Witajcie w Sausage Castle

FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Witajcie w Sausage Castle

Tam możesz tańczyć z wężami. Jeździć na kucyku. Strzelać seriami z karabinów maszynowych u boku samozwańczej „najbardziej obskurnej striptizerki"

Od lewej: Shelby, Kinky Kace, Bunny, Ari, Big LA, Alyssa, Mike Busey, Ratchet Regi oraz Sexy Sushi. Wszystkie fotografie wykonała Stacy Kranitz

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US

W samym środku Florydy jest takie miejsce, gdzie spełniają się sny. A przynajmniej te dziwniejsze. Twoje najbardziej dekadenckie fantazje seksualne. Te, w których uczestniczysz w nigdy niekończącej się imprezie. Albo rzucasz jajkami, celując prosto w kakaowe oko niemal 230-kilowego faceta. Ewentualnie te, w których pieprzysz się z jakąś dziewczyną, jednocześnie srając i biorąc prysznic. Tam możesz tańczyć z wężami. Jeździć na kucyku. Strzelać seriami z karabinów maszynowych u boku samozwańczej „najbardziej obskurnej striptizerki" w Orlando.

Reklama

Miejsce, o którym mowa, nazywa się Sausage Castle. Znajduje się w hrabstwie Osceola – wiejskim regionie oddalonym o godzinę jazdy samochodem od parku rozrywki Walt Disney World. Sausage Castle to kompleks budynków wzniesiony przy bagnistym, pełnym fekaliów jeziorze Alligator. Całością zarządza 34-letni Mike Busey, którego można opisać jako Willy'ego Wonkę subkultury juggalo (on sam utrzymuje też, że jest blisko spokrewniony z aktorem Garym Buseyem). Mike, jego zdegenerowana świta i kilka lasek, które są zbiorczo przedstawiane jako „piękności Buseya", mieszkają razem w tym „zamku". I wyprawiają szalone seksimprezy dla pochodzących z marginesu mieszkańców Florydy, a także pomniejszych celebrytów w typie Bama Margery czy zespołu GWAR. Wygląda to trochę jak połączenie Wyspy Zaginionych Zabawek ze świątecznej kreskówki o czerwononosym Rudolfie z Wyspą Przyjemności z disneyowskiej wersji Pinokia.

Drzewo genealogiczne pochrzanionej „rodzinki" z Sausage Castle. Ilustracja autorstwa Amandy Lanzone

– Jeśli nie ważysz ze 230 kilo, nie jesteś karłem albo nie molestował cię ojciec, to nie potrzebujemy tu ciebie – oświadczył Mike.

Podczas całonocnych imprez normą są np. takie widoczki, gdy jedna dziewczyna pieprzy drugą za pomocą butelki po piwie. Z kolei w czasie innego niesławnego melanżu Mike bawił się w pilotowanie drona. Maszyna wyciągnęła amerykańską flagę prosto z tyłka pewnego geja, po czym wymachiwała ubrudzonym ekskrementami sztandarem, latając po całej posesji swojego pilota.

Chaz zabiera Bunny'ego na przejażdżkę kucykiem

Dzięki takim numerom opętańcze orgie Mike'a zyskały w ciągu ostatnich pięciu lat sławę w środkowej Florydzie. W zeszłym roku gazeta „Orlando Sentinel" umieściła go na 51. miejscu listy najsławniejszych mieszkańców tego regionu. Latem 2014 roku jego pomysły stały się internetowym fenomenem dzięki filmikowi nakręconemu przez członków zespołu rapowego Da Mafia 6ix na festiwalu Gathering of Juggalos. Wideo przedstawiało Ratchet Regi, jedną z piękności Buseya, która wykonywała brzuchową wersję striptizowego lap dance dla zachwyconego 230-kilowego grubasa.

Reklama

Mike'a spotkałem po raz pierwszy właśnie na The Gathering, jak skrótowo określa się ten festiwal. Zaintrygował mnie jego pokaz dziwolągów. Głównie dlatego, że zdołał zszokować tysiące jugallos – członków subkultury, która pławi się w dysfunkcjonalnych klimatach. Na festiwalu Mike rozłożył się ze swoim specyficznym striptizowym klubem na świeżym powietrzu. Piękności Buseya tańczyły tam lap dance dla niepełnosprawnych facetów poruszających się na wózkach. I przesiadywały w śmierdzącym wirku wodnym. Gdy nadszedł czas ich wielkiego występu, Mike zaprosił publiczność na scenę, żeby pooglądała sobie, jak Regi wyciska fontannę czekolady ze swojej waginy, a potem robi loda weteranowi wojennemu.

– Jesteśmy tak jakby podgatunkiem jugallos – stwierdziła Regi po swoim performansie.

Mike zgodził się z tą tezą:

– Czuję ogromną więź ze społecznością jugallos zwyczajnie dlatego, że też jestem skurwielem bez grosza przy duszy, który kiedyś mieszkał w przyczepie kempingowej.

Z jakieś przyczyny Mike poczuł też więź ze mną. Po The Gathering zaprosił mnie na weekend do siebie i swojego gangu dziwaków żyjącego w Sausage Castle. Obiecał, że przejadę się poduszkowcem po Alligator Lake, będę mógł nagrać z nim pięciogodzinny wywiad, a moja dupa zostanie wylizana.

Mike, Ari i Kinky Kace taplają się w jacuzzi ustawionym w głównym pokoju Sausage Castle

Życie Mike'a nie zawsze kręciło się wokół zarządzania niskobudżetową wersją willi „Playboya" położoną na bagniskach Florydy. W wieku nastoletnim poświęcił się Bogu. Codziennie się modlił. Uczęszczał też na chrześcijańską uczelnię, gdzie grał w drużynie koszykarskiej – wtedy był jeszcze szczupły. Ale wewnętrzne gierki polityczne w szkole i panująca tam hipokryzja zniechęciły go do dalszej nauki. Zbuntował się, aż w końcu zdecydował się odejść.

Reklama

– Można powiedzieć – dodał Mike – że od tamtej chwili jestem ciągle na wakacjach od Kościoła.

Podobnie jak to się stało z Mojżeszem na wygnaniu w kraju Madianitów, po odejściu z Kościoła Mike wpadł w depresję. Nie wiedział już, jaki powinien obrać w życiu cel. Okazało się, że najwyraźniej urodził się, by balować. Skończyło się to tak, że zamieszkał z paroma ziomami, których znał z czasów, gdy wycinali różne numery w dzielnicy Downtown Disney. Współlokatorzy Mike'a wciąż urządzali dzikie balangi. Ich uczestnicy zauważyli, że na tych imprezach zjawia się absurdalna nadwyżka facetów. Dlatego miejscówkę obwołano „parówkowym zamkiem".

Mike czuł, że jego ziomale są dla niego jak bracia. Ale to, co podoba się kumplom, rzadko przypada do gustu gospodarzowi domu. Właściciel wyrzucił ich z wynajmowanego mieszkania, co mocno przybiło Mike'a. Przeniósł się więc do innego imprezowego lokalu – zabierając z sobą nazwę Sausage Castle. Później został jednak wyrzucony także i stamtąd.

– Skończył się drugi Sausage Castle, a ja nie wiedziałem, co, kurwa, dalej. Ale zaraz mnie olśniło i powiedziałem: „Wiecie, co? Będziemy nazywali tych skurwysynów po kolei: pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy Sausage Castle" – opowiedział mi Mike. – Sausage Castle jest tam, gdzie akurat zawędruję z całym moim debilnym gównem.

Sexy Sushi, Ari i Ratchet Regi bardzo często zieją ogniem

Od tego czasu Mike mieszkał już w pięciu następnych inkarnacjach Sausage Castle. Do obecnej – która jak na razie przetrwała najdłużej – wprowadził się podczas niedawnej recesji. Gdy znalazł swój przyszły nowy dom, dwupiętrowa chata przy Alligator Lake nie zasługiwała specjalnie na to miano. Wedle Mike'a jej pierwotnym właścicielem był bogobojny pracownik branży budowlanej mieszkający tam wraz z żoną. Para straciła cały majątek z powodu załamania gospodarki. Dom zajęli dłużnicy. A potem kupił go nowy właściciel, Żyd, którego Mike przezywa „Israel". Od tego dnia Mike dzierżawi od niego posesję.

Reklama

Żeby zarobić na Sausage Castle, Mike wynajmuje pokoje weteranom i swoim pięknościom; transmituje przez internet odbywające się tam balangi; zwozi całe autokary stażystów Disney World na „imprezy integracyjne"; a także pobiera pieniądze za wejściówki na wydarzenia mające miejsce w jego posiadłości. Organizuje specjalne „Weekendy gwiazdy rocka" – osoba, która zapłaciła za tę przyjemność parę tysięcy dolarów, może wówczas urzeczywistnić swoje najśmielsze fantazje seksualne.

– Czemu wzbudzam fascynację? Bo jestem grubym bankrutem z małym kutasem, a otaczają mnie gwiazdy rocka i gorące laski – wyznał mi Mike. – Daję wszystkim szarym przeciętniaczkom nadzieję, że nawet jak wyrosną na tłuściochów z okropną fryzurą i zepsutymi zębami, to i tak będą mogli pieprzyć piękne kobiety.

Ari robi striptiz na granitowej scenie w głównym pokoju Sausage Castle

W ciągu ostatnich pięciu lat Mike wydał ponad 50 tys. dolarów na przeobrażenie sypiącego się domu w prawdziwy Sausage Castle. Kupił np. dziwne granitowe podium dla striptizerek. Zainstalował je w głównym pokoju, który urządzono tak, by wokół podium stworzyć „koło rozpusty" i zachęcić gości do lubieżnych przedsięwzięć. Zamiast standardowymi, obitymi aksamitem krzesłami do klubu ze striptizem, Mike otoczył scenę kościelnymi ławami obklejonymi fotkami porno. Wypełnił też kilka ogromnych akwariów gumowymi penisami. Nazywa to dzieło Atlantydą kutasów.

Ściany pokoju pokryte są muralami autorstwa Ande Spade'a, Inmate Art oraz Frog The Artist, upamiętniającymi amerykańskie ikony pokroju E.T. czy Michaela Jacksona. W naścienne malowidła przedstawiające nagie kobiety wprawiono fleshlighty – zabawki erotyczne symulujące kobiece genitalia (jako orędownik równouprawnienia gejów Mike wprawił także fleshlight uformowany na podobieństwo odbytu w portret nagiego mężczyzny, ale akurat ten egzemplarz ktoś ukradł).

Reklama

Ratchet Regi bawi się ze swoim wężem w kuchni pokrytej w całości zdjęciami i damskimi majteczkami

– Staramy się, żeby to wszystko wyglądało jak Disney World. Lubimy ukrywać przed oczami gości kurz i niewykończone fragmenty domu – utrzymuje Mike. – Traktujemy to jak scenografię.

Gdyby Mike zawiózł swoją kuchnię do galerii Art Basel w Miami Beach, prawdopodobnie sprzedałby cały pokój jako instalację artystyczną za 100 tys. dolców. Usunął z kuchni mikrofalówkę i zastąpił ją pudełkiem pokrytym materiałem w panterkę. Trzymał w nim kiedyś węża. Z sufitu zwisają majteczki, które podarowały mu różne dziewczyny. A lodówkę obkleił fotkami ze swoich imprez oraz zdjęciami przyjaciół i poślednich celebrytów, których zna, takich jak Weeman, Bret Michaels czy syn Michaela Jordana. Nie mówiąc o tym, że ścianę gabinetu Mike'a zdobi dumnie kondom, w którym pan Sausage Castle stracił onegdaj dziewictwo.

Ratchet Regi, Robbie, Alyssa i Big LA tańczą na zaimprowizowanym pool party

Jednak to nie dekoracje sprawiają, że Sausage Castle jest wyjątkowym miejscem. Tu najbardziej liczą się ludzie. Mają różne powody, by mieszkać wraz z Mikiem, ale zwykle sprowadza się do tego, że są to wyrzutki wygnane z rodzinnych miast i wzgardzone przez swoje rodziny.

Ratchet Regi dorastała w Kansas. Nocami nadal pracuje na swój status „najbardziej obskurnej striptizerki w Orlando". Na górze ze stadkiem psów mieszka Nick, weteran wojny w Afganistanie. Bezustannie pali zioło, żeby powstrzymać się od strzelania do ludzi. Inny weteran, Robbie, zajmuje latrynę na tyłach domu. Po tym, jak prawie umarł w wyniku wypadku podczas zawodów motocrossowych, lekarze musieli mu wstawić w głowę metalową płytkę. W tej gromadce urwisów znajdziemy też Naked Ashley, która chodzi goła po całym Sausage Castle bez żadnych konkretnych przyczyn. Mimo że Gay Aaron nie zdradził mi zbyt wiele szczegółów ze swojego życia osobistego, wiem, że regularnie odwiedza Sausage Castle, by zrobić sobie odwyk od narkotyków. Zakładam więc, że przechodzi przez swoją dozę życiowego gówna, zupełnie jak reszta mieszkańców i stałych bywalców tego przybytku.

Reklama

Kinky Kace opowiada szczerze o swoich przejściach, relaksując się w pokoju, który Mike nazywa „domkiem na drzewie"

Chociaż na początku Sausage Castle służył za miejscówkę stricte dla ziomów, obecnie obraca się wokół potrzeb kobiet, gejów i weteranów. Kinky Kace przeniosła się do posiadłości Mike'a, po tym jak ujawniła się jako lesbijka w superrasistowskim hrabstwie Citrus w stanie Floryda. Jak wyznała, przeprowadzka do Sausage Castle pomogła jej odnaleźć prawdziwą pewność siebie.

– Zawsze, gdy robimy imprezę, Mike radzi mi: „Kace, wybierz sobie jakąś pizdę! Spójrz na tę obleśną sukę, o tam. Będzie ci ssała cipkę godzinami" – zdradziła mi. – Przebywanie w takim miejscu, w domu, gdzie wszyscy akceptują to, jak się zachowuję i czego pragnę, to dla mnie autentyczne wsparcie moralne.

Żeby odpłacić się Sausage Castle za zapewnienie jej azylu, Kace odnowiła damską toaletę. Pomalowała ją na fioletowo i różowo, na półkach nad umywalką poukładała retro egzemplarze „Playboya", zawiesiła też ozdobny żyrandol. Naprzeciwko łazienki umieściła tabliczkę z napisem „Rodzina i przyjaciele na wieki".

– Goście patrzą na tę tablicę i myślą sobie: „Może Sausage Castle to jednak coś więcej, niż mi się wydawało?" – sugeruje Kace.

Mike odpoczywa w swoim małym łóżku z ukochanymi mopsami

Jednak to sam Mike może być w istocie najbardziej porąbaną z mieszkających w Sausage Castle specyficznych postaci.

– Moje dzieciństwo było wybitnie, wręcz kurewsko dziwaczne – snuł wspomnienia. – Pamiętam, że gdy miałem cztery czy pięć lat, spaliłem część przyczepy moich rodziców. Zrzuciłem winę na siostrę. I wtedy mój tata wsadził mnie do wanny, zwinął w rolkę gazetę, podpalił i zaczął ze mnie drwić: „Chcesz, żebym cię przypalił, matkojebco? Podoba ci się to? Podoba?!". Potem kazał mi spakować graty, bo mnie oddaje. Odstawił mnie przed jebanym domem dziecka. A później zawrócił samochód, wpuścił mnie z powrotem i zabrał do McDonalda".

Mike spędził większość dzieciństwa w domach zastępczych w Karolinie Południowej. Pomieszkiwał też w Kalifornii, Luizjanie i na Florydzie. Gdy miał 13 lat, inna sierota powiedziała mu, że mężczyzna, którego zawsze uznawał za biologicznego ojca, tak naprawdę nim nie jest. Mike do dziś nie ma zielonego pojęcia, kto był jego prawdziwym tatą.

Mike ogląda American Horror Story ze swoją alternatywną rodziną

Pozbawiony tradycyjnych rodzinnych więzi Mike stworzył sobie własną rodzinkę. Składa się z bliskich i przyjaciół, którzy kręcą się po Sausage Castle. Mimo że są prawdziwymi świrami pokrytymi kupą i krwią menstruacyjną, mieszkańcy tej posiadłości dbają o siebie nawzajem bardziej, niż spory odsetek ludzi dba o swoje biologiczne dzieci, rodzeństwo lub dziadków.

– Zawsze miałem w sobie to poczucie niepokoju, jakby nic nie było stabilne – powiedział Mike. – Znam różne sposoby na życie. Dorastając, poznałem wiele odmiennych stylów życia. Ale to właśnie Sausage Castle jest najtrwalszą, najstabilniejszą rzeczą, jaką mam. Trwa to już około 15 lat. Nic nie przetrwało tak długo. Nawet obchodzenie świąt Bożego Narodzenia czy choćby jeden związek – naprawdę nic. Sausage Castle to jedno z niewielu miejsc na świecie, w których znajduję ten rodzaj chorego, wykręconego zadowolenia. A także wewnętrzną radość i spokój w tym absurdzie, który nazywam swoim życiem.