Reklama
– Gdy tu przyjechaliśmy, mieliśmy wrażenie, że znaleźliśmy się na planie filmu o zombie. Teraz jednak osada ponownie budzi się do życia. Za pięć lat będzie mekką wczasowiczów – twierdzi Koos.Koos i Michelle uważają się za pionierów, dzięki którym Kleinzee znów ożyje. Pomóc ma w tym oczekiwany boom turystyczny. W 2012 roku De Beers oficjalnie wycofał się z miasteczka, przekazując je miejscowej gminie. Ta jednak jest w praktyce bankrutem i nie stać jej na zarządzanie kolejną osadą, dlatego też na jej utrzymanie wciąż łoży były właściciel. W 2013 roku większość miejscowych obiektów – terenów sportowych, klubów i setki domów – została wystawione na aukcję. – Jesteśmy niczym amerykańscy osadnicy zasiedlający Dziki Zachód. Potrzebujemy więcej inwestorów, by ożywić lokalną gospodarkę – mówi Koos.
Reklama
VICE Polska jest na Facebooku. Polub nasz fanpage, żeby być na bieżąco
Obecnie Weyers wynajmuje się do pracy na platformach wiertniczych i prowadzi restaurację o nazwie Crazy Crayfish Diner ze swoją żoną Natalie, która równolegle zarządza miejscowym kempingiem. Restauracja zajmuje niski, słabo oświetlony budynek, w którym kiedyś znajdował się klub płetwonurków. Jego ściany zdobią żeglarskie motywy, a toalety damska i męska opisane są odpowiednio jako „zawietrzna" i „nawietrzna". Jest też drewniany kontuar, choć sprzedaż alkoholu jest zabroniona. To dziś powszechny problem w Kleinzee: przepisy, które nie obowiązywały, gdy miasteczko należało do De Beers, zakazują handlu alkoholem w odległości mniejszej niż 500 metrów od szkół, osiedli mieszkalnych, obiektów sakralnych i budynków użyteczności publicznej. Oznacza to, że większość lokalnych klubów może serwować tylko soft drinki. W Crazy Crayfish Diner jest za to osobna sala, gdzie można zagrać w bilard i w rzutki. Jej ścianę ozdabia flaga RPA z czasów apartheidu, co można porównać do wywieszenia flagi konfederatów w Stanach. Gdy zapytałem o to Weyersa, odparł:
– Jak ktoś ma z tym problem, to niech spierdala.
Reklama
– Wielu ludzi przyzwyczaiło się do tego, że ich sprawy załatwiali za nich inni. Kleinzee potrzebuje innowacji i świeżych pomysłów. Chcemy im pomóc, chcemy, żeby to miasteczko się rozwijało. Nie chcemy im niczego zabierać – mówi.