FYI.

This story is over 5 years old.

zdrowie

Czy to źle, że powstała hybryda człowieka i świni?

Naukowcy stworzyli embrion z ludzkiego i świńskiego DNA. Bioetyk wyjaśnia moralne konsekwencje takiego mieszania człowieczych i zwierzęcych genów

Renomowane czasopismo naukowe „Cell" 26 stycznia doniosło o eksperymencie, który może stanowić prawdziwy przełom w bioinżynierii: naukowcom udało się wytworzyć zarodek z ludzkiego i świńskiego DNA. Rezultaty „znacznie zwiększają szanse na zewnętrzne generowanie ludzkich narządów i tkanek do przeszczepów w odpowiedzi na ogólnoświatowy niedobór dawców" jak można przeczytać w opublikowanym raporcie. Jednak choć embrion rozwijał się tylko przez kilka dni, samo jego istnienie znów stawia nas przed niewygodnym niewygodną dyskusję: czy ludzko-zwierzęce hybrydy to, jakby to delikatnie ująć, prosta droga do grozy z piekła rodem.

Reklama

W listopadzie 2015 roku niedługo po tym, jak amerykańska agencja Narodowych Instytutów Zdrowia (National Institutes of Health, NIH) podjęła decyzję o wstrzymaniu eksperymentów polegających na łączeniu ludzkich i zwierzęcych komórek, władze federalne zwołały konferencję, na której najtęższe umysły bioetyki próbowały odpowiedzieć na to pytanie. A dokładniej: naukowcy z NIH lękali się „widma inteligentnej myszy, zamkniętej w klatce w którymś z laboratoriów i błagającej, żeby ją wypuścić", jak powiedział etyk NIH David Resnik w wywiadzie dla magazynu „Technology Review".

Choć etycy z NIH pewnie dmuchali na zimne, przed nami jeszcze wiele nieprzyjemnych dylematów. Wciąż nie wiemy, jak te zbitki zarodkowych komórek na wczesnym etapie rozwoju przekładają się na ludzkie narządy wewnątrz lub na powierzchni ciała świni. Jeśli ludzkie komórki pojawią się w żołądku, wywoła to mniejsze kontrowersje, niż gdyby znalazły się w mózgu. By przekonać się, czy na naszych oczach rozgrywa się scenariusz rodem z horroru, skontaktowałem się Arthurem Caplanem, etykiem z Centrum Medycznego Langone na Uniwersytecie Nowojorskim. Powiedział mi, że wprowadzenie ściślejszego nadzoru nad takimi naukowcami jak Wu to nie najgorszy pomysł, ale nie z powodu którego się spodziewałem. Stwierdził też, że już teraz wszyscy jesteśmy zwierzo-ludzkimi hybrydami ‒ a przynajmniej w pewnym sensie.

VICE: Jakie zastrzeżenia mieli etycy na wieść o powstaniu zarodka świńsko-ludzkiej hybrydy?
Arthur Caplan: Cóż, przeważały pytania pokroju: „Czy to badanie jest właściwie uregulowane? Czy eksperyment był prowadzony po uzyskaniu wymaganych zezwoleń i pod odpowiednim nadzorem"?

Reklama

I co? Był?
Myślę, że tak, ale to na pewno ważny punkt w tej debacie: czy więcej organów nadzoru powinno dbać o większą przejrzystość i dostępność badań.

„Ludzie niczego się nie spodziewają, a potem nagle słyszą, że »ktoś robi jakieś zwierzoludy«" ‒ Arthur Caplan

Na czym miałaby polegać praca takich instytucji?
Na niczym szczególnie nowym. Chodzi o to, żeby opinia publiczna dowiadywała się z wyprzedzeniem, że takie doświadczenia są prowadzone. Inaczej za każdym razem będą wywoływać wstrząs. To mi przypomina sprawę sklonowanej owieczki Dolly. Pewnego dnia ludzie po prostu przeczytali o tym w gazecie. Oczywiście wzbudziło to sporo emocji: „Co? Kto to zrobił? Po co? O co tu w ogóle chodzi?". Dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją: ogólny szok, bo ludzie niczego się nie spodziewają, a potem nagle słyszą, że „ktoś robi jakieś zwierzoludy".

W takim razie czy ten eksperyment jest równoznaczny z tworzeniem zwierzoludów?
Nie. Rzecz jasna zawsze istnieje ryzyko, że coś pójdzie nie tak i komórki wyląduję nie tam, gdzie planowano, np. w mózgu czy innej części ciała. Jednak to bardzo niewielkie ryzyko. W dodatku, jeśli pojawią się obawy, że coś właśnie takiego ma miejsce, rozwój zwierzęcia można w każdej chwili zatrzymać.

Jednak ludzkie komórki mózgowe wciąż znajdowałyby się wewnątrz świni…
A świński układ nerwowy też ‒ i co z tego wynika? Ja sam nie wiem! Trudno powiedzieć, z czym mielibyśmy wtedy do czynienia. Na pewno nie z człowiekiem. Przecież nie chodzi tu o to, że wewnątrz świni rośnie sobie jakiś karzełek. A kilka częściowo ludzkich komórek nerwowych nie sprawi, że powstanie w pełni uformowany człowieczy mózg.

Reklama

Skoro nie w tym tkwi problem, to w czym?
Myślę, że wolelibyśmy uniknąć stworzenia międzygatunkowych ludzi. Co do tego wszyscy jesteśmy zgodni. To dobra wiadomość. Nie sądzę, by znalazł się ktokolwiek zainteresowany hodowlą minotaurów, gryfów, czy innych bestii z mitologii. Chodzi o to, że brakuje organów i tkanek do przeszczepów. Moim zdaniem naukowcy odpowiedzialni za ten eksperyment są bardzo kompetentni i działają z dobrych pobudek.


Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Cóż, ktoś mógłby chcieć sobie wyhodować gryfa…
Wracając na ziemię: w ten sposób raczej niewiele się zarobi. Jeśli chodzi ci o pieniądze, stwórz coś, co da się wykorzystać do przeszczepu. A jeśli chcesz trafić na pierwsze strony gazet, zacznij rozgłaszać, że produkujesz zwierzo-ludzkie chimery.

Czy nie powinniśmy się spodziewać nowych dylematów? Mam na myśli fazę, gdy zaczniemy pozyskiwać hipotetycznie ludzkie organy, ale ze świń i niewykluczone, że sami przez to będziemy się przekształcać w ludzko-zwierzęce hybrydy?
Tak, to byłoby o wiele ciekawsza i bardziej dramatyczna sytuacja. Na pewno wzbudziłaby o zdecydowanie więcej sporów niż obecny eksperyment. Z drugiej strony pojawia się mnóstwo zastrzeżeń do umieszczania komórek pochodzenia ludzkiego wewnątrz zwierząt. A przecież większość z nas doświadcza tego samego przy każdym obiedzie: zwierzęce komórki dostają się do naszego ciała i zostają przyswojone ‒ stają się częścią nas ‒ za każdym razem, gdy jemy, dajmy na to, kotleta.

Czyli to, że jemy mięso, już teraz zmienia nas w jakieś pseudohybrydy?
Gdy spożywasz mięso ‒ albo kalafiora, skoro już o tym mowa ‒ przetwarzasz je na swoje ciało. Kotlet, który zjadasz, przeszedł dość daleką drogę od świni, z której pochodzi. Każdy sznycel czy plaster boczku trzeba wyciąć z prosiaka, spreparować, i dopiero potem zjeść, więc ludzie nie mają wrażenia, że każdego dnia w ich życiu dochodzi do tak krytycznego sprzężenia ze zwierzęciem.

Tłumaczenie: Jan Bogdaniuk