po raz drugi, szybko porzucamy wizję wywiadu w lobby hotelu i kierujemy się w stronę pubu, miejsca symbolicznego dla Drowners, ponieważ Matt  poznał kolegów z zespołu dzięki conocnym wyprawom do barów po przeprowadzce na Manhattan. Rozmowa jest podobna do ich brzmienia – dynamiczna. Wokalista chyba nie utożsamia się ze swoją poprzedzającą muzykę karierą modela, jest bowiem ubrany jak najprościej. To właśnie on napisał słowa i kompozycje do wszystkich utworów, więc poświęcam mu najwięcej uwagi. W piosenkach Drowners ujęła mnie ich naturalność. W słowach Matta jest dużo czułości, pojęcie wyrafinowanej prostoty chyba dobrze je określa. Studiował literaturę brytyjską i ponoć szczególnie lubuje się w twórcach beat generation, np. Allenie Ginsbergu czy Jacku Kerouacu. Chcąc się dobrze przygotować, trochę się w nich zaczytałam. Sądziłam też, że wpływ świata mody, w którym Matt obracał się przez ostatnich kilka lat, nie może być bez znaczenia. Faktem jest, iż w wideo do singla „Long hair” można odnaleźć kilka twarzy z wybiegów i okładek gazet. W rozmowie wokalista wydaje się jednak chcieć się od tego odciąć, tak samo jak i od swoich inspiracji literaturą. Całą „winę” zdaje się zrzucać na Nowy Jork.

Reklama

Zuza Kolska: Czy to pierwszy raz w UK któregoś z was?

Matt: Jack nigdy przedtem tu nie był.

Co cię tutaj najbardziej zadziwiło, Jack? Co różni UK od USA?

Jack: Pyszne piwo i piękne kobiety. Ruch uliczny jest trochę inny. Ale i tak większość czasu spędzam w piwnicach barów i miejsc, w których gramy.

Co łączy was najbardziej zaraz po miłości do meksykańskiego piwa?

Matt: Włoskie piwo, nasze kalendarzówki, wszyscy nie śpimy do późna, nasza kolekcja czerwonych skarpetek.

Matt, czy któryś poemat jakoś szczególnie cię zainspirował, gdy tworzyłeś słowa lub muzykę?

Matt: Szczerze mówiąc, żaden nie przychodzi mi do głowy. Gregory Corso jako pisarz.

Eric: Na górze róże…

Matt, czy utożsamiasz się z ideami pokolenia beat?

Matt: Gregory Corso jest właśnie z tego pokolenia. Ale nie utożsamiam się, nie spotkałem żadnego z jego członków.

Czy uważasz, że jakiejś części dzisiejszego społeczeństwa przyświecają jeszcze idee podobne do tych, jakie mieli pierwsi beatnicy?

Matt: Nie, bycie ulicznikiem w latach 50. różniło się od bycia ulicznikiem teraz, gdy możesz odświeżać swój instagram przez cały dzień.

Moje ulubione słowa to: „I tried showing up heavily armed with light relief, tried to represent all the things I believed that you were after”. Jakie idee starasz się najbardziej przekazać w swojej muzyce?

Matt: Ja tego nie napisałem. No OK, żartuję. To był oryginalnie sms, który do kogoś wysłałem, a potem wydał mi się wart użycia w piosence. Hmm… Nowy Jork, życie w Nowym Jorku, bycie otoczonym wyciem syren.

Reklama

Jack: Nowy Jork.

Eric: Nowy Jork.

Do czego nie chcecie przynależeć? Czego nie zamierzacie reprezentować w muzyce?

Matt: Ludzie często piszą, że jesteśmy z Brooklynu, podczas gdy my zaczęliśmy grać i mamy próby na Manhattanie. Tu nie chodzi tylko o geograficzną różnicę, konotacje wiążące się z tym są inne, na przykład to, jaki rodzaj muzyki tworzysz, jak wyglądasz. Chcę być częścią sceny Manhattanu.

Jaka jest scena Manhattanu?

Matt: Wspaniała. Wszyscy gramy również w innych zespołach. Sądzę, że trudniej robić muzykę na Manhattanie – jest drożej, mniej miejsca. Trzeba bardziej się wysilać, i to mi się podoba.

Jack, jak ma się twój drugi zespół – Threats?

Jack: Nasza płyta niedługo w końcu się ukaże.

Matt: Poprzedniej nocy Jack wytatuował naszemu koledze napis „threats”.

Jack: Tak, trochę się napiliśmy, zdjął spodnie, a ja zrobiłem tatuaż. Nie mamy jeszcze płyty, ale tatuaż z nazwą istnieje.

Eric, czy ty też należysz do jakiegoś innego zespołu?

Eric: Nie, ale robię muzykę elektroniczną.

Matt: Byłeś kilka razy w Threats.

Eric: Tak, byłem, gdy Matthew nie mógł zagrać. Ciągle coś piszę, ale zaczynałem jako twórca sztuki wizualnej.

Na przykład jakiej?

Eric: Po prostu fotografii.

Jakiej fotografii?

Eric: Efemerycznej.

Matt: Och, efemerycznej… ciarki przeszły mi po plecach.

Eric: Są to po prostu dokumentacje bycia wszechświata…

Matt, czy masz jakieś ogólne refleksje na temat świata mody?

Reklama

Matt: Nie.

Co jest przesadą w opiniach na jego temat? Z czym się nie zgadzasz?

Matt: Nie, jest to taki świat, jakim wydaje się być.

Więc jaki?

Matt: W 95 proc. złożony z bzdur. Wiesz, nie bardzo mnie to obchodzi. Codziennie noszę te same ubrania, nie śledzę tego.

Czy w jakikolwiek sposób cię on zainspirował?

Matt: Nie.

Czy bycie modelem spowolniło twoją karierę?

Matt: Nie, nie wydaje mi się. Potrzebowałem pieniędzy, żeby przeprowadzić się do Nowego Jorku. Bycie modelem sfinansowało tę karierę, co jest najbardziej pozytywną rzeczą, jaką mogę o tym powiedzieć.

Wspominałeś, że słowa piosenek w dużej mierze zostały zainspirowane paranoją i niepokojem. Co sprawia, że czujecie się niespokojni i wpadacie w paranoję?

Matt: Odgłos dzwonka mojego telefonu, otwieranie maila, wchodzenie do pubu, w którym znajduje się ktoś, kogo nie chcę spotkać. Wszystko.

Jack: Wrażenie, że niedługo umrę, doprowadzanie ciała do ekstremalnego wysiłku, przeczucie, że wydarzy się coś złego. Życie, miłość, cały ten syf.

Eric: Już nie czuję niepokoju, wygrałem z nim.

Matt: Dzięki sile recept…

Tworzyliście muzykę na długo przed powstaniem Drowners. Jakie były największe trudności, żeby w końcu dojść do momentu wydania albumu?

Matt: Dość trudno jest zebrać czwórkę różnych ludzi w tym samym pomieszczeniu, a jeszcze trudniej takie osoby, które umieją grać, mają podobne zainteresowania muzyczne i – co najważniejsze – się lubią. Trzeba mieć mieszkanie do prób, co w Nowym Jorku jest szczególnie trudne.

Reklama

Dlaczego nie chciałeś rozwijać się solo?

Matt: Solo? Nigdy nie przyszło mi to do głowy! Najlepszym elementem tego wszystkiego jest granie z innymi ludźmi. To różnica taka jak pomiędzy masturbacją a seksem… Chyba mamy nagłówek wywiadu?

Czy to ty śpiewałeś w twoim poprzednim zespole The Muscle Club? Jeśli tak, to czy zmiany w twoim wokalu były naturalne, czy są efektem jakichś konkretnych postanowień?

Matt: Nigdy wcześniej nie śpiewałem przed Drowners.

Czyli to nie twój wokal?

Matt: Czy ty się do tego wywiadu przygotowałaś? Śpiewałem chyba tylko w jednej piosence. Miałem wtedy jakoś 18 lat, a teraz mam… niech będzie 25 [26 – red.]. Więc nie wiem. Więcej piję, to mogło zmienić moją barwę. Ale ogólnie mówiąc, śpiewanie staje się łatwiejsze, gdy robisz to ciągle, przez dłuższy czas. Tak jak wiele rzeczy.

A jak było z tobą, Jack?

Jack: Mój styl śpiewania zdecydowanie się zmienił, słychać to na nagraniach. Przedtem po prostu krzyczałem do momentu, gdy nie mogłem z siebie wydać już żadnego dźwięku.

Matt gdybyś nie mógł pisać o związkach, na jak temat byś się przerzucił?

Matt: Nie poruszam tych tematów z premedytacją. Po prostu o tym zwykle myślę. Gdybym nie mógł tym pisać… Pewnie nie mógłbym tego w ogóle robić.

Czy jest film, który odwzorowuje tematykę albumu?

Matt: „Billy Liar”, filmy puszczane przed lub po północy. Dialogi o kłopotach z ptaszynami.

Jack: Filmy, które nie mają specyficznego tematu, gdzie rzeczy po prostu dzieją się naturalnie.

Reklama

Eric: Filmy o chłopakach, którzy nagle muszą odnaleźć się w dorosłości i mają różne dziwne pierwsze inicjacje seksualne.

Matt: „Fantasia”, „Charlie and the chocolate factory”.

Czy słowa „prison clothes” oznaczają nagi?  

Matt: Nie znaczą nic szczególnego, po prostu podobało mi się jak brzmiały. Prison clothes…

Znaczą „nagi” według mnie.

Matt: Nigdy nie byłem w więzieniu.

Jack: Wracając do pytania o różnice między US a UK. Tutaj możesz pić na ulicy! To wspaniałe, totalnie szalone z mojego punktu widzenia. Byłem w więzieniu z mordercami przez jakieś dwa dni tylko dlatego, że zostałem przyłapany w USA na piciu w miejscu publicznym.

Matt: Pił w parku. To jedna z podstawowych rzeczy do robienia w wakacje tutaj, upijanie się w parku.

Czy sądzisz, że wszystkie historie o złamanych sercach opisane w książkach przyczyniają się do rozwoju ludzkich relacji? Czy jednak popełniamy i będziemy popełniać te same błędy?

Matt: Co się dzieje? Chwila, daj mi to przeczytać samemu… Hmm, opcja nr 2. To, że jakiś ktoś obgaduje dziewczynę i osoba, która tego słucha, dostaje na jej punkcie bzika, to motyw powtarzany przez stulecia. Na pewno pewien neandertalczyk miał oko na dziewczynę swojego kolegi.

Po wywiadzie pytam Matta, czy mógłby ocenić moje słowa do piosenki. Odmawia mówiąc, że nie czuje się żadnym autorytetem. Na szczęście zgadza się na zdjęcia. Wychodzimy na zewnątrz. Sympatyczny pan z pubu obok pyta z polskim akcentem, czy nie chcielibyśmy użyć pobliskiego ogrodu jako miejsca na fotografowanie. Nie ma niestety na to czasu. Kilka godzin później przypadkowo spotykamy się w tym samym klubie. Rozpoznaje mnie tylko fotograf.

PIĘKNY CZŁOWIEK

MINUS DWADZIEŚCIA JEDEN, WARSZAWA

A-Z OF PRONUNCIATION