FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

O siema, a może to wszystko co widzimy jest tylko grą komputerową?

Dwa lata temu Rich Terrile wystąpił w emitowanym na Science Channel programie Through the Wormhole, który opowiada o zagadkach życia i wszechświata. Zaproszono go, by wypowiedział się na temat teorii głoszącej, że ludzkie życie jest w zasadzie...

Ilustracja: Julian Garcia

Dwa lata temu Rich Terrile wystąpił w emitowanym na Science Channel programie Through the Wormhole, który opowiada o zagadkach życia i wszechświata. Zaproszono go, by wypowiedział się na temat teorii głoszącej, że ludzkie życie jest w zasadzie wyjątkowo skomplikowaną, metafizyczną wersją The Sims.

Teoria ta nieobca jest każdemu studentowi, któremu dane było palić zioło z wiadra i obejrzeć Matrixa; w odróżnieniu od nich jednak Rich jest powszechnie szanowanym naukowcem i dyrektorem Centrum Obliczeń Ewolucyjnych i Projektowania Automatycznego podlegającego Laboratorium Napędu Odrzutowego w NASA, obecnie pracującym nad nie posiadającą jeszcze tytułu książką na ten właśnie temat. Zasługuje zatem na poważne traktowanie.

Reklama

Teoria Richa zasadza się na koncepcie „programisty” z przyszłości, który zaprojektował naszą rzeczywistość jako symulację tego, co on sam uważa za historię starożytną. Po co? Być może z nudów.

Zgodnie z prawem Moore’a, które głosi, że moc obliczeniowa podwaja się średnio co dwa lata, w przyszłości teoretycznie byłoby to możliwe. Prędzej czy później cywilizacja osiągnie poziom, na którym stworzenie symulacji świata zamieszkanego przez kilka miliardów ludzi uważających się za czujące istoty zdolne kierować swoim losem będzie równie proste co wysłanie obcemu człowiekowi zdjęcia swoich genitaliów przez komórkę.

Hipoteza ta, której rozmaite wersje obecne są w publicznym dyskursie od stuleci, stała się ostatnio modna wśród filozofów i jest poważnie rozważana m.in. przez dyrektora Instytutu Przyszłości Ludzkości Uniwersytetu Oksfordzkiego Nicka Bostroma.

Do niedawna tradycyjni badacze nie zawracali sobie głowy teorią symulacyjną. Nie oznacza to, że Terrile jest pierwszym naukowcem zakładającym zdolność człowieka do projektowania realistycznych symulacji (założenie to poczynił m.in. Ray Kurzweil w książce Era uduchowionych maszyn z 1999 roku). Należy jednak zaznaczyć, że jako pierwszy wysnuł przypuszczenie, że świat w którym żyjemy jest taką właśnie symulacją. Rich posunął się jeszcze dalej próbując dowieść swojej teorii na polu fizyki, wskazując m.in. na zjawisko pixeliozy najmniejszych cząsteczek materii oraz na zaskakujące podobieństwa między mechaniką kwantową, czyli matematycznymi zasadami rządzącymi wszechświatem, a tworzeniem gier komputerowych.

Reklama

Pomyślcie tylko: być może za każdym razem kiedy coś spieprzycie intergalaktyczna wersja kontrolującego was koreańskiego trzynastolatka wykrzykuje „kurwa!” do zestawu słuchawkowego do Xboxa. Życie z taką perspektywą jest mniej stresujące.

VICE: Kiedy zacząłeś podejrzewać, że nasza rzeczywistość może być symulacją komputerową?
Rich Terrile: Jeśli tak jak ja nie wierzysz, że w świadomości jest coś magicznego, tylko że jest ona produktem bardzo skomplikowanego mechanizmu usytuowanego w ludzkim mózgu, to logicznym wnioskiem jest, że w pewnym momencie możliwe stanie się stworzenie jej komputerowej symulacji, czyli innymi słowy repliki. Są dwa sposoby na stworzenie w przyszłości sztucznego ludzkiego mózgu. Jeden z nich opiera się na inżynierii odwrotnej, ale moim zdaniem o wiele łatwiej byłoby zbudować obwód lub mechanizm, który mógłby zyskać świadomość. Być może za 10-30 lat nauczymy się wytwarzać maszyny obdarzone sztuczną świadomością.

Tak prędko?
Już dziś najszybsze superkomputery NASA pracują mniej więcej dwa razy szybciej niż ludzki mózg. Zgodnie z prawem Moore’a za 10 lat powinny być w stanie przetworzyć 80 lat ludzkiego życia, włącznie z każdą myślą, która pojawiła się w naszej głowie w tym czasie, w przeciągu miesiąca.

To przygnębiające.
To jeszcze nic: zakładamy, że za 30 lat PlayStation (jako że wypuszczają nowy model co 6-8 lat, będzie to PlayStation 7) będzie w stanie jednocześnie przetworzyć około 10 tysięcy ludzkich żyć, czyli z jednym życiem poradzi sobie w godzinę.

Reklama

Obecnie liczba konsol PlayStation na całym świecie z pewnością przekracza 100 milionów. Policzmy: 100 milionów konsol, a w każdej 10 tysięcy ludzi; zatem za 30 lat w PlayStation może mieszkać więcej ludzi niż obecnie na Ziemi.

Czy oznacza to, że być może wszyscy jesteśmy częścią super-zaawansowanej gry, w którą gra na swoim PlayStation jakiś tuman o przekrwionych oczach?
Dokładnie. Skąd możemy wiedzieć, że tak naprawdę nie mamy roku 2042 i nie jesteśmy częścią takiej symulacji? Cofnijmy się na chwilę. My naukowcy przekładamy procesy fizyczne na matematyczne wzory, czy też równania. Wszechświat zachowuje się w bardzo dziwaczny sposób, gdyż działa według zasad matematycznych. Jak powiedział Einstein, „najbardziej niezrozumiałe we wszechświecie jest to, że jest on zrozumiały”. Wszechświat wcale nie musi tak działać. Niby czemu zasady nim rządzące miałyby być tak proste, że informacje potrzebne do stworzenia jego symulacji jestem w stanie zawrzeć na raptem kilku stronach?

Ciekawe jest również to, że nasz świat zachowuje się dokładnie tak samo jak świat gry Grand Theft Auto IV, w której gracz może poznawać Liberty City w najdrobniejszych detalach. Obliczyłem, że miasto to jest milion razy większe niż moje PlayStation 3. Gracz widzi dokładnie tyle Liberty City ile akurat jest konieczne, dzięki czemu cały świat gry mieści się w konsoli. Tak samo zachowuje się wszechświat. W mechanice kwantowej cząsteczki nie mają określonego stanu dopóki nie są obserwowane. Wielu naukowców długo głowiło się nad wytłumaczeniem tego zjawiska. Być może dzieje się tak, ponieważ jesteśmy częścią symulacji i widzimy tylko to, co akurat konieczne.

To by wyjaśniało dlaczego niektórym naukowcom udało się zaobserwować piksele w najmniejszych cząstkach widocznych pod mikroskopem.
Racja. Pixeliozę można również zaobserwować we wszechświecie - w czasie, przestrzeni, objętości i energii. Istnienie podstawowej, nie dającej się podzielić na mniejsze części jednostki oznacza, że wszechświat składa się ze skończonej liczby takich jednostek. Oznacza to również, że wszechświat może przybierać skończoną ilość form; skoro nie jest nieskończony, to jest obliczalny. A skoro zachowuje się w skończony sposób tylko gdy się go obserwuje, to należy zapytać, czy jest on efektem procesu obliczeniowego? Do tego dochodzi kwestia równoważności matematycznej. Jeśli dwie rzeczy są matematycznie równoważne, to są takie same. Zatem wszechświat jest matematycznie równoważny jego symulacji.

Grasz w gry komputerowe?
Owszem, i tak się składa że grałem w The Sims, ale moja teoria wzięła się z kilku różnych źródeł. Jestem planetologiem, więc dużo myślę o technologiach przyszłości i o tym do czego doprowadzą. Zajmuję się też obliczeniami ewolucyjnymi i sztuczną inteligencją, a konkretnie naturą świadomości. Do tego doszły rozważania o religii, a raczej o podejściu ateistycznym, które zakłada alternatywną historię początku, bez udziału stwórcy. Taką historią, i to całkiem niezłą, jest teoria Wielkiego Wybuchu. Należy jednak również myśleć o inżynierii i potencjalnym istnieniu stwórcy w naszym wszechświecie. Gdyby tak było, to jakie ów stwórca musiałby mieć zdolności? Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że stwórca wszechświata potrafi zmieniać prawa fizyki i nadać mu dowolną formę, czyli dokładnie to, co ja potrafię w symulacji komputerowej. Co więcej, być może już niedługo będę w stanie zrobić to samo ze świadomymi istotami.

Z którymi mógłbyś wchodzić w interakcję?
Być może. Być może po prostu pozwoliłbym im robić, co chcą. Ich życie trwałoby niesłychanie krótko. Może mógłbym zmieniać prawa fizyki, tak by mogli żyć w warunkach zarówno przyjaznych jak i nieprzyjaznych. Mógłbym też sprawić, że byliby zupełnie sami - być może to warunek brzegowy dla nas, wyjaśniający dlaczego nie ma obcych.

Nie wydajesz się być zaniepokojony taką wizją. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o twojej teorii, byłem bardzo przygnębiony i oczywiście poruszony.
Dla mnie ta teoria jest źródłem inspiracji i już tłumaczę dlaczego: dzięki niej wiem, że jesteśmy u progu możliwości stworzenia symulacji wszechświata, a jednocześnie być może żyjemy wewnątrz symulacji, co z kolei również może być symulacją. Żyjąc wewnątrz symulacji bylibyśmy w stanie stwarzać kolejne symulacje. Za szczególnie intrygujące uważam to, że przy założeniu istnienia stwórcy naszego świata, a w przyszłości to my staniemy się takim stwórcą, my również bylibyśmy tym stwórcą już teraz. Oznaczałoby to, że jesteśmy jednocześnie Bogiem i sługami bożymi, i że my to wszystko stworzyliśmy. Inspiruje mnie myśl, że nawet jeśli żyjemy wewnątrz symulacji, lub wewnątrz symulacji będącej kolejną z całego cyklu symulacji, gdzieś po drodze z pierwotnego szlamu wydostało się coś, co stało się nami i stworzyło łańcuch symulacji, z którego się narodziliśmy. I to jest fajne.