Dlaczego ludzie przed trzydziestką poddają się sterylizacji?

FYI.

This story is over 5 years old.

zdrowie

Dlaczego ludzie przed trzydziestką poddają się sterylizacji?

Coraz więcej młodych osób decyduje się na bezpłodność. Co nimi kieruje: względy etyczne, czy może zwykły egoizm?

Katelin z Filadelfii jest w stu procentach pewna, że nie chce mieć dzieci. Za żadne skarby. Nie ma szans. „Naprawdę nie cierpię dzieci ‒ są brudne, irytujące i pełne zarazków" ‒ tłumaczy 19-letnia Katelin. Ma trochę racji: istoty ludzkie poniżej piątego roku życia to niechlujne, nieprzewidywalne stworzenia. Z drugiej strony to samo można powiedzieć o większości dorosłych.

Jednakże Katelin od wielu osób, którym nie marzy się rodzicielstwo, odróżnia jedna rzecz: jest tak pewna, że w jej przypadku dzieci nie wchodzą w grę, że chce się poddać sterylizacji. Zabieg, o który jej chodzi, czyli salpingektomia, to nie przelewki: polega na zablokowaniu jajowodów, co powstrzymuje komórki jajowe przed spotkaniem z plemnikiem, a co dalej, to już wiadomo. W niektórych krajach taka operacja może być przeprowadzona w ramach usług służby zdrowia (np. w Wielkiej Brytanii). W Polsce, choć jest legalna, ani w przypadku kobiet, ani mężczyzn nie podlega refundacji NFZ. Co ważniejsze, zarówno salpingektomię, jak i wazektomię bardzo trudno odwrócić, a czasem okazuje się zupełnie nieodwracalna.

Reklama

Można by się spierać, czy tak ekstremalna metoda antykoncepcji jest odpowiednia dla tak młodej osoby, jednak Katelin jest niewzruszona w swoim postanowieniu. „Jestem wystarczająco dorosła, żeby głosować, grać na loterii, prowadzić samochód, albo pójść do więzienia. Dlaczego więc nie mogłabym podjąć decyzji, że nie chcę mieć dzieci?" ‒ pyta. Trzeba przyznać, że to dobry argument, a Katelin nie jest osamotniona w swoich poglądach. Coraz więcej osób obojga płci w Wielkiej Brytanii i USA decyduje się na permanentne ograniczenie swojej płodności. To zjawisko, znane jako „ruch wolności od potomstwa" (child free movement) stanowi temat nowego dokumentu produkcji BBC 3 pt. Młodzi i bezpłodni: Mój wybór (Young and Sterile: My Choice). Twórcy filmu starają się wyjaśnić, dlaczego ludzie przed 30 opowiadają się za bezdzietnością z wyboru, chociaż sami jeszcze nie mają dzieci.


Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Obecnie 20 procent Brytyjek nie dochowa się potomstwa, w latach 70. było to 10 procent. W Polsce sytuacja wygląda podobnie. Z badań przeprowadzonych przez SGH wynika, że odsetek bezdzietnych Polek wzrósł w tym samym czasie z 8 do 17 procent. Chociaż liczba wykonywanych wazektomii w ciągu ostatnich 10 lat zmalała o dwie trzecie, mężczyźni również głośno domagają się prawa do decyzji o niepłodzeniu potomstwa. Zalicza się do nich m.in. 29-letni Paul Pritchard, którego zabieg podwiązania nasieniowodów został sfilmowany i pokazany w dokumencie BBC 3. „Nigdy nie myślałem o sobie jako o ojcu" ‒ wyjaśnia. „Dzieci nigdy nie miały wpływu na moje plany na przyszłość".

Reklama

Jak czuje się po operacji? Czy zauważył jakieś efekty uboczne?

„Nie chcę się wdawać w drastyczne szczegóły… ale jedyna nietypowy efekt to ten, że teraz moje nasieniowody są podzielone na dwie sekcje. Mam teraz cztery wrażliwe miejsca [zamiast dwóch]. Nie ma jednak żadnych innych długoterminowych skutków. Uprawiam seks bez żadnych przeszkód. Wszystko działa, jak należy".

Ludzie decydują się na sterylizację z bardzo różnych powodów, nie tylko ze strachu przed niechcianą ciążą czy ojcostwem. Poważną rolę odgrywa genetyka. Katelin ma problemy ze zdrowiem psychicznym oraz poważną wadę serca. Nie chce przekazać tego swoim dzieciom (choć, jak mówi, „jej wagina nie pozostawia nic do życzenia"). Podobnie Pritchard cierpi na przewlekłą depresję i cukrzycę typu 1, przez którą jest zależny od zastrzyków z insuliny. „Byłoby okrucieństwem z mojej strony, gdybym skazywał moje dziecko na podobne cierpienie" ‒ wyznaje.

Andie (po lewej) wraz ze swoją partnerką

Andie ma 28 lat i woli nie identyfikować się z określoną płcią, a decyzję o podwiązaniu jajowodów motywuje ciężkimi przejściami z dzieciństwa. „Moja matka była bardzo gwałtowną osobą i odsunięto mnie od niej w bardzo młodym wieku" ‒ mówi Andie. „Boję się, że jeśli urodzą mi się dzieci, zmienię się w moją matkę. Macierzyństwo było dla mnie koszmarnym doświadczeniem. Nie chcę narażać moich dzieci na coś takiego".

Andie od roku zalicza się do osób bezpłodnych na życzenie i jak mówi, bardzo to sobie chwali. „Sterylizacja miała zbawienny wpływ na moje zdrowie psychiczne i dysforię ciała. Nikt nikomu nie zakazuje się rozmnażać, więc dlaczego mielibyśmy powstrzymywać kogoś, kto nie chce mieć dzieci?".

Reklama

Jednak schody zaczynają się już na etapie poszukiwań doktora, który podjąłby się wykonania zabiegu. Upłynęło 11 lat, zanim brytyjska służba zdrowia przychyliła się do próśb Pritcharda. Jako pełnoletni mężczyzna mógłby napłodzić sobie dzieci, ile dusza zapragnie, nikogo nie prosząc o zezwolenie. Spróbuj jednak przekonać lekarzy, że naprawdę nigdy nie chcesz mieć potomstwa, a wkroczysz w smutny, beznadziejny świat długoterminowej antykoncepcji.

„Mój pierwszy lekarz, który obecnie jest już na emeryturze, bez dwóch zdań nawciskał mi kitu. Przytaczał jakieś wyssane z palca statystyki, zgodnie z którymi 90 procent mężczyzn, którzy poddali się wazektomii, później miało tego żałować" ‒ opowiada Pritchard. „Zupełnie jakby uznał, że skoro mam tylko 18 lat, może zupełnie olać moje zdanie".

Cała idea, że kobieta musi się ustatkować, wyjść za mąż i urodzić dzieci ‒ to kwestia moralności, prawda? W życiu nie chodzi przecież wyłącznie o rozmnażanie.

Zwykła niechęć do posiadania potomstwa jest powszechnie piętnowana, jednak wygląda na to, że kobiety są w gorszym położeniu od mężczyzn. Wszyscy mamy do czynienia z różnymi społecznymi naciskami, ale kobieta, która nie ma ani odrobiny instynktu macierzyńskiego? Dla niektórych to krok za daleko ‒ to dziwna, bezduszna i bez dwóch zdań samolubna postawa. Jako kobieta z urodzenia, Andie ma wrażenie, że wszyscy naokoło mają mnóstwo do powiedzenia w kwestii cudzej płodności. „Ludzie cały czas cię osądzają" ‒ wyjaśnia. „Podczas wizyty w szpitalu, niezwiązanej z moją sterylizacją, lekarki zaczęły prawić mi kazania na temat zabiegu, który już dawno się odbył".

Reklama

Andie twierdzi, że taki opór w środowisku lekarskim i nie tylko to znak stereotypowych ról płciowych. „Cała idea, że kobieta musi się ustatkować, wyjść za mąż i urodzić dzieci ‒ to kwestia moralności, prawda? W życiu nie chodzi przecież wyłącznie o rozmnażanie. Moim zdaniem u korzeni takich poglądów leży patriarchalne przeświadczenie, że płeć jest zero-jedynkowa: albo jesteś kobietą, albo mężczyzną i w ramach takiego systemu musisz odgrywać swoją »normalną« rolę. Z całego serca się temu sprzeciwiam".

Andie zauważa, że wciąż może zostać rodzicem. Jak nie bez racji przypomina, „dzieci można się dochować, nie tylko wypychając je ze swojej macicy". Wymienia m.in. adopcję i współrodzicielstwo (gdy dwie lub więcej osób łączy siły, by mieć dzieci). Jednak dla Pritcharda nie ma odwrotu. „Koniec końców wolę na łożu śmierci wyrzucać sobie, że nie zostałem ojcem, niż żałować, że miałem dzieci" ‒ twierdzi. Chociaż Katelin nie musi się martwić o zabezpieczenie do czasu, gdy za cztery lata będzie musiała wymienić swoją wkładkę wewnątrzmaciczną, ma całkowitą pewność, że podda się zabiegowi. „Nie mam żadnych zadatków na matkę" ‒ mówi.

Co tacy ludzie jak Andie, Paul i Katelin odpowiedzą na zarzuty, że w wieku 19 czy nawet 29 lat nie są wystarczająco dojrzali, by podjąć tak doniosłą decyzję? Że to dla nich tylko egoistyczna wymówka, by dłużej utrzymać swój status i przywileje nie do końca dorosłych?

Reklama

Katelin z przekonaniem odpiera te zarzuty. „Pragnę mieć czas dla siebie, dla mojego partnera, czas, by zobaczyć trochę świata, zarobić pieniądze i wydać je na to, co zechcę. Czy jest w tym coś złego?" ‒ pyta. „Moje pokolenie odziedziczyło zepsuty świat. Wychowaliśmy się w rozbitych domach, mamy rozbite umysły i ciała. Wielu z nas po prostu nie chce się rozmnażać. To moje ciało i moje życie. Nikogo przecież nie krzywdzę".

Tłumaczenie: Jan Bogdaniuk


Więcej na VICE: