FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Wyznania ludzi, którzy masturbują się w pracy

W erze otwartych biur, kabina toaletowa jest ostatnią ostoją prywatności. To bardzo ważne miejsce

Fot. Flickr/simpleinsomnia.

W chwili, gdy piszę te słowa, w Nowym Jorku stoi publiczna budka do masturbacji. Nazywa się GuyFi, mieści w sobie laptopa i krzesło, odgrodzone od reszty świata zasłonką. Postawiono ją w ramach akcji promocyjnej producenta seks-gadżetów. W sumie to dość oczywiste i chyba wszyscy mogliśmy się tego spodziewać, prędzej czy później. Jednak najbardziej zafascynował mnie fragment materiałów prasowych poświęconych budce – firma, która zleciła jej stworzenie twierdzi, że 40% mężczyzn w Nowym Jorku masturbuje się w pracy.

Reklama

Nie mogłem w to uwierzyć. Nigdy wcześniej nie myślałem, że ludzie mogą masturbować się w pracy, nie mówiąc już o próbowaniu tego na własną rękę. Możecie nazywać mnie świętoszkiem, ale biuro po prostu nigdy nie wydawało mi się miejscem, w którym można „zrobić to" z czystym sumieniem.

Więc, jak każdy szanowany dziennikarz, skierowałem się do internautów z prośbą o ich historie związane z robieniem sobie dobrze w miejscu pracy. Jakaś część mnie spodziewała się, że nikt nie odpowie. Jednak ponad 30 osób wysłało mi swoje opowieści o samotnych harcach w służbowych łazienkach.

Wygląda na to, że większość osób masturbujących się w pracy nie postrzega tego jako czegoś nienormalnego. Jedna z kobiet powiedziała mi, że czuje się usprawiedliwiona po obejrzeniu Wilka z Wall Street, w którym grany przez Matthew McConaugheya uzależniony od kokainy makler giełdowy, wyznaje, że masturbuje się codziennie po lunchu.

„Robię to cały czas" – mówi Josh, dwudziestokilkulatek pracujący w biurze. „Zawsze był to dla mnie sposób na uspokojenie się i ulżenie sobie podczas stresującego dnia w pracy".

Inni podzielali spojrzenie Josha. Ktoś, kogo nazwiemy Bradem, powiedział mi: „Kiedy jeszcze pracowałem w kancelarii, od 9 do 17, zawsze szukałem sobie jakichś pretekstów, by na chwilę uciec od segregowania dokumentów. Walenie konia było świetnym sposobem na spędzenie piętnastu minut, czasami była to wręcz główna atrakcja mojego dnia".

Reklama

Koleś, którego na potrzeby tego tekstu nazwiemy Charlesem, powiedział mi, że gdy był stażystą, masturbował się w łazience, żeby zabić nudę. „Zawsze kończyłem swoją pracę kilka godzin wcześniej, niż spodziewał się mój opiekun. Siedziałem bezczynnie, kiedy oni szukali mi kolejnych zajęć. Przerwę na masturbację traktowałem jak przerwę na papierosa albo lunch".

Powody, dla których ludzie masturbują się w pracy, bywają zupełnie utylitarne – jako ostatnia deska ratunku na kaca, albo dla odstresowania się czy urozmaicenia nudnego dnia, ale czasami było to coś bardziej erotycznego. Niektórzy mówili mi, że podnieca ich łamanie tabu seksualności w miejscu pracy. Dla gościa, którego nazwijmy Edward, było to jedno i drugie. „Wydaje mi się, że po masturbacji jestem bardziej produktywny, albo przynajmniej mniej rozkojarzony" – wyznał mi, po czym dodał: „W sumie jest to w pewien sposób seksualne, ale może to dlatego, że męskie toalety zawsze wydawały mi się naładowane pewną erotyczną energią. Strach przed przyłapaniem na gorącym uczynku też jest podniecający".

Z opisu Petera, który lubił sobie zwalić gruchę pracując w warsztacie samochodowym, wynika, że ten strach przed odkryciem robi z każdego Beara Gryllsa. „Kiedy to robisz – wyostrzają ci się zmysły. Twój słuch staje się absolutny i od razu słyszysz, jak ktoś naciśnie klamkę. Do tego sokoli wzrok. Jest się jednocześnie podnieconym i czujnym".

Reklama

Wiele osób uważa, że nie powinno się piętnować takiego zachowania: „Nie wydaje mi się, żeby walenie konia było w jakikolwiek sposób lepsze albo gorsze niż postawienie klocka" – powiedział Tony (tak go nazwijmy), który masturbował się w wielu dorywczych pracach w swoich latach licealnych. „Jest chyba nawet lepsze, bo nie śmierdzi" – Tony masturbował się, obsługując tablicę wyników na lokalnych meczach baseballowych, pilnując lodowiska na otwartym powietrzu i podczas zmiany w Taco Bell.

„Jestem przekonany, że nastolatki cały czas masturbują się w pracy" – mówi gość, dla którego wybrałem imię John. „Jestem przekonany, bo sam tak robiłem". John pracował jako pomocnik kelnera na jachcie i czasami pozwalał sobie na „od trzech do pięciu minut intensywnej, intencjonalnej masturbacji", gdy schodził do magazynku po serwetki. „Nie chciałem tym zepsuć nikomu posiłku" – tłumaczy się – „ale nie jestem pewien, czy za każdym razem myłem ręce".

Jednakże, kobieta imieniem, powiedzmy, Jenny, dla której biurowa masturbacja jest „aktem buntu", przestrzega tych, którzy masturbują się z nudów czy w ramach ucieczki od pracy. „Nie chodzi o jakieś poczucie moralności czy wspólnej przestrzeni" – wyjaśnia – „lecz o to, że nie powinniśmy masturbować się na chybcika, w miejscu, do którego nienawidzimy chodzić".

Timothy Faust, współpracownik VICE'a i animator sceny niezależnego wrestlingu z Austin w stanie Teksas odezwał się do mnie, gdy usłyszał, że piszę o masturbacji w pracy. Uważa, że może to w szkodliwy sposób wpłynąć na aseksualną, wspólną przestrzeń. Wytłumaczył, że „orgazmy w pracy łamią pewne niepisane porozumienie, zakładające, że łazienka jest miejscem do wyrzucania z siebie wszystkich smutków i przemyśleń. W erze otwartych biur, kabina toaletowa jest ostatnią ostoją prywatności. To bardzo ważne miejsce".

Może masturbacja w pracy nie powinna być już traktowana jak tabu, a raczej jak niewinna przyjemność, na którą można sobie pozwolić od czasu do czasu. „Nie jestem pewien czy usłyszałem to od jakiejś gadającej głowy z CNN, czy może parafrazuję coś, co Jack Bauer mógł powiedzieć w ostatnim sezonie 24 godzin a propos konieczności torturowania muzułmanów, by uratować Amerykę" – powiedział koleś, który nie ma na imię Mark. „Zrobię jednak co w mojej mocy, by przetrwać kolejny dzień w pracy. Choćby nawet miało zrobić się paskudnie".