FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Wesołe miasteczko w Północnej Korei

Nieważne ile artykułów o Korei Północnej uda mi się napisać przed śmiercią, nigdy w pełni nie dam rady przekazać w moich tekstach jak śmieszne to miejsce.

Nieważne ile artykułów o Korei Północnej uda mi się napisać przed śmiercią, nigdy w pełni nie dam rady przekazać w moich tekstach jak śmieszne to miejsce. I mówię to mimo tego, że już raz byłem w tym kraju na czarnej liście, za moje prześmiewcze artykuły o Koreii Północnej dla The Guardian a nawet przetrzymywano mnie tam dla okupu. No, ale jak tu nie kochać miejsca w którym nawet wesołe miasteczko Mangyongdae jest najgorszym i najbardziej zamulonym parkiem rozrywki jaki przyjdzie wam oglądać? W każdym razie, w dzisiejszych czasach, wszystko co dzieje się 'u nas' na zachodzie, jest rozczarowująco poprawne i normalne. OK, na pierwszy rzut oka nie jest tak źle. Położony zaledwie 12 km od centrum Phenianu, Mangyongdae jest miejscem dla szukających emocji mieszkańców Korei Północnej, którzy po ciężkim tygodniu niewolniczej pracy, polegającej np. na przycinaniu trawnika w ogrodzie u cesarza, wpadają tu, żeby się zrelaksować i odpocząć. Mój przewodnik powiedział mi, że ten dziwny park rozrywki czynny jest 7 dni w tygodniu i zawsze jest bardzo oblegany. Zabawne, bo kiedy tam dotarliśmy czuć było tylko wszechogarniającą pustkę. Nie wiedziałem czemu nie mogliśmy od razu wysiąść z autobusu, dopiero po około 20 minutach i kilku szalonych machnięciach ręka jakiejś kobiety przy bramie, okazało się, że czekamy na inny, duuużo bardziej gówniany pojazd. Ci biedni palanci,  byli zobligowani do tego, by udawać, że w tym opuszczonym parku jest super fajnie i że świetnie się bawią. Szli w odległości 20 kroków przed nami. Byli jedynymi ludźmi w tym przybytku poza nami - intruzami z zachodu. Dziwne mieli zadanie, ale przynajmniej dobrze płatne. Patrz! Dziewczynka na karuzeli! Może cały świat myli się oceniając Koreę Północną? Może oni naprawdę są dobrze prosperującym tym "Pierwszym Światem"? Nikt jednak nie krzyczy głośniej "Pierwszy Świat!!!" niż chłopiec z panelem słonecznym przywiązanym do swojej głowy.  Z dala od tych wszystkich gier i zabaw, nagle, w jakiś magiczny sposób wszystko się zmienia. Wystarczy jedno dziwne spojrzenie białego przybysza. Żeby wiedzieć co dzieje się za mną, używałem lusterka. Za każdym razem gdy w nie spoglądałem myślałem "jebać to wszystko". Pamiętacie ten moment kiedy Magic Carpet w Chessington World of Adventures zniknął i zamienili go na Samuraja? No, to teraz już wiecie co było w tych słynnych paczkach przesyłanych pomiędzy Wielką Brytanią a Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną. KRLD nadal nie ma swojego Profesora Burpa Bubbleworksa. Ssij panie Kim Dżong! Na chwilę udało mi się odłączyć od grupy i sprawdzić co dzieje się w innych częściach parku. Znalazłem jakąś skurczoną wersje japońskiego pociągu-pocisku przeszywającego te wszystkie anty-japońskie zasady… …kobietę sprzątającą wyimaginowane śmieci i zmiatającą liście do koszyka… …i ZOO, w którym było tylko jedno zwierze. Paw. Nie od końca spodziewając się co mnie czeka, w przypływie desperacji, poszedłem do kibla za jakimś kolesiem i złamałem swoje prawo dziennikarskie: To coś, to gówno jakiegoś północnokoreańskiego kolesia. Specjalnie dla VICE ;( Po użyciu kału jako gołębia pokoju, by inspirować i zbliżyć czytelników VICE do realiów życia w Korei Północnej, udałem się na strzelnicę w której trafiało się do żywych goryli. Sorry, ale nie mam zdjęć goryli. Było tam kilka kobiet wypychających piórami małpy. Najpierw skierowałem jednak mój aparat na parę gokartów stojących obok. Gdy babki to zauważyły podniosły niezły raban. Zaczęły krzyczeć po koreańsku (jak się domyślam bluzgały na mój temat) i chyba kazały wracać mi do mojej grupy. Zostałem uziemiony przez mojego opiekuna. Fotografowanie gokartów - taboo w Koreii Północnej. Powiedziano mi, że to najlepsza część parku. Roller coster z jazdą do góry nogami, zbudowany pod nadzorem Kim Il-Sunga, bez którego mądrości i ideologii Korea nie byłaby tym czym jest teraz - światowej klasy państwem nacjonalistycznym. Jazda tym czymś to doświadczenie bliskie śmierci, czyli trochę jak klucz do sposobu myślenia w całym państwie. W każdym razie, kiedy już usiedliśmy w tym wagonie, wszystko okazało się porozpieprzane i skrzypiące. Czekaliśmy prawie godzinę na to aż jakiś koleś z obsługi wespnie się na tory gdzieś na górze i podokręca śrubki od rozwalonych szyn. Kim Il-Sung! Twój roller coster wymaga umycia! Szkoda, że mieszkańcy Koreii Północnej traktowani są przez władze jak podludzie. Przed tym jak pozwolono nam przejechać się kolejką, wysłano (niczym dostawę worków z mąką) kilku przerażonych rolników na jazdę próbną. Kiedy ekipa testerów dotarła na samą górę trasy i przysięgła wierność Kimowi, nagle - zoooommmm! Pojechali w dół. Na szczęście wrócili w jednym kawałku więc pozwolono nam jechać. Jeśli spędziłeś większość swojego życia gapiąc się na zieloną trawę i pola ryżu, a nagle znajdujesz się przypięty metalowymi pasami w środku jakiegoś metalowego potwora, którego zostałeś wychowany nienawidzić, prawdopodobnie wyglądałbyś jak ten koleś. Właśnie za to kocham Koreę Północną.