List Otwarty - Bałagan

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

List Otwarty - Bałagan

List Otwarty to punkowa dynamika schowana za jazz-hopową elegancją. Od ciebie zależy czy będziesz tego słuchał jak kolejnej płyty następców Us3, czy też muzykę potraktujesz tu jako narzędzie do wyrażenia filozoficznej idei.

List Otwarty to powstały w 2014 roku w Szczecinie z koncepcji Bartłomieja Mieżyńskiego zespół mieszający w swojej muzyce, jak sami piszą, funk, jazz-hop i trip-hop. Ja dodam jeszcze rockową progresywność, która może kojarzy się niezbyt dobrze, ale wymaga konkretnego pojęcia o komponowaniu, a tą umiejętnością warto się chwalić. W tym klimacie skąpane są publicystyczne, metaforyczne, czasem nawet poetyckie teksty o przyszłości, kondycji ludzkiej psychiki w zderzeniu z technologią, o społecznej izolacji i o bierności. Często są to teksty bardzo symboliczne, w dodatku podane w dość nieoczywistej prozodii, więc warto się dokładniej przysłuchać propozycji Listu Otwartego, żeby w pełni przyswoić filozofię grupy, z którą można się zgadzać lub nie, ale która do refleksji raczej skłania.

Reklama

Pomysł na styl i brzmienie Listu Otwartego może się wydawać odrobinę archaiczny, bo tak się dziś rzadko gra - duży band, mikstura stylistyczna, bardzo organiczna i żywa. Wzbudzi to jednak morze sentymentów i ciepłych uczuć wśród tych, którzy parę ładnych lat temu zasłuchiwali się do nieprzytomności w twórczości Tab Two czy Us3 i innych legendarnych jazz-hopowych projektów. Szczecinianie dodatkowo wzbogacają swoje brzmienie wspomnianym rockowym sznytem przez co wydaje się cięższe, brudniejsze, surowsze. Pasuje to do niewesołych tekstów, melorecytowanych raczej niż rapowanych przez Mieżyńskiego. Zdarza mu się retoryka tak swobodna, że aż prawie slamowa.

"Cierpiałem na ignorancję / pusto zapatrzony w ten świat / namalować obrazy jest łatwo gdy się w głowie nic nie ma / Czy ważnym będzie mój głos kiedy obiecam już niczego nie zaniechać?" albo "Mam kiedy mieć czas / a trwonię go dla pikseli / pikseli i myśli, co szaleją wraz z burzą korzeni (…) Nie wiem sam, kiedy tak poczciwie zbylejaciałem / bronić się chciałem ale zachłysnąłem się obiecanym złotym banałem / teraz czekać zostało" czy ponure egzystencjalne "Ja wciąż tu jestem (…) Nie chcę tej ponurej, obowiązkowej miłości / i krzyczę na ucho ale nie ze złości. / Ja mam to na uwadze, żem nadwyżką jest - siłą doklejony / Lustra nie widzę, ale czas już chyba na mnie. W mównicy to jak Ipsuma Lorem, proste i banalne / Nie zabieram minut już, biorę swój grzech i wystrzeliwuję go ostatni raz z popiołem / Ostatni raz". Zdaje się, że Mieżyńskiego najbardziej mierzi właśnie "bylejaczenie", marnowanie energii w pikselach, markowanie aktywności społecznej i powolna dehumanizacja ludu.

Zespół akcentuje tezy, podkreśla dramaturgię wypowiadanych słów, inaczej mówiąc - jest głośnym nośnikiem komunikatów. Garażowy klimat pozwala wybaczyć pewne uproszczenia, choćby produkcyjne. Taki jazz-hop z punkowym temperamentem ma swój urok. Jak się chłopcy wykaraskają z finansowych dołków i zainwestują w konkretną produkcję, drugą płytą mogą już pozamiatać.