FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Lekcja z męczeństwa

Lekcja katechezy o męczeństwie może być nudna dla licealistów, dlatego ksiądz postanowił puścić nagranie z egzekucji ISIS

Źródło: YouTube

21 egipskich Koptów w pomarańczowych uniformach, przywodzących na myśl sceny z zatoki Guantanamo, jest prowadzona plażą przez zamaskowanych mężczyzn. W momencie, gdy wszyscy się zatrzymują, więźniowie są zmuszeni do uklęknięcia. Oprawcy w zakrytych twarzach unoszą noże, wykrzykują pełne nienawiści i gróźb hasła, po czym wprawiają w ruch swe ostrza. Wszyscy Egipcjanie zostają ścięci, a morze powoli chłonie ściekającą po piasku krew.

Reklama

W połowie lutego film ten wyłonił się z internetu, obiegł świat. Zamaskowanymi katami byli fanatyczni bojownicy Państwa Islamskiego. To miała być wiadomość dla świata zachodniego i jego wszystkich niewiernych - „O bezpieczeństwie wy, krzyżowcy, możecie tylko pomarzyć", krzyczeli oprawcy.

Media zaserwowały to natychmiast wszystkim, do których dociera sygnał telewizyjny, przy czym drastyczne sceny zostały wycięte. Pojawiły się nawet apele, by zaniechać dalszego pokazywania filmu. Tyle że jak to jest z internetem — co raz się tam znajdzie, zostaje tam już na zawsze.

Ok, przenieśmy się teraz do Szczecina. W tamtejszym XIV Liceum Ogólnokształcącym ksiądz postanowił na swoich zajęciach poruszyć z pierwszoklasistami temat męczeństwa. Przeważnie w takich momentach zaczyna się od Chrystusa i przechodzi przez św. Szczepana. Jeśli katecheta jest wszechstronnie wykształcony, pewnie opowie też coś o literackiej (i dziejowej) martyrologii narodu polskiego i może zahaczy o Katyń. Jednak te wszystkie przykłady mają jedną wadę — są już jedynie echem zamierzchłej (mniej lub bardziej) przeszłości. A w czasach dzisiejszej znieczulicy społecznej, stają się one przeważnie nudnym wykładem z historii cierpienia za wyższe idee. Dlatego ksiądz postanowił to zmienić i autentycznie dotrzeć do uczniów. A cóż lepiej przemawia do egoistycznego pokolenia Y niż drastyczny materiał audiowizualny? I to jeszcze taki, który nie jest wyciągnięty z archiwów historycznych, a będący zapisem aktualnych wydarzeń na świecie. I tu pojawił się niesławny film z egzekucji 21 Koptów. Pięciominutowe nagranie z masakry chrześcijan miało być żywym przykładem śmierci męczeńskiej. Może i nie byłby on tak wstrząsający, gdyby filmik puszono w wersji, która obiegła cały świat w odbiornikach TV. Jednak katecheta wyświetlił go w całości.

Reklama

Rodzice oczywiście byli oburzeni. Stwierdzili, że drastyczne sceny nie powinny zostać pokazane na żadnej z lekcji, a co dopiero promującej miłość do bliźniego, religii. Szybko o swoich zastrzeżeniach poinformowali więc media i dyrekcję.

- Teraz nasza córka nie może spać — opowiedzieli zniesmaczeni rodzice jednej z uczennic.

- To są licealiści, nie szkoła podstawowa. Rozumiem, że granica wrażliwości mogła zostać naruszona. Ale nie jesteśmy w stanie uchronić młodych ludzi przed pewnymi informacjami. Ten film to fakty. Przekazywane w serwisach. – skomentowała w rzadko spotykanym już tonie obrony nauczyciela, Anna Kowalczyk, dyrektor XIV LO. Nie miała niestety do końca racji, gdyż (jak już wspomniałem) serwisy informacyjne raczyły pominąć scenę mordu. Katecheta nie. Jednak i tu znajdziemy argument w obronie księdza: duchowny uprzedził, że film jest brutalny i dał uczniom wolną rękę.

- Mieliśmy opcję, że ktoś może wyjść, jeśli nie chce oglądać. Ksiądz dobrze uczy, mamy o nim dobre zdanie — podkreśla jeden z szesnastoletnich „widzów". Wszyscy zostali i postanowili obejrzeć ten dokumentalny horror.

I tu rodzi się bardzo poważna debata na temat okrucieństwa. Pokazywać je czy go nie pokazywać?

Internet, telewizja, książki, komiksy, gry wideo. Cała popkultura serwuje nam przemoc codziennie. I to w takich dawkach, które występują chyba tylko w regionach ogarniętych permanentnymi działaniami zbrojnymi. Gangsterzy wypalają kwasem twarze dłużników; amerykańscy żołnierze szturmują z karabinami pozycje nazistów, strzelając do wszystkiego, co się rusza; Steven Seagal łamiący karki czterdziestu zbirów; Legolas faszerujący orków grotami strzał.

Jak to jest, że codziennie zgadzamy się na odgrywanie nawet największych okrucieństw i płacimy słone pieniądze, żeby można je było podziwiać bez ruszania się z kanapy, ale jeśli ktoś nam pokaże film z autentycznej egzekucji, to podnosimy płomienne hasła przeciw przemocy i wołamy o gorszeniu i nieodwracalnych zmianach w psychice?

Sean Penn, amerykański aktor, przyjął tu całkiem ciekawe stanowisko. Przyznał, że w swym wolnym czasie ogląda nagrania z egzekucji wykonywanych przez bojówki Państwa Islamskiego. Nie robi tego, kierując się jakąś chorą żądzą mordu czy pogardą wobec sztucznej krwi. Stwierdził, że czuje moralny obowiązek oglądania takich rzeczy. Jest to swoisty sprzeciw wobec politycznej poprawności i znieczulicy społecznej. Według Penna widzimy zbyt mało prawdziwej przemocy, a jeśli horror wojny nas nie sięga (nawet przez drastyczne filmiki), to nasze sumienia przechodzą w stan uśpienia.

Wywołał tym całkiem sporo zamieszania. I choć nie wiemy, czy to jedynie przebrzmiałe ego, czy pragnienie oświecenia tłumów, to zabrał głos w ważnej debacie. Debacie, która jeszcze długo nie będzie miała końca, bo zwolenników pokazywania okrucieństwa jest chyba tylu, ilu jest zagorzałych tego przeciwników. I póki co na pytanie „Pokazywać je czy go nie pokazywać?", każdy musi sobie odpowiedzieć sam i co najwyżej zagłosować pilotem.