FYI.

This story is over 5 years old.

Moje zdanie

Dlaczego „Stranger Things” nie jest takim dobrym serialem

Wszystkie powody, dla których możesz sobie odpuścić ten serial
Źródło: Netflix

W książce Danse Macabre pisarz i horrowy guru Stephen King wyróżniał trzy kategorie przerażenia: wstręt, czyli widok odciętej głowy spadającej po schodach; horror, czyli zderzenie z nienaturalnym – pająkami wielkości niedźwiedzi czy zmarłymi wstającymi z grobów; i na końcu terror, czyli powrót do domu i odkrycie, że wszystkie twoje rzeczy zostały zabrane, ale podmienione na dokładną kopię. Nie trudno zgadnąć, że tę ostatnią kategorię uważa się za najbardziej wartościową i przeszywającą – a Stranger Things, już w pierwszym sezonie, z każdym odcinkiem odchodzi od niej coraz dalej.

Reklama

Jeśli z jakiegoś powodu nie widziałeś tego serialu, to z pewnością znasz choć jedną osobę, która go ogląda. Hitowa produkcja Netflixa jest obecnie najpopularniejszym serialem według agregatora recenzji Rotten Tomatoes, gdzie może się poszczycić imponującą średnią 95% pozytywnych ocen. Możemy się chyba zgodzić, że to najbardziej wyhajpowany serial ostatnich miesięcy.

Kiedy rok temu Stanger Things miało premierę, też uległem hajpowi. Pierwszy odcinek zapowiadał wiele – był tajemniczy, niepokojący, bardzo oszczędny w swoim straszeniu, a przez to jeszcze bardziej ryjący się w pamięć. Brudny elektroniczny soundtrack i nieco odrealnione kolory dopełniały poczucia, że coś dziwnego dzieje się w tym amerykańskim miasteczku. Chociaż rzadko naprawdę wkręcam się w seriale, kilka dni później byłem już umówiony na zbiorowe oglądanie reszty sezonu.

Uwaga, reszta tekstu zawiera spoilery dotyczące pierwszej serii ST.

Okazało się, że każdy kolejny odcinek przynosi zawód. Pod atrakcyjną warstwą świetnego aktorstwa dzieciaków i zabawy w szukanie smaczkowatych nawiązań do historii popkultury, kryje się naprawdę nudna i nieciekawa historia. Póki jeszcze jej nie znamy, wyobraźnia podpowiada różne możliwości. Czy tajemnicza „druga strona" i zabójczy potwór mają – niczym u Lyncha – coś wspólnego z mroczną psychiką bohaterów? Jaki sekret ukrywa Jedenastka – czy dziecięca niewinność to tylko fasada? Czy eksperymenty, które otworzyły drogę na „drugą stronę" okażą się mieć jakieś drugie, a może nawet trzecie dno?

Reklama

Takie pytania można sobie zadawać, zagłębiając się w historię ST i, niestety, każda odpowiedź jaką umiemy wymyślić okazuje się ciekawsza, niż to co przygotowali dla nas twórcy. Banda nerdowatych dzieciaków odkrywa rządowy spisek, który sprowadza do miasteczka krwiożerczego potwora z innego wymiaru. Przy pomocy ofiary rządowych eksperymentów potwora udaje się zabić. Koniec, kurtyna. Nic więcej, właśnie opowiedziałem wam cały pierwszy sezon Stranger Things. Każdy z brzegu odcinek Scooby Doo ma ciekawszą fabułę, bo zawsze pojawia się w niej jakiś element zaskoczenia. Tutaj wszystko dzieje się w najbardziej przewidywalny możliwy sposób, a niedopowiedzenia ustępują miejsca niezbyt atrakcyjnej rzeczywistości.

Tutaj znajdziesz różne opinie. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku

Nie chcę dissować nikogo, komu serial się podoba. Po prostu straszna szkoda, że tak świetnie zrealizowany i zachęcający serial nie spełnia oczekiwań, które sam z początku buduje. Tym bardziej, że wokół jest tyle świetnych nowych produkcji, które robią lepiej to, co ST mogłoby. Chcesz wspaniałej, ciepłej ale tajemniczej historii ze spiskową teorią w tle? Sprawdź Firewatch, bardzo filmową opowieść w formie gry wideo (serio, zagraj nawet jeśli zwykle nie grasz w gry). Chcesz zanurzyć się w niepokojącej atmosferze, która buduje strach na zwątpieniu? Obejrzyj brytyjski film Czarownica, gdzie piękna forma nie jest przykrywką dla braku treści. W kwestii ciepłego powrotu do dzieciństwa (takiego, jak chcielibyśmy pamiętać) i nostalgicznej podróży do lat 80. (nie tych które mieliśmy, ale tych które zbiorowo sobie wyobrażamy) trudno Stranger Things zdeklasować, ale to niestety tyle.

Być może w drugiej serii kryje się nowa jakość? Nie wiem, ale obawiam się, że to wciąż niedotrzymana obietnica pokryta lukrem fajności, bo przecież formuła się sprawdziła – tym bardziej, że już ogłoszono powstanie trzeciego, czwartego, a możliwe że nawet piątego sezonu. Ja chyba jednak podziękuję po pierwszym.

Śledź autora na jego profilu na Facebooku i na Instagramie