FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Życie z osobą, która zupełnie nie ogarnia finansów

„Byliśmy tak spłukani, że musiałam rozbić skarbonkę i wygrzebać z niej jakieś drobne na chleb i mleko. Miałam do wykarmienia dwójkę dzieci, a on poszedł w tango"

Ilustracja Dan Evans

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE UK

Jeżeli jesteś millenialsem, najprawdopodobniej nie radzisz sobie z pieniędzmi. Bądźmy jednak szczerzy, czy ktokolwiek z nas może pierwszy rzucić kamieniem? Mało zarabiamy, nie potrafimy oszczędzać (jakbyśmy mieli z czego) i nie posiadamy własnych nieruchomości. Jak jeden mąż, wszyscy jesteśmy w finansowej dupie.

Jednak niektórzy tkwią w niej trochę głębiej niż inni. Mam na myśli ludzi z wielkimi zadłużeniami na kartach kredytowych, których regularnie nachodzi komornik i straszy wizją eksmisji. Z danych BIG InfoMonitor wynika, że ponad 163 tysięcy Polaków w wieku 18-26 lat ma długi (warto wspomnieć, że najmłodszy z nich ma 15 lat). W sumie są winni prawie 357 mln zł. Z takim właśnie bagażem będą wchodzić w dorosłość.

Reklama

Przecież jednak tacy ludzie nie żyją w izolacji – mają znajomych, pracę, chodzą na randki. Jak się żyje z kimś, kto w ogóle nie ogarnia kwestii finansowych? Kto ciągle tłumaczy się, że zapomniał portfela, a tak naprawdę próbuje ukryć swoje wielotysięczne długi? Co, jeśli jego sałatka i kranówka na lunch to nie styl życia, tylko przykra konieczność?

Zapytaliśmy ludzi, którzy byli w związkach z finansowymi niezgułami, jakie to uczucie zawsze regulować rachunki.

Athena, 22

Zaczęłam spotykać się z nim, gdy miałam jakieś 17 lat. Trwało to półtora roku. Teoretycznie pracował wtedy sklepie mięsnym, ale rzadko się tam pojawiał. Gdy jednak udawało mu się dotrzeć, przez większość zmiany był na haju po LSD czy czymś podobnym. W liceum zaczęłam dorabiać sobie w weekendy i miesięcznie udawało mi się wyciągać nawet po 180 funtów (trochę ponad 900 zł). Wszystkie pieniądze przepuszczaliśmy jednak na rave'ach.

Próbował dorobić sobie również jako diler. Niestety większość towaru sam zużywał, więc nie tylko nie zarabiał, ale też coraz bardziej wkręcał się w narkotyki.
Najgorzej wspominam akcję, którą odwalił kilka lat temu na pięć dni przed Bożym Narodzeniem. Byłam wtedy u dziadków. Zadzwonił do mnie cały w histerii i zaczął opowiadać, że jakiś niebezpieczny diler chce od niego odzyskać swoje 400 funtów (ok. 2 tys. zł). Okazało się, że spłaty długu domagał się już od miesiąca, ale mój chłopak uznał, że sprytniej będzie go po prostu unikać. Koniec końców święta musiał spędzić z moją rodziną, bo u siebie przestał być mile widziany – jego matka uznała, że wystarczająco już zepsuł atmosferę.

Reklama

Jestem gotowa się założyć, że tamci dilerzy dobrze wiedzieli, gdzie mieszkał. Swoją głupotą naraził na niebezpieczeństwo trójkę młodszego rodzeństwa.
Jego całkowity brak ogarnięcia, jeśli chodzi o pieniądze, ujawnił się też, gdy ukradł na kilka tygodni kartę kredytową swojego ojca alkoholika. Nie wiem, ile dokładnie przepuścił przez tamten okres, ale dostałam wtedy od niego drogie kolczyki z pereł i zabrał mnie na kilkudniową wycieczkę, na którą kupił nam siedem gram trawy. Przyjęłam te prezenty. Nadal uważam, że nie wynagrodziły mi tego całego gówna, które przy nim znosiłam.

Stella, 34

Oszukiwał mnie od naszego pierwszego spotkania. Jak mogłam się domyślić, że był kompletnie spłukany, skoro prowadził bardzo wystawne życie – zawsze za mnie płacił, jeździł szpanerskim samochodem i mieszkał w eleganckim mieszkaniu? Oczywiście później wyszło na jaw, że to wszystko było kłamstwem.
Wzięliśmy ślub między innymi z powodu jego propozycji, żebym rzuciła pracę i rozpoczęła z nim działalność biznesową. Miałam poczucie, że takich rzeczy nie robi się dla osoby, z którą nie jest się prawnie albo uczuciowo związanym. Kiedy mu to szczerze wyznałam, odpowiedział pytaniem: „Może w takim razie za mnie wyjdziesz?". Nigdy nie słyszałam mniej romantycznych oświadczyn.

Zaczęliśmy rozmawiać o finansach podczas naszego miesiąca miodowego. Wyznał mi, że zadłużył się na kartach kredytowych na prawie 30 tys. funtów (ok. 150 tys. zł). Ja natomiast wtedy oszczędzałam już od 10 lat i zdążyłam odłożyć podobną sumę pieniędzy. Nie mogłam jednak wydać ich na zaliczkę za dom, bo musiałam uregulować długi męża. Wiecie, to co moje to jego i całe to pieprzenie.

Reklama

Po ślubie dotarła do mnie powaga sytuacji i zaczęłam panikować. Zrozumiałam, że praktycznie na nic nie było nas stać i mogliśmy zapomnieć o jakichkolwiek wyjściach. Jednak mój mąż nie zwracał na to uwagi i nadal wydawał mnóstwo pieniędzy – pieniędzy, których nie mieliśmy.

Szczególnie mocno zapadła mi w pamięć sytuacja, kiedy byliśmy tak spłukani, że musiałam rozbić świnkę skarbonkę i wygrzebać z niej jakiejś drobne na pieczywo i mleko. Miałam do wykarmienia dwójkę dzieci, a mąż sobie poszedł w tango.

Na moje próby rozmowy o tej sytuacji reagował agresją albo całkowitym wyparciem – po prostu ignorował problem i nie przyjmował go do wiadomości. Miał w głowie pewien obraz siebie samego i święcie w niego wierzył. Uważał, że wszystko mu się należy i wydawał nasze pieniądze na opłacenie stylu życia, do którego uważał się stworzony.

Po rozwodzie odzyskałam moje pieniądze, ale musiałam je wydać na uregulowanie długów i spłatę zaległych podatków.

Aaron, 26

Miałem koło dwudziestki, kiedy poznaliśmy się na wakacjach przez wspólnych znajomych. Spotykaliśmy się trzy i pół roku. Od samego początku było jasne, że nie panowała nad swoimi wydatkami. Można było to poznać po jej wyglądzie. Nie chodzi mi o to, że źle wyglądała – wyglądała świetnie, zdecydowanie za dobrze jak na osobę, która nie miała pracy.

Nawet jeśli udawało jej się coś zarobić, w ciągu kilku dni wszystko przepuszczała na ciuchy. Sama opłacała jedynie najbardziej podstawowe rachunki; przez resztę miesiąca to ja ją utrzymywałem. W którymś momencie przekroczyła wszelkie granice i zaczęła zaciągać chwilówki na moje nazwisko. Zablokowała mi na koncie aż 1,2 tys. funtów (ok. 6 tys. zł). Tuż przed zerwaniem wzięła jeszcze jedną pożyczkę, co odkryłem dopiero miesiąc później, gdy zacząłem dostawać z banku zawiadomienia o niedopełnieniu zobowiązania spłat. Nigdy nie zobaczyłem z powrotem tych pieniędzy – był to najbardziej chamski numer, jaki mi wywinęła. Sam musiałem uregulować jej długi.

Reklama

Czy wiedziała, że była rozrzutna? Tak. Czy ją to obchodziło? Nie. Zapożyczanie się na wiele tysięcy w ogóle nie sprawiało jej problemu. Gdy tylko udało się choć częściowo uregulować należności, zaraz zaciągała nowe długi.

Kaitlyn, 29

Poznaliśmy się na imprezie na pierwszym roku studiów i od razu między nami zaiskrzyło. Spotykaliśmy się przez prawie cztery lata. Dopiero kiedy w drugiej połowie związku dojrzałam, zaczęłam pracować i sama zarządzać moimi finansami, zrozumiałam, jak bardzo nie radził sobie z pieniędzmi.

W ramach randek chodziliśmy do tanich knajpek albo na koncerty, ale nigdy nie wydawaliśmy dużo pieniędzy. Bardzo rzadko za mnie płacił – z czym nie miałam żadnego problemu – ale nawet gdy postanowił mi coś sam zafundować, potem długo mi to wypominał. Skrupulatnie zapisywał dosłownie każdy wydany na mnie grosz. Jeżeli musiałam pożyczyć od niego pieniądze, od razu zapisywał w telefonie kwotę i to, na co ją przeznaczyłam.

Nie irytowałoby mnie to tak bardzo, gdyby nie fakt, że notorycznie wyjadał moje jedzenie – przypominam, że sam nigdy nic nie fundował. Spędzaliśmy razem prawie każdy dzień i wkrótce zaczął to traktować jako coś zupełnie naturalnego. Przychodził do mojego mieszkania i plądrował lodówkę oraz wszystkie szafki. Wkurzało mnie to niemiłosiernie. Chociaż w tamtym okresie nadal studiowałam i to rodzice dawali mi pieniądze na jedzenie, nie widziałam powodu, dlaczego mieliby płacić także i za niego.

Reklama

Na bogato i bez kasy. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Mimo tego pozornego skąpstwa swoje pieniądze namiętnie przepuszczał w sklepach. Wydaje mi się, że miał jakieś zaburzenia kompulsywne i był od tego uzależniony. Zakupy zawsze oznaczały dla mnie wiele godzin siedzenia i czekania, aż skończy buszować między półkami. Nigdy nie wychodził z pustymi rękami.

W tamtym okresie pracował w Urban Outfitters i Whole Foods. Właściwie każdego dnia przynosił ze sobą do domu jakąś rzecz, którą „po prostu musiał kupić". Nie sądzę, żeby zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo nie potrafił oszczędzać. Inna rzecz, że nie potraktowałby tego raczej jako jego wady. Był przekonany, że zasługiwał na najwyższy standard życia i sam w żaden sposób nie był zobowiązany na niego zarabiać.

Jess, 26

Spotykaliśmy się jakieś dziewięć miesięcy; na randkę zaprosił mnie przez Twittera. Pracował wtedy jako wolny strzelec, więc jego problemy finansowe w ogóle mnie nie dziwiły – sama zarabiałam w podobny sposób i też zdarzały mi się gorsze okresy. Jednak wkrótce dostał dobrze płatny etat, a jego problemy nie zniknęły.

Musiałam mu kiedyś przywieźć do biura pieniądze, bo kompletnie się spłukał podczas wieczoru kawalerskiego. Dałam mu jakieś drobne na jedzenie i bilet okresowy; kilka godzin później wylądował pijany na jakiejś ulicy, bo wszystko wydał na tanią wódkę. Wróciłam potem kilka razy do tej historii, ale ani razu mnie za to nie przeprosił.

Wielokrotnie zastanawiałam się, jakim cudem był zawsze spłukany, skoro miał niski czynsz i dobrze płatną pracę. Nigdy jednak nie dostałam odpowiedzi.
Kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że musiał niedawno podpisać zobowiązanie, że przestanie nękać swoją byłą o pożyczkę. Nie miałam pojęcia, że coś takiego miało w ogóle miejsce – jakby na to nie patrzeć, zazwyczaj szczerze mówił o swoich problemach finansowych. Może to po prostu kwestia tego, że nie jesteśmy już razem. Albo jego problemy z alkoholem są znacznie poważniejsze, niż podejrzewałam.

Nadal jednak nie rozumiem ludzi, którzy rezerwują ekskluzywne wakacje, chociaż w portfelu nie mają wystarczająco pieniędzy nawet na jedno piwo.