Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Poznałam ludzi, z którymi piłam dobry alkohol i spędzałam ten upragniony i wyczekiwany quality time. Na początku tak niewinnie, w domu, przy stole — jak to robią dorośli. Co piątek we wspólnym gronie piliśmy wino, które kradliśmy z barków naszych starych i paliliśmy trawkę.Słuchaliśmy jazzu i rozmawialiśmy o życiu, a czasem nawet o polityce. Bawiliśmy się tak w dorosłych przez jakiś czas, ale niedługi, bo w pewnym momencie każdy obrał inne kierunki. Podzieliły nas poglądy, wzorce i wartości.Zostałam sama, bez żadnych konstruktywnych planów na przyszłość, oddalona od rodziny i bez świadomości samej siebie. To przykre poczucie pustki nie dawało mi spokoju i chciałam je czymś wypełnić, czymś, co zastąpiłoby mi wszystkie te rzeczy, których nie potrafiłam w sobie odnaleźć.Jednak w liceum zaczęłam nowy związek, podobny do relacji moich rodziców. Tyle że to ja brałam przykład z ojca.