Fotograf i heroinistka

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Fotograf i heroinistka

Tony Fouhse planował klasyczny fotoreportaż o narkomanach. Kilka tygodni później mieszkał już z heroinistką

Gotowanie heroiny, styczeń 2011

Tekst: Stephanie Mercier Voyer

Ludzie uzależnieni od narkotyków zdają się być łatwym, gotowym tematem dla fotografów, którzy szukają „surowych emocji". Problem w tym, że większość dokumentalnych serii fotograficznych z narkomanami wstrzykującymi sobie heroinę w gałki oczne nie daje prawdziwego wglądu w psychikę przedstawianych osób. Najnowsza książka kanadyjskiego fotografa Tony'ego Fouhse'a, Live Through This [„Przeżyj to"], jest inna.

Reklama

Tony spędził cztery lata fotografując narkomanów ze śródmieścia Ottawy. Książka jest zbiorem intymnych portretów przedstawiających walkę z nałogiem Stephanie Macdonald. Fotografie te idą w poprzek konwencjom i etyce fotoreporterstwa, która zakłada dystans do tematu, jednocześnie zapewniając odbiorcom pełen emocji, potężny portret uzależnienia.

Tony poznał Stephanie podczas pracy nad inną serią o narkomanach. Robił jej kilka razy zdjęcia, a w końcu zapytał, czy potrzebuje pomocy. Zawarli umowę – Stephanie chciała, aby ktoś pomógł jej zerwać z nałogiem, Tony chciał robić jej zdjęcia. Nigdy wcześniej nie miał zamiaru stawiać się w roli wybawcy osób, które fotografował, ale w przypadku Stephanie czuł się zobowiązany, żeby coś zrobić.

Przez sześć miesięcy niesamowicie się do siebie zbliżyli, a po serii różnych wydarzeń Stephanie wprowadziła się do Tony'ego i jego żony. Tak jak można by się spodziewać, z ich relacji wynikło dużo chaosu i ciągłej walki, o coś lepszego. Live Through This to wynik ich współpracy i wielu rozmów.

Zadzwoniłam do Tony'ego, by porozmawiać o naturze jego twórczości, związku ze Stephanie i etycznych dylematach, które ujawniają się, gdy relacje z bohaterem zdjęć wymykają się spod kontroli.


Bez uprzedzeń. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


VICE: Robiłeś zdjęcia narkomanom z Ottawy na długo przed poznaniem Stephanie. Co było w niej takiego, że zaangażowałeś się właśnie w jej życie?
Tony Fouhse: Stephanie od początku była świadoma tego, co dzieje się z jej życie. Rozumiała swoje emocje i potrafiła mi je pokazać. Po prostu lśniła. A poza tym wiedziałem, że będzie to ostatni rok mojej pracy nad tym tematem i chciałem zostawić tam swój ślad, komuś pomóc.

Reklama

Jak doszło do tego, że Stephanie wprowadziła się do ciebie i twojej żony?
Jakieś pięć dni przed planowanym rozpoczęciem odwyku zadzwoniła do mnie i powiedziała, że czuje się tak, jakby jej mózg miał zaraz eksplodować. Stan krytyczny. Znaleźli jej w mózgu ropień i przenieśli na oddział neurologii. Miała zostać w szpitalu przez sześć tygodni, ale trzy dni po operacji zadzwoniła i powiedziała: „Przyjedź po mnie. Chcę do domu". Zapytałem „Do domu, czyli?". „Do ciebie".

Jak mieszkało się pod jednym dachem z osobą uzależnioną od heroiny?
Było bardzo ciężko. W czerwcu, gdy zapytałem ją czy mogę jej jakoś pomóc, nie wiedziałem, że będzie miała operację mózgu. Wszystko wymykało nam się spod kontroli. Po wyjściu ze szpitala była jak dziecko wychowane przez wilki. Była dzika, rozgorączkowana, pełna wątpliwości, cieszyła się, że wyszła i że w ogóle żyje. Zastanawiała się co przyniesie jej przyszłość, ale wciąż przegrywała ze swoją przeszłością. Mieszkała na piętrze i próbowała wytrzymać ile tylko mogła bez budzenia mnie i proszenia o pieniądze na ćpanie. To trwało jakieś siedem dni. Ósmego dnia obudziła się jako zupełnie inna osoba. Zupełnie jakby udało jej się przetrwać jakąś próbę. Była znacznie bardziej świadoma, uspokoiła się. Doszła do siebie po operacji mózgu i niemal całkiem rzuciła heroinę.

Podejrzewałeś, że kiedyś się tak do niej zbliżysz?
Nie, to było zupełne zaskoczenie. Jestem oblatany; mogę wybrać się do Los Angeles, zrobić zdjęcia gangsterom i przeżyć. Ale kiedy chodzi o inne sprawy, bardzo powoli się uczę. Okazało się, że jestem naiwnym gościem. W pracy, robiąc zdjęcia, nie myślę za dużo. Zdaję się na los, bo wiem, że stanie się to, co ma się stać. Bardzo zaskoczyła mnie intensywność naszych relacji. Wydarzyło się tyle rzeczy, których nie sfotografowałem. Często, gdy działy się wszystkie te pojebane rzeczy chowałem aparat do kieszeni i po prostu próbowałem radzić sobie z dramatami. Musiałem zdecydować, czy chcę być przyjacielem, czy fotografem.

Reklama

I kim bardziej dla niej byłeś?
Teraz jestem bardziej przyjacielem. Ale w trakcie projektu, musiałem codziennie podejmować takie wybory. Musiałem kwestionować swoją moralność, etykę. To mądra dziewczyna, odbyliśmy na ten temat wiele rozmów. Mówiłem jej: „Nie wiem, co robię. Nie wiem, czy ci pomagam, czy cię ranię". Zdarzało mi się już w pracy ocierać o granice moralne i etyczne, badanie reakcji ludzi. W tym wypadku badałem swoje reakcje.

Steph na ostrym dyżurze, marzec 2011

Co było najtrudniejsze dla ciebie jako fotografa, gdy wasza relacja zaczęła się rozwijać i staliście się sobie bliżsi?
Najtrudniejsze było znajdowanie się w sytuacjach, w których musiałem dokonywać naprawdę trudnych wyborów. Przykład – czasami przyjeżdżałem rano po Stephanie i była na głodzie. Nie miała żadnych narkotyków ani pieniędzy i prosiła, żebym pożyczył jej 30 dolarów. Miałem wybór, mogłem dać jej te pieniądze, wsiąść do samochodu i pojechać po heroinę albo po prostu powiedzieć „nie". Gdybym jej odmówił, nie rzuciłaby przecież nałogu. Po prostu wyszłaby na ulicę i czekała, aż znalazłby się ktoś, kto zapłaciłby jej za obciągnięcie. Zrobiłaby to, wzięła pieniądze i kupiła heroinę. To jedna z wielu takich zjebanych moralnie sytuacji, co chwila znajdowałem się w nowej. Nigdy nie robiłem projektu, w którym moralność i etyka zapędziłyby mnie w kozi róg w tak ekstremalnym stopniu.

Poza zamieszczeniem w książce listów Stephanie, jak zaangażowałeś ją w proces twórczy?
Dobierałem zdjęcia, które w większości ukazywały ją odizolowaną od jej środowiska. Większość kontekstu jej życia jakoś zniknęła. Są fotografie, na których bierze heroinę, ale w tej książce moim zdaniem funkcjonują po prostu jako fotografia portretowa. Większość zdjęć, poza tymi ze szpitala, powstała we współpracy ze Stephanie. Gdzieś się znaleźliśmy, coś się działo, a ja mówiłem „Stań tu, spójrz tam, nie patrz na mnie, nie uśmiechaj się". Była w tym sztuczność. W całej mojej twórczości jest sztuczność, ponieważ nie wierzę w obiektywizm. Uważam, że fotografia, w której zawarto jakiś stopień kreacyjności jest bardziej szczera.

Reklama

Mimo że zdjęcia w albumie są pozowane, wciąż można w nich odczuć prawdziwą samotność.
Chciałem uwydatnić tę samotność, izolację. Zdjęcia wydają się prawdziwe, mimo pozowania, dlatego, że prawdziwe były sytuacje, w których się znaleźliśmy. Planowałem fotografie w bardzo prawdziwych, bardzo napiętych i bardzo dramatycznych sytuacjach. Kurator wystawy powiedział, że te fotografie są zdumiewające i banalne jednocześnie, tak jak życie kogoś uzależnionego od narkotyków. Chciałem to zawrzeć w tej serii eliminując cały kontekst. Chciałem zwrócić uwagę, że była w tym tylko Stephanie i ja. Moja obecność na tych fotografiach miała być raczej odczuwalna niż fizyczna, niezauważona przez odbiorcę.

Na początku książki opowiadasz historię, w której mówisz Stephanie, że powinna była umrzeć, bo to byłoby lepsze zakończenie waszej książki. Co miałeś na myśli?
W tym momencie byliśmy ze Stephanie w takim stanie, jak żołnierze wracający do domu z wojny, obdarci, nadzy emocjonalnie, z niczym do ukrycia. No i jest jakiś czarny humor, który pasuje do takich sytuacji. To było życie i śmierć. Ale w sytuacji życia i śmierci, jednym ze sposobów na przetrwanie jest śmiech. Tak było w tym wypadku. Ten sarkazm nawiązuje też do mojej filozofii. Nie wierzę w szczęśliwe zakończenia. Koniec końców nie wiem, czy mamy happy end czy nie, bo Stephanie wciąż walczy. Żyje i ma się 100 razy lepiej niż wtedy, gdy ją poznałem, ale każdy dzień jest dla niej walką. Tak, to szczęśliwe zakończenie, ale tylko na tyle szczęśliwe, na ile pozwoliły okoliczności. Żyjemy, by walczyć o następny dzień. Czy może być coś lepszego od tego?

Reklama

Steph, lato 2010

Śpiąca Steph, listopad 2010

Steph u mnie w domu, listopad 2010

Steph wstrzykująca sobie heroinę, grudzień 2010

Pokój Steph

Nelson Street, grudzień 2010

Steph z tkaniną, grudzień 2010

Po strzale heroiny, styczeń 2011

W domu, luty 2011

Detal. Pokój Steph, marzec 2011

Na oddziale neurologii, marzec 2011

Steph u mnie w domu, trzy dni po operacji mózgu, marzec 2011

U mnie w domu, z Gusem i Lily, marzec 2011

Operowane miejsce, marzec 2011

U mnie w domu, kwiecień 2011

Trzy miesiące później. Lecę do Nowej Szkocji odwiedzić Steph, czerwiec 2011

Steph w kopalni węgla Westrey, New Glasgow, czerwiec 2011

Steph w domu swojej matki, New Glasgow, czerwiec 2011

Steph w swoim pokoju, New Glasgow, czerwiec 2011